Mr_Fisq pisze: ↑15 sty 2024, 15:38
Curiosity pisze: ↑15 sty 2024, 13:17
A tak na poważnie, to prawie każda gra może mieć zastąpione dowolne figurki - innymi, więc... co je wyróżnia?
Chcesz grać w Warhammera 40k? Wydawca na każdym kroku będzie Ci mówił jak który oddział ma wyglądać. Uniwersum jest dość precyzyjnie nakreślone - niby możesz wziąć szturmowców z Imprerial Assault, i twierdzić, że to Space Marines - grając w domowym zaciszu na krótką metę może to dla niektórych nawet zadziała, ale hej... każdy wie jak wyglądają Space Marines
[...]
Załóżmy, że masz Imperial Assault z dodatkami:
- Możesz oczywiście doznać olśnienia - O! Pogram tymi figurkami w Warhammera 40k, albo Necromundę! - ale myślę, że klimatycznie to nie przejdzie.
- Ale jakoś bardziej przekonuje mnie - O! Jest gra która pozwoli mi z tych figurek złożyć załogę statku; klimat prawie na Zewnętrznych Rubieżach!
Z mojego punktu widzenia: bleh...
Nawej jakbym miał wziąć te figurki z Imperial Assault i grać w nimi w Legion, to by mnie to irytowało. Ale ja jestem wariatem, co maluje swoje figurki tak jak na obrazku i jakby postać miała inny kolor kurtki, to by mnie drażniło.
Prawda jest taka, że w gry wymagające figurek można grać też bez figurek. Można sobie skleić stand z tektury, żeby widzieć gdzie są oczy i jak wysoka jest i dokąd sięga podstawka. W Takiego X-Winga w ogóle można grać samymi podstawkami. Równie dobrze na podstawce zamiast Tie-Fightera można zamontować Internceptora albo kulkę z papieru. Tyle, że chyba właśnie te figurki i obcowanie z nimi to jest esencja takich gier. Że sobie ten szary plastik pomalujesz, a później będziesz go dotykał, patrzył jak się ładnie prezentuje na stole.
Już kiedyś pisałem w innym wątku, innej dyskusji na forum, że ja sobie cenię figurki w grach, jeśli mają sens, jeśli skala plansz jest na tyle fajna, że oddaje faktycznie jakieś wrażenie tego, że one faktycznie stoją w jakimś pomieszczeniu, że zastępują w tym przypadku wyobraźnię na tyle dobrze, że można patrząc na mapę zobaczyć co się mniej więcej dzieje. Taka Posiadłość Szaleństwa, Imperium Atakuje, Descent, Gloomhaven pod tym względem działąją bardzo dobrze, bo mimo, że z wymienionych tylko w Posiadłości skala figurek w odniesieniu do kafli działa w miarę ok, to w pozostałych jest akceptowalna i rozsądna z punktu widzenia wygody i rozmiaru map. Natomiast jakieś Podróże przez śródziemie na mapach eksploracyjnych moim zdaniem mogłyby się spokojnie obyć bez figurek. Co więcej, żetony wrogów byłyby często wygodniejsze, bo teraz trzeba stawiać przy nich sztandary, żeby wiedzieć która grupa jest którą (a często po prostu stawiam sztandary zamiast wrogów). Na mapie potyczki figurki już działają fajnie. Jak na ironię, moim zdaniem figurki z tej gry doskonale nadawałyby się do innych gier w uniwersum WP, jakichś RPG, tworzenia własnych scenariuszy, bo są różnorodne, ładne i nieprzekombinowane, jak to u protoplasty fantasy.
W grach typu Zona, Wiedźmin, Waste Knights figurki postaci do przemieszczania i oznaczania pozycji na abstrakcyjnej mapie w ogóle nie są mi potrzebne dla budowania klimatu. Często wolałbym standy jak w Martwej Zimie. Podobnie Destinies jest problematyczne, bo same figurki są świetne, fajnie, że są małe, ale malowanie tego do jednej gry to przerost formy nad treścią, bez pomalowania są nierozróżnialne. Idealny dawca do jakiejś gry dziejącej się w średniowieczu, która swoich figurek nie ma.
