Filary Ziemi książkowe bardzo mi się podobały (ale lubię ten "siermiężny" styl pisania Folletta ). W końcu - jak wiadomo - de gustibus non disputandum est.BloodyBaron pisze:No, nie wiem. Zachwycony "Filarami..." planszówkowymi kupiłem te książkowe i... była to jedna z gorszych książek, którą w życiu czytałem: powtarzalna i przewidywalna do bólu. Skończyłem tylko dlatego, że interesowały mnie wątki fabuły wykorzystane w grze. Fabularny pomysł zresztą jest ciekawy i wciągający: tylko styl pisarstwa siermiężny i jak dla mnie bez polotu. Książkowego "Świata bez końca" już nie odważę się kupić. Planszówki zresztą też raczej nie - mam już wystarczająco dużo gier o przesuwaniu i wymienianiu drewnianych klocuszków różnego kolorugarg pisze:Miałem to samo wrażenie - prawie jak sam Ken Follett
Świat bez końca jest podobno znacznie słabszy, ale jeszcze się za niego nie wziąłem.