A może nie, skoro zawiodłeś się na Industrii.jax pisze:Ja powiem tak: najgorszy zakup jeszcze przede mną.
Najgorszy zakup gry
Widzę, że Dungeoneer wzbudza skrajne uczucia.
Niestety i ja nad tą grą się nie pozachwycam. Nigdy nie narzekałem na percepcję, a tu instrukcję męczyłem wyjątkowo długo, a i tak, jak się później okazało części zasad nie pamiętałem. Gra, szczególnie jeśli się gra we dwójkę, jest po prostu... nudna. Pobawi się człowiek trochę kartami, ale absolutnie bez żadnej przyjemności. Jeszcze jako tako ratuje rozgrywkę rozłożenie planszy na początku bo bez tego to gra może być dodatkowo wkurzająca - nie muszę tłumaczyć dlaczego. Czarę goryczy przelewają te małe żetoniki na tych niewiekich kartach, które lubią się przemieszczać przy najmniejszym poruszeniu stołu.
Moja niechęć do Dungeoneera jest dodatkowo powodowana tym, że onegdaj namiętnie grywałem w karcinkę kolekcjonerską Kult. I teraz poczułem się tak jakbym się przesiadł z mercedesa do malucha.
Niestety i ja nad tą grą się nie pozachwycam. Nigdy nie narzekałem na percepcję, a tu instrukcję męczyłem wyjątkowo długo, a i tak, jak się później okazało części zasad nie pamiętałem. Gra, szczególnie jeśli się gra we dwójkę, jest po prostu... nudna. Pobawi się człowiek trochę kartami, ale absolutnie bez żadnej przyjemności. Jeszcze jako tako ratuje rozgrywkę rozłożenie planszy na początku bo bez tego to gra może być dodatkowo wkurzająca - nie muszę tłumaczyć dlaczego. Czarę goryczy przelewają te małe żetoniki na tych niewiekich kartach, które lubią się przemieszczać przy najmniejszym poruszeniu stołu.
Moja niechęć do Dungeoneera jest dodatkowo powodowana tym, że onegdaj namiętnie grywałem w karcinkę kolekcjonerską Kult. I teraz poczułem się tak jakbym się przesiadł z mercedesa do malucha.
w zasadzie, gdyby porownywac wiekszosc karcianek kolekcjonerskich, do karcianek niekolekcjonerskich, to te drugie wypadaja blado. glownie pod wzgledem wykonania. nie mowiac juz o takich karciankach jak vampire, call of cthulhu, m:tg,netrunner czy kult - bo tu oprocz powalajacej szaty graficznej dochodza naprawde przyjemne (i bardzo bardzo grywalne) zasady. z drugiej strony, takie porownania chyba jednak nie maja sensu, bo to jednak calkiem inny typ gier - a przeciwnicy ccg zaraz pewna podniosa glosy, ze te sa nastawione tylko na "kase". otoz sa nastawione na zbieractwoMoja niechęć do Dungeoneera jest dodatkowo powodowana tym, że onegdaj namiętnie grywałem w karcinkę kolekcjonerską Kult. I teraz poczułem się tak jakbym się przesiadł z mercedesa do malucha.
draco
- AvantaR
- Posty: 1071
- Rejestracja: 11 sty 2006, 14:27
- Lokalizacja: Łaziska Górne
- Been thanked: 1 time
- Kontakt:
Moim zdaniem najgorsze w karciankach kolekcjonerskich nie jest to, ze co jakis czas jednak trzeba te karty kupic. Znacznie gorsze moim zdaniem jest to, ze musisz znac przynajmniej jedna osobe zeby zagrac (no chyba, ze zbudujesz dwa decki). Procz tego w kolekcjonerskich karciankach nie raz wynik nie zalezy od umiejetnosci gracza tylko od 'mocnych' kart, ktore ma w decku.
