Gra miesiąca - Styczeń 2025

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
Poochacz
Posty: 486
Rejestracja: 16 maja 2014, 17:27
Has thanked: 111 times
Been thanked: 290 times

Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Poochacz »

Styczeń wreszcie nieco bogatszy w rozgrywki i dobrych tytułów nie brakowało.

Nowości:

Łowcy A.D. 1492 - jesteśmy w 8 dniu kampanii i przeszliśmy 3 misje szkoleniowe z małym plusem. I trzeba przyznać: walki na początku są trudne. Byle bandyta ma 2 obrony od ataków wręcz i zbrojny z siłą 1 i dwoma kośćmi ataku ma maksymalnie średnie szanse żeby coś mu zrobić. Trzeba kombinować - kiedy zaatakować magią, kiedy wroga lepiej unieruchomić. Ale karty akcji wraz z reakcjami dają sporo możliwości. Fantastyczny jest ten system ekwipunku wpasowanego w planszetkę - jest trochę tego do wyboru. Ciekawa jest też opcja aktywacji zadania dopiero po jakimś czasie - w międzyczasie możemy sobie zaplanować coś innego lub dorobić w mieście. I słówko o metalowych monetach które w late pledge'u domówiłem - są niesamowite. Kształt, materiał, nawet "przetarcia" materiału wynikające historycznie z jakości kruszcu - widać że autor robił kwerendę przed wykonaniem projektu. Może nie będzie to kandydat na 10/10 ale na solidną dziewiątkę na pewno.

Monster Hunter World: Wildspire Waste - boss battler z nieprzyzwoicie prostymi zasadami. Po połowie partii wiedziałem już wszystko - ba, do kolejnej posadziłem żonę która pomimo słabej umiejętności angielskiego też opanowała wszystko w kilka tur. Świetna mechanika staminy - każdy atak, unik, sprint zapełnia nam tor wytrzymałości na którym jest miejsce tylko na 5 kart, z czego co turę usuwamy jedną. Trzeba więc planować kiedy warto zaatakować a kiedy lepiej odczekać i zebrać siły. Dodatkowo na plus fakt że nie musimy koniecznie grać kampanii - można usiąść do walki z dowolnym potworem a tabelka podpowie jaki gear dobrać. Dla większego wyboru potworów i bohaterów dokupiłem sobie Ancient Forest.

Wsiąść do pociągu: Polska - dobra mapa na dwie osoby. Chociaż kwestia punktów za połączenia między krajami jest warta przemyślenia bo pierwsze na czym trzeba się skupiać to zablokowanie połączeń za granicą - tyle można natłuc za to punktów że tworzenie krajowych połączeń schodzi na drugi plan. Według mnie mocno niezbalansowane są te dwa aspekty - zwłaszcza gdy młodszy gracz w porę nie przejrzy naszego planu to może dostać srogiego łupnia.

Zły Czarnoksiężnik z Oz - widać tutaj duże podobieństwo do Koszmaru Alicji... tego samego autora, jednak Czarnoksiężnik jest wersją dużo bardziej rozwiniętą. Sam fakt że można wybrać jedną z kilku postaci którą zagramy mówi sam za siebie.


Stali bywalcy:

CoraQuest: Małe wielkie przygody - doszliśmy do scenariusza gdzie losowość stała się dużym problemem. Mamy zakręcić 4 kurki zanim upłynie nam czas ale zmusza nas to do olewania potworów lub liczenia na to że pokonamy ich grupę w jednej turze. Co oczywiście się nie zdarza. Chyba pominiemy tą misję i pójdziemy dalej. Tak jak już wspominałem - to świetny pomost między grami takimi jak Karak a np. doroślejszym Zombicide'em i nowym Descentem. Mało jest takich gier i tym bardziej nie rozumiem dlaczego nie przebiła się w masowej świadomości graczy.

Middara: Unintentional Malum Act 1 - za mną długa sekwencja scenariuszy zakończona walką z bossem. Ci ostatni mocno odstają poziomem trudności od zwykłych wrogów - przeskok z 30 do 300 punktów jest wg mnie zbyt drastyczny i jestem w stanie zrozumieć czemu gracze nie posiadający zdolności przywoływania dostają ciężkie baty. Ja osobiście mam problem z Rookiem. Nijak nie mogę skonfigurować mu broni - zestawy jakie mu wybieram zazwyczaj się nie sprawdzają. Muszę przemyśleć co dalej z nim zrobić bo na planszy bardziej przeszkadza niż pomaga.

Opowieści z Pryncypii - wreszcie zakończyliśmy kampanię. Gra okazała się dość długa czego się po tym tytule nie spodziewaliśmy. Lekki deckbuilding działa tutaj bardzo dobrze - nie jest nudny, trzeba czasem się zastanowić jaki układ położyć na stole żeby wyciągnąć z ręki maksa. Fajnie sprawdza się mechanika opieki nad dorastającą przez całą grę Łucją. Historia też jest całkiem całkiem - okazjonalnie zdarzają się wątki nieco "creepy" jak np. Auć ale nie ma tu raczej niczego z czym 8-latek nie dałby sobie rady. Jedyne zastrzeżenie mam do paru misji których ktoś do końca nie przetestował i które przy niesprzyjającym doborze kart mogą prowadzić do irytacji i grania "w nieskończoność" aż uda nam się w końcu wykaraskać.

Turbo - po kilkudziesięciu rozgrywkach jestem mocno krytyczny co do mechaniki adrenaliny. Niestety w niemal każdej rozgrywce można prowadzić o pół okrążenia przez 2/3 wyścigu a na końcu i tak o wyniku najczęściej decyduje kto jaką kartę przyspieszenia wyciągnie przed metą. Ja wymieniam niepotrzebne karty, rotuję kartami turbo gdzie popadnie a żona po prostu kładzie co uważa za stosowne, nie wymienia nawet zbędnych kart przed dobieraniem tylko gra tym co wylosuje, zatrzymuje się przed każdym zakrętem i mimo olbrzymiej przewagi na koniec wyścigu jest tuż za mną albo wygrywa. To jest nie dość że nierealne to po prostu niesprawiedliwe i wypacza całą rozgrywkę. Równie dobrze można rzucić monetą i ogłosić kto wygrał bez rozkładania gry. Poszła na sprzedaż.

Viticulture - ostatnia gra euro która okupuje półkę. I przy ostatniej rozgrywce zrozumiałem czemu Toskania nam nie podeszła. Podstawka prócz prostej i schematycznej produkcji win pozwala również w nieco ameritrashowy sposób "wywrócić stolik" i nieco podgonić wynik kartami gości gdy np. dociąg gron nam nie podchodzi. Toskania zaś wyciąga z Viti cały ten eurosucharowy kombajn który nas zwyczajnie nudzi. Ten tytuł jest u nas prawdziwym ewenementem istniejąc na naszym regale w otoczeniu wszystkich figurkowców.

Pozostałe: Wsiąść do pociągu: Europa,
Zwierzęta z Baker Street, Halo wieża, Dorfromantik


Nowość miesiąca: Łowcy A.D. 1492


Gra miesiąca: Middara

Nie mogło być inaczej - Łowcy narobili tyle szumu (zarówno pozytywnego jak i negatywnego) że musieli wejść na stół i zrobili dobre pierwsze wrażenie. Jednak nie aż takie żeby zdetronizować Middarę która ciągle zaskakuje czymś nowym mimo że to już połowa kampanii. Obszerność fabuły, jej rozgałęzień i wpływu na późniejsze poczynania jest MONUMENTALNA i boję się zakupu dwóch kolejnych aktów tylko z jednej przyczyny - że przez długi czas nie będę miał możliwości zagrać w inne ciekawe gry a na półce kiszą się Tanares i Maladum, czeka Arydia...
tommyray
Posty: 1906
Rejestracja: 11 mar 2017, 14:51
Lokalizacja: Gliwice/Katowice
Has thanked: 510 times
Been thanked: 828 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: tommyray »

Z tego miesięcznych rozgrywek:
Godfather - chaos i take that, zabawne i niespodziewanie ciekawe taktycznie.
Arcs - niespodzianka podobna do Godfathera - czyli chaos i taktyka. Będzie ogrywane. Prostota rozwiązań, wielość strategii. Dobre!

I dwa narrracyjne Ameri. Jedno dobre drugie tylko poprawne:

Nanolith - to ten (na razie, jeszcze) dobry tytuł. Cyberpunk stylizowany wizualnie i gameplayowo na akcyjną mangę i jednocześnie sięgający po wizualia wzięte wprost z lat ’90 i 3dStudio Max i tych teraz zabawnych renderów a wtedy state of the art (pamiętacie tą pikselozę i rozmaz grafik w Bloodnet czy w BladeRunner, no właśnie). Gra ma wszystko to co powinienem krytykować ale robi to na tyle elegancko, że wybaczam. Mam wrażenie grania na kompie w połowie lat ’90. Daje fun i to poczucie grania po prostu w grę a nie w storybooka. Szybkie rozstawianie gry, szybki restart, szybkie starcia. Nie potrafił tego Oathsworn, Isofarian, Harakiri ani Łowcy a potrafi dać to proste odczucie gierka która jest 5 razy mniejsza od każdej tu innej wymienionej. Ciekawy tytuł, który z pewnością będę dalej ogrywał. Retro vibe obecny ale nie ma poczucia, że skansen.

Łowcy 1492 - to ten tylko poprawny tytuł. Nic tutaj nie widzę czego nie widziałem gdzie indziej. Idealny średniak. Zagram bo jest fabułka a ja jestem łasy na taką kiełbasę, ale gameplayowo to jest dla mnie skansen. Od walk, przez eksplorację, po skrypty i questy. Nihil novi sub solem. Granie w czwórkę - nie polecam. Granie Solo - powinno być defaultowo rekomendowane. Wtedy i skansen pewnie nie przeszkodzi.

Renesans miesiąca:
Go - po pięciu latach od mojej ostatniej partii na żywo wczorajsza wizyta w latającym po pubach klubie katowickim okazała się czymś odświeżającym, czymś o czym zapomniałem jak mi tego było brak. Go to cesarz gier jak lew jest król dżungli!!11

Gra miesiąca:
Pomiędzy Go a Nanolith wybieram jednak ten drugi tytuł. Chyba przez ten retro vibe obecny w tej grze, próby eksperymentowania z formułą (mamy komiks, mamy skrypty, mamy gameplayowo trochę niby moba lub TD z ciągłym spawnem stworów), trochę taka udawana przygodówka(wizualnie) i niby metro (mamy main hub, unlocki lokacji i wraz z kartami odpowiedni progres wewnątrz nich, ale bez przesady, to jest jednak mały tytuł), przez minimalizm obecny w komponentach i całkiem ładne akrylowe standy.
tomg
Posty: 441
Rejestracja: 02 gru 2019, 00:00
Has thanked: 146 times
Been thanked: 208 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: tomg »

W styczniu zagrałem w kilkanaście rożnych tytułów, co z pewnością przełożyło się na grubo ponad trzydzieści rozgrywek. Na moje standardy są to wysokie wartości, nawet jeśli chodzi o okres zimowy.

Nowości:

Boss Monster: Następny poziom

Gdyby to nie był niespodziewany prezent to zapewne nigdy nie zagrałbym w Big Monstera, po prostu nie byłem poważnie zainteresowany poznaniem tego tytułu.
Ku mojemu zaskoczeniu rozgrywki wzbudziły emocje i chęć rewanżu w następnych potyczkach. Duża w tym zasługa kart czarów umożliwiających bezpośrednią interakcję pomiędzy graczami.
Boss Monster nie będzie moim pierwszym wyborem nawet w swojej lidze, czyli w kategorii prostych gier karcianych dla kilku osób, ale też nie odmówię partii jeśli ktoś zaproponuje.
Z uwagi na swój specjalny status pozostanie w kolekcji na jakiś czas.

A Gest of Robin Hood

Gra z serii Irregular Conflict Series miała mi dać odpowiedź czy potencjalnie jest sens zainteresować się pozycjami z serii COIN.
Asymetria stron konfliktu powiązana z ciągłym przeciąganiem liny plus fajny temat silnie powiązany z mechaniką zapowiadały, że gra może mi się spodobać.
Niestety moje odczucia po jednej rozgrywce są ambiwalentne. Teoretycznie mechaniczny trzon gry jest banalnie prosty ale szczegóły kilkunastu intryg i czynów dostępnych dla stron konfliktu nie są zbyt intuicyjne. Zasady inspekcji króla zaburzają płynność przebiegu rozgrywki, która tak czy owak nie jest zbyt głęboka w znaczeniu podejmowanych decyzji.
Bardzo chciałbym polubić Gest of Robin Hood ale brakuje mi w niej elegancji, która jest dla mnie ważnym kryterium wyboru gier. Niestety jeśli GoRH daje przedsmak COIN'ów to prawdopodobnie po prostu nie jestem w grupie docelowej tej serii.

Wyprawa do El Dorado. Dodatek Mokradła i Smoki

Bardzo dobry dodatek dzięki któremu znacznie wzrosła moja ochota na zabawę z Wyprawą do El Dorado.
Prawdopodobnie już nigdy nie będę chciał zagrać bez świątyń czy wprowadzających element niepewności mgieł. Obawiałem się, że przykładowo tytułowe smoki mogą kompletnie zmienić charakter rozgrywki ale tak się nie stało z uwagi na ich ograniczoną mobilność.

Ostoja

Prawda jest taka, że za bardzo nie przepadam za układankowymi abstraktami nie oferującymi bezpośredniej interakcji pomiędzy graczami. Ostoja nie zdołała zmienić mojego nastawienia do tego gatunku. Jest trochę bardziej złożona i trudniejsza niż porównywana do niej Kaskadia. Gdybym miał jednak wybierać spośród tych dwóch tytułów, to chyba prostsza i mniej losowa Kaskadia byłaby moim wskazaniem jako lepiej dostosowana do ewentualnego grania rodzinnego.

Topka miesiąca:

1. Rise&Fall

Kolejne rozgrywki w niedawny nabytek utwierdziły jego status jako obecnie ulubionej prostej (i wizualnie efektownej) gry cywilizacyjnej i pozwoliły lepiej zrozumieć niuanse strategii.
Pewnym rozczarowaniem, lecz do pewnego stopnia oczekiwanym, były odczucia po wprowadzeniu dodatkowych elementów podczas jednej z partii. Zaburzyły one strategiczny charakter budowy swojej cywilizacji wprowadzając elementy mechaniki "take that". Wydaje mi się jednak, że prawdopodobnie inne dodatki (np. bagna) mogą w interesujący sposób zmodyfikować punktu balansu pomiędzy możliwymi strategiami z gry podstawowej.

2. Terra Nova

Powrót miesiąca. Lubię Terra Nova, w którą mam już na koncie ponad dziesięć partii, za jej mechaniczną kompaktowość w porównaniu do swojego pierwowzoru. Szybkość rozgrywki oraz całkiem nieźle działający tryb dwuosobowy stanową dla mnie dużą zaletę w stosunku do innych gier z kręgu Terry Mysticy.

Spoiler:
3. Wyprawa do El Dorado

Bardzo cenię Wyprawę do El Dorado jako prostą grę wyścigową do zagrania prawie z każdym. Dodatki z zestawu Mokradła i Smoki istotnie urozmaicają i wzbogacają rozgrywkę, aczkolwiek nawet z nimi Wyprawa nadal nieznacznie przegrywa w moim prywatnym rankingu z bardziej klimatycznymi pozycjami Graneruda (Flamme Rouge, Heat) o podobnym ciężarze.

Rozczarowaniem miesiąca zostaje Ostoja. Nie chodzi mi o to że to słaba gra, absolutnie nie, ale po prostu fala hypu na jej temat, nawet tu na forum, moim zdaniem była nieproporcjonalna w stosunku do tego co ona ma do zaoferowania.
Awatar użytkownika
ave.crux
Posty: 1823
Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
Lokalizacja: Piekary Śląskie
Has thanked: 868 times
Been thanked: 1351 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: ave.crux »

Witam was w nowym roku :) Zgodnie z założeniem staram się ogrywać to co mam na półkach więc jest ogrom tubylców!

