Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
A to jeszcze z buciorami Wam tu wejdę, A CO!
Jako, że chcę wejść w gry wojenne, to czy taka Maria będzie pod względem złożoności i miodności rozgrywki dobra na początek czy polecalibyście coś innego?
No to może zagrajmy we wtorek? Sam się przekonasz.
Bo jakbym miał Ci odpowiedzieć, to: tak. I nie.
Tak, bo ma stosunkowo proste zasady bazowe, jest bardzo elegancka, emocjonująca, przejrzysta.
Nie, bo clue tej gry to rozgrywka na trzech graczy, z bardzo subtelnym systemem balansu pomiędzy nimi, a do tego początkowa sytuacja wydaje się niezbalansowana w ogóle (dwa silne państwa atakują słabą austrię), co początkujących może odrzucic od gry.
Raczej poleciłbym Napoleon 1807 (tylko błagam, nie kupuj, mamy w grupie chyba ze cztery kopie), albo jeszcze lepiej Napoleona 1806.
Świetna jest też Sekigahara (też mamy).
A to jeśli tak, to imho Napoleon 1806 lub 1807 to będzie optymalny wybor. Gra prosta, ale dająca odpowiedni smaczek, no i - skoro masz 4 godz jazdy do nas, to niewykluczone, że 1807 rozgrywa się na Twoich terenach północne mazowsze, warmia i mazury)
Odi pisze: ↑20 sty 2025, 09:52
A to jeśli tak, to imho Napoleon 1806 lub 1807 to będzie optymalny wybor. Gra prosta, ale dająca odpowiedni smaczek, no i - skoro masz 4 godz jazdy do nas, to niewykluczone, że 1807 rozgrywa się na Twoich terenach północne mazowsze, warmia i mazury)
Czyli na razie jutro 2-4 osoby?
Jakieś propozycje?
A tak w ogóle, to zapowiedziane premiery Portalu doprowadziły mnie niestety do takiej konkluzji, że chcę wciąż nowe gry poznawać. Na półce gnije (nomen omen) Root, a ja myślę o Arcs i Godfatherze. Diuna czy PaxRen jeszcze nie ograne, a ja już o World Order (nowa wersja Hegemony, tylko państwowa). Downfall sprzedałem, to teraz myślę o Race to Berlin Krzysztofa Dytczaka (super, że ta gra wraca do obiegu). Kolekcjonuję Netrunnera, to teraz myślę o Ironwood. I tak ciagle od nowa.
A przecież zamówiłem Sniper Elite i czekam na dodatek do WoPa karcianego... Ale to najwyraźniej wciąż mało, żeby się nasycić.
Ciężko jest się powstrzymać od nowych zakupów. Ale przez nie półka wstydu tylko się wydłuża. Rozwiązaniem byłoby odciąć się od mediów planszowkowych, nie patrzeć na newsy, ograniczyć forum... Tylko to w praktyce oznacza akceptację bycia nie na czasie z nowinkami (na co nie mogę sobie zawodowo pozwolić) i de facto powolne wycofywanie się z hobby.
Godfathera kupi Highlander, kusi go bardzo. World Order kupię ja bez względu na cenę. To priorytet! Stara edycja Race to Berlin poniewiera się gdzieś w lamusie i można ją kupić pewnie za 30zł... Nic nie musisz inwestować.
Ja jutro mogę przybyć chyba, jak mi coś nagle nie wyskoczy. Zatem jakby Herr Hańcza też był to mamy plan, a jak nie będzie, to się dostosuję. Mogę też Patrycję przynieść i kogoś wdrożyć.
lacki2000 pisze: ↑20 sty 2025, 20:10
Ja jutro mogę przybyć chyba, jak mi coś nagle nie wyskoczy. Zatem jakby Herr Hańcza też był to mamy plan, a jak nie będzie, to się dostosuję. Mogę też Patrycję przynieść i kogoś wdrożyć.
hancza123 pisze: ↑20 sty 2025, 19:21
Godfathera kupi Highlander, kusi go bardzo. World Order kupię ja bez względu na cenę. To priorytet! Stara edycja Race to Berlin poniewiera się gdzieś w lamusie i można ją kupić pewnie za 30zł... Nic nie musisz inwestować.
Czyli zostaje zakup Arcs.
Pięknie będzie się prezentował na półce obok Roota. Obie sobie będą leżakować.
hancza123 pisze: ↑20 sty 2025, 19:21
Godfathera kupi Highlander, kusi go bardzo. World Order kupię ja bez względu na cenę. To priorytet! Stara edycja Race to Berlin poniewiera się gdzieś w lamusie i można ją kupić pewnie za 30zł... Nic nie musisz inwestować.
Czyli zostaje zakup Arcs.
Pięknie będzie się prezentował na półce obok Roota. Obie sobie będą leżakować.
