A ja już piątą rozgrywkę w Pax Ren przegrałem w grach 3-osobowych na BGA, więc gram gorzej niż statystyka przewiduje
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Oprócz tych opisywanych wcześniej (uczucie braku albo fajnej karty albo kasy, albo akcji, no i spore ryzyko kingmakingu) to jeszcze mogę dodać, że jest to gra na spostrzegawczość - ostatnią rozgrywkę przegrałem (gracz2 wygrał na dominację królów), bo przejrzałem dokładnie co wszyscy mają na ręku i co jest do zakupu, ile mają kasy i jakie akcje mogą wykonać, i wyszło mi że w kolejnej turze nie będzie przewagi na króle - ale zapomniałem że koleś miał akcję Conquer w Aragonii, którą odbił mi Państwo Kościelne i nagle z układu 2-2-1 w królach zrobiło się 1-3-1 i game over. No ale już gramy rewanż
Ja bym kiedyś zagrał zwłaszcza w WoPa, ale mam wrażenie , że to nie jest gra na Krolma, niestety. Do tego nie pamiętam zasad.Highlander pisze: ↑22 kwie 2024, 07:41 Ja będę. Raczej klasyka karciankowa. A może ktoś by chciał zagrać w SW:Rebelia albo planszowy WoP?
Kto wie co sie dzis wydarzy, z tego co pamiętam to Klakier był bardzo zadowolony z karcianego WotR
Tu trza podejść rozsądnie do sprawy i skoro gra ma dobry deck startowy i ma się z kim grać, to pokusa nie ma nic do gadania
Hmmm .... brzmi jak opis Marii grając Austrią, dostajesz wycisk na początku a odkuwasz się na końcuHighlander pisze:Wynik 15:23 dla Cienia, gdzie te 7 punktow przewagi wypracowaliśmy w ostatniej rundzie. Zauważyłem że każdy popełniał błędy po drodze co oznacza że wciąż można jeszcze więcej wycisnąć w tej zacnej gry.
Ooo, no to koniecznie trzeba kiedyślacki2000 pisze: ↑24 kwie 2024, 01:13 Ja dawno temu tylko raz grałem w Marię Marią, znaczy Austrią, i miałem podobne doświadczenia jak Maciek (choć obecnie już dość mgliste) - w sensie, że mnie Prusaki zmietli (w sumie dość historycznie) i nie doczekałem tego punktu zwrotnego, który ponoć jest jeśli się przeczeka prusko-francuską nawałę, to można się odkuć, ale wcześniej trzeba chomikować karty, negocjować, robić smutne oczy
![]()
oooo Bartek łotrze
Nooo... tak. Zbierasz karty na ręce, budujesz rozważnie swoją przewagę na kumulację napięć w ostatnim roku, jednocześnie rzucając do bitew tylko tyle kart, aby zapobiec auto-win Prus czy Francji. Trzeba to wybalansować. I to jest bardzo mocną stroną tej gry.dzięki mechanice zagrywania do rezerwy budujesz rozważnie swoją przewagę na kumulację napięć w finale, jednocześnie rzucając w przez pierwszą połowę tylko tyle zasobów do boju aby zapobiec auto-win. Trzeba to wybalansować. I to jest bardzo mocno stroną tej gry. Znajdziesz coś takiego w Marii grając Austrią?
BGG pokazuje 210 minut. Jak się zagłębisz w forum, gracze piszą o 3-4 godzinach.I teraz weźmy sobie na tapet Marysię. Bazując na statystykach naszego grania należy szacować całość rozgrywki na 6h + przynajmniej 30 minut przypominania zasad. W Krolmie trudno będzie. Czyli dopiero zainwestowanie takiego czasu ma dać "satysfakcjonujące doznania" grającemu Austrią, który przez pierwsze 2h zwyczajowo będzie zbierał oklep od dwójki pozostałych graczy.
