Moje przemyślenia po pierwszej rozgrywce z punktu widzenia osoby, gdzie tłumacze gry, jestem bardzo ograny i sam zajmuije się tworzeniem interfaceów UI/UX:
Ogólnie do tej pory nie grałem w gry tak ciężkie jak gry
Lacerdy, ostatnio miałem okazję zagrać w
On Mars i niedługo po tym w
Galactic Cruise i uważam, że
GC jest o wiele lepszą grą od On Mars - będąc z tej samej półki i wagowej, cenowej jak i samego wydania.
To co mi się najbardziej podoba (a co jest dla mnie cechą, która zawsze poszukuje w grach jako najważniejszej) to jak świetnie spięta jest ta gra mechanicznie z tematem. Praktycznie każda akcja jaka tą robimy ma swoje uzasadnienie w temacie, przez co nawet jeżeli mamy styczność z gra, która ma taki ogrom zależności i mikrozasad - łatwo je spamiętać i obyć się szybko z tytułem, bo te akcje są poprostu logiczne, można je łatwo uzasadnić tematem lub kolejnością. Nie ma tu miejsca na żadne absurdalne akcje, za którą nie stoi żadna logika. To dla mnie jest ogromny plus, bo ułatwia wejście w grę - nawet jeżeli przy samym tłumaczeniu może ona odstraszyć iloscią zasad, to już w trakcie gry wszystko bardzo szybko staje się jasne i klarowne.
Tego nie mogłem powiedzie o On Mars. Obydwie gry wg mnie stoją na tej samej półce wagowej jeżeli chodzi o złożoność gry, ale już On Mars jest o wiele trudniejszym tytułem ze względu, że ma znacznie bardziej
wąską kołderkę, podczas gry czułem się wielokrotnie jak dziecko we mgle, nie wiedząc co z czego wynika. Nie wiem, czy to była wina tłumaczącego, czy samej gry, ale ogrom zależności między akcjami jest tak duża, że można się łatwo zablokować.
W Galactic Criuse głowa nam paruje równie dobrze, ale to wszystko idzie na poczet tworzenia bardziej optymalnych akcji lepiej punktacyjnych, a w On Mars na poczet tego by w ogóle móc zrobić późniejsze akcje. Jeżeli nie przemyślisz sobie dobrze ciągłości kolejnych akcji to można się bardzo łatwo zablokować, nie móc wykonać wielu akcji. Więc jest to trochę taka męczarnia z samym silnikiem, z którego nie wiele wynika. Chyba, że kogoś jara takie siłowanie się z grą.
W
Galactic Cruise jest znacznie luźniej, nawet jeżeli nie możemy czegoś wykonać bo pewnego aspektu nie przewidzieliśmy to tracimy co najwyżej jedną turę, by w kolejnej sobie uzupełnić to co brakuje i wykonać plan nieco odroczony. W
On Mars jak się skończy, a czego nie przewidzidziałeś to jesteś udupiony i masz problem. Źle zaplanowane akcji w GC nie bolą, ot poprostu zapunktujesz mniej, w OM złe oblieczenie akcji boli przez wiele tur i ciężko się podnosi.
Przykład: Magazyn zasobów - w obydwu grach działający na prawie identycznej zasadzie - gracze mogą pobierać z niego zasoby do własnej puli, a który ma pewien limit. W GC jeżeli zasoby się skończą-można wykonać akcję uzupełniająca magazyn, za co też się dostaje korzyści. W On Mars jak się zasoby w magazynie skończą to kaplica - musisz je wyprodukować, lub czekać na odnowienie w nowej fazie gry.
Wykonanie
Jeżeli chodzi o wykonanie gry, to obydwie gry są stwororzone przez tego samego autora, ale jednak Galactic Cruise w moim odczuciu
(prywatnym i z punktu zawodowego) jest wykonany o wiele lepiej. Przedewszystkim styl gry jest bardzo konsekwetny oraz bardzo spójny z tematyką gry, która odnosi się do takiego retro-futuryzmu z lat 40-50, jak ktoś oglądał "The Jetsons" to poczuje się bardzo w domu. W
On Mars to dla mnie takie "teletubisie w kosmosie", ciężka tematyka ugrana w niepoważny cukierkowy sposób, w dodatku w wielu miejsach nie konsekwetna - styl illustracji nie idzie w parze z stylem ikonografi czy UI/UX. Okładka ON Mars prezentuje zupełnie inny styl niż to co się w grze znajduje i nie jest też tak dobrze UI/UXowo dobrze rozplanowana.
Wg mnie Galactic Cruise jest grą na o wiele wyższym poziomie wydania niż On Mars - zachowując tą sama ilość komponentów, ich jakosci i cenę...
Cena/Jakość
I tutaj dochodzimy do czegoś, co wg mnie jest bardzo dużym minusem obydwu gier. Cena. Nie potrafię zrozumieć dlaczego gry Vitala Lacerdy są tak absurdalnie drogie. W przypadku Galactic Cruse, które się wzoruje na On Mars w wielu aspektach
(w tym wiele koncepcji i mechanik ma 1 do 1 z On Mars), to jednak GC uważam za strasznie Overproduced. Ta gra jest pieknie wydana, ale w wielu miejscach jest to zbędny barok na planszy, który ma bardzo duże odwrowanie w cenie. O ile można śmiało powiedzięć, że cena jest bardzo uzasadniona do tego co znajdziemy w pudełku, ale osobiście uważam, że jest to pewien rodzaj zbędnego przerostu formy nad treścią - wiele komponentów mogłoby być mniejsze, wydrukowane na cieńszym kartonie, bez tych wszystkich zdobień, Rakiety i powiązane z nimi moduły i blueprinty mogło być zwykłymi kartami, a nie grubym kartonem, żetony zasobów też być najcieńszym kartonie, być mniejsze. Ogólnie wiele rzeczy mogli by zrobić bardziej ekonomicznie i w żadnym mierze nie odebrało by to uczucia grze bycia premium. A tak to jest takim barokiem na planszy dla lobbystwów planszówkowych, którzy lubią się chwełpić że maja w kolelckcji "mona lisę" za milion monet... Podobne odczucia mam do gier Lacerdy.
Jest kilka problemów czysto UX/UI, które mogło być wykonane znacznie lepiej, ale na tle całości nawet się tego nie dostrzega poza może takimi specjalistami jak ja. Dla zwykłego zjadacza chleba to będzie i tak rewelacyjnie wykonana gra.
Ja ogólnie bardzo dużą uwagę zwracam na to jak cały UI/UX w grach jest rozplanowany i zaprojektowany, a wiele gier euro ma z tym cholerny problem. Galactic Cruise jest świetnie UXowo zaprojektowany, wszystko jest tu logicznie i ergonomiczne przemyślane, spójne i tematycznie i mechanicznie, a ikonografia bardzo intuicyjna, czego o On Mars nie mogę powiedzieć z takim zachwytem.
Natomiast obydwie gry posiadają dedykowane inserty, które świetnie organizują całość, wprowadzają ogrom ergonomi, co jest ogromnym plusem. Nienawidzę gier euro, gdzie jest pierdylion komponentów trzymanych w pustym pudelku w woreczkach, do którego trzeba dokupywać insert za +70-100% ceny gry.
Wady:
To co rzuciło mi się już przy pierwszej rozgrywce to, że ta gra mimo ogromu modułów, przeróżnego ustawienia setupologii i pełnej masy zmiennych - nie widzę w tej grze dużej regrywalności.
Podobny problem mam z grą Abominacja: Dziedzictwo Frankesteina, gdzie w finalnym rozrachunku prawie wszystko mamy wymaksowane, nie ma tu przestrzeni za bardzo na niedobory, innej drogi na styl gry. To co mi się np. mega podoba w SETI, to że tam są wyraźnie różne sposoby i podejścia do gry, a każda gra będzie nieco inna. Nigdy wszystkiego nie uda Ci się wymaksować - musisz podjąć decyzję w jaki rodzaj technologii idziesz, w jaki sposób gry i jakie mechaniki.
Nie tyle można raz iść w skanowanie, raz w eksploracje planet, innym razem w analizę danych, czy mieszane podejście, to do tego dochodzi 5 różnych frakcji obcych, które zmieniają sposób punktacji i podejścia do strategi - to za każdym razem daje wiele decyzji w jaki sposób grać.
W Galactic Cruise mam wrażenie, że każda gra będzie identyczna, będziemy z gry na grę robić dokładnie to samo w podobnej kolejności, a jedynie przez różne zmiennie ustawione akcje lub inne technologie dostępne - jedne rzeczy będą mniej lub bardziej dostępne. Ok, możemy raz pobawić się w wystrzeliwanie mniejszych rakiet, ale częściej - innym razem robić kolosy na długie ekspedycje, bądź raz skupić się na jednym rodzaju gości, a innym razem na innych - ale to nie zmienia w grze niczego za wiele. Dalej flow będzie taki sam.
Nie wiem co wnoszą dodatki, ale po pobieżnym zapoznaniu się z nimi, to mam wrażenie że to jest więcej tego samego, tylko poprostu bardziej skomplikowane i podnoszące złożoność/trudność decyzji w trakcie gry - bez wprowadzania nowych mechanik.
Podsumowanie:
Galactic Cruise to mam wrażenie jest taki idealny wstęp do ciężkich gier, które mają złożonosć zasad i zależnosci na poziomie gier Lacerdy, ale nie są aż tak karcące za złe decyzje, nie mają tak wysokiego progu wejscia, a dają więcej swobody. Dzieki czemu można mieć więcej czansz na eksperymentowanie z grą i to jest świetny tytuł "Easy to learn, hard to Master", gdzie taki On Mars to "Hard to learn, even harder to master" - przez co można się od gry bardzo łatwo odbić.
Ja się przy On Mars wynudziłem, grając wyłącznie 2h 30m miałem poczucie braku sprawczości, ciągle się z czymś myliłem, nie do koca rozumiałem zasady i zależności do samego końca. W Galactic Cruise grałem 4h i byłem zaangazowany od początku do końca, już po 2-3 turach załapałem zależności i cały eksosystem i flow gry, i gra w ogóle mi się nie dłużyła.
Dla mnie Galactic Cruise jest rewelacyjnym tytyłem, zapewne mało odkrywczym bo widzę że się mocno inspiruje wieloma grami, ale jednym z tych tytułów które w wręcz genialny sposób
łączy temat z klimatem i mechaniką, a dla mnie osobiście to jest największa zaleta gier.
Nie widzę osobiście sensu wydawania 600-700 zł na grę, w która pogram raptem może 2-3 razy w ciągu roku z jakimś bardzo ogarniętym gronem graczy, nie będąc chciał wyciągać tytułu pod nowe osoby, by nie męczyć się i nie przechodzić na nowo wdrożenia ludzi w tą grę. Galactic Cruise wystarczy jedna rozgrywka by wszystko się połapać. Ale dalej uważam, że jest to tytuł, kosztując zbyt wiele.
Osobiście wole zagrać w np gry koczujące 3x mniej jak Brass, a które dają równie duży poziom główkowania, w które pogram częściej i szybciej. Fajnie zagrać w takiego molocha, ale nie za taką cenę, w której mogę mieć 2-3 inne gry. Ale gdybym już miał sie zdecydować na zakup to GC w pełni uzasadnia swoją cenę wykonaniem i tym, co oferuje.