Jeśli tak mocno walczysz sam ze sobą w kwestii kolekcjonowania planszówek, to może zastosuj taktykę "gra za grę" - najpierw jakąś sprzedaj by móc jakąś kupić
Odi ja mam postanowienie noworoczne aby rozgryźć Roota. Podobny mamy tu cel więc nic tylko odpalić grę..
Ja stosuję strategię którą wspomina Lacki "gra za grę" od lat. Żona nałożyła na mnie ograniczenie: pojemność jednej szafy musi wystarczyć. Dlatego wkurzam się jak kupuję taki WotR karciany i to takie wielkie pudło się okazuje! Ze 3% pojemności!. Ostatnio jednak zaczynam ekspansję na strych. Skoro Trump chce Grenlandię no to pomyślałem ja biorę strych.
hancza123 pisze: ↑20 sty 2025, 19:21
Godfathera kupi Highlander, kusi go bardzo. World Order kupię ja bez względu na cenę. To priorytet! Stara edycja Race to Berlin poniewiera się gdzieś w lamusie i można ją kupić pewnie za 30zł... Nic nie musisz inwestować.
Race to Berlin leży od lat u mnie i się kurzy. Obok Semper Fidelis 1918 które dostałem od Muada - to chociaż trzymam ze względu na wartość sentymentalną,
Gotfather bardzo kusi, mimo ze 300-350zł, to było straszne zagranie, jeden taki mi pokazał grę, jedna partia, mówię że super i chce grać, a ten mówi z dumą że właśnie sprzedał z zyskiem )
Mogę przynieść jutro klasycznie Diuna Uprising, WotR karciany, Star Wars lub Clone Wars Deckbuilding Game.
Chętnie zagram też Netrunner, HandS, QG:East Front, generalnie coś karcianego.
Godfathera i Ironwood mam jeśli ktoś chciałby wypróbować.
Zawsze mogę przynieść lub gdzieś, jakoś się umówić.
Oj zagrałbym w Patrycję, WoP karciana, Netrunner, PaxRen i nawet Food Chain ….
sporo tego, wtorek nie wystarcza…
Jakoś tak się okazało, że dziś Dzień Babci … z/muszę dzieciaki powozić.
Dziś najszybciej to mógłbym być koło 19tej, nie wiem czy to już nie za późno będzie.
Chyba, że chcecie powrzucać ludzi do rzeki ale pewnie będziecie w trakcie innych potyczek
Dzięki za fajne spotkanie. Dwie gry ale jeden stół, dało radę rozegrać prawie dwie partie - dobrze spędzony czas.
Tyrants of the Underdark - co ja mogę powiedzieć o tej grze po prawie dwóch partiach. Mechanika deckbuilidngu znana i lubiana. Jak człowiek akurat pograł wcześniej w Diunę albo Star Wars Deckbuiliding to widzi praktycznie identyczne mechaniki, tor zakupu, stałe stosy kart do awaryjnych zakupów jak tor nie podpasuje (przyznam że dobrze pomyślane są dwie tanie karty zakupowa i bojowa, w SW jest tylko zakupowa), dwa surowce (siła i dalszy zakup), ręka 5 kart itp.
Nowość dla mnie to punktowanie za karty w decku i lepsze punktowanie za karty wypalone z decku. Dość kluczowa część punktow do zdobycia w grze, i przeciwnikom trudno ocenić ile ich masz. To się może podobać albo nie. Punktow do liczenia na koniec jest tu mnostwo, ma się wrażenie ze gralismy w Point Salad.
Ciekawy ale i troche ryzykowny pomysł ze część podstawowych akcji jest dostępna tylko na dokupywanych kartach (np. wypalanie kart z decku). Możesz nie móc zagrać wg swojego pomysłu bo nie trafisz kart z danymi funkcjami na torze.
Fakt jest plansza z area control i mozolnie się po niej rozpychamy i przepychamy nazwajem ale też nic odkrywczego tu nie było, ani gra wojenna to to nie jest. Alternatywne pomysĺy na walkę w stylu WotR (bitwy) albo StarWars DBG (bazy osłaniane przez okręty) czy arena bitewna o nagrody (Diuna) są równie dobre a prostsze.
Graficznie plansza szału nie robi, mało klimatu. Wojsko mogło by być drewnianymi kostkami, chyba czytelniej by wyszło.
Karty mają słaby design jeśli chodzi o ikony, szczegolnie sprawdzenie jej wartości bojowej lub zakupowej (brak ikon na krawędziach), a ikony w treści maja zmienną wielkość, i te mniejsze są dla mnie za małe. Dla mnie ideał designu ikon bocznych to karciany WotR.
Gra się broni samymi kartami, drugi zestaw był ciekawszy. To zachęca żeby zagrać ponownie. Chyba w 4 osoby bylo ciekawiej.