Barrage [tubylec] 2 rozgrywki - z Projektem, colorado connection i geo factorem w pełnych składach. Jak zwykle grało się przednio, udało się wygrać nawet z moim klubowym nemesis uznawanym za jednego z najlepszych eurosucharzystów w mojej bańce. Ciągle jestem tą grą zajarany, niech tylko przyjdzie Legendary Box żeby to rozkładać w sensownym czasie i mieć to jakoś poukładane. W rozgrywce brał udział jeden żółtodziób, który w moim mniemaniu poradził sobie bardzo dobrze, bo wynik ponad 80 punktów w pierwszej grze uważam za przyzwoity, teraz trzeba go jeszcze namówić na kolejną partyjkę. Tak jak często denerwuje się o miałkie opisy influencerów w sprawie gier planszowych tak dzięki tym samym opisom zaopatrzyłem się parę lat temu w Barrage kiedy powiedzieli, że to taki trochę bardziej zaawansowany brass.

Biały Zamek + Matcha[tubylec/nowość] 2 rozgrywki - Pożyczony dodatek żeby zobaczyć co to ta cała matcha i w ogólnym odbiorze gry nie zmieniła kompletnie nic. Grało się praktycznie tak samo jak gra się w samą podstawkę przy czym trzeba to trzymać w dwóch pudełkach. Uznałem, że dodatku nie potrzebuję, bo nie jestem na tyle zakochany w białym zamku żeby mieć go ogranego na poziomie, w którym wkradnie się nuda. Gra w moim mniemaniu jest luźniejsza, każdy z graczy sobie wykonywał akcje praktycznie takie jakie chciał i tak jak w znaczącej większości rund w podstawce miałem uczucie, że inny gracz stanął mi na polu, które chciałem, tak z matchą zdarzyło się to w sumie po razie dla każdego z graczy na przestrzeni dwóch rozgrywek. Wszystko przychodzi łatwiej, zawsze znajdziemy jakiś łańcuch powiązań posuwający plan na przód. Są dodatkowe 2 pola na akcję herbatki, która znów nam pozwala odpalać akcje z kart matchy oraz same te karty mają dedykowane pola na kostki dając nam nie dość, że zasób to zawsze akcję główną. W podstawce raczej rzeźbi się z tego co dają karty na stole, w matchy wybieram sobie co będę robił, bo jest tyle bonusów, że mogę sobie wymyślić co mi się podoba i iść tą drogą.

Carnegie[tubylec] 4 rozgrywki - Andrzej po długim oczekiwaniu znów wylądował na stole i przypomniał jak świetnie skrojonym jest eurasem. Ikonografia O'toole jest klasą samą w sobie. W końcu zagraliśmy z notesikami z dodatku, które rzeczywiście robią robotę tak jak @kuleczka91 gadała wiele tygodni temu. Teraz zawsze z tymi notesami będę rozpoczynał rozgrywkę, bo dają fajne pole manewru do kombinowania, a sama licytacja o pierwszego gracza ma sens. Podoba mi się w tej grze to, że można porozmawiać przy rozgrywce kiedy jeden gracz wybiera akcje innym, a nie siedzi się po cichu z nosem w patrzonym w planszetkę myśląc co teraz zrobić. Jest duży mózgożer, a jednocześnie podejście do wykonywania akcji jest na tyle luźne, że można rzucić paroma żartami czy pytaniami i nie rzutuje to ani na downtime ani na rozgrywkę.

Nieświadomy umysł[tubylec] 1 rozgrywka - Zagrane w domowym zaciszu w ok. półtorej godziny w dwie osoby co uważam za zadowalający wynik. Głównie był to test czy narzeczonej podejdzie ta gra i kurde strzał w dziesiątkę, siadło jak złoto i jak będziemy mieli czas zagrać to na pewno do tego siądziemy. Mi się gra podoba, jest w miarę szybka, nie wymaga jakiegoś specjalnie wielkiego móżdżenia, ale też jedna zła akcja może spowodować porażkę gdy przeciwnik przyspieszy koniec gry. Szkoda, że hype tej gry przewyższył oczekiwania i raczej opinie są chłodne, bo w moim mniemaniu to kawał porządnego euro, które w swoich założeniach zamiast krótkiej kołderki na zasoby ma rushowanie końca gry i bieg kto w krótszym czasie zrobi więcej, a i tak nie da się zrobić wszystkiego co gra oferuje w danej partii.

Bór[tubylec] 1 rozgrywka - Miałem sprzedawać, ale narzeczona o dziwo stwierdziła żebyśmy zagrali, bo te kostki są takie ładne. Zdziwiłem się, bo nie lubiła tej gry przez to, że zawsze przegrywa, no ale rozłożyliśmy i grało się mega przyjemnie. Ona zmieniła podejście do przeszkadzania mi zamiast cichego szukania jak najbardziej optymalnych zagrań u siebie i wyszło jej to na dobre, bo wygrała Tie Breakerem. Ostatecznie zostaje i pewnie będzie wchodziła na stół teraz częściej.

Inferno[nowość] 1 rozgrywka - Znajomy zajarany tytułem w końcu namówił, a raczej namówiła jego pasja i zajawka tym tytułem. Gra piękna, która na początku wydaje się że jest również niesamowicie złożona. Ostatecznie średnio mi spasowała rozgrywka, miałem wrażenie że te akcje są wykonywane losowo i nie da się zaplanować tego co się będzie w tej grze robiło. Wszystko sprowadzało się do wyboru najlepszej rzeczy, którą mamy w danej turze do zrobienia i potem czekanie na kolejną turę, patrzenie na ruchy graczy aby znów zobaczyć co teraz możemy zrobić. Dodatkowo im dalej w las tym większy los przy wykonywaniu akcji, których wybór z progresem gry się zmniejsza. Negatywna interakcja wychodzi głównie przypadkiem, bo to, że komuś zablokuje pole akcji nie było podyktowane moją chęcią blokady, ale tym, że nic lepszego nie wymyśliłem do zrobienia w mojej turze. Miałem też wrażenie, że gra nęci punktami zewsząd a ostatecznie punktowanie sprowadza się do tego kto najlepiej poradził sobie na torze flegetonu. Dodatkowo parę rzeczy jest tam jakby dodane dla samego dodania skomplikowania i nie ma jakiegoś przełożenia na gameplay jak np.: rozdzielenie monet na 2 różne waluty.

Sabika[tubylec] 1 rozgrywka - Dawno nie była na stole, ale w końcu znów sabika zagościła. Rozgrywka 3 osobowa zakończona moją porażką. 74-76-115, partia trwała 2h 05m
Akcji jest zawsze za mało, koszt jest zawsze za wysoki i nie da się zrobić wszystkiego. Krótka kołderka pełną gębą. Do tego wydarzenia, które tym razem sypały piach w oczy potęgowały trudności poruszania się po rondlu, opłat i skutecznie dywersyfikowały plany. Niby nie mamy w niej interakcji jednak każdy ruch przeciwnika na rondlu, kolejność ruchu czy szybciej wykonana akcja podbierająca nam to co chcemy potrafi napsuć krwi. Cieszą w niej sytuacje, w których z jednej akcji możemy uruchomić poemat, który uruchamia nam kolejny, który uruchamia nam akcje, która daje nam jakiś super bonus.
Świetny tytuł, jedynie rozkładanie bez insertu jest trochę mozolne w związku z ilością różnych komponentów.

Parki + 2 dodatki[tubylec/nowość] 2 rozgrywki - Zapowiedź nowej wersji spowodowała zaopatrzenie się w drugi dodatek, który na papierze wygląda kiepsko, ale w rozgrywce jednak zmienia wiele, bo w końcu używaliśmy o wiele więcej kart ekwipunku i manierek. Dodatkowo położenie kafelka z odwiedzeniem parku od razu to świetna sprawa, bo robi się tą akcję po prostu częściej.Byłem przeciwny kupowaniu tej gry, ale że to była nasza wspólna decyzja to mamy teraz komplet i chętnie siadamy do parków na wieczór poobcować z tym ładnym, ale dość drogim tytułem.

Raven Manor[nowość] 2 rozgrywki - Taka to mafia w innym settingu. W pudełku dostajemy talię kart postaci i ogólną. Postacie dzielą się na rodzinę i na kruka. Kruk chce opętać lub zabić resztę, rodzina chce zabić kruka. Karty ogólne to karty reakcji, lokacji, akcji i pióra. Każdy z graczy ma swoją rękę kart skłądającą się z 4 kart i w swojej turze może zrobić 1 akcję:
-zagrać kartę i wykonać jej umiejętność
-odwiedzić lokację i wykonać jej umiejętność
-odrzucić 2 karty aby dobrać 1
-spasować
Następnie po wykonaniu tury wymienia się 1 zakrytą kartą z ręki z następnym graczem i jego tura sie kończy. Mamy tutaj karty które ogłuszają graczy i muszą pasować turę, możemy się zamieniać miejscami, kartami, podbierać karty, odwiedzać lokacje aby podglądać ręce innych albo przeszukiwać talie w poszukiwaniu konkretnych przedmiotów czy zagrywać reakcje aby uniknąć śmierci/ogłuszenia. Oczywiście możemy też kogoś zabić, ale zabity gracz nie zostaje wyeliminowany z rozgrywki, gra dalej ale nie może zabijać innych. Kruk dodatkowo będzie dobierał karty piór z talii i gdy przekaże komuś taką kartę to ta postać nie może jej odrzucić dobrowolnie. Jest opętana i od momentu posiadania pióra jest w drużynie kruka.
Sama gra jest całkiem w porządku, ale muszę zagrać jeszcze raz żeby powiedzieć coś więcej bo broszurka z zasadami zostawia tyle furtek do dopowiedzeń i nieścisłości, że głowa mała. Chyba nigdy nie miałem tylu pytań do autora (szczęśliwie szybciutko rozwiał w odpowiedzi moje wątpliwości) po rozgrywce w bądź co bądź mały tytuł. W przyszłym miesiącu albo w wątku z grą napiszę coś więcej jak zagram po raz kolejny wg poprawnych zasad. Sama oprawa graficzna jest przepiękna, a karty stworzone w kontrastowym stylu mają dużo klimatu.

Spectacular[tubylec] 1 rozgrywka - Szybka rozgrywka w 5 osób na zakończenie spotkania planszowego. Gra jest bardzo szybka i im więcej graczy tym chyba lepiej, bo fajnie się patrzyło na to co bierze gracz, który jest 2 graczy przede mną i myślało o tym co może dojść na planszetce do mnie abym mógł uskutecznić swój plan budowy zoo. Jednemu graczowi nie podeszło, reszta uznała, że całkiem spoko fillerek i chętnie siądą jak będzie czas po jakichś większych tytułach w klubie.

Pax Renaissance 2ed[tubylec] 1 rozgrywka - Pax nadal na stole, chociaż w tym miesiącu z racji postanowień planszowych miał mniejszą prezencję niż powinien. Postaram się w lutym o więcej partyjek w ten fenomenalny tytuł. Jestem ciekaw jak przyjmie się Pax Hispanica, widziałem, że dżentelmeni przy stole coś nagrali, ale jeszcze nie miałem czasu wysłuchać co mają do powiedzenia.

Grą miesiąca zostaje moje ulubione euro, które mam w kolekcji czyli Barrage. To jak dobrze bawię się w tej grze jest niesamowite, po prostu każda chwila spędzona z tym tytułem to święto.
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
ckbucu
Posty: 402
Rejestracja: 20 mar 2017, 20:56
Has thanked: 449 times
Been thanked: 698 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: ckbucu »

33 partie w 12 różnych gier. Część partii online. Tylko jedna poznana nowość.

Nowości:

Pendragon - od dawna polowałem na ten tytuł, żeby uzupełnić kolekcję COINa, a tematycznie mnie ciekawił. I jest to jeden z trudniejszych COINów. Zarówno pod kątem zasad jak i samego grania. Jedynie rozegrałem scenariusz krótki na 4 ręce, żeby zapoznać się ze zmianami, frakcjami itd. Mam wrażenie, że gramy tu na wielu płaszczyznach, sama zmiana ustroju, która ma impakt na sojusz, czy nawet same warunki zwycięstwa - i to, że możemy przeciągać tu też linę jeśli chodzi o ustrój, daje pole do móżdżenia. Frakcje barbarzyńskie wydają się całkiem ciekawe - najazdy, grabierz. Do tego dosyć rozbudowana walka (nawet trochę przypominającą mi tę z levy and campaign) - ale chyba nie aż tak, jak w Liberty or Death. Ogólne wrażenia pozytywne, ale to raczej tytuł do ostrego grania, żeby czerpać przyjemność i grać płynnie/świadomie - nawet jak na COINy.
Spoiler:
Stali bywalcy (opiszę jednego):

Age of Steam - 12 rozgrywek, solo, 2-3-4 osobowych. Gra mną zawładnęła w tym miesiącu. Poza samym graniem, wiele godzin spędziłem nad reworkiem map do własnego wydruku. Co do samej gry, to chyba klasyk, którego opisywać nie trzeba. Gra bardzo siadła również mojej zonie, i w tym miesiącu zagrałem z nią więcej partii, niż chyba przez cały zeszły rok w inne gry :) Są bardzo dobre mapy, fajnie działające na 2 (np. Szkocja czy Alpha Centauri) i nawet w takim składzie lubię tę grę. Ba, nawet solo daje frajdę - niektóre mapy to fajne łamigłówki. Oczywiście gra rozwija skrzydła na większą liczbę osób, i co najważniejsze - chyba każdemu w ekipie siadła. Jest potencjał na to, że będzie częstym gościem. Tu można ogrywać jedną mapę na prawdę wiele razy, a potencjał w mapach dodatkowych, które też wprowadzają fajne twisty, jest nieskończony. Na ten moment AoS to dla mnie 8,5/10 z tendencją zwyżkową.
Spoiler:
Pozostali stali bywalcy: Indonesia, Great Zimbabwe, Surivive the Island, BUs, Horseless Carriage, Nevsky, Antiquity, Crusaders Thy Will be Done, Mini Express, Fromage.

Gra miesiąca: Age of Steam
Pomnik
Posty: 561
Rejestracja: 31 mar 2022, 00:05
Has thanked: 328 times
Been thanked: 242 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Pomnik »

Całe 9 partii ale to i tak nie jest najgorszy wynik jaki miałem :D

Łowcy 2114 (5 rozgrywek) - jedyna nowość w moim wypadku, plan był żeby rozpocząć to w grudniu, wyszło jak zwykle.
Uczucia mam mieszano-pozytywne, dałbym takie 7/10 (nie ubrane w BGG-ową ocenę), podoba mi się jak ten świat "żyje", zadania poboczne i losowe spotkania robią robotę, nie to co w GH :D
Na minus - walka, po pewnym czasie. W zasadzie od momentu wprowadzenia opancerzonych przeciwników, o ile wcześniej walki były średnie (z jednym wyjątkiem kiedy zabraliśmy się za wcześnie za misje z dodatku i sromotnie nas oklepano) to pojawienie się (mimo wszystko rannych) mechów odbiera walkom uroku. Głównie przez to że broń która sama z siebie ma cechę Przeciwpancerna nie dość że jest tylko jedna to jeszcze upierdła w użyciu, przeciwpancernych broni białych nie ma za to żadnej. Niby jest amunicja PPanc... ale też jest dość upierdła użyciu (a amunicja EMP nie pomija niestety pancerza w przypadku mechów).
Dobijemy kampanie do końca ale spodziewam się że Hybrids przejdziemy postaciami z podstawki - przyśpieszymy aspekt który nas już średnio bawi (walki) a wciąż poznamy to co nas rzeczywiście ciekawi :D

Azul (1 partia) - filler i zapoznawcza partia ze znajomym. Grę z narzeczoną tematycznie poznaliśmy w Portugalii, tak jej się spodobało że musieliśmy kupić własny egzemplarz.
Co tu dużo mówić, no układanie kafelków. Mi się nie podoba, mojej aż się oczy świecą, trzeba przecierpieć xD

Tyrants of the Underdark (1 partia) - od razu po Azulu - i tutaj już się działo. W końcu coś nas dźgnęło żeby użyć innego zestawu kart niż podstawowe Smoki+Drowy i padło na Cthulhu+Żywiołaki. Cholera jasna, w życiu już ze Smokami nie zagram, Cthulhu to jednak klasa :D
Gra była mniej agresywna niż te które miałem grając z Drowami (mniej kart z szpiegami, więcej bunkrowania), sam też starałem się nie grać zbyt agresywnie (nie lubię eliminacji/tłamszenia graczy a i narzeczona i kumpel w pewnym momencie się za bardzo wystawili).
Skończyło się niestety słabo, mimo najszczerszych chęci miałem 2x więcej punktów niż kumpel (gdzie wszyscy przy stole obstawialiśmy ze to moja narzeczona skończy na 3 miejscu). Poza wynikiem grało nam się świetnie.

