[Warszawa] Klub na Smolnej
Dziękuję za wszystkie miłe słowa. To, że Smolna jest taka a nie inna to w sumie zasługa nas wszystkich. Mnie zależy przede wszystkim na intergowaniu środowisk. I jak na razie chyba to wychodzi.
Dziękuję jeszcze raz Mac Dante za poświęcenie i wytłumaczenie zasad. Mam nadzieję, że głos już wraca do normy. GoT jest bardzo ciekawa, z chęcią zagram w nią jeszcze nie raz.
W lipcu Klub działa normalnie, czasami tylko niekoniecznie w piątek. Na przykład w tym tygodniu być może będzie to czwartek. Jutro dam znać.
Dziękuję jeszcze raz Mac Dante za poświęcenie i wytłumaczenie zasad. Mam nadzieję, że głos już wraca do normy. GoT jest bardzo ciekawa, z chęcią zagram w nią jeszcze nie raz.
W lipcu Klub działa normalnie, czasami tylko niekoniecznie w piątek. Na przykład w tym tygodniu być może będzie to czwartek. Jutro dam znać.
- Don Simon
- Moderator
- Posty: 5623
- Rejestracja: 10 wrz 2005, 16:28
- Lokalizacja: Warszawa, sercem w Jozefowie ;-)
- Been thanked: 1 time
Przyłączam się do pochwał - brawo Leo!Leo pisze:Dziękuję za wszystkie miłe słowa. To, że Smolna jest taka a nie inna to w sumie zasługa nas wszystkich. Mnie zależy przede wszystkim na intergowaniu środowisk. I jak na razie chyba to wychodzi.
Cieszę się, że spróbowałeś w końcu innych gier niż Twoje strategie. Choć mała w sumie różnica to GoT niech będzie pierwszym krokiem w trochę inny świat planszówekDziękuję jeszcze raz Mac Dante za poświęcenie i wytłumaczenie zasad. Mam nadzieję, że głos już wraca do normy. GoT jest bardzo ciekawa, z chęcią zagram w nią jeszcze nie raz.
![Smile :-)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![Smile :-)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Świetnie! W czwartek przyszedłbym tym chętniej. A panujące upały sprawiają, że wielu z nas myśli o działce/ogrodzie/jeziorze i grillu już wpiątkowy wieczór - stąd może czwartki będą lepszym dniem w wakacje... Czekam na info...W lipcu Klub działa normalnie, czasami tylko niekoniecznie w piątek. Na przykład w tym tygodniu być może będzie to czwartek. Jutro dam znać.
Pozdrawiam
Szymon
Każdy może,prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się.Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie.
- Mały brzydki pędrak
- Posty: 984
- Rejestracja: 24 sty 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 11 times
Spóźniony ale szczery opis ostatniego spotkania clubingowego.
W zeszłym tygodniu mieliśmy o tyle nietypową sytuację w klubie, iż pojawiły się nowe dotąd nieznane osoby, a zabrakło kilku już staro-nowych bywalców planszówkowych. Jak zwykle bez zbędengo tracenia czasu zajeliśmy się meritum każdego spotkania czyli naszymi cudeńkami w pudełkach. W oczekiwaniu na MacDante rozłożyliśmy Carcassonne wersja "wiejska".
Klubowicze skupili się w trzech kręgach i zasiedli kolejno do Wing of War (najliczniejsza chyba grupa), GoT oraz Warrior Knights. W między czasie pojawił się Browarion wraz ze swoją rodziną (gratulacje stary
), aby rozpoznać bojem smolną, a przy okazji rozegrać St. Petersburg z Geko. Na zakończenie Jax wraz z Andreasem i Anonimem bawili się w Haziende.