No ale co to za wielka "gra nad stołem", żeby patrzeć kto ma ile VP w puli i głośno wskazywać gracza, który ma ich najmniej, a tym samym jest najbliżej zwycięstwa? Co to za wielka "gra nad stołem", żeby zachęcać Pragmatyka do ofensywy na Francję (w ten sposób odciążając swoje siły)? To naprawdę trzeba do tego przenikliwości Cersei Lannister? Jak słyszałem, postąpiłeś dokładnie odwrotnie, mówiąc do Krzysztofa, który chciał skoordynować działania odnośnie mapy Flandrii: "Weź ty tam sobie działaj jak chcesz, bo masz tam więcej sił, a ja się podporządkuję" (jakoś tak mniej więcej). Czyli sojusznik chciał współdziałać, a Ty - zamiast inspirować wspólne działania i ofensywę - zgasiłeś temat w zarodku.Ewentualnie aby skrócić te męki, ma "grać ponad stołem. Ten argument do mnie słabo trafia, bo żeby dobrze grać ponad stołem to wszyscy muszą dobrze rozumieć warunki zwycięstwa i konsekwencje uzgodnień. No i trzeba mieć coś do zaoferowania na handel a jeśli to ma się sprowadzać do oddania Śląska Prusom albo zachodnich Morawów koalicji bawarsko-francuskiej (czym się zwykle kończy militarna przepychanka pierwszego roku) to może te pierwsze 25% czasu gry jest zbędne?
Już widzę, jak planowałbyś swoje ruchy w kolejce Francji i Prus, które by Ci w swoich kolejkach kilka kart wybiły bitwami z ręki...Dla mnie słabym elementem tej gry jest zasada że gracze dociągają nowe karty na rękę tuż przed swoją rundą, przez co jeśli wyjściowo masz niewiele kart z poprzedniej rundy, to trudno jest planować swoje ruchy wojsk w turach innych graczy. Dużo lepiej by to działało gdyby można uzupełniać rękę na koniec swojej tury.
Huzarami "wynękałeś", o ile dobrze pamiętam, karty o wartości ok 30 pkt (w zaledwie 3 turach, bo w pierwszej nie da rady ich umieścić). To tak, jakbyś w trzech bitwach odjął przeciwnikom 10tkę, którą mieli na ręce. No chyba nieźle, jak na położenie za darmo dwóch żetoników, co? Powołajmy się na matematykę: zostały do końca jeszcze tury 5-12 (nie liczę autowina). No to tak licząc ostrożnie, że zrobisz w kolejnych turach średnio połowę tego, co z robiłeś wczoraj (czyli nie 10/tura, tylko 5/tura), to daje karty o wartości nawet do 40, które wybiłbyś z ręki Prus, Francji i Bawarii do 12 tury (a przecież z kart nie wydaje się reszty, i czasem trzeba odrzucić kartę wyższą, skoro nie ma się dokładnie takich wartości, jakie są wymagane). No faktycznie, to wartości zupełnie do pominięcia...Myślałem chwilę nad wariantem gdzie Austria cofa się głęboko aby unikać w pierwszym roku bitew, kumulować karty na ręce, oszczędzać armie i nękać "ręce kart" przeciwników huzarami. Ale przecież efektem takich działań będzie to co zwykle - Prusy biorą Śląsk, Saksonia staje się neutralna a Francja/Bawaria przejmują twierdze Zachodniomorawskie i deeskalują konflikt.
Zgoda, historycznie nieścisłe, ale za to dające +10 do grywalności. A koniec końców w grze to jest najważniejsze, tak myślę. Dzięki ruchomemu supply'owi zyskujemy pewne kotwice, wokół których organizujemy swoje działania i które pozwalają rozumieć gdzie jest front, a gdzie tyły (brakuje tego nieco w Napoleonie 1807). Do tego tabory to więcej pionków na planszy, których pozycja często stanowi dodatkowa zagwozdkę podczas ruchu, i które można użyć do blokowania przeciwnika, czyli manewru dającego ogromną satysfakcję. Z drugiej strony, to jest też przecież szansa dla Austrii (tak Twoim zdaniem niezbalansowanej) - zbiciem taborów może wstrzymać ofensywę i zadać przeciwnikom straty z braku supply.O tym że w Marii modelowanie przebiegu bitew (straty tylko jednej strony, wygrywający ustala kierunek ucieczki, własny tabor lub własna armia 1 niszczy wycofującą się główną armię itp), jak i samej kampanii (brak możliwości oparcia obrony lub zaopatrzenia o twierdze, logistyka) jest słabe już pisałem.
Nie, no na razie mi się nie znudziła, choć mam już 3 wygrane pod rząd (w tym jedno przez pomyłkę/niedopatrzenie innego gracza - niestety dość częsty przypadek tej gry jak nie ma intensywnej komunikacji i podpowiedzi w trakcie wykonywania ruchów w grze 3-osobowej, w której dwóch na jednego to na koniec gry stała strategia kontrolująca) i sprawdzam też te warianty z mini-dodatkiem oraz rokiem 1550 - chyba są ciekawsze, bo islam nie jest taki mocny i jest więcej krajów oraz kart reformatorskich (czerwonych).