Wojna o Pierścień (1 partia) - również zapoznawcza z kumplem xD
Klasyczna klątwa Cienia, znów wygrały Wolne Ludy (na wszystkie moje rozgrywki Cieniowi udało się wygrać tylko raz... co zostało mu po grze odebrane po zapomnieliśmy o kluczowej zasadzie i gdyby nie to to to zwycięstwo nie miałoby szans się stać), militarnie - nie ma co się chwalić bo kumpel jako Cień trochę się zamotał.
Początek był dość filmowy - Gandalf zmarł 3 pola od Rivendell... tylko okazało się że DP nie szła przez Morię a wybrała bezpieczniejszą trasę po śmierci Gimliego. Legolas odłączył się od DP żeby zanieść smutne wieści do Ereboru, w połączeniu z kartą akcji sprawiło to że Krasnoludy od razu dołączyły do wojny. DP ostatecznie resztę gry spędziła w Leśnym Królestwie (7 zepsucia), Minas Tirith padło z Dziedzicem Isildura, Lorien upadło niedługo po tym. Zwycięstwo osiągnięte poprzez oblężenie Orthanku a następnie zbombardowaniem go przy pomocy "Entowie się budzą" x2 (a trzecia karta czekała na ręce) oraz zdobyciem Dol Gundur (większość armii Cienia ruszyła na Lorien).
Kumpel się zamotał - dość późno wprowadził Czarnoksiężnika do gry (wszedł po Rzeczniku xD), Saruman wszedł szybko ale kompletnie nie wykorzystał Isengardu militarnie, 3 razy użył karty która rekrutowała jednostki... których już nie miał (przy próbie cofnięcia ruchu okazywało się że i tak nic innego nie mógł zrobić - to nie tak że go cisnąłem), na sam koniec przy pomocy karty przeniósł Czarnoksięznika do Angmaru by ruszyć na Shire. Zupełnie przez to pominął co się dzieje pod Ereborem.
A szkoda bo mocno liczyłem na pierwsze prawilne zwycięstwo Cienia, szczególnie że DP już bałem się ruszać a jak padło MT z Aragornem to morale mi spadło a plan na grę (jaki by nie był) poszedł się kochać.
Mimo to rozgrywka udana, pewnie przy kolejnej wizycie znów ogramy :D

Warchest (1 partia) - zapoznawcza z kumplem xD
Już dłuższy czas się odgrażałem że pokażę mu co wyparło u mnie Neuroshimę - po wydarzeniach z ostatnich mistrzostw nie zdziwię się jak on też się wypisze xD - no i w końcu się stało.
Rozstawienie początkowe ale partia raczej średnia - zmęczenie WoPem weszło u niego trochę za mocno i zupełnie nie zauważył że sam zablokował sobie 2 jednostki (wzmocnił je ostatnim sztonem). Gdyby nie to to całkiem możliwe że by wygrał (nie cierpię grać kopijnikiem xD).
Planowany rewanż, nie wiemy tylko kiedy bo dzieli nas cała Polska :D
"Real darkness have love for a face. The first death is in the heart, Harry."
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 3827
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1270 times
Been thanked: 2624 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Ardel12 »

W styczniu utrzymałem liczbę partii na wysokim pułapie(53). Nie doliczyłem do tego mnóstwa partii z synem, który wciągnąłem się w gry planszowe ponad moje wręcz siły xD Wliczając je spokojnie bym przebił 100, ale też ciężko mi wliczać Chińczyka czy Węże i Drabiny, ale by nie było, gramy też w bardziej ambitne tytuły jak Spy Guy, Nogi Stonogi, 3 Trucki i nowość tego miesiąca i moim zdaniem grę miesiąca syna czyli Ucieczka z Lochu, w którą sam z chęcią pogrywam jak młody śpi. Kolejną kampanię zaliczyłem(Primal), więc teraz przymierzam się do kolejnej kampanii(Divinity). Stanowczo za dużo czasu z kolei zajęło mi ogarnianie gier. Oklejanie naklejkami, sortowania ich w nowe inserty(Ketchup i Clinic) jak i czytanie zasad.

NOWOŚCI
Sekigahara: The Unification of Japan(7.5/10) - no jak zwykle wojenne mi latają, tak tutaj byłem mile zaskoczony tym jak ta gra szybko płynie przed siebie. Jest to stricte dwuosobówka, w której ścierają się dwie frakcje w Japonii. Mamy bloczki z grafikami z jednej strony ukazującymi różne grupy we frakcji(różnego rodzaju krzaczki, jak kwiatek, kalarepa xD itp.) oraz dowodców czy jednostki specjalne(konnica, strzelby). Każdy z graczy na początek dociąga taką samą liczbę kart ze swoich talii. Następnie zagrywamy w ciemno jedną kartę, która zadecyduje kto wybierze kolejność w rundzie(kto wyższą zagra). Następnie mamy w sumie dwie tury. Najpierw ruch + rekrutacja, a następnie odpalamy wszystkie pola, gdzie spotkały się przeciwne armie. Liczba dostępnych ruchów zależy czy odrzucimy 0/1/2 karty. Im więcej tym więcej pól odpalimy, ale maksymalnie wykonamy jedną akcję rekturacji. Ruch polega na aktywacji danego pola. Z niego możemy dowolnie rozdzielić jednostki na grupy i ruszyć je w różnych kierunkach. Liczba pól o jakie przejdziemy zależy od wielkości grupy(im większa tym mniej), tego czy ruszamy z miasta lub mam dowódcę, czy poruszamy się po głównej drodze i finalnie możemy wymusić marsz o dodatkowe pole za odrzucenie 1 karty, ale tutaj już tylko konkretna grupa otrzyma ten bonus. Po ruchach przychodzi czas na walkę. Tutaj zaczyna obrońca. Gracz może zagrać kartę z symbolem jednej ze swoich jednostek biorących udział w walce lub spasować. Jak zagra, to liczymy siłę jednostki i o tyle przesuniemy się na torze siły. Jeśli dokładamy jednostkę tego samego symbolu, który już mamy wyłożony, to do siły wyłożonej jednostki doliczymy +1 za każdą inną z tym samym znakiem. Finalnie mamy jeszcze jednostki specjalne, które odpalimy za zagranie karty z mieczami/katanami. One odpalają poprzedni bonus, a same liczą się za 2 pkt + odpalają też wszystkie takie same jednostki. Gracze grają aż obaj spasują. Kto ugra więcej punktów ten walkę wygrywa i zabije przeciwnikowi 1 jednostkę(ten kto traci ten wybiera co spadnie). Następnie sprawdzamy na jakim poziomie się zatrzymaliśmy z siłą, im wyżej tym więcej jednostek dodatkowo zabijemy, ale przegrany również z tego korzysta. Następnie dociągamy tyle ile kart zagraliśmy + 1 za każde 2 stracone jednostki. Następnie mamy turę wroga, potem znowu po 1 turze i runda się kończy. Gramy do momentu aż jeden z graczy straci swojego szefa, jedna frakcja straci stolicę albo skończy się 7 runda, to wtedy liczymy PZ za utrzymane zamki oraz bodaj surowce. Gra jak wspominałem jest szybka. Ręka jasno wskazuje, którymi jednostkami powalczymy, a które w walce nic nie zrobią lub nie mają obecnie szans osiągnięcia czegokolwiek. Przydatne jest przez to atakowanie w kilku miejscach by wymienić rękę. Można tym sposobem ryzykować i nie mając żadnej karty pod daną armię i tak nią zaatakować. W talii znajdziemy też specjalne karty sprawdzające lojalność. Gdy wróg zagrywa kartę danej frakcji możemy jako instant zagrać takową by sprawdzić czy ma choć jedną inną z tej frakcji. Jak tak to nic się nie dzieje, jak nie, to jednostka przechodzi na naszą stronę. Niby gra przez dociąg jest losowa, bo też jej nie budujemy i też nie ma za bardzo żadnych opcji jej ścięcie z kart, których nie będziemy za bardzo potrzebować. Jedyna opcja to mielenie przez walkę. Mimo to jest sporo opcji zawsze do zrobienia i nie czułem bym w jakiejkolwiek turze nie mógł nic zrobić sensownego przez karty. Na koniec rundy sprawdza się kto kontroluje większą liczbę zamków to ten gracz dociągnie o 1 kartę więcej. Następnie kto kontroluje więcej zasobów ten dociągnie z wora o 1 jednostkę więcej do puli rekrutacji. No właśnie rekrutacja polega na wystawieniu jednostki w dowolnym kontrolowanym zamku, ale jeśli wystawiamy kilka jednostek tego samego typu to musimy pokazać innemu graczowi a one wylądują w zamku z tym samym. Mi się podobało i w porównaniu do ogrywanego w tamtym miesiącu Cezara, to tutaj czułem znacząco większy wpływ na swoje ruchy a brak kostek to miód na moje serce w PvP. Jest szansa na kolejną partię, ale utrzymuję dalej, że wojenne to nie mój target, więc pewnie zagram w kolejne xD

Ucieczka z Lochu(8/10) – po prostu świetny tytuł logiczny. Zasady banalne, ale 4 poziomy trudności scenariuszy potrafią na wyższych wbić niezłą zagwozdkę. Naszym bohaterem jest kostka, której każda ze stron coś symbolizuje. Mamy twarz, plecak, głowę(potrzebną w setupie do odpowiedniego ułożenia kostki), tarczę(leżąc na niej możemy kręcić kostką), miejsce na broń(jak ją zdobędziemy to z automatu pokonujemy potwora, co jest wymagane do zaliczenia poziomu) oraz dziurę(można dzięki niej przechodzić przez kryształy jak i podnieść nią klucz niezbędny do wyjścia). W swoim ruchu kładziemy kostkę na daną ściankę i tak się przesuwamy przez zbudowany loch. Celem jest zebranie klucza i dojście do wyjścia tak by stanąć twarzą w jego stronę, a klucz znajdował się na spodzie. Dodatkowo jeśli występuje wróg, to musimy zebrać broń by go pokonać. Na planszy dochodzą przeszkadzajki jak skrzynie, kryształy i kolumny. Nie można przez nie przechodzić(prócz kryształów póki nie zbierzemy klucza) a skrzynie dodatkowo blokują opcję obrotu na tarczy. Choć gra jest o 10 lat. To podstawowy poziom młody ogarnął po wytłumaczeniu w godzinę(wszystkie poziomy zaliczone i wiele na minimum ruchów). Średni już trochę go przygiął, ale powoli przechodzi przez kolejne. Genialna gra logiczna, która u mnie w domu ma syndrom kolejnego scenariusza. Grałem w wiele gier z tej serii, ale na razie tylko ta i 3 trucki trafiły do kolekcji jako ciekawe i fajne.

Food Chain Magnate Ketchup(10/10) – genialne odświeżenie podstawki. Milestony prostują zwoje i wywracają wszelkie znane strategie. Podoba mi się nacisk położony na reklamy. Można na nich ugrać znacząco więcej. Dodatek oferuje nowe otwarcia, a co najważniejsze przyspiesza grę. Możliwość wycinania 100$ z banku potrafi niespodziewanie zakończyć grę. Na razie zadokuję na milestonach i kawie. Jak to ogarnę to pobawię się w scenariusze proponowane przez twórców w zasadach. FCM wrócił na topową pozycję i zjadł inne gry Splottera tym sposobem. Niesamowite. Takich dodatków życzę wszystkim pozycjom.

Codex: Card-Time Strategy – Deluxe Set(7.5/10) – jedna partyjka i jest ciekawie. Mamy do dyspozycji kilka nacji. Każda posiada swój Codex, czyli klaser z kartami, z których wybieramy, co dodać do naszej talii na koniec każdej tury. Karty podzielone są na szkoły, które połączone są z bohaterami(nie mamy danego bohatera w grze, to nie zagramy danej karty). Do tego mamy 3 poziomy kart, które zagramy, jeśli rozwiniemy bazę. W swojej turze najpierw otrzymujemy przychód, który też możemy rozwijać poprzez odchudzanie talii(odwracamy kartę i robi ona za 1 kasy), następnie przechodzimy do zagrywania kart za kasę, by finalnie zaatakować wroga i obsadzić obronę na naszych murach. Celej jest rozwalenie bazy wroga. W sumie odczucia miałem jakbym grał w jakiegoś biednego MTG. Każda talia ma swoją myśl przewodnią i tak biała skupiała się na leczeniu i wzmacnianiu jednostek, z kolei czarna na przyzywaniu słabych szkieletów. Każdą z nich da się rozwinąć na kilka sposobów z powodu szkół, jakie oferują, do tego gra nie broni brania kart z innych frakcji, więc można pewnie dojść do wprawy i robić chore comba. Po zagraniu kart, możemy zaatakować wroga. Jak nie wystawił obrony to decydujemy czy atakujemy bazę czy konkretne jednostki. Jak obronę wystawił, to wtedy musimy się przez nią przebić. Słów kluczowych trochę jest i dzięki temu mamy sporą różnorodność jednostek. Są takie, co zaatakują kilka jednostek albo nie stapują się po ataku. Mogą latać, więc wtedy bez odpowiedniej kontry nasza baza będzie wystawiona na ataki. Jest tego trochę, ale nie aż tyle by czuć się przygniecionym. Działanie też było jasne i w porównaniu do obecnego MTG to wejście w tą grę to fraszka. Opcji sporo, zabawa też nie trwa długo, bo pierwszy pojedynek skończył się poniżej godziny z tłumaczeniem. Nie czuję bym miał tu do czynienia z RTS jak to zachwalali w DPS. Budowa bazy jest mocno ograniczona i skupia się w sumie na 3 rzeczach: produkcji(zakryte karty wskazujące ile kasy dostaniemy), technologii(ot 3 poziomy mówiące, co zagrać będziemy mogli) i ulepszeniach(można mieć jedno zbudowane z kilku dostępnych). Dla mnie spoko, ale to już CS stoi bliżej tego gatunku. Ogólnie doceniam, z chęcią zagram, ale mając do wyboru to a CS, bez wahania wybiorę to drugie.

Jekyll vs. Hyde(6/10) – prosta w zasadach 2os, w której zbieramy lewy. Karty mamy w 3 kolorach + poiotnki. Zagrywając dany kolor ustawiamy go na pierwszej wolnej pozycji siły. Od najniższej do najwyższej(tym sposobem ustalamy siłę kolorów). Potionki są bez koloru, ale odpalają jedną z 3 umiejętności w zależności od koloru, z jakim zostaną sparowane(od drugiego gracza). Jeden kolor resetuje układ sił, drugi kradnie lewę, a trzecia wymienia karty między graczami. Jeden z graczy wciela się w Jekylla, drugi w Hyde. Jekyll ma zachować balans, więc najlepiej by każdy z graczy zgarnął po 5 lew. Hyde chce by balans nie istniał i nieważne, w którą stronę był przechylony. Po rozegraniu rundy, za każdą różnicę w lewach przemieszczamy pion na torze. Gdy dojdzie do końca to wygra Hyde, jak nie uda się w 3 rundach to wygrywa Jekyll. Szybkie, proste i przyjemne. W sumie grając Hydem w pierwszej rundzie myślałem, że ma ciężej i łatwiej jest zachować balans, ale w drugiej wbiłem 10 pól i wygrałem, więc…wygląda, że trzeba się więcej pobawić. Gra może niczego nie urywa, ale jest szybka, dynamiczna, pozwala pokombinować i ma minimalistyczne wykonanie, prócz figurki bohatera, która jest metolowa i można by było kogoś ładnie nią uszkodzić jak znowu z nami wygra. Może jeszcze zagram, ale zwolennikiem zbierania lew nigdy nie byłem, więc też nie ciągnie mnie do tego.