Ja np. teraz chcialbym zaczac grac w Crystalicum, ale niestety nie potrafie sobie w poblizu znalezc partnera. A mechanika wydaje sie naprawde ciekawa
Pozdrawiam
Ps. Co wy chcecie od wykonania np. Troi albo Dungeoneera? Ten nowy M:tG jest koszmarnie brzydki :/
Ja np. teraz chcialbym zaczac grac w Crystalicum, ale niestety nie potrafie sobie w poblizu znalezc partnera. A mechanika wydaje sie naprawde ciekawa
Pozdrawiam
Ps. Co wy chcecie od wykonania np. Troi albo Dungeoneera? Ten nowy M:tG jest koszmarnie brzydki :/
Gór mi mało i trzeba mi więcej
Tylko ze w karciankach kolekcjonerskich "umiejetnosci" to wlasnie budowa decku. Talia napakowana dobrymi kartami moze byc jednoczesnie bardzo slaba, jezeli karty te do siebie nie pasuja. Nie ma mozliwosci, zeby ktos wygrywal tylko dlatego, ze ma kupe forsy. Oczywiscie prawda jest, ze dobre karty sa drogie...avantar pisze: Procz tego w kolekcjonerskich karciankach nie raz wynik nie zalezy od umiejetnosci gracza tylko od 'mocnych' kart, ktore ma w decku.
no ale to nie jest forum o CCG. Chcialem tylko pokazac, ze nie sama forsa czlowiek wygrywa.
nic dodac nic ujac.Tylko ze w karciankach kolekcjonerskich "umiejetnosci" to wlasnie budowa decku.
zalezy co rozumiemy przez drogie. w zasadzie wiekszosc dostepnych ccg nie jest jakies szczegolnie drogie - startery to kwestia 25-50zl. boostery przewaznie w granicach 13zl. karty kupowane pojedynczo, to koszta za naprawde mocne rary - do 50zl (i tu mowie o cenach "polskich", bo np. takie cthulhu znacznie rozni sie cenowo w polsce i np. anglii - karta przedstawiajaca powiedzmy cthulhu (R) u nas kosztuje ok 13zl, w anglii 5 funtow). wyjatkiem jest tu m:tg. ostatnio sprawdzalem z ciekawosci aukcje na ebay'u - akurat wystawiany jest set alfy, ze slynna p9 - aukcja rozpoczela sie od 6.500$ - set jest wyceniony na 14tys %, a podobno sety alfy i bety potrafia osiagac ceny do 20tys zreszta pojedyncze karty tworzace p9 liczone sa ok 1000 od karty. troche to wykracza poza "zwykle" karcianki i robi sie drogie nawet jak na kolekcjonerstwoOczywiscie prawda jest, ze dobre karty sa drogie...
Najgorszy zakup gry
Moim najgorszym zakupem z pewnością była Troja. Po pierwszej rozgrywce myśleliśmy, że nie zrozumieliśmy zasad. Rzucaliśmy na stół kolejne karty, nie widząc żadnej satysfakcji z posunięć. Od tamtej pory gra leżała w szafce, dokąd nie pożyczyłem jej jaxowi. Podsymuję jego słowami: nużąca łupanina.
To nie koniec mojej przygody z Kuźnią Gier, skusiłem się też na Wiochmen Rejser (kończyłem właśnie składać zamówienie na Rebelu a tu patrzę: Wiochmen Rejser za jedyne 20zł, a co mi tam biorę!). Po kilku partyjkach gra kompletnie mi się znudziła. Na szczęście sprzedałem ją 10-letniemu sąsiadowi. Moim zdaniem ta pozycja nadaje się dla dzieci.
To nie koniec mojej przygody z Kuźnią Gier, skusiłem się też na Wiochmen Rejser (kończyłem właśnie składać zamówienie na Rebelu a tu patrzę: Wiochmen Rejser za jedyne 20zł, a co mi tam biorę!). Po kilku partyjkach gra kompletnie mi się znudziła. Na szczęście sprzedałem ją 10-letniemu sąsiadowi. Moim zdaniem ta pozycja nadaje się dla dzieci.
- AvantaR
- Posty: 1071
- Rejestracja: 11 sty 2006, 14:27
- Lokalizacja: Łaziska Górne
- Been thanked: 1 time
- Kontakt:
Oj co do Wiochmena to zgodzic sie nie moge. Fakt - po kilku rozgrywkach gra nie cieszy juz tak jak kiedys. Ale nadal czasem zamiast grac w Osadnikow czy Bohnanze wybieramy Wiochmena. Jednak tylko w pewnym towarzystwie, co by stopien wrednosci byl jak najwiekszy - wtedy ta gra ma moim zdaniem najwiekszy klimat
Gór mi mało i trzeba mi więcej
Generalnie odniosłem wrażenie, że cała otoczka gry (mapa, ładne stateczki) jest zdecydowanie bardziej interesująca niż sama gra. Trzeba pozbywać się kart z surowcami, najlepiej w jak największych ilościach tego samego rodzaju, pływa się statkami z miejsca na miejsce, jedynym kryterium wyboru kierunku jest żeton leżący na trasie... Dla mnie zabrakło w tym wszystkim czegoś, co wprowadzałoby emocje. Ale z pewnością to wszystko kwestia gustu.Pancho pisze:A co jest takiego złego w Oltre Mare? Może trochę więcej informacji?