Tak, chyba największym dla mnie minusem Tyranów jest to, że trudno sledzić jaka jest sytuacja punktowa, kto wygrywa. W naszej drugiej rozgrywce wydawało mi się, że Markus i Lacki są blisko Maćka, a po podliczeniu punktów (w przerwanej rozgrywce) okazało się, ze są blisko mnie (okolice 40 pz), a Maciek jest 30 PZ dalej.
Natomiast generalnie bardzo lubię tę grę. Jest prosta, różnorodna (sam talie są wystarczająco odmienne, a pomysł na łączenie ze sobą za każdym razem dwóch różnych jest świetny i daje różne odczucia w każdej partii), szybka i agresywna. Dla mnie wystarczającym "twistem" jest po prostu samo istnienie aspektu przestrzennego, czego nie ma w ogóle w SW TBG i WoPie (są mechaniki symulujące jakąs przestrzeń, czyli np przesłanianie bazy przez okręty w SW, albo bitwy o twierdze i ściezki w WoP, ale przestrzeni jako takiej nie ma). Dla mnie jest spoko, że oprócz dbania o deck, trzeba też myśleć przestrzennie i pilnowac, żeby zająć dobre pozycje do dalszej ekspansji, nie dać się zablokować, robić desanty szpiegami.
Same karty też spoko, bo choć niby efekty są dość proste, to ich kombinacje są wystarczająco różnorodne i ciekawe/ Choćby taki aspekt awansowania lub pożarcia i powiązanie ich z tym, czy kartę awansujemy/pożeramy z reki (niezagraną!) czy ze stołu (zagraną) - niby detal, a ma de facto duże znaczenie.
Możliwość zdobycia punktów poprzez umiejętną konstrukcję talii dla mnie na plus, bo to tak naprawdę dodatkowa ścieżka rozwoju, świetnie wpływajaca na regrywalność (ale gorzej na tę przejrzystość w punktacji, o czym pisałem wyżej). Podsumowując - zawsze chętnie zagram w Tyranów.
Wcześniej z Jankiem graliśmy w QG Eastfront. Rozgrywka zakończyła się porażką Sowietów (ja), przy czym przy odrobinę uważniejszej grze mogłem jej uniknąć (miałem aż dwie możliwości zdobycia punktu, który pozwoliłby uniknąć instant wina dla Janka), ale w całej rozgrywce musiałbym zdobyć 10 PZ przewagi (!) w jeden rok, co wydawało mi się niemożliwe.
Ogólnie mi się grało fajnie. Janek wypowie się za siebie, bo on przekonany za bardzo nie był. Ja QG lubię, ALE.... zaczyna mnie coraz bardziej irytować kwestia tego, że Sowietami wygrać znacznie trudniej. Mimo wszystko kilka tych rozgrywek już mieliśmy, wiele osób zastanawiało się nad możliwościami Sowietów, no i... Nie umiemy. Punktowania są cztery. Niemcy są w stanie zdobyć dużą przewagę w pierwszych dwóch turach, i jak potem sowiet nie zacznie odrabiac w trzeciej, to w czwartek ma do nadrobienia - no właśnie - z 8-10 PZ. A nie ma za bardzo czym, bo ja wciąż nie czuję tego sowieckiego "nakrywania czapkami", tej "ilości, która się mienia w jakość". Mam wrażenie, że na kartach sowieckich tu i ówdzie przydałoby się jednak ciut więcej wojska do rekrutacji. To raz. Dwa, że Niemcy ze startową ręką dość łatwo wbijają się w sowiety. Losowy dociąg tej startowej reki (co jest domyślnym trybem gry) powinien troche tę sytuację zmienić, i utrudnić Niemcom atak w 1941. Tylko z kolei jednak mocne wejście i dotarcie aż pod Moskwę jest jednak - co by nie mówić - historyczne. Nie chodzi o to, żeby w 1941 roku bić się o Brześć, tylko o Moskwę. Więc teoretycznie to otwarcie na którym teraz gramy (z predefiniowanymi kartami niemieckimi) jest historyczne.
No ale jak to potem odrobić....?
Ja i Profes po naszych rozgrywkach w QGEF odnieśliśmy wrażenie, że przy poprawnej grze niemcem nie ma możliwości wygrania ruskiem. Nawet zdobycie Berlina nie pozwoliło mi odrobić strat punktowych.
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."
raj pisze: ↑22 sty 2025, 11:57
Ja i Profes po naszych rozgrywkach w QGEF odnieśliśmy wrażenie, że przy poprawnej grze niemcem nie ma możliwości wygrania ruskiem. Nawet zdobycie Berlina nie pozwoliło mi odrobić strat punktowych.
Graliście na losowy zestaw startowych kart (tam jak pisał Odi, uznajemy że to osłabia III Rzeszę) ?
Raz tak i raz nie. Nie widzieliśmy jakichś wyraźnych błędów czy możliwości, które byłyby tym punktem, kiedy można by powiedzieć - o tutaj rusek powinien zrobić coś innego.
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."