Clank! Legacy: Acquisitions Incorporated(5/10) – zagrałem na ukończonej wersji w zwykły tryb pvp. W 2os. Kolega wytarł mną podłogę, ale ma w tym wbite sporo partii, więc nie liczyłem na inny wynik. W oryginał grałem lata temu i mnie nie przekonał. Tutaj parę rzeczy dołożono, zmieniono, bo i mapa po przebiegu całej kampanii była. Nie czuję jednak tej gry. Losowość jest spora i jak karcianki i deckbuildery uwielbiam to jednak gram w nie w wersjach coop. Tutaj poziom farta był dla mnie czasem irytujący. Czy to dociąg z worka czy rynek kart jak i ręka. Gra wydarzeniami niestety też bardziej waliła we mnie, ale jak widać jak komuś idzie średnio to gra ciągnie go w dół xD Gra w sumie jest prosta, oferuje elementy push your lucka, ale czas trwania tury przeciwnika moim zdaniem jest za długi jak na to, co gra ze sobą niesie. Jak na 2os byłem na granicy ziewania, to w sumie przy 3-4os to bym załatwił sobie książkę, bo w sumie, co tam śledzić. Nie kupił mnie oryginał lata temu, teraz tylko to potwierdziłem. Brzdęk nie dla mnie.

La Habana(7/10) – a to całkiem ciekawy rodzynek sprzed wielu lat. Dostajemy talię 13 kart, które tworzą naszą rękę. Na środek dokładamy po 3 losowe kosteczki z worka(bodaj 4-5 kolorów) oraz 3 kasy, co rundę. W swojej pierwszej turze każdy z graczy zagrywa dwie karty, które stworzą numer określający inicjatywę. Każda karta to też jakaś umiejętność. Czy to dobrania kasy/surowców ze środka lub ich ukradnięcie od innego gracza, dobieranie z wora lub puli jak i takie, co blokują te zdolności lub zapewniają po prostu najniższy numerek. W kolejnych turach gracze zagrywają po 1 karcie, odrzucając jedną z poprzednich i znowu odpalając obie. Robimy to wszystko by z wystawki postawić budynki. Każdy ma swój koszt i daje określoną liczbę PZ. Gra się kończy w momencie, gdy jeden z graczy osiągnie 25PZ. Gra jest stara, wykonanie niczego nie urywa, ale w tym pomyśle kryje się po prostu kawał dobrej rozkminy. Po pierwsza gra jest do wytłumaczenia w parę minut. Karty mają jasne efekty i nie ma żadnych wyjątków. Za to kombinacji jest sporo i nie tylko musimy zbierać to, co potrzebujemy to jeszcze powstrzymać przeciwnika, walczyć o inicjatywę i tworzyć sensowne zestawienie akcji. Przez losowe rozstawienie budynków ciągle należy zmieniać nastawienie na to, co zbieramy. Do kupna zawsze są 4 skrajne budynki, wiec można też kombinować zakup kilku pod rząd. Gra mi się spodobała i z chęcią spróbuję zagrać znowu.

POWROTY

Primal: The Awakening(9/10) – ukończyłem w styczniu aż dwie kampanie. Jedną 2os, której szerszy opis zawarłem w wątku z grą i jedną solo, z której wnioski wrzucę pewnie na dniach. Ogólnie 3 kampanie pękły. Ograłem wszelkie dodatki i zawalczyłem ze wszystkimi potworami. Bawiłem się wybitnie dobrze, bo inaczej, czemu miałbym ogrywać to do 50 partii. Gra potrafi nagradzać za buildy pod potwory, zapamiętywanie, co się kryje pod danymi reakcjami jak i wybieranie odpowiednich ścieżek fabularnych(boost na finalną walkę). Walki są trudne, ale świetnie wykonane. Są różnorodne. Te kilka terenów jakie ustawiamy na arenie ma ogromne znaczenie i należy z nich korzystać lub brać pod uwagę w naszej taktyce. Wszystko ze sobą się łączy. Po prostu sztos. Emocje jakie mi towarzyszyły były zawsze spore, ale nigdy nie odczułem mocnej irytacji na grę. Ze złych układów da się wciąż ugrać zwycięstwo. W sumie prawie wszystko leży w rękach graczy. A moment, gdy nagle, po paru turach, udaje nam się ugrać układ wbijający 100+ obrażeń przynosi euforię. Gra solo jednak w moim odczuciu była zbyt skomplikowana. Ogarnianie dwóch bohaterów, ich opcji, zależności jak i odpalania wszystkich pasywek kończyło się nie raz zwykłym zapomnieniem o czymś. Dodatkowo jak na 2 graczy partia zwykle zamykała się w okolicach 1h, tak tutaj urosło to w okolice 2h, a miałem partię pod 3h. Mózg mi się gotował i gra przekraczała granicę rozsądku. Cienki nie jestem, bo gram w te wszystkie Paxy, HF czy 18XX i ogarnianie sytuacji problemem nie jest, ale tutaj liczba elementów do trackowania, a co gorsza ich miejsc potrafi dobić. Tym gorzej jak odpalają się efekty, o których po prostu trzeba pamiętać(np. Shield 3 do końca rundy czy, że dana część jest teraz otwarta lub nie na ataki). Solo bym do gry nie siadł ponownie, ale w 2os zawsze. Gra finalnie i tak leci na sprzedaż, żona po 2 kampaniach chce już pograć, w co innego. Ja po 3 podobnie, a miejsca zajmuje to niebotycznie dużo. A i bym zapomniał. Sprawdziłem tryb Nightmare, to dla mnie to jak grać w Dark Soulsy na macie do tańca xD Dowalili tam już tak, że po 2 wrogach stwierdziłem i 4 partiach, że jestem za cienki. Poziom podstawki jest wystarczająco gnojący :D Gorąco polecam ten tytuł. Odkrycie 2024 roku. Obym znalazł taką perełkę w 2025.

Townsfolk Tussle(7.5/10) – dalsze ogrywanie wielkiej draki. Bawię się dobrze. Gra jest szybka i zamykam ją w 2os w 2h. Przeciwnicy są różnorodni, mają różny klimat i potrafią wrzucić banana na usta. Cele robią robotę i ich wykonywanie jest moim zdaniem wymagane, by zdobyć kasę na sprzęt na finalną walkę. Gra niestety niczym mnie jakoś nie powaliła. Jest dobra. Gra się przyjemnie, ale czy będę chciał do niej wracać do szczerze nie wiem. Na razie w planach mam nauczenie się malowania na tych figurkach, bo wyglądają prosto i może ich całkowicie nie spartole xD Podbije to klimacik i może z większą chęcią wrócę. W wątku z grą polecano wrzucić dodatki z przeciwnikami i pewnie tak zrobię. Choć nie wiem czy zamiast losowania wrogów, nie będę ich po prostu wybierać i tylko losowo ustawię ich kolejność. Na 3 kampanie powtórzyło mi się 3 przeciwników z czego 2 2x, więc jeszcze mam kilku nie ogranych. Na plus mocno inne odczucia z walk na różnych poziomach.

Kelp: Shark vs Octopus(8/10) – gra, co miesiąc wraca na stół. Pokazuję ją różnym osobom i każdy ma niby mieszane uczucia, ale kolejnej partii nikt mi nie odmówił. Losowość rekina jest niby spora, ale im dłużej gra trwa tym łatwiej ogarnąć worek i wyciągnąć, co jest potrzebne. Potem jeszcze rzut, no to przerzuty lub karty akcji powinny załatwić sprawę. W sumie grałem ostatnio 2x rekinem w obu przypadkach wygrywając. Grając ośmiornicą z kolei miałem wysokie szanse na wygraną, ale położyłem sam sobie grę wciągając wszystkie żarcia do talii, co pięknie uniemożliwiło mi ruch i ucieczkę przed prawie wygłodniałym rekinem. Gra ma też ogromny plus za emocje. Z obu stron je czuję. Czy rekin mnie znajdzie, czy wyciągnie odpowiednie kostki i rzuci potrzebne wartości. Czy ośmiornica ucieknie shufflem czy może pechowo zostanie gdzie jest i rekin zeżre ją w kolejnej turze(szanse 50; 50 dla rekina na znalezienie). Grę szybko się tłumaczy i jest szybka. Generuje emocje, ale daje odczucie sprawczości i tego, że wynik zależał od naszej taktyki niż czystego szczęścia. We Władcy Pojedynek uwierało mnie to, że gra narzucała ciągłe przeciąganie liny i przez to narzucała, co powinienem zrobić. Nie było tam czasu zbytnio na zrobienie czegoś na około. Tutaj jednak jest czas na rozwój i mam odczucia bym był, co chwilę przymuszany na dane zagranie. Gra zyskała w moich oczach i na kolejne partię chcę wrzucić dodatki by zobaczyć, co wprowadzają.

Legendary: A James Bond Deck Building Game(8/10) – ograłem Licencję na zabijanie z dużego dodatku. Film dla mnie był ok, ale liczba bezsensownych i przeczących fizyce akcji mnie tam pokonała. Scenariusz świetnie oddaje walkę z bossem kartelu, który chroniony jest całą armią mobków. Kartel może nie tylko chronić masterminda, ale też karty wrogów jak i misje, co mocno potrafi ograniczyć nasze opcje na wyczyszczenie ich. A każdy wróg, jaki ucieknie dokłada kolejne karty kartelu, więc potrafi się zrobić piękna spirala wprost do przegranej. Karty jak i scenariusz prowadzą nas przez kolejne kadry filmu. Tutaj moim zdaniem doszli do perfekcji i ciężko będzie to już przebić. Nowa zdolność fajnie koreluje z fabułą. Bond staje się wyjętym spod prawa agentem i jak zagramy tę zdolność to tracimy opcję zagrywania bazowych kart, ot nie mamy licencji agenta 00. Scenariusz prosty nie był, ledwo udało się go zaliczyć za drugim razem. Bond moim zdaniem ma świetny poziom trudności, który zapewnia przeważnie zwycięstwa w ostatnim momencie. Muszę teraz ogarnąć jeszcze Matrixa, ale cena jego jest zabójcza…

Mansions of Madness: Second Edition(8/10) – rozegrany scenariusz z Valkyrii. Świetny. Trudny i ciekawy fabularnie. W apce wciąż siedzi się z 70% czasu lekko, ale to chyba jedyna gra, w której jestem w stanie to wybaczyć. Klimat, zagadki i rozkmina co trzeba zrobić mi się zawsze podobają. Tutaj na dodatek była wielka tajemnica i powolne jej odkrywanie z ciekawymi twistami. W Lutym zamierzam zagrać jeszcze, bo nostalgia mocno weszła a i jestem ciekaw co tam losowi twórcy dla mnie przygotowali.

Nowość miesiąca: Ucieczka z Lochu
Powrót miesiąca: Primal The Awakening
Gra miesiąca: FCM: Ketchup
Postanowienie na Luty:
Odpalić kampanię w Divinity i sprzedać kolejne gry z kolekcji. W styczniu kilka tytułów poszło, odgracanie domu powoli się udaje, ale czekający na odbiór łowcy tego nie ułatwią xD Czekam też na dostarczenie Pax Hispanica. Ekipa nagrana, teraz tylko zasady i można grać.
Ostatnio zmieniony 01 lut 2025, 16:13 przez Ardel12, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Neoptolemos
Posty: 2078
Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
Has thanked: 201 times
Been thanked: 1035 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Neoptolemos »

U mnie styczeń średni, ale i tak lepszy, niż będzie luty - w najbliższych tygodniach moje życie zdominuje remont. A jak na razie w 2025 wleciało 18 gier (razem 24 partie) z innymi ludźmi + 2 gry, które grane były tylko solo (liczby rozgrywek nie notowałem).

Nowości:

Hen Daleko (b/o) - nie powiem, że miłe zaskoczenie, bo w sumie słyszałem głównie dobre i bardzo dobre opinie, pod którymi mogę się podpisać. Sprytny, nieco wykręcający mózg fillerek, idealny do pociągu czy na wycieczkę (nie zajmuje dużo miejsca na stole). Punktowanie od tyłu to niby prosty pomysł, ale działa dobrze.

It's a Wonderful Kingdom (+) - It's a Wonderful Kingdom było sporym rozczarowaniem dla wielu fanów oryginału (It's a Wonderful World/Nowy Wspaniały Świat), co z jednej strony rozumiem, ale z drugiej mam odmienne wrażenia. Schemat zagrywania kart i odpalania silniczka pozostał ten sam, natomiast draft zastąpiono mechaniką "ja dzielę, Ty wybierasz". A ponieważ It's a Wonderful Kingdom jest z założenia dwuosobówką, to żeby ten mechanizm działał, dodano negatywnie punktujące karty i zagrywanie ich w ciemno (podobnie jak w Esach Floresach/Tussie Mussie). I mi osobiście się to całkiem podoba! Tak, nie jest to już po prostu sucha karcianka o składaniu combosów, pojawił się element blefu i negatywnej interakcji, ale dzięki temu gra jest bardziej emocjonująca, niż oryginał. Nie jestem przekonany do modułów dodatkowych (z których TRZEBA wybrać jeden) - ten, który używaliśmy, wydawał się dość zbędną nakładką, ale musiałbym pograć więcej. A nie jestem przekonany, że to nastąpi - choć gra mi się całkiem podobała i wystawiłem jej solidne 7,5/10 (tak samo jak NWŚ), to jako dwuosobówka ma szansę wylecieć z półki. Tym niemniej jest to lepsza gra, niż mnie straszono.

Northgard: Niezbadane Ziemie (+) - mogę potwierdzić, że faktycznie gra spełnia założenia "uproszczonego 4X". Jest łatwa do nauczenia, dynamiczna, zachęca do walki (co wcale nie jest oczywiste w wielu 4X, gdzie gracze unikają bezpośrednich konfliktów przez 3/4 gry - tu się tak nie da) i wcale nieźle prezentuje się na stole. Trochę za dużo administrowania potworami jak na grę PvP, ale absolutnie do przeżycia. Rozwój naszej "frakcji" jest bardzo uproszczony (w każdej rundzie dostajemy nową kartę w ramach minuaturowego deckbuildingu, przy czym pierwszeństwo wyboru mają gracze, którzy wcześniej spasują), ale działa i w toku gry asymetria się powiększa. Northgard nie jest grą, którą muszę mieć na półce, ale dam się jeszcze namówić. Pewnie w kategorii dudes on map wolałbym zagrać w jakiś klasyk Langa (Chaos, Ankh albo Blood Rage) lub Cyklady, ale to nie jest zarzut, tylko osobista preferencja.

Papierowe Morze (+) - po pierwszej rundzie byłem nieco sceptyczny, ale to całkiem solidna karcianka. Trochę push your luck, ociupinka negatywnej interakcji - na wstępie nie spodziewałem się, że gra wzbudzi jakieś emocje, a jednak! Tak jak w przypadku wszystkich styczniowych nowości - dam się namówić.

Patterns (+) - abstrakcyjna dwuosobówka, będąca w pewnym sensie kontynuacją Mandali z "Patchworkowej" serii Lookout Spiele. Na planszy w formie obrusiku (takiej samej zresztą, jak w Mandali) układamy kolorowe żetony i zamieniamy/obracamy je w taki sposób, żeby formować jak największe grupy. Kolejnym nawiązaniem do poprzedniczki jest sposób punktacji - każdy kolor, który zaczniemy "później" zbierać, jest wyżej punktowany od poprzednich. Patterns z daleka przypomina Go (tutaj też "zamykamy" obszary przeciwnika) i jakkolwiek nie jestem fanem tego typu gier, tak byłem nią dość miło zaskoczony. Jak ktoś lubi abstrakty, dwuosobówki, proste area majority - polecam. Ja pozostanę przy War Cheście (notabene Trevor Benjamin jest współautorem obu tytułów).

Nienowości godne wzmianki:

Europa Universalis - udało się zagrać po raz drugi i choć ślęczenia nad instrukcją nie było wcale mniej, to mam już zdecydowanie mocniej uformowaną opinię (a może właśnie przez to...?). Planszowa Europa Universalis jest bardzo ciekawym doświadczeniem, zwłaszcza znając komputerowy oryginał - który został moim zdaniem oddany zaskakująco wiernie. No właśnie, słowo klucz - WIERNIE, a to niestety oznacza, że w bardzo wielu aspektach jako planszówka po prostu niedomaga. Czas rozgrywki jest absurdalny (nawet grający z nami entuzjasta gier wojennych przyznał, że gra jest mocno rozwleczona - 7 rund z 8 graliśmy przez 11h, BEZ TŁUMACZENIA ZASAD), a liczba mikroreguł - przytłaczająca. Gdyby wszystkie te drobnostki działały na korzyść gry, byłbym w stanie wybaczyć jej więcej. Niestety tak jak pewne aspekty są bardzo uproszczone (mocno losowy i niesprawiedliwy handel), tak inne (rezolucje pokojowe...) są niemożebnie rozdmuchane. I to jest poważny problem - jeśli w kilkunastogodzinnej rozgrywce trzeba tak często sięgać do instrukcji (a nie tylko ja grałem już wcześniej!), a pewne (długie!) paragrafy zasad działają tylko raz na grę albo nawet nie, to jest to błąd designu. Oczywiście nie pomaga fakt, że instrukcja napisana jest po prostu słabo - wiem, że przy tylu zasadach i zależnościach nie było łatwo, ale nie usprawiedliwia to ciągłego skakania między stronami. Po drugiej grze upewniłem się także, że choć w teorii Europa Universalis to gra 4X, a praktyce stanowi ona własny, odrębny gatunek. Jeśli ktoś lubi grać w Twilight Imperium, Clash of Cultures etc. to tutaj może się zawieść, bo w EU pewnym sukcesem na koniec rozgrywki jest sytuacja, w której nasze państwo z grubsza zachowało początkowy stan posiadania. To w zasadzie symulator, w którym znacznie większą trudnością do przeskoczenia są wydarzenia i mechanizmy gry, niż inni gracze. Oczywiście (i to na zdecydowany plus) nie znaczy to, że interakcji między graczami nie ma - w drugiej partii KAŻDY w pewnym momencie bił się z KAŻDYM, ba, w pewnym momencie Hiszpania toczyła wojnę z wszystkimi pozostałymi graczami. Ale już np. "dyplomacja między graczami" (ta oficjalna, opisana w zasadach) nie miała miejsca ani razu - i nawet nas specjalnie nie kusiła. Jedna z licznych zasad, których mogłem nawet nie tłumaczyć.
To powiedziawszy, chętnie jeszcze zagram. Mimo wielu wad Europa Universalis budzi spore emocje i daje dość unikalne doświadczenie, którego nie miałem przy żadnej innej grze. Niestety w tym celu będę musiał ponownie zarwać cały weekend i znaleźć ludzi, którzy będą mieli tyle czasu i weny, co ja. Pozwoliłem sobie jednak wystawić już ocenę na BGG i dla mnie Europa Universalis to niestety 6/10 - "will play sporadically if in the right mood", a gdyby nie sentyment do oryginału, pewnie byłoby jeszcze niżej. Krótko podsumowując, Europa Universalis: The Price of Power jest fajną grą, ale z BARDZO dużymi problemami i szczerze - szczerze! - NIE będę jej polecał. Ilość czasu, którą trzeba na nią poświęcić, raczej nie zostanie zrekompensowana. Ale ja, mając już za sobą pierwszy szok i wiele "zmarnowanych" godzin, planuję jeszcze się tym pobawić.

Osadnicy: Narodziny Imperium - powrót mojej niegdyś ulubionej gry po latach wypadł nieźle, bo przeciwnik - choć debiutował i przegrał - nie był wyłącznie workiem do obijania. Osadnicy stety/niestety bardzo premiują znajomość kart i potencjalnych combosów, przez co dawno przestałem w nich grać regularnie z braku stałego partnera. Tym niemniej sama gra wciąż jest cholernie satysfakcjonująca i przyjemna, nawet bez żadnego dodatku (których jest zresztą ciut za dużo i nie każdy polecam).

Trickerion - w Trickeriona zagrałem po raz pierwszy 1,5 roku temu na Zgranym Wawrze i byłem bardzo miło zaskoczony. Znakomita większość gier o tym poziomie złożoności (choćby każdy do tej pory zagrany tytuł Lacerdy) mnie nie bawi, a Trickerion był ciekawy, mimo wielu zasad grało się dość płynnie i wstałem od stolika bardzo usatysfakcjonowany. Kupiłem sobie zatem polskie wydanie od Portalu, zagrałem i... na szczęście upewniłem się w pierwszym wrażeniu. Trickerion w pewnych aspektach przypomina mi jeden z moich ulubionych worker placementów - Viticulture, ale na wyższym poziomie złożoności. Tam mamy karty gości, tutaj specjalny przydział; tam do zapunktowania musimy przejść cały proces produkcji wina, tutaj przygotowanie sztuczki; w obu grach odblokowujemy dodatkowych pracowników (+ są lekko asymetryczni); obie gry mają też (w moim odczuciu) dobrze zbalansowaną ekonomię, gdzie nie stać nas na absolutnie wszystko, ale cała gra nie kręci się wyłącznie wokół braku pieniędzy. Trickerion jest dość czasochłonny (nie widzę możliwości, nawet przy doświadczonych graczach, zejścia poniżej ~1h/osoba, a to i tak optymistyczne), ale wynagradza czas nad planszą. Na koniec - nawet, jeśli nie wygramy - mamy poczucie rozwoju i zadowolenia z dobrze wykonanego zadania. Mam pewien problem z dobieraniem nowych sztuczek i możliwością "sprzątnięcia" komuś upragnionego triku sprzed nosa (nie tutaj powinna być moim zdaniem negatywna interakcja), ale jest to drobna niedogodność. Trickerion zostaje na półce i tym samym nie mam potrzeby posiadania kolejnych ciężkich euro.
Ale! To nie wszystko, bo po drugiej partii byłem tak nakręcony, że od razu umówiłem się na kolejną. Niestety współgracze się wysypali, więc nieco niespodziewanie postanowiłem przetestować wariant solo. I tutaj kolejne miłe zaskoczenie, bo choć zakładałem, że w Trickeriona będę grał tylko na 3 i 4 osoby, to wariant z automą był również bardzo fajnie wymyślony i przyjemny. Gra trwa dość długo - ostatecznie solo zagrałem 2 razy i mimo że pod koniec już prawie nie zerkałem do instrukcji automy, to obie partie trwały ponad 2h - ale stanowi ciekawe wyzwanie. Bot odrobinę "oszukuje" (nie używa pieniędzy, a przygotowanie sztuczek w warsztacie robi automatycznie), ale poza tym dość wiernie symuluje realnego przeciwnika. Wydaje mi się, że na poziomie trudnym pokonanie go graniczy z cudem i wymaga trochę szczęścia oprócz perfekcyjnego rozegrania, ale na pewno będzie to dla mnie "osiągnięcie do odblokowania" ;)

Zwrotnice i Semafory - a tu dla odmiany zamiast solo zagrałem w 3 osoby i bawiłem się bardzo dobrze. Zwrotnice i Semafory kiedyś miałem, recenzowałem, sprzedałem i potem żałowałem. Odkupiłem używkę i raczej więcej jej z kolekcji nie wyrzucę, bo daje wystarczająco inne odczucia w porównaniu do innych prostych coopów, żeby ją trzymać. Cała gra to zarządzanie chaosem (nigdy nie wiadomo, które pociągi poruszą się następne i z jaką prędkością - a ruchów jest za mało, żeby wszędzie zabezpieczyć przejazdy) i niemal zawsze wygrywa się o włos. Polecam, bo moim zdaniem to niedoceniony tytuł, niezbyt ładny, ale oryginalny.

Żelazny Tron - w Cosmic Encountera nie grałem nigdy. W Żelazny Tron - raz, ze znajomymi z poprzedniej pracy i dzień później nikt się do siebie nie odzywał w biurze :D bardzo brutalna gra o wbijaniu noży w plecy, tak jak kilka innych wymienionych w tym poście - wyróżniająca się tym, że w zasadzie nie przypomina żadnej innej. Oprócz TONY negatywnej interakcji trzeba brać poprawkę na to, że karty neutralne są BARDZO mocne i potrafią odwrócić konflikt o 180 stopni - jeśli ktoś nie lubi takiej nieprzewidywalności, niech czuje się ostrzeżony. Po latach przerwy zagrałem na 3 osoby i było znacznie mniej agresywnie, co nie znaczy miło; tym niemniej gdybym miał wybierać, wolałbym grać na 4 albo i 5 osób. Żelaznego Tronu nie mam w kolekcji i mieć nie będę, bo to dla mnie gra na bardzo rzadkie okazje, ale chętnie kiedyś jeszcze zagram.

Solo: poza Trickerionem grany był tradycyjnie Władca Pierścieni LCG. Sproxowałem sobie kilka kart z niedostępnych cyklów i testuję mój prywatny "one deck", którym dość bezproblemowo przeszedłem całą podstawkę, Cienie Mrocznej Puszczy i Dwarrowdelf. Powtarzać musiałem (raz czy dwa) tylko 5 scenariuszy z 15, a gdybym pamiętał je lepiej, być może udałoby się już w pierwszym podejściu.
Pograłem sobie też trochę w Magic Maze Tower, jako że poszedł na sprzedaż - żonie się jednak nie spodobało. Przy graniu solo całkowicie odpada wyzwanie, jakim jest brak komunikacji, ale na wyższych poziomach zagadki są dość ciekawe. Oprócz obracania kafli dochodzi przesuwanie ich po gridzie 3x3 (mapa składa się z 8 kafli) i to sporo zmienia. Przypomina to logiczną gierkę online'ową i nie broni się jako samodzielna planszówka solo, ale i tak jestem dość miło zaskoczony samym konceptem. W 2-4 osoby połączenie łamigłówki ORAZ braku komunikacji jest już prawdziwym wyzwaniem.

Grane były również: 5 Wież, Blokus, Daj Namiar, Inkling, Power Grid: Outpost, Ślimaki, Wiedźmin: Stary Świat i Załoga.

Nowość miesiąca: nie przyznaję. Wszystkie 5 nowości oceniłem między 7 a 7,5 na BGG i nie widzę powodu, żeby którąkolwiek wyróżniać.
Rozczarowanie miesiąca: jak już powiedziałem, nie będę wyróżniał żadnej nowości. Tytuł "rozczarowania" wędruje zatem do Europy Universalis, która choć dostarcza sporo frajdy, to równie dużo frustracji. To jest wierna adaptacja, ciekawe doświadczenie, ba, można się w niej zakochać - ale patrząc chłodnym okiem to moim zdaniem przekombinowany, nie do końca zdevelopowany tytuł.
Gra miesiąca: i tu, paradoksalnie, TEŻ mogłaby trafić Europa Universalis, bo pewnie ze wszystkich pojedynczych rozgrywek tę zapamiętam najbardziej :D ale jednak z czystszym sumieniem wyróżnienie to leci do Trickeriona.
Game developer w Lucky Duck Games
Autor bloga Karta - stół!
Redaktor Board Times
Awatar użytkownika
mordimer5
Posty: 55
Rejestracja: 04 gru 2015, 02:13
Has thanked: 33 times
Been thanked: 75 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: mordimer5 »

Patrzcie jak ten czas zleciał. Święta, święta i ograny miesiąc styczeń !

NOWOŚCI:

-Diuna Imperium i Diuna Powstanie: W tę pierwszą zagrałem dwa razy, w tę drugą dopiero raz. To co urzekło mnie w jedynce, to prosota mechaniczna połączona duchowo z klimatem diuny. A dwójka to natomiast dużo ciekawsze decyzje (tak również ciut trudniejsza), a zarazem ciut krótsza gra. Dla mnie wygrywa POWSTANIE! I CHYBA ZOSTAŁA GRĄ MIESIĄCA :)

-Turbo: 2 partie w ciągu miesiąca i takowe odczucia 3 graczy: planszówka o karkołomnych zasadach dzięki którym, ta gra przestaje być tytułem na rodzinne popołudniowe spotkanko, dodatkowo klimatycznie się to spina ale ikonografia szczególnie kart 5 i 0 zaburza odbiorcą rozumienie zasad. Za każdym razem kiedy siadałbym do tej gry w przeciągu dajmy na to 2 tygodni, musiałbym sobie i ekipie przypominać dokładnie zasady. NIE JA TŁUMACZE ZASADY BO TO NIE MOJA KOPIA ALE OSOBA TŁUMACZĄCA POTRAFI TO ROBIĆ.

STALI BYWALCY:

- Space Base: bardzo dobry filler, splendor stał się fundamentem do podstaw rozgrywki a całość wypełniła magia kostek i soczystej losowości, brakuje polskiego wydania !

- Pojedynek o Śródziemie: 7 partii w ciągu miesiąca potwierdza mi fakt, że tak jak pojedynek w wersji podstawowej był dobrą gra, tak śródziemie poprawia bolączki i staje się dużo przyjemniejszym ale znowuż hitem, czekam na dodruk a tymczasem dalej ogrywam wersje anglojęzyczną znajomego

- Darwin z dodatkiem:
to była ostatnia partia, po czym poleciał out na sprzedaż. Dodatek wprowadza dużo fajnych ścieżek ale ilość rozkmin zarówno jak na 2 graczy a co dopiero na 4 zajeżdża mi ten tytuł ogromnym downtimem. Sama podstawka, zbyt płaska jak dla mnie. A fakt planowania niestety daje tutaj mizerne możliwości gdyż ekonomia jest mocno uszczuplona a pól malutko, także powidziałem: Bye, Bye planszóweczko.

- Brass Birmingham: od 2018 roku na półce i co jakiś czas wraca. Złoto, klasyk, gra uniwersalna oczywiści dla euro graczy.

- Pandemia Legacy, sezon 0: jestem przed październikiem, jestem ciekaw ostatnich 3 miesięcy. Teraz gra mi trochę "wybuchła" w twarz więc będzie ciężko. Na chwilę obecną bardzo nam się podoba zabawa, ale przygotowanie do gry czasem troszkę trwa za długo.

O CZYM NAPISZĘ ZA MIESIĄC ? - Być może o Acquire, grze którą zakupiłem a JEST Z 1964 ROKU. Czekam na kopię wydawnictwa Renegade Games z przepiękną okładką. Gra prosta, ale nie prostacka. Planszomania działa w tym wypadku.



DZIĘKI WSZYSTKIM ZA WASZE OPINIE O GRACH, CZASAMI COŚ PODCHWYCĘ I MNIE ZAINTERESUJE. TAKŻE RÓBCIE TAK DALEJ !
Awatar użytkownika
Mrukar
Posty: 305
Rejestracja: 06 cze 2021, 13:48
Has thanked: 258 times
Been thanked: 163 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Mrukar »

Obsesje - bardzo dobrze się bawiliśmy w pierwszej pełnej partii. Pierwszy raz mialem też chęć zagrać w coś od razu po skończeniu rozgrywki (jesli chodzi o gry na 2h+). Losowy dobór gości i budynków pewnie miał znaczenie dla wyniku, ale da się tym jakoś zarzadzać, zresztą niewiele jeszcze w tej grze widziałem. Bardzo wyczekuję kolejnych rozgrywek.

Star Realms - bardzo udany powrót, szybkie rozgrywki, więc wyszło ich sporo w miesiącu. Dobrze sprawdziło się jako rozgrzewka lub zapychacz po dłuższej grze. Zauważyłem, że najbardziej były satysfakcjonujące rozgrywki, w których skutecznie udało się redukować talie.
Awatar użytkownika
Bart Henry
Posty: 1075
Rejestracja: 15 sie 2013, 19:59
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 143 times
Been thanked: 885 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Bart Henry »

Poprzednie zestawienia: ---------- STYCZEŃ ----------

Styczeń minął szybko. Ledwo zaczęliśmy nowy rok, a już luty nas przywitał. Wynik planszowy całkiem ładny, bo 13 różnych gier wylądowało na stole. No dobra, uwzględniając trzy warianty Similo będzie tego 11. Prawie 40h czasu gry to wynik nieprzeciętny u mnie.

Graficzne podsumowanie bieżącego miesiąca w spoilerze
Spoiler:
Gry, które trafiły na stół w tym miesiącu (gwiazdki w nawiasie to ocena frajdy z rozgrywek):
  • Odkrywcy Nocnego Nieba (★★★★★)
    Spoiler:
  • Słowołaki (★★★★☆)
    Spoiler:
  • Moonrakers (★★★★☆)
    Spoiler:
  • Nieświadomy Umysł (★★★★★)
    Spoiler:
  • Hen daleko (★★★☆☆)
    Spoiler:
  • Similo (★★★☆☆)
    Spoiler:
  • Hegemony (★★☆☆☆)
    Spoiler:
  • The Thing (★★★★☆)
    Spoiler:
  • Adrenalina (★★★★★)
    Spoiler:
  • Hansa Teutonica (★★★★★)
    Spoiler:
  • Chrzań to (★★★☆☆)
    Spoiler:
---------- PODSUMOWANIE ----------

👎 Rozczarowanie miesiąca dla Hegemony, za 8h gry, która nie pozostawiła za sobą efektu wow, a wręcz przeciwny efekt zmęczenia.

💥 Nowość miesiąca dla gry Nieświadomy Umysł za ciekawe kombinacje i świetne ilustracje.

🏆 Gra miesiąca dla gry Hansa Teutonica za gwarancję 90 minut, w czasie których nikt się nie obrazi na negatywną interakcję.

---------- PLANY NA LUTY ----------

W planach kolejne gry do pierwszego zagrania. Priorytet ma Fromage. Może wleci Brian Boru, może Wielka Draka w Małym Mieście, może Barcelona? A może coś, co ma dojść w drugiej połowie lutego - Septima lub SETI? Dużo tego, nic tylko grać. ;)
Awatar użytkownika
DziejopisWawel
Posty: 209
Rejestracja: 13 wrz 2016, 19:05
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 196 times
Been thanked: 33 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: DziejopisWawel »

Bart Henry pisze: 01 lut 2025, 18:49 [*] Hansa Teutonica (★★★★★)
Spoiler:
Mam stare wydanie hansy teutonici nie big boxowe. Czy jeśli zdarza mi się zagrać raz na rok a gra mi się podoba to czy warto zainwestować w big boxa. Wiem że są tam nowe mapy co może sugerować iż ma to sens jeżeli jedną już się dobrze ogra ale czy może jednak nowe mapy są lepsze i nawet w sporadycznym graniu warto po nie sięgnąć?
"Daj nam, Boże, sto lat wojny."
Awatar użytkownika
Neoptolemos
Posty: 2078
Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
Has thanked: 201 times
Been thanked: 1035 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Neoptolemos »

Bart Henry pisze: 01 lut 2025, 18:49 [*] Hansa Teutonica (★★★★★)
Spoiler:
---------------------

🏆 Gra miesiąca dla gry Hansa Teutonica za gwarancję 90 minut, w czasie których nikt się nie obrazi na negatywną interakcję.
Bo to nie jest taka bardzo negatywna interakcja. Wspaniałe jest właśnie to, że celowo ustawiasz się tak, żeby ktoś te kosteczki przepchnął i cudownie rozmnożył ;)

@DziejopisWawel - poznałem Hansę Teutonicę w 2024, grałem kilka razy - raz w podstawkę, kilka na nowych mapach z big boxa. Moim zdaniem do grania raz na rok spokojnie wystarczy podstawka, to i tak za każdym razem jest inna rozgrywka. W big boxie jest fajne to, że wbrew nazwie wcale nie jest big boxem i nie zajmuje więcej miejsca :D natomiast nowe mapy nie są absolutnie must have przy sporadycznym graniu.
Game developer w Lucky Duck Games
Autor bloga Karta - stół!
Redaktor Board Times
Awatar użytkownika
Bart Henry
Posty: 1075
Rejestracja: 15 sie 2013, 19:59
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 143 times
Been thanked: 885 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Bart Henry »

DziejopisWawel pisze: 01 lut 2025, 19:47 Mam stare wydanie hansy teutonici nie big boxowe. Czy jeśli zdarza mi się zagrać raz na rok a gra mi się podoba to czy warto zainwestować w big boxa. Wiem że są tam nowe mapy co może sugerować iż ma to sens jeżeli jedną już się dobrze ogra ale czy może jednak nowe mapy są lepsze i nawet w sporadycznym graniu warto po nie sięgnąć?
Ja też gram sporadycznie i jeszcze nie sięgnąłem po inne mapy. Tam są jeszcze jakieś karty, chyba coś jak karty celu, nie wiem czy były w podstawie. Kiedyś sięgnę po nowe mapy chociażby dlatego, że są tam polskie miasta. :D Ale jeżeli grasz rzadko, a tym bardziej jeżeli grasz z różnymi składami, to bym raczej nie brał wersji big box, mając podstawkę.
Neoptolemos pisze: 01 lut 2025, 19:52 Bo to nie jest taka bardzo negatywna interakcja. Wspaniałe jest właśnie to, że celowo ustawiasz się tak, żeby ktoś te kosteczki przepchnął i cudownie rozmnożył
No i dlatego to jest tak łatwo akceptowalne. Nawet jeżeli ktoś Cię wyrzuca z miejsca, gdzie faktycznie chciałeś być, to masz z tego coś ekstra. Czasem nawet warto dodać jakiś odgłos żeby przeciwnik był pewny, że robi ci pod górkę. ;) A tak naprawdę zależało Ci na szlaku tuż obok. :)
feniks_ciapek
Posty: 2395
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1682 times
Been thanked: 1025 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: feniks_ciapek »

Trochę pograłem z rozpędu po Sylwestrze, a potem głównie kończyliśmy kampanię Pandemic Legacy: Sezon 0 (++). Pograłem też trochę w Star Wars: Unlimited, ale nie wiem, czy chcę o tym więcej pisać i promować model TCG, zwłaszcza w nowym wydaniu FFG.

Nowości

A Gest of Robin Hood (+/++) - Kumpel był zachwycony, chociaż to jego pierwsze zetknięcie z grami około-COIN-owymi. Ja może już zblazowany nieco jestem, więc temat przeciągania liny i dwóch tur potrzebnych na zrobienie czegoś konkretnego momentami się przejada. Pogramy pewnie jeszcze trochę i zobaczymy jak z regrywalnością. Ale tak patrząc obiektywnie, to jest to bardzo udany tytuł z niskim progiem wejścia, w miarę ładnie wydany i faktycznie dający sporo ciekawych decyzji do podjęcia w trakcie rozgrywki.

Civolution (+/++) - Fanem Felda nie jestem, jego gry są dla mnie zawsze takie trochę nijakie i omijam je szerokim łukiem. Civolution to też zbitka różnych mechanizmów, w których rozeznanie się zajmuje trochę czasu. Tym niemniej moja połówka lubi tego rodzaju kombinowanie i postanowiłem dać tej grze szansę. Pierwsze wrażenie mam takie, że jest to odpowiednik Projektu Gaja, tylko ze sporo większą dawką losowości. Czas pokaże, czy się ostanie.

Pierwsze wrażenia

Łuuupy (+/++) - Na papierze wyglądało obiecująco, wstępna rozgrywka zapoznawcza trochę rozczarowała, ale zobaczymy jak będzie jakiś normalny skład. Myślałem, że zastąpi Guild of Merchant Explorers, ale to jednak zupełnie inny rodzaj gry.

Weather Machine (+/-) - Podobnie jak w wypadku Felda, nie jestem fanem Lacerdy, a Weather Machine to jego kolejna dość typowa odsłona. Pozyskana z wymiany, zagrałem sobie raz, żeby zobaczyć, jak ta maszynka funkcjonuje. Pewnie raz podejmę się wytłumaczenia i jeszcze z kimś zagram, ale nie liczę na to, że nagle zapałam miłością do twórcy i tytułu.

Powroty i stali bywalcy

Tsukuyumi: Full Moon Down (++), Spirit Island (++), MicroMacro: Crime City - All In (+), Deus Io Vult (+/-)

Gra miesiąca

Pandemii już tytuł nie przysługuje, więc przydzielam go Tsukuyumi: Full Moon Down ze względu na ciekawą rozgrywkę, chociaż miałem dylemat, czy jednak nie Spirit Island.
feniks_ciapek
Posty: 2395
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1682 times
Been thanked: 1025 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: feniks_ciapek »

tomg pisze: 30 sty 2025, 17:58 A Gest of Robin Hood
Zasady inspekcji króla zaburzają płynność przebiegu rozgrywki, która tak czy owak nie jest zbyt głęboka w znaczeniu podejmowanych decyzji.

Bardzo chciałbym polubić Gest of Robin Hood ale brakuje mi w niej elegancji, która jest dla mnie ważnym kryterium wyboru gier. Niestety jeśli GoRH daje przedsmak COIN'ów to prawdopodobnie po prostu nie jestem w grupie docelowej tej serii.
Niestety potwierdzę, że w każdym COINie są "resety" planszy. Dla mnie to jedna z dwóch głównych bolączek tego skąd inąd ciekawego systemu. Pokusiłem się nawet o tezę, że ich głównym celem jest zapobieżenie zbyt szybkiemu zdegenerowaniu stanu gry i efektowi kuli śnieżnej. Ale ponieważ punktacja i zwycięstwo są z nimi ściśle związane, to nie ma możliwości od nich uciec. Albo się to zaakceptuje, albo trzeba szukać innych gier :)
pawelkaczorowski87
Posty: 6
Rejestracja: 15 maja 2020, 10:25
Been thanked: 16 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: pawelkaczorowski87 »

Kolejny miesiąc spróbuję napisać coś od siebie. Mało gier wymienię, ponieważ styczeń głównie przeznaczyłem na ogranie wszystkich pozycji z kolekcji i nie będę się rozpisywał o każdej z nich.
Kolekcję mam małą, ponieważ robię dużą rotację, co mi się podoba tylko średnio to od razu sprzedaję :)

Nowości (dla mnie):

- 51 stan Ultimate edition (4 rozgrywki) - grałem już wcześniej w Osadników, lubiłem tę grę, ale strasznie się ciągnęła. 51 stan mam wrażenie jest szybszy i ciekawszy.
Dobrze, że jest tyle dodatków, ponieważ sama podstawka mogłaby się szybko znudzić. Ogólnie oceniam bardzo dobrze, nawet grając w podstawowy tryb solo, a nie Borgo.

- Barcelona (2 rozgrywki) - takiej sałatki punktowej jeszcze nie widziałem, co rundę dostawałem po 10-20 pktów. To już dla mnie lekka przesada.
Jak dla mnie za mało zmiennych w setupie, żeby każda rozgrywka była niepowtarzalna. A doliczanie ciągle takiej masy punktów i wyniki sięgające nawet 400 pktów to jednak nie dla mnie.
Tryb solo mnie także nie powalił. Gra już poszła na sprzedaż :)

Inne gry warte wspomnienia:

- Evenfall (2 rozgrywki) - kolejne dwie rozgrywki w tę karciankę, która w sumie jest mocno porównywana do 51 stanu. Faktycznie jest trochę podobieństw, ale nie na tyle, żebym musiał się którejś pozbywać.
Podoba mi się, że samemu można wybrać moment wykonania produkcji, oraz system zewnętrznych i wewnętrznych kręgów. Tylko trzymam kciuki za wydanie dodatku w Polsce

- Apiary (2 rozgrywki) - bardzo lubię tę grę, podoba mi się wizualnie, a także mechanicznie za system starzenia się pszczół i ich hibernacji.
Zresztą każda gra, która ma zaimplementowaną mechanikę "Income" ma u mnie fory :). Mało jest gier Stonemeier games na których się zawiodłem, ale nie próbowałem Red rising (chociaż wolę nie ryzykować :))

Nowość miesiąca: 51 stan Ultimate edition
mordajeza
Posty: 419
Rejestracja: 19 lut 2019, 13:16
Has thanked: 223 times
Been thanked: 329 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: mordajeza »

37 partii w 19 gier:
Spoiler:
Nowości:

Łowcy A.D. 1492. W skrócie: Świetne RPG na planszy (więcej pisałem w wątku o grze).

Monopoly Arcade: Pac-Man
O matko, najgorsza gra, w jaką grałem w życiu, serio. Wyobraźcie sobie Monopoly przerywane co kilka ruchów tym, że jeden z graczy bierze taką elektroniczną gierkę z naszego dzieciństwa i gra na niej w Pac-Mana, a reszta się patrzy... Do tego obsługa bardziej upierdliwa (bo wszystko zapisuje się w tej gierce, a nie dostaje się fizycznie). Nawet moje dzieci miały dość po 20 minutach. Nie wiem, kto miałby być targetem tego potworka.

Ale poza tym nieszczęsnym Monopoly, to świetny miesiąc z samymi świetnymi grami! Szczególnie przyjemne były powroty po dłuższym czasie do Scythe, Star Wars: Zewnętrzne Rubieże, X-Wing, 51. Stan MS oraz Tyrants of the Underdark - wszystkie zostaną w mojej kolekcji na zawsze <3

W ramach ciekawostki wspomnę, że udany powrót zaliczył też... 1000 (Tysiąc). Syn kupił sobie w kiosku talię klasycznych kart i poprosił, żebym go nauczył jakiejś klasycznej gry, więc padło na coś, w co w jego wieku zagrywałem się z dziadkami. Doprosiliśmy do stołu jego dziadka (mojego tatę) i wszyscy bawiliśmy się świetnie. Okej, gra jest policzalna, trochę za długa jak na swoją powtarzalność, ale czy nie o miłe spędzanie czasu razem chodzi też w grach? ;)

Gra miesiąca: Łowcy A.D. 1492
Dhel
Posty: 868
Rejestracja: 28 wrz 2018, 09:49
Lokalizacja: Rzeszów
Has thanked: 580 times
Been thanked: 527 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Dhel »

U mnie miesiąc bez szału:

Aeon trespass - 7 - kontynuuje cykl 2, już przy koncu jestem, chociaż nie wiem czy dam radę. Pokiereszowało mnie trochę, ale walczę. Cudo ta gra.
Obsession - 4 - prawie rok w to nie grałem, w końcu wróciłem, ciągle bardzo mi się podoba, lekkie euro generujące dla mnie klimat.
Too many Bones - 4 - ależ tą grę lubię, wróciłem do ogrywania Polaris, no jaki to jest morderca, pieknie. elder scrolls już czeka na swą kolej.
Dragons down - 3 - bardzo fajna gra przygodowa, gdzie nie karty a kości opowiadają przygodę, plusem bardzo szybkie przygotowanie i gra, 1,5 godziny z rozłożeniem i złożeniem. A każda klasa wymaga innego podejścia próbując różnych dróg do celu.
Astro knights - 2 - po prostu dobra gra, przyjemnie się spuszczało łomot lunarisowi na hardzie.
Cascadia - 2 - scenariusz 15, nienawidzę dziada, jakoś nie mogę tego przejść, ale ostro próbuje dalej
Eldritch Horror - 2 - jedna gra taka oooo, nie porwała. Spróbowałem na drugi dzień kontrolując 3 postacie vs cthulhu, no co za przygoda, ostatnia runda zanim wszyscy padną, ostatni rzut, jest!!, w końcu udało się go pokonać, kapitalna gra.
Zaginiona Wyspa Arnak - 1 - w 3 osoby i chyba wolę solo, przynajmniej mogę skupić się na tym co chcę robić + kampania na stronie jest świetna, właśnie znowu ogrywam.
Wojna o Pierścień - 1 - bardzo fajna gra, drugi raz w to gram, tym razem jako wolne ludy, przegrana bo Frodo dał się spaczyć tuż przed wrzuceniem pierścienia. Inna rzecz, że nie grałem już optymalnie, jakbym poczekał rundę to pewnie bym wygrał, ale przynajmniej było filmowo.

Gra miesiąca - Aeon Trespass, nie mogę inaczej, to po tej grze miałem największy fun, zwłaszcza jak się udało pięknie uspokoić hydrę i czaszkę (pana N)
Druga - eldritch horror - druga gra to coś pięknego, kapitalna przygoda do której będę wracał. Pewnie czas ny kupić większe dodatki.
Awatar użytkownika
Fyei
Posty: 435
Rejestracja: 13 lut 2018, 11:49
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 80 times
Been thanked: 202 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Fyei »

W tym roku chciałam dołączyć do co miesięcznego podsumowywania minionych rozgrywek. Do tej pory jedynie czytałam Wasze wpisy, z których najczęściej czerpałam wiedzę o tym na co warto zwrócić uwagę, a czego omijać 😉.

A więc w styczniu udało mi się zagrać w:
  • Runewars – partia w pełnym składzie i to z dodatkiem :D. Mimo lat na karku nadal gra mi się w nią świetnie. Zdecydowanie ulubiona gra 4X, która ma na stałe zagrzane miejsce w kolekcji. Dodatek wprowadza dwie nowe jednostki do każdej armii, co urozmaica trochę rozgrywkę. Nowe karty pór roku również na plusie. Z kart ulepszeń do tej pory mało korzystaliśmy, bo wydawały nam się słabe i ciężko zdobyć na nie odpowiednie surowce, ale jak pokazał znajomy w ostatniej rozgrywce nie wolno ich lekceważyć. Do sprawdzenia został jeszcze moduł z dowódcami.
  • 6 bierze – prosta gra karciana, która już chyba na stałe weszła do kanonu rodzinnego grania (ku mojemu przerażeniu :(). Zdecydowanie za dużo razy w to grałam w zeszłym roku, a w tym nie zapowiada się by było inaczej.
  • Małe Epickie Podziemia – doceniam, że w tak małym pudełku udało się schować pełnoprawnego dungeon crawlera. Dodatkowym plusem na pewno jest brak kampanii. Z minusów natomiast należy wspomnieć o mało intuicyjnej ikonografii, która na szczęście po kilu rozgrywkach staje się jasna. Rozgrywka solo wygląda tak samo jak multi (przy minimum dwóch bohaterach).
  • Elekt – dwie partyjki na cztery osoby. I jak bardzo lubię Elekta jako pojedynkową grę karcianą, tak dla większej liczby osób traci ona całkiem sporo. Przy pełnym składzie wkrada się chaos, trudniej zaplanować swoje ruchy, jednak największym problemem jest king-making (i to nie zamierzony). Zbyt wiele razy pojawia się sytuacja, gdy „ten trzeci” wybiera komu przyznać wygrane tytuły. Ale jako grę dla dwóch osób będę zawsze polecać.
  • Ark Nova [nowość] – aż strach przyznać, że dopiero w tym roku udało mi się wreszcie zagrać w ten tytuł. Na ten moment tylko jedna rozgrywka, ale jest ochota na więcej. Grało mi się przyjemnie, ale rzeczywiście nie ma co nastawiać się na konkretne karty (podobnie jak w Everdell), tylko na bieżąco rzeźbić z tego co ma się pod ręką.
  • Dixit Odyseja – podstawową wersję Dixita gram w stałym gronie jako tradycję (po tym jak jeszcze za czasów pandemii spędziliśmy na kwarantannie całe święta i Sylwestra razem, niezapomniane wspomnienia :D). Jednakże karty na tyle nam się już ograły, że zakupiłam nową wersję. Mechanika jest tutaj delikatnie zmieniona, a sama gra umożliwia rozgrywkę w aż 12 osób. Możliwość oddawania dwóch głosów zupełnie się nie sprawdza w gronie 4-5 osób (gra się kończy zbyt szybko) i polecam w takim składzie grać wedle zasad z pierwszego Dixita.
W ostatnim tygodniu stycznia pojechaliśmy ze znajomymi na wypad planszówkowy – a tam jak zwykle, górki, dobre jedzenie, ognisko i mnóstwo grania :D. Całkiem nieźle nam to poszło, gdyż z 15 zabranych gier, 11 zostało zagranych. Już nie mogę się doczekać na kolejny wyjazd. Tym razem udało się ograć:
  • Amazonki – to już standard w mojej ekipie, zawsze musi wpaść kilka partyjek :D. Ta gra bije Avalon i Wilkołaki na głowę. Tworzy epickie momenty, gdy nagle jako amazonka wychodzisz z ukrycia i w kilku ruchach rozwalasz całą partię. Widok szoku na twarzach współgraczy jest niezapomniany :D (po jednej grze musiałam się tłumaczyć, że normalnie w życiu tak nie łżę prosto w oczy xD). Jednakże sensowne ganie zaczyna się dopiero przy minimum 6 graczach.
  • Turbo [nowość] – mam bardzo ambiwalentne odczucia po rozgrywce. Gra polecana na większą liczbę osób, jak i do rodzinnego grania, a ja myślałam że usnę nad stołem. Pozostali gracze rzeczywiście bawili się co najmniej dobrze i kombinowali z kartami, a ja miałam wrażenie, że nieważne co zrobię (grałam tym co miałam na ręce, bez mocnego czyszczenia decku) i tak jestem przed nimi lub zaraz za. Temat mnie nie porwał, ale kurczę widzę tutaj potencjał, chociaż raczej nie mam ochoty siadać ponownie.
  • Feed the Kraken [nowość] – graliśmy w 6 i wylosowałam kapłana kultystów. Przy tej ilości graczy czułam, że od pierwszej rundy nie mam szans na zmianę czegokolwiek. Ogólnie występują trzy frakcje: piraci, marynarze i właśnie kultyści; każda grupa ma swój port, do którego chce dopłynąć. Kultyści dodatkowo mogą wygrać, gdy kapłan zostanie wyrzucony za burtę. W każdej rundzie kapitan wybiera pierwszego oficera i nawigatora; oficer i kapitan w sekrecie wybierają karty kursu, a następnie nawigator również w sekrecie wybiera jedną z dwóch i tam finalnie porusza się statek. Wykonanie gry stoi na wysoki poziomie, grafiki na kartach bardzo ładne, jednakże obawiałabym się o ich trwałość (karty kursu miesza się w pudełku poprzez jego potrząsanie przez co karty obijają się o jego boki). Kiedyś rozważałam zakup, ale po grze zostanę jednak przy Amazonkach 😉.
  • Res Arcana – o rany, jak ja uwielbiam tę grę! Prosta w zasadach, gdzie przy ograniczonych możliwościach (tylko 8 kart), musisz być szybszy niż przeciwnicy. Wyścig po zwycięstwo czuć od samego początku. Zagram, zawsze i wszędzie. Żałuję, że pierwszy dodatek nie jest już dostępny :(.
  • Ostoja – jedna partia w trzy osoby. Zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż Kaskadia. Szybka, prosta gierka, gdzie dodatkowo trzeba trochę pokombinować. Tworzenie kombo układów jest satysfakcjonujące.
  • Pagan: Fate of Roanoke – długo leżała i się kurzyła na półce, ale znaleźli się w końcu chętni :D. Wygrałam Łowcą, ale Wiedźma jak na pierwszą rozgrywkę radziła sobie bardzo dobrze i zmyślnie wyprowadzała mnie w pole. Pomimo przegranej współgracz jest chętny na więcej, więc mam nadzieję, że Pagan w końcu częściej będzie gościł na stole, tym bardziej, że na ogranie czekają dodatki.
  • Podróże przez Śródziemie: Pojedynek – wpadły kolejne partie, które tylko umacniają mnie w przekonaniu, że ta gra jest lepsza niż 7CŚ: Pojedynek. Cudowne przeciąganie liny na trzech płaszczyznach. Na wyjeździe zaczęliśmy nawet małą ligę i każdemu ta gra się podobała.
  • Rebirth – tym razem testowaliśmy planszę Szkocji i wyraźnie czuć tutaj różnicę w rozgrywce. Mając trzech innych ogranych graczy, którzy blokują się nawzajem, sprawia, że wyścig po punkty jest na ostrzu noża. Wyniki były bardzo zbliżone. Powoli zastanawiam się czy nie pozbyć się z kolekcji Królestwa w Budowie.
  • Szarlatani z Pasikurowic – staroć, który zaliczył ponowny spektakularny powrót. Zapomniałam jak ta gra jest przyjemna i ile frajdy sprawia głośne krzyknięcie KABUM :D. Kiedyś mechanika push your luck bardzo mnie odrzucała, ale widzę, że będę musiała ponownie przyjrzeć się podobnym grom. Zakupiona do kolekcji i już czeka na kolejne partie.
  • Niezbadana Planeta – a tutaj z kolei gra, która z każdą kolejną partią spada coraz niżej. Po początkowym ciepłym przyjęciu, pasjansowatość tego tytułu mnie zniechęca. Konieczność domyślania się jak działa dana planeta lub korporacja również jej nie służą, tym bardziej, że jest to rodzinny tytuł. Brak pokrywy na Susan w podstawce to jakieś koszmarne nieporozumienie, każde przenoszenie gry wiąże się z koniecznością zagrania w minigrę pod tytułem „ułóż kafelki z powrotem” zanim w ogóle się siądzie do głównej rozgrywki :roll:.
  • Wilki – czyli prowadzenie własnej watahy w celu zdominowania terytorium. Akcje zagrywa się poprzez odwracanie odpowiedniej ilości kafelków terenów, co jest tym lepsze, że po ich drugiej stronie mamy zupełnie inny „surowiec”. Zmusza to do ciągłego dostosowywania ruchów, uważnego śledzenia co też robią przeciwnicy i dobrego planowania. Zawsze chętnie zagram, tym bardziej, że nawet w pełnym składzie rozgrywka zajmuje około 1,5 godziny (czas jest mocno zależny od agresywności współgraczy, ale u nas zawsze tak to wygląda).
Wspomnieć również należy o kilku partiach podczas sylwestrowo-noworocznego grania ze znajomymi. Na stole gościły: Podaj Dalej bez cenzury, Jednym Słowem, Decrypto i Bang kościany.

Na ten rok ustawiłam sobie również wyzwanie do grania solo. Sporo już się takich gier u mnie w kolekcji pojawiło, a niektóre leżą i się kurzą. Cel więc jest taki – w każdą grę z dobrym trybem solo lub nową z trybem solo nadal do przetestowania chcę zagrać co najmniej 5 razy. Na ten moment wychodzi, że mam takich 25 tytułów, co w sumie daje 125 rozgrywek. W styczniu udało się zagrać 11/125 w:
  • Ostoję – to jest taka idealna gra na rozluźnienie bądź zakończenie dnia. Na spokojnie, bez pośpiechu i nie patrząc na cel. Układnie płytek w układzie przestrzennym jest bardzo przyjemne i relaksujące 😉.
  • Wyprawę Darwina – od zeszłego roku mocno mi ta gra weszła, tym bardziej, że ma bardzo dobrą i wymagającą automę, której obsługa po poznaniu zasad zajmuje chwilę. Gra oferuje również 4 poziomy trudności i dla mnie już poziom drugi, czyli średni, stanowi mocne wyzwanie (do tej pory wygrałam tylko raz :P). Gdy po przegranej partii, siedzisz i rozkminiasz co poszło nie tak, wiesz że gra zostanie na półce na dłużej. I tak jest w tym przypadku. Nie mogę się doczekać kolejnych rozgrywek, zarówno solo jak i multi.
  • Revive – brak automy, jedynie byos. Jednakże kilku grom jestem w stanie to wybaczyć. Rozgrywka trwa do godziny . Zagrałam sobie w całą „kampanię” (to za duże słowo), która pozwala poznać różne frakcje. Zdecydowanie wszystkie zasady powinny od razu być wprowadzone w instrukcji. Kampania jest śmiechu warta i szkoda na nią zachodu. Revive jako gra solo sprawdza się średnio, można zagrać z braku laku lub gdy ma się chęć na średniej ciężkości euro, przy czym są lepsze i to z automą.
Uff.. trochę długo wyszło :D. Na zakończenie dodam tylko, że grą miesiąca zostaje Pagan. Długo wyczekiwana rozgrywka dostarczyła dużo rozkminy i zabawy. Nic tylko wciągać kolejnych graczy.
"Jego zdaniem fakt, że osoba nieznająca ani jednej reguły gry zawsze wygrywa, oznaczał, że same te zasady zawierają jakiś poważny błąd"

Maziam figurki: https://www.instagram.com/against_the_greys/
Awatar użytkownika
Leviathan
Posty: 2435
Rejestracja: 01 wrz 2009, 13:53
Lokalizacja: Lublin
Has thanked: 433 times
Been thanked: 1189 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: Leviathan »

Moje top 3 gry stycznia 2025:
Awatar użytkownika
kuleczka91
Posty: 496
Rejestracja: 10 lut 2020, 18:27
Has thanked: 809 times
Been thanked: 548 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: kuleczka91 »

Styczeń u mnie wypadł trochę skąpo w rozgrywki, ale udało się w sumie poznać trzy nowe gry :)

Barrage - W końcu udało się namówić moją siostrę żebyśmy zagrali w trójkę w mój ulubiony tytuł. W Barrage właściwie zaczęliśmy grać w Sylwestra, a skończyliśmy w Nowym Roku. Później w zasadzie się wyspaliśmy i przez resztę dnia rozegraliśmy kolejne 3 rozgrywki. Wszystkie rozgrywki zagraliśmy bez Projektu Leeghwatera. W Barrage za każdym razem podoba mi się interakcja na planszy. W składzie 3 osobowym oczywiście było dużo ciekawiej niż grając we dwójkę na zwykłej mapie (oczywiście już posiadam Duela i w końcu można we dwójkę poczuć to co na większy skład). Przez to, że graliśmy kilka razy w Nucleum to siostrze się z początku myliły kontrakty, że warunkiem do spełnienia jest wygenerowanie określonej ilości energii, a nie że musi coś konkretnego mieć/stworzyć żeby dostać punkty. O ile pierwsze dwie rozrywki były jeszcze spoko, tak w trzeciej rozgrywce tak źle z siostrą zagrałyśmy, że narzeczony w zasadzie grał sam ze sobą, nie miałyśmy w zasadzie jak mu przeszkodzić i robił sobie co chciał. Pierwszy raz widziałam u siotry taki bulwers na grę z niemocy i pioruny siarczyste, ogniste xD. Z racji, że i tak wiedziałam, że jesteśmy obie głęboko w d... to zaczęłyśmy grać w komitywie na co pójść, albo co zrobić żeby mój finalnie zdobył tych punktów mniej, bo nam już wszystko było jedno xD. Po skończeniu tej pechowej rozgrywki zagraliśmy jeszcze 4tą i wyniki już nie były takie ważne jak to, że narzeczony skończył na trzecim miejscu, to nas najbardziej ucieszyło. Póki co nadal żadna gra nie przebiła mi w topce Barrage przez te kilka lat odkąd gra została wydana w Polsce (8/10) ;).

Daitoshi - to była nowość w mojej kolekcji, a w zasadzie mój świąteczny prezent. Wpadły w sumie dwie rozgrywki. Jedna we trójkę, a druga w dwójkę. Ogólnie mieliśmy kiedyś w kolekcji Bitoku, więc do gry podchodziłam z rezerwą, bo Bitoku mieliśmy w 2 egzemplarzach i oba poszły w świat, bo gra nas nie urzekła i była przerostem formy nad treścią. Pierwsza rozgrywka w Daitoshi była w sumie taka bardziej zapoznawcza z tytułem i sprawdzanie różnych rzeczy w instrukcji. Szczerze mówiąc pierwsza rozgrywka skończyła mi się na tyle szybko, że nie poczułam za bardzo, że cokolwiek w tej grze zdążyłam zrobić, że w sumie to nawet nią się nie nacieszyłam. Na drugi dzień zagraliśmy we dwójkę póki byliśmy na świeżo z zasadami gry. Oczywiście wynieśliśmy wnioski z pierwszej gry, że na dzień dobry warto iść od razu w wynalazki, żeby reszta gry się jakoś kręciła, bo w pierwszej rozgrywce daliśmy trochę ciała z tym oprócz siostry. Gra we dwójkę również śmiga, bo mamy dostawionego tzw. 3 gracza, który blokuje pola (zmienia te miejsca), ale obsługa tego nie uwiera, bo jest prosta. W drugiej grze już grałam bardziej świadomie, aczkolwiek wynik końcowy nadal nie był dla mnie satysfakcjonujący. Ogólnie zagraliśmy, ale nic nas do tego tytułu nie ciągnie, więc raczej opuści kolekcję. Uważam, że nie ma sensu tego trzymać w domu, bo dobra gra dla mnie cechuje się tym, że sama mam ochotę na kolejne rozgrywki w dany tytuł, a w tym przypadku niestety tak nie jest. Gra jest ogólnie ładnie wykonana, pozytywne wrażenie zrobiły akrylowe znaczniki (myślałam, ze są kartonowe), więc się miło zaskoczyłam, dwuwarstwowe planszetki graczy, fajne są te kafelki dzielnic, wizualnie też przyciąga wzrok. Na minus zdecydowanie brak insertu, który przyśpieszyłby składanie tego tytułu, bo pomieszczenie tego w pudełku to trochę taki tetris. Na pewno Daitoshi było dla mnie ciekawsze niż Bitoku, ale nie na tyle bym chciała to trzymać w kolekcji - 7/10.

Granie u znajomych:

Inferno - Rozrywki rozpoczęliśmy od tego tytułu. Dla mnie i siostry to była pierwsza rozgrywka. Wcześniej zapoznaliśmy się z instrukcją i filmikiem w domu co by nie marnować czasu. Wizualnie gra wygląda całkiem fajnie, podobały nam się też mocne kolory dusz. W zasadach gra jest zrozumiała, ale trzeba zdecydowanie planować do przodu co chcemy dalej zrobić żeby się nie zablokować. Rozgrywkę w grze wiecznie utrudniało mi rozdzielnie waluty w grze na dwie osobne (Floreny i Drachmy) i trzeba było na innym polu ją pozyskać, a na całkiem innym iść ją wymienić na tą drugą i jeszcze trzeba mieć do tego specjalnego pionka w posiadaniu, albo zapłacić karę w postaci 1 Florena xD. Dobrze, że jeszcze gracze nie blokują siebie nawzajem na polach akcji. W grze udało nam się trafić na obu Strażników, których mieliśmy okazję poznać na filmiku Barolka i Gandalfa: Antajos zarzucał łańcuchy na dusze i tylko gracz, który je narzucił mógł kontrolować tylko tą duszę. Minotaur tworzył teleport zwany labiryntem. Sama rozgrywka przebiegała dosyć sprawnie, czasami ktoś tam dłużej musiał się zastanowić nad ruchem. To zdecydowanie gra z cyklu, że jest się psem ogrodnika, samemu czegoś się nie weźmie, ale innym też się nie da. Zdecydowanie trzeba było dobrze pomyśleć, gdzie przesuniemy dalej duszę, żeby innym nie pomóc w zdobyciu za nie punktów jak dotrą do swojego końcowego kręgu, czasami niestety nie było wyboru i trzeba było wybrać to co w danym momencie było dla nas najkorzystniejsze. W ciągu rozgrywki ciężko mi było zdobyć dyplomy, żeby w ogóle móc się liczyć w końcowej punktacji, z kartami oszustwa też jakoś nie było mi po drodze. Na szczęście byłam na tyle oszczędna, że najmniej się posunęłam na torze pożyczek w porównaniu z resztą. Najśmieszniejsze było dla mnie to, że w instrukcji było zapisane, że "w rzadkim przypadku...następuje nagła śmierć", a u nas ten przypadek od razu w pierwszej rozgrywce wystąpił i ogólnie rzecz biorąc na koniec poczułam się wyrąbana z ostatniej kolejki dzięki temu łącznie z siostrą xD. Ogólnie fajnie było poznać coś zupełnie nowego, bo z żadną grą Inferno mi się nie skojarzyło z tego co znam, ale wiem, że do mnie do kolekcji na pewno nie trafi. To zdecydowanie nie jest tytuł pode mnie. Nie bawiłam się źle, ale też nie na tyle dobrze, że chciałabym to kupować - 7/10.

Nucleum - to była nowość dla naszych znajomych. Wzięłam ze sobą tylko planszę podstawową bez Australi, bo chciałam pokazać jak wygląda gra podstawowa. Dobrze, że wrzuciliśmy to jako druga gra, bo im późniejsze godziny tym gorzej odnośnie kombinowania nad ruchami. Ogólnie mieliśmy z początku gry pompę z koleżanki, że wybrała sobie najgorsze miejsce na start na mapie, a finalnie jeszcze najlepiej na tym z nas wszystkich wyszła. Ogólnie ciężko nam wszystkim szło w opór, bo nikt za bardzo nie chciał budować torów na planszy i zanim gra faktycznie się tak na dobre zaczęła to właściwie dla nas już się kończyła. Przez to, że sporo połączeń było wielkości 3 torów to długo trwało ukończenie linii kolejowych by móc po nich transportować. Osobiście zdecydowanie wolę grać na Australi. Kolejny raz gra mi pokazała, że Australia zmienia wszystko na lepsze, już raczej nie wrócę do klasycznej mapy. Ogólnie cała nasza 4ka miała mieszane uczucia odnośnie tej rozgrywki. Dla mnie ta plansza to będzie max 6/10, Australia zdecydowanie 8/10.

Nieświadomy Umysł - dla naszych znajomych to była pierwsza partia w ten tytuł. Koleżanka już wcześniej pytała o kupno NU czy im podejdzie, ale nie byłam do końca pewna czy aby napewno, a nie chciałam żeby koleżanka niepotrzebnie utopiła kasę gdyby gra się jednak nie spodobała i zaproponowałam, że możemy zagrać jak się spotkamy i się sama przekona czy jej się widzi, czy nie. Jednak dobrze obstawiałam, że koleżace gra podejdzie, bo już się rozpływała nad wartwą wizualną i wykonaniem tej gry podczas jej rozkładania :D. Choć znajomi mają duży stół to gra naprawdę nadal jest stołożerna. Ja ogólnie bawiłam się świetnie, bo bardzo mi ta gra leży. Szczerze mówiąc grając w 4kę jakoś szczególnie ta gra mi się nie dłużyła porównując ją z rozgrywką 2 i 3 osobową. Koleżanka również była grą zachwycona i udało jej się nawet wygrać rozgrywkę. Kolega nie do końca chyba był przekonany do tej gry. Finalnie zamówili grę zaraz po naszym wyjeździe do domu xD. Dla mnie NU to nadal 8/10. Jeszcze mi się nie znudziło, ta gra jest mega przyjemna.

BGA:

Zamki Burgundii - oj jak my dawno nie graliśmy w Zamki, jak sprawdzałam w bg stats to ostatnio w lipcu 2022. Odpaliliśmy i w trakcie rozgrywki przypominaliśmy sobie zasady. Nie było tak źle, bo oboje skończyliśmy z wynikami na ponad 180. Jak na nie granie w to przez tyle czasiu to myślę, że to i tak były fajne wyniki :D. Oczywiście wpadło jeszcze kilka partii później. Nie mogę się doczekać, aż dotrą do mnie moje nowe Zameczki. Starego Big Boxa się finalnie pozbyłam, bo nie spełniał moich oczekiwań wizualnych. Zamki to bardzo dobra ponadczasowa gra.

Zaginiona Wyspa Arnak - w Arnaka w sumie też już dawno nie graliśmy, fajnie było sobie odświeżyć. Nadal bardzo lubię w to grać.

Szczury z Wistar - do fazy beta wleciały Szczurki. Chcieliśmy sobie pograć gdyż cała nasza trójka lubi w to grać. Niestety zamulanie gry i obsługa to masakra na dzień dzisiejszy. Nic nas tak nie irytuje jak przenoszenie myszy z jednego regionu na drugi i raz to zaskoczy prawidłowo, raz nie i później trzeba kliknąć cofnij, a najgorsze w tym jest to, że cofie dosłownie całą akcję, a nie tylko ostatnio wykonany ruch. Potwierdzanie każdej wykonanej akcji również jest irytujące. Mega się umęczyliśmy przy rozegraniu tej rozgrywki. Trwało to wszystko zdecydowanie za długo. Na pocieszenie udało mi się tam wbić 109 pkt, co dla mnie było nowym rekordem (98), szkoda że tak się na żywno na planszy nie udaje ;)

Dice Hospital - lubię w to od czasu do czasu zagrać. Dzięki BGA zakupiłam swego czasu tą grę do swojej kolekcji. Mega przyjemny r&w połączony z wyścigiem o spełnianie celów, zamykanie obszarów czy podbieraniu kości z akcją, które nasi przeciwnicy chętnie by przytulili.

---

Pod koniec miesiąca udało mi się jeszcze zagrać z siostrą pierwszą rozgrywkę w grę Destylaty. Zagraliśmy póki co bez dodatków (posiadamy całość). Gra w zasadach jest bardzo prosta, nie ma tam żadnych skomplikowanych akcji do wykonywania. Nastawiałam się na grę pokroju Karczmy pod pękatym Kuflem, czyli takiej na luźno do pogrania i nie zawiodłam się, bo spełniła oczekiwania. Kilka razy mieliśmy ubaw, że zamiast upragnionego trunku wyszedł nam bimber, albo zwykła wódka. W grze trochę uwierała nas momentami mała ilość kasy do wydania, że nie udało się wziąć wszystkiego co by się chciało. Leżakowanie trunków również nam nie pomaga, ale za to zyskujemy więcej w późniejszym czasie. Jest jedna jedyna rzecz w tej grze, która uwierała mnie przez całą rozgrywkę - zbyt mała czcionka na kartach. Niestety bardzo często trzeba było wstawać od stołu żeby poczytać zdolności kart przed ich zakupem. To już chyba czcionka na kartach z Everdella jest większa. Cele w grze wcale nie były takie szybkie do spełnienia. Gra posiada plastikowy przemyślany insert, który mieści podstawkę z dodatkami. Jedynie co to nie koszulkowaliśmy kart, bo nie wiem czy to by się w tym pudle zmieściło. Ogólnie bawiłam się bardzo dobrze i z chęcią zagram ponownie. Myślę, że teraz już bym dorzuciła dodatki.

Na grę miesiąca wybieram Barrage, bo sprawiło najwięcej emocji w czasie rozgrywek :).

Plany na luty? Chcemy z narzeczonym sprawdzić grę W oparach miłości, jesteśmy ciekawi czy nam to w ogóle podejdzie. Chciałabym również rozegrać kampanię we Wsiąść do Pociągu: Legendy Zachodu (ostatnio widuję bardzo dużo pozytywnych opinii o tym tytule). Dla nas to będzie również pierwsze Legacy w życiu. Chciałabym jeszcze zagrać pierwszą rozgrywkę w Sankore: The Pride of Mansa Musa, w Grand Austria Hotel na swoim egzemplarzu i pewnie zagramy znowu w Nieświadomy Umysł. Na najbliższą niedzielę umówiłam się również z siostrą na poznanie gry Ezra & Nehemiah. No i czekam jeszcze na SETI (bardzo bym chciała w to zagrać) oraz na przyjazd nowej odsłony Zamków Burgundii (czekam, bo były zamówione w rebelu). Mam nadzieję, że większość tych planów wypali :D
Awatar użytkownika
cboot
Posty: 332
Rejestracja: 17 lut 2007, 14:28
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 4 times
Been thanked: 21 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: cboot »

Nowo zagrane gry: Cytosis, Spór o Bór

Najczęściej grana: Spór o Bór (3x)
Powrót miesiąca: Grand Austria Hotel: Let's Waltz!
Gra miesiąca: Cytosis
Awatar użytkownika
ave.crux
Posty: 1823
Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
Lokalizacja: Piekary Śląskie
Has thanked: 868 times
Been thanked: 1351 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: ave.crux »

kuleczka91 pisze: 05 lut 2025, 16:17 Barrage - (...) Wszystkie rozgrywki zagraliśmy bez Projektu Leeghwatera...
Czemu bez tego? U nas na 4 osoby bez tego dodatku mieliśmy problemy, bo często jeden z graczy był mocno poszkodowany w związku z prezencją na planszy, a projekt pozwalał tej osobie walczyć o zwycięstwo kiedy reszta wzięła najbardziej intratne z początku pola. Jeszcze jak kafel technologii na podwyższenia z obrotem wszedł w 1 rundzie to nie był to tak duży problem, ale jak go nie było to naturalnym biegiem wszyscy zaczynali od budowania.
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
adastr
Posty: 44
Rejestracja: 13 maja 2016, 15:14
Has thanked: 81 times
Been thanked: 20 times

Re: Gra miesiąca - Styczeń 2025

Post autor: adastr »

Stali bywalcy

Tapestry x 1 - bardzo lubimy
Podróże przez Śródziemie - Korona żaru x 7 - kumplowi się bardziej podobna niż podstawowa kampania, dla mnie obie super, Gimli + Legolas to zabójcza ekipa.
Pandemic Legacy sezon 0 x rozegraliśmy 2m-ce lipiec/sierpień 2 rozgrywki (zaczęliśmy w 2022) szkoda że tak ciężko się zgrać z ekipą.
Pitchcar x 1 z dziećmi
Stone Age x 1 z dziećmi (wprowadzamy 6 latkę w świat euro oraz podstaw mnożenia i dzielenia)
Dochodzenie x 1 świetna imprezówka
Tajniacy x 6 j.w
Lisek Urwisek x 1 z dziećmi
Ark Nova x 1 - musi wejść choć raz na miesiąc, moje osobiste TOP 3
Wiedźmin stary świat x 1 to nie jest ideał ale kipi klimatem, szczególnie z zaawansowanymi potworami (słabości, specjalne ataki itp) raz na 3-4 miesiące chętnie wracamy.
Dorfromantic x 2 z dziećmi - zaczęliśmy kampanię drugi raz, tak im się podoba.
Magia i Myszy x 3 wprowadzamy dzieci w świat przygodówek - instrukcja nie pomaga :(, ale gierka spoko.

Nowości

Niezbadana Planeta x 4 - jakie to jest przyjemne, też grane z dziećmi, lekka łatwa i przyjemna syn 4,5 sam ogarnia i jest to aktualnie jego ulubiona gra.
Pojedynek o śródziemie x 2 - świetna gra !
Piraci z Maracaibo x 2 - bardzo nam się podoba, żonie zdecydowanie bardziej niż Maracaibo.

Gra miesiąca: Podróże przez Śródziemie, klimatyczna, emocjonująca, no i dużo daje to że udało nam się praktycznie w ciągu miesiąca spotkać tyle razy żeby prawie skończyć kampanię.

Nowość miesiąca: trudno zdecydować, wszystkie bardzo dobre ale chyba
Piraci z Maracaibo ze względu na temat. Magazyn Morze, wiadomo :)

ODPOWIEDZ