Po doświadczeniach z Oltre Mare i Elfenland jakoś alergicznie zacząłem reagować na gry z firmy Amigo.
Z tą karcianką, to chyba masz rację, ponieważ odniosłem wrażenie, że tak naprawdę mapa jest tam zbędna, a same stateczki mają grę jedynie uatrakcyjnić wizualnie.Pancho pisze:Z tego co słyszałem Oltre Mare to karcianka, tylko sprytnie ukryta pod płaszczykiem planszówki. Może to ci się nie spodobało? Spodziewałeś się innej gry. Co więcej część osób nazywają ją kuzynem Bohnanzy i chwali sobie.
W Bohnanzę niestety nie grałem, trudno więc jest mi te gry porównywać.
- Nataniel
- Administrator
- Posty: 5293
- Rejestracja: 03 cze 2004, 20:46
- Lokalizacja: Gdańsk Osowa
- Been thanked: 6 times
- Kontakt:
Dokladnie, Oltre Mare jest w zasadzie karcianka - co prawda ciekawa (jest w niej i handel i strategia), ale ta cala otoczka strasznie rozczarowuje, gdy sie okazuje, ze jest kompletnie niepotrzebna. Patrzac na pudelko spodziewasz sie fajnej gry ekonomicznej z klimatem, a tu dosyc sucha karcianka :>
= Artur Nataniel Jedlinski | GG #27211, skype: natanielx =
= Festiwal gier planszowych w Gdyni - GRAMY! =
= Festiwal gier planszowych w Gdyni - GRAMY! =
- ja_n
- Recenzent
- Posty: 2303
- Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 1 time
Plansza nie jest tak "kompletnie" niepotrzebna. Jakieś zadanie pełni w grze (faktycznie niewielkie, równie dobrze można by losować nowy modyfikator od czasu do czasu). Mam mniej żalu do tej gry, ponieważ moje wydanie nie ma tych ślicznych okręcików tylko budżetową planszę i żetoniki więc oczekiwania miałem mniejsze. Chciałem w sumie tylko wspomnieć na temat podobieństwa do Bohnanzy - rzuca się ono w oczy po przeczytaniu zasad, ale w rzeczywistości nie jest tak wielkie. Otóż w Bohnanzie handel jest sprawą absolutnie gardłową - to istota gry, nóż na gardle. Nie handlujesz - przegrywasz.Nataniel pisze:Dokladnie, Oltre Mare jest w zasadzie karcianka - co prawda ciekawa (jest w niej i handel i strategia), ale ta cala otoczka strasznie rozczarowuje, gdy sie okazuje, ze jest kompletnie niepotrzebna. Patrzac na pudelko spodziewasz sie fajnej gry ekonomicznej z klimatem, a tu dosyc sucha karcianka :>
W Oltre Mare handel jest dużo spokojniejszy i mniej istotny. "Ktoś chce moje wino? szukam jedwabiu. jacyś chętni? Nie? no to trudno." I już. Po handlu. Porażka w pojedynczej czy kilku transakcjach potrafi zrunować gracza w Bohnanzie, w Oltre Mare jest tylko niewielką niewygodą. Tu leży różnica między tymi grami więc osoby, które jeszcze nie znają Bohnanzy nie powinni się do niej zrażać na podstawie opinii o Oltre Mare.
W sumie przyznaję rację Natanielowi - karcianka stosunkowo sucha i bez rewelacji. Jej największym plusem jest własnoręczny autograf autora na posiadanym przeze mnie pudełku
tej POZDRAWIAM to nie znam ;PZOMBIAKI - zdecydowanie za dziecinna
WYPRAWA - maksymalnie losowa ale dzieciaki 8 i 12 latkowie ją uwielbiają
POZDRAWIAM
moje najgorsze zakupy jak na razie to:
"wiochmen rejser" - nie powiem, lubilem sobie poczytac jakuba wedrowycza, mam poczucie humoru i nie jestem jakims sztywnym dziadem ale gra wydala mi sie strasznie toporna i taka no... "uboga". za szybko przewija sie talia kart, polowa kart trasy nic nie robi, wyscig jest jakis taki malo dynamiczny - 1-2 pola do przodu na ture, pionki wygladaja gorzej niz z chinczyka.. no ale w sumie to jakosc i gry i wykonania proporcjonalnie do ceny.
