![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Jedyne do czego mogę się przyczepić to pieniądze – tu ludzie którzy nie rozróżniają bordowego od brunatnego i turkusowego od fioletowego mogą mieć problemy.
Podsumowując tę kwestię powiem, że Colonia to jedna z najlepiej przygotowanych gier tego typu pod względem funkcjonalności planszy i rozgrywki w ogóle, zwłaszcza, że ze względu na ilość elementów i kolorów zadanie nie było łatwe.
Co do rozgrywki:
Zagrałem tylko raz, więc to co poniżej (w przeciwieństwie tego co powyżej) możecie wziąć w cudzysłów.
Gier w których wysyła się swoich ludzi (drewniane kostki) na odpowiednie pola, za co otrzymuje się w zamian towary, jest pełno. Tutaj ten mechanizm został zwielokrotniony. Najpierw wysyłamy kostki (mamy ich za parawanikiem bardzo dużo) do ratusza, gdzie przewaga ilościowa daje pierwszeństwo w grze oraz większą siłę podczas głosowań. Następnie kostki kładziemy na polach ze straganami, wymieniając je za towary (5 rodzajów). Potem nasze kostki potrzebne są, aby zakupione wcześniej towary przerobić w warsztatach na towary (5 rodzajów). To nie koniec. Z towarów musimy stworzyć zestawy, które tym razem z wykorzystaniem już tylko 1 kostki, załadujemy na statki (wykonane z pancernej tektury). Co turę odpływa od 1 do 3 statków (jest to generowane przez specjalne karty), a każda wypełniona przez nas ładownia daje nam pieniądze w jednym z 4 kolorów. W ostatniej fazie możemy kupować relikwie (dające punkty zwycięstwa), płacąc za pieniędzmi w odpowiednim kolorze. Żaden z tych mechanizmów nie jest nowatorski, każdy z mechanizmów poszczególnych faz wystąpił już w jednej, kilku, czy kilkunastu innych grach. Nowe może być to, że jest ich aż tak wiele, oraz to, że kostki pracowników przydzielone do danej fazy wysyłane są po jej zakończeniu na pole przed budynkiem, a odebrane mogą być w następnej turze, ale dopiero po zakończeniu tej samej fazy. Oznacza to, że duża ilość kostek umieszczona np. na straganach (3 faza) wróci do nas dopiero w następnej turze w fazie 4. Wymusza to na graczach planowanie dłużej niż na jedną turę oraz oszczędność w szastaniu zasobami kostek – tych z reguły, w naszej rozgrywce, brakowało podczas pierwszej fazy, czyli przy decydowaniu o kolejności, która w grze jest ważna. Tu należy wspomnieć że ilość ludzi wysyłanych do ratusza regulowana jest przez karty – każdy graczy ma zestaw z wartościami od 3 do 8, i każdej kart użyć może raz w całej grze, przez co kolejność gry często się zmienia.
Ciekawe są również głosowania. W raz z początkiem każdej tury losowane są nowe ustawy i poprzez głosowanie gracze wybierają czy któraś z nich wejdzie w życie czy zostanie odrzucona (gracz głosuje za pomocą kart na TAK i na NIE). Same ustawy są dość wyważone, nie zmieniają diametralnie rozgrywki, ale mogą nieco pomóc.
Sama rozgrywka przebiega dość płynnie, choć przerwy na ruchy potrafią być długie, zwłaszcza, gdy trzeba się zastanowić jakie towary kupić i na co je przerobić. Wszystko działa bardzo elegancko, jest miejsce na główkowanie, interakcje, przeszkadzanie innym, pomaganie sobie nawzajem, układy oraz odrobinę ryzyka (tworzenie nadmiarowych towarów). Można odnieść wrażenie, że gra jest lekka, ale błędy potrafią zaboleć, zwłaszcza, gdy zabraknie kostek w jakiejś kluczowej fazie.
Podsumowując gra jest wielką mieszaniną różnych mechanizmów, nie wprowadza raczej niczego nowego (z małymi wyjątkami) ale łączy to co już sprawdzone i dobre, trudno powiedzieć czy potraktować to za minus (o nie, znowu worker placement) czy za plus (kilka gier w jednej, a 1 pudełko zajmuje mniej niż 5 innych gier) – ocenić mógłbym pewnie dopiero po kilku rozgrywkach.
Podczas rozgrywki dopadło nas, mniej więcej w połowie, lekkie znużenie, co może sugerować, że gra jest nieco zbyt długa. Mieliśmy też wrażenie, że kolejność jest tu bardzo ważna – pewnie stąd identyczne zestawy karty decydujących o kolejności, co jest moim zdaniem nieco sztucznie dodane.
Trzeba by zagrać jeszcze co najmniej raz, na razie mogę powiedzieć tylko tyle że gra jest całkiem dobra.