Figurki w grach takich jak Rising Sun, Blood Rage, czy Mezo są dla mnie z kolei kompletnie zbędne. Często żeby wiedzieć co jakaś robi, to i tak muszę spojrzeć na kartę, co dodaje dodatkowej pracy (niż gdyby to był żeton z nadrukowaną zdolnością), a małe figurki w zasadzie i tak są tylko znacznikiem. W Mezo to w ogóle liczy się tylko kształt podstawki, bo zdaje się, że gra była w założeniach projektowana pod drewniane kwadraty i walce i tak pewnie grałoby się wygodniej, ale kickstarter, więc plastik był konieczny. Jakoś nie dodaje mi to klimatu, bo ani skala nie działa, ani sensu w tym nie ma, jak jedna figurka ma reprezentować..? Co właściwe? Oddział? Armię? Dla znających uniwersum figurki w Rebelii mają może większy sens, bo dobrze działają jako znaczniki jednostek. Pewnie dałoby się bez nich obyć, ale powiedzmy, że tutaj różnorodność tych jednostek mogłaby sprawić, że żetony albo drewno byłoby mniej przejrzyste.
C:DMD ma moim zdaniem fatalnie zaprojektowane figurki. Raz, że skala całej gry jest dziwna, bo figurki wyglądają na projektowane w róznych proporcjach, a kafle w ogóle nie mają sensu i nie trzymają się żadnej skali. W dodatku same w sobie są za małe, żeby pomieścić figurki i robi się bajzel i zaczyna być abstrakcyjnie, co wybija mnie z klimatu.
Ktoś niedawno pytał na grupie facebookowej AH:LCG jakich elementów 3d używają gracze do poprawienia odczuć z gry. Część osób używa figurek, ja figurki z posiadłości mam, ale nie widzę sensu, bo w tej grze to nic nie ułatwia, a tylko dodaje dodatkowej obsługi. Figurka stoi na karcie, zasłania obrazek. Gdzie tu dodatkowy klimat? Już lepszy sam sobie wygeneruję w głowie i nie potrzebuję do tego plastiku, tak, jak czutając książkę, nie potrzebuję obrazków (nie przepadam za komiksami, bo źle mi się je czyta).
Może moje podejście nie jest popularne, ale to mogą być jakieś powody, dla których te gry, gdzie trzeba dopasować figurki do gry, nie są tak popularne jak produkcje, gdzie grę dopasowuje się do figurek.
Jeśli komuś zależy na wizualnej spójności, to ciężko będzie zrobić sobie dobre "proxy" każdej potrzebnej figurki, gdy nie ma się w kolekcji dziesiątek gier, które można rozkompletować. Jeśli komuś nie zależy, to wystarczy mu gra z żetonami, kartami, drewnianymi meeplami i to czesto sprawdzi się tak samo dobrze, jak uruchomi wyobraźnię. A kiepskie i niedopasowane figurki moim zdaniem mogą działać gorzej niż żetony. Ten problem, i to prosto z pudełka, mają Łowcy 2114. Tam figurki nie są przypisane do konkretnych przeciwników, a często jedna figurka odpowiada dwóm zupełnie różnym przeciwnikom (np. walczącym na dystans i w zwarciu). Już nie mówię o tym, że dwóm różnym jednostkom danego wroga. I w przypadku mojej gry tworzyło to taki chaos, że musiałem używać kolorowych znaczników, które w zasadzie sprawiały, że figurki były zbędne bo i tak funkcjonalnie, a ostatecznie też klimatycznie, nie działały.
Wydaje mi się, że jeśli taka bezfigurkowa gra nie jest zaprojektowana konkretnie pod wykorzystanie figurek z jakiejś innej, popularnej gry, to potencjalnych problemów dla przecietnego gracza planszówkowego jest więcej niż benefitów z używania losowych figurek, które akurat ma w kolekcji.