"dungeoneer" - no niestety przygodowki mi chyba juz nie podpasowuja. slicznie wykonane, ale za mala "plansza" i infantylne teksty na kartach psuja wszystko ("nie sposob zniesc spojrzenia mrugacza" "sssss....")
A mnie się napisy podobają. Nie koniecznie wszystkie, ale niektóre są zabawne i taki chyba był ich zamysł. Może żeby rozładować nieco ponury (oczywiście bez przesady) klimat. Jak narazie mam wszystkie trzy części wydane u nas i na pewno kupie następne. A co do głownego tematu, to wpadło mi pare gier niedawno i nadal nie moge powiedzieć, że któraś gra była moim najgorszym zakupem. Z perspektywy czasu najgorzej wypadła u mnie Young Jedi CCG. Te kilka lat temu walcowałem w nią bardzo mocno, ale faktem jest, że miałem wtedy jeszcze bardzo mało gier. Nie moge powiedzieć, że ta gra to jakaś porażka, bo swoje zadanie spełniła. Dziś poprostu mam dużo większy wybór i wolę spędzić czas nad czymś innym, choć nie przeczę, że może się kiedyś wezmę i zagram sobie jeszcze w nią.
Hmm, no ja do najgorszych zakupów również zaliczyłbym dungeoneer'a. A napalałem się przez ponad pół roku na to jak nie wiem, czekałem na polskie wydanie, kupiłem, po czym zagrałem chyba 3 razy i lipa. Wolne, masa przestawiania żetonów, losowość questów i wdzierająca się gdzieś w połowie ostra porcja nudy. Myślałem jeszcze przez jakiś czas że nawet zainwestuje w jeden dodatek - żeby dać grze szansę - ale jakoś nie umiem się zmusić do wydania tych ok. 50 pln...
Natomiast inną porażkową grą okazał się dla mnie Betrayal at House on the Hill. Podnieta niektórych forumowiczów nieco kłóciła się z recenzjami na BGG, ale stwierdziłem sobie - co tam, pomysł jest świetny i gra na pewno będzie kozak że hej. Co się okazało - raz na pięć rozgrywek gierka faktycznie pokazuje pazur, jednak po jakimś czasie i tak robi się szalenie schematyczna (szczególnie w pierwszej części - za mało kart zdarzeń itd.). Natomiast druga część, na którą najczęściej wszyscy czekaliśmy ("może wreszcie coś się zacznie dziać") często wychodzi kompletnie spartolona, bo albo scenariusz na starcie jest zakończony, albo traitor nie ma szans, albo całość ogólnie jest bez sensu i odechciewa się grać. Co nie zmienia faktu, że ze dwa razy mieliśmy naprawdę filmowe zakończenia i nerwy do ostatniego rzutu
I pomyśleć, że kiedyś miałem dylemat pt. "Camelot czy Betrayal?" Hm...
Natomiast inną porażkową grą okazał się dla mnie Betrayal at House on the Hill. Podnieta niektórych forumowiczów nieco kłóciła się z recenzjami na BGG, ale stwierdziłem sobie - co tam, pomysł jest świetny i gra na pewno będzie kozak że hej. Co się okazało - raz na pięć rozgrywek gierka faktycznie pokazuje pazur, jednak po jakimś czasie i tak robi się szalenie schematyczna (szczególnie w pierwszej części - za mało kart zdarzeń itd.). Natomiast druga część, na którą najczęściej wszyscy czekaliśmy ("może wreszcie coś się zacznie dziać") często wychodzi kompletnie spartolona, bo albo scenariusz na starcie jest zakończony, albo traitor nie ma szans, albo całość ogólnie jest bez sensu i odechciewa się grać. Co nie zmienia faktu, że ze dwa razy mieliśmy naprawdę filmowe zakończenia i nerwy do ostatniego rzutu
I pomyśleć, że kiedyś miałem dylemat pt. "Camelot czy Betrayal?" Hm...