Po długich wyjaśnieniach zasad GoT zachrypnięty i rozgorączkowany MacDante zasiadł do Warrior Knights by znów w czyn wprowadzić swój plan walki z położenia środkowego. Kolejno rozstawialiśmy swoje twierdze i generałów. Najlepszą pozycję wybrali Safari oraz Geko (póżniej zastąpiony przez kumpla MacDantego). Ich państwa połaczone od początku sojuszem szybko opanowały niezależne grody, aby zaraz potem przejść do obrony stanu posiadania. Dzięki sile pieniądzą i odpowiednim zabiegom dypolmatycznym, inni baronowie uśpili swoją czujność i wdali się w waśnie między sobą, nie przynoszące im większych korzyści. Koncentracja majątków MacDantego, Zahariana, Valmonta i moich włości nie pozwalały na większy manewr i zdobywanie nowych łupów. Początkowo Valmont osłabił mnie zaskaującym uderzenim od strony morza, po czym pozwolił mi powrócić do tego miasta a nawet je przejąć. Odtąd na naszym długim pograniczu panował spokój a ludziom żyło sie dostatnie. Mój najbliższy sąsiad - Zaharian - okazał się bardzo lojalny i toczał nieustanne boje z panśtwem środka MacDantego. Niestety wymiana ta nie wpływała kojąco na bilnas gry. Mimo licznych nawoływań z mojej strony kolalicja antysafaryjska nie powstała. Sam ruszyłem prze ziemie Zahariana bić największego z baronów. Dzięki zdobyciu lokalnej przewagi pohańbiłem jego rycerzy i zdobyłem miasto warowne (o tym zadecydowało sekwencja ruchów). Zaraz po tym Safari kontratakował całym swoim rycerstwem zmuszając moich do ucieczki. Po tych wydarzeniach coś pękło w dotychczasowych rywalach i jak jeden mąż wystąpili przeciw złowieszczemu Safari. Nawet jego wierny sojusznik zgodził się przepuscić przez swe ziemie hufce młodziutkiej koalicji. Armie Valmonta, MacDantego, Zahariana i moja wkorczyły ponownie na wielki step niszcząc wszystko na swoej drodze. Sprytyny baron Safari schronił się do twierdzy, by tam odpierać ataki barbarii. W tym momencie rozgrywki dowiedzieliśmy się jak kluczowe znaczenia posiada właśnie utrzymanie strongholdu (to nieco zmieniło nastawienie gracze na następne gry - chodzi o konsekwencje wynikajace z opanowania tego ważnego miejsca przez wrogów). Mimo starań spóźninej kolalicji Safari zwyciężył i zmusił innych baronów do złożenia swoich głów pod topór kata.
W zeszłym tygodniu mieliśmy o tyle nietypową sytuację w klubie, iż pojawiły się nowe dotąd nieznane osoby, a zabrakło kilku już staro-nowych bywalców planszówkowych. Jak zwykle bez zbędengo tracenia czasu zajeliśmy się meritum każdego spotkania czyli naszymi cudeńkami w pudełkach. W oczekiwaniu na MacDante rozłożyliśmy Carcassonne wersja "wiejska".
Klubowicze skupili się w trzech kręgach i zasiedli kolejno do Wing of War (najliczniejsza chyba grupa), GoT oraz Warrior Knights. W między czasie pojawił się Browarion wraz ze swoją rodziną (gratulacje stary
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Po długich wyjaśnieniach zasad GoT zachrypnięty i rozgorączkowany MacDante zasiadł do Warrior Knights by znów w czyn wprowadzić swój plan walki z położenia środkowego. Kolejno rozstawialiśmy swoje twierdze i generałów. Najlepszą pozycję wybrali Safari oraz Geko (póżniej zastąpiony przez kumpla MacDantego). Ich państwa połaczone od początku sojuszem szybko opanowały niezależne grody, aby zaraz potem przejść do obrony stanu posiadania. Dzięki sile pieniądzą i odpowiednim zabiegom dypolmatycznym, inni baronowie uśpili swoją czujność i wdali się w waśnie między sobą, nie przynoszące im większych korzyści. Koncentracja majątków MacDantego, Zahariana, Valmonta i moich włości nie pozwalały na większy manewr i zdobywanie nowych łupów. Początkowo Valmont osłabił mnie zaskaującym uderzenim od strony morza, po czym pozwolił mi powrócić do tego miasta a nawet je przejąć. Odtąd na naszym długim pograniczu panował spokój a ludziom żyło sie dostatnie. Mój najbliższy sąsiad - Zaharian - okazał się bardzo lojalny i toczał nieustanne boje z panśtwem środka MacDantego. Niestety wymiana ta nie wpływała kojąco na bilnas gry. Mimo licznych nawoływań z mojej strony kolalicja antysafaryjska nie powstała. Sam ruszyłem prze ziemie Zahariana bić największego z baronów. Dzięki zdobyciu lokalnej przewagi pohańbiłem jego rycerzy i zdobyłem miasto warowne (o tym zadecydowało sekwencja ruchów). Zaraz po tym Safari kontratakował całym swoim rycerstwem zmuszając moich do ucieczki. Po tych wydarzeniach coś pękło w dotychczasowych rywalach i jak jeden mąż wystąpili przeciw złowieszczemu Safari. Nawet jego wierny sojusznik zgodził się przepuscić przez swe ziemie hufce młodziutkiej koalicji. Armie Valmonta, MacDantego, Zahariana i moja wkorczyły ponownie na wielki step niszcząc wszystko na swoej drodze. Sprytyny baron Safari schronił się do twierdzy, by tam odpierać ataki barbarii. W tym momencie rozgrywki dowiedzieliśmy się jak kluczowe znaczenia posiada właśnie utrzymanie strongholdu (to nieco zmieniło nastawienie gracze na następne gry - chodzi o konsekwencje wynikajace z opanowania tego ważnego miejsca przez wrogów). Mimo starań spóźninej kolalicji Safari zwyciężył i zmusił innych baronów do złożenia swoich głów pod topór kata.
