Ja poznałam głównie jakieś mniejsze/krótsze gry, więc takich też najwięcej na liście:
1. Bezapelacyjnie
Cafe Baras, której polskie wydanie zostało zapowiedziane przez Alis Games. Zakochałam się w tym rodzinnym tableau builderze od pierwszej rozgrywki. Proste to, ładne i przyjemne. No mój ulubiony fillerek aktualnie.
2.
Ostoja bo bardzo lubię gry, w których rozbudowujemy czy planszę główną, czy planszetkę gracza w pionie, a nie tylko w poziomie. Dodatkowo jak wyżej: proste to, ładne i przyjemne

.
3.
Kinfire Delve - którekolwiek pudełko z tej serii polecam. Bardzo fajny karciany kooperacyjny dungeon crawler, sporo kombinowania, którą z 4 kart atakować i jak zagrywać karty (zatrzymać na ręku do swojej tury, aby użyć umiejki z karty, czy użyć jej jako wsparcie drugiego gracza, ale za to "stracić" umiejkę).
4.
The Princes of Florecne - poliomino oraz licytacja to jedne z mniej lubianych przeze mnie mechanik w grach, a tutaj gra opiera się głównie na nich i mega mi się spodobało. Do tego dobrze działający tryb solo. O takie gry nic nie robiłam w tym hobby. Bardzo lubię jak gra mnie tak zaskoczy pozytywnie

.
5.
Architekci Stonespine - kartografowie to jedna z moich ulubionych wykreślanek, mimo mojej "niemiłości" do poliomino i wykreślanek właśnie

, więc zawsze chętnie sprawdzę grę z tego samego uniwersum. Póki co każdą lubię, ale żadna nie zrobiła efektu wow (nawet Kartografów po prostu "tylko" lubię), ale AS obecnie są chyba moją ulubioną pozycją z tej grupy. Baaaardzo przyjemna układanka, wszystko w tej grze mi się podoba i zawsze chętnie zagram

.
6.
Photograph od Saashi and Saashi. Bardzo fajne set collection, gdzie zagrywamy karty z ręki bez możliwości ich wcześniejszego ułożenia sobie na ręku (czyli dokładamy (prawie) zawsze z jednej strony ręki, a zagrywamy kolejno z drugiej). Gra ma kilka twistów, w tym np. rynek, z którego zbieramy karty kolejno z całego rzędu, e którym część kart jest zakryta, a część odkryta (trochę jak w Kanagawie, gdzie ten pomysł również bardzo mi się podobał).
7.
Kariba - malutka karcianka od IUVI Games. To taki typowy rodzinny tytuł do grania bardziej z dziećmi, ale my sami z mężem świetnie się przy tym bawimy. Bardzo podobają mi się grafiki zwierząt. Mechanicznie niby nic nadzwyczajnego i jakby mi ktoś tylko opowiedział o grze, to bym powiedziała, że meh, a tymczasem rozgrywka jest tak szybka i przyjemna, że dość często w tym roku wracało na stół.
8.
Dragonkeepers - miało też polską premierę, ale zupełnie wyleciał mi z głowy polski tytuł. W grze gracz, którego jest tura "dopasowuje" karty "zlecenia" na tę rundę i potem wykłada z ręki ten kolor smoków, aby to zadanie spełnić. Pozostali gracze mogą się "podczepić" i też wypełnić to zlecenie, więc trzeba kombinować, jakby tu zagrać, żeby nie dać innym zdobyć punktów. Bardzo przyjemny tytuł, gdzie główne skrzypce gra raczej nielubiany przeze mnie push youur luck, więc to kolejna gra z kategorii "nie powinno się spodobać, a jednak".
9.
Rudy od Muduko - gra ilustrowana przez Stefano Tartarotti, którego kreskę bardzo lubię. Prosta gra pamięciowa dla dzieci, ale przez wygląd baaardzo lubię ją wyciągnąć na stół (bardziej niż Alpaki, które mechanicznie nie są wybitne, a Rudy mechanicznie też sprawia frajdę).
10.
Lorcana, ale grałam jedynie solo. Przyjemny "bitewniak" w stylu MtG. Ja sobie talię składam patrząc po bajkach, a nie do końca umiejkach, więc zapewne żadnego turnieju bym nie wygrała

, ale samo przeglądanie całego katalogu kart sprawia mi dużą frajdę i tak samo jak zagrywam te karty z ulubionymi postaciami Disneya. No trafia na listę za szarpanie strun nostalgii w serduszku

.