- Mały brzydki pędrak
- Posty: 984
- Rejestracja: 24 sty 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 11 times
Czuję się równie jak Leo zaszczycony obecnością nowych osób na Smolnej i dzieleniem się przez Was tak przemiłymi obserwacjami dotyczącymi klubu na tym forum. Jako samozwańcza tuba propagandowa Smolnej na Warszawę i nie tylko, gorąco zachęcam do tworzenia w miare możliwości podobnych miejsc również w innych częściach naszego kraju.
- Don Simon
- Moderator
- Posty: 5623
- Rejestracja: 10 wrz 2005, 16:28
- Lokalizacja: Warszawa, sercem w Jozefowie ;-)
- Been thanked: 1 time
No to mnie nie ma...Cwiercfinaly...Leo pisze:Jednak spotkanie jest w piątek. Przeważylo zdanie mojej żony.
Kto może przyjść, tego zapraszam.
Kto nie może, temu współczuję.
Pozdrawiam
Szymon
Każdy może,prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się.Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie.
- Mały brzydki pędrak
- Posty: 984
- Rejestracja: 24 sty 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 11 times
-
- Posty: 268
- Rejestracja: 28 lut 2006, 12:29
- Lokalizacja: Legionowo/Siedlce
- Has thanked: 48 times
- Been thanked: 95 times
Jakaś cisza w eterze
Cos chyba nie ma chętnych do grania na jutro a tak bym sobie pograł w WK lub w aGOT w sześciu graczy
Chcę się pojawić wić mam nadzieję, że coś wypali. Będzie jeszcze mój kolega (debiutował tydzień temu na Smolnej w WoW) być może kolejny.
Obaj znają aGOT – to tak gwoli ew. zbierania składu na tę grę
pozdrawiam
Cos chyba nie ma chętnych do grania na jutro a tak bym sobie pograł w WK lub w aGOT w sześciu graczy
![Sad :(](./images/smilies/icon_sad.gif)
Chcę się pojawić wić mam nadzieję, że coś wypali. Będzie jeszcze mój kolega (debiutował tydzień temu na Smolnej w WoW) być może kolejny.
Obaj znają aGOT – to tak gwoli ew. zbierania składu na tę grę
pozdrawiam
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Oj panowie, zaniedbujecie forum. Dajcie jakąś relację ze Smolnej. Działo się coś w miniony piątek?
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na Smolnej zebrała się rzeczywiście głównie grupa strategiczna. Grane były: "Here I stand" w składzie 6-osobowym, zakończona zwycięstwem Habsburga, Empire of the Sun (niedokończony), Twilight Struggle - zwycięstwo USSR. Jednakże zebrała się także niewielka składem, ale silna duchem grupa eurogame'owa. Grane były - Hindu-windu oraz Brytania. Na koniec wieczoru grana była także "Im schatten des keisers". Jeśli coś pominąłem to mea culpa.
- jax
- Posty: 8128
- Rejestracja: 13 lut 2006, 10:46
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 79 times
- Been thanked: 252 times
No i jeszcze Caracassonne: The city gralismy w ekipie 3-osobowej (ja, Anonim, draco). Róznice na koniec gry w punktacji byly minimalne: 116,116,115 pkt.
Gra bardzo ciekawa, wyraznie rozniaca sie od bazowego Carcassonne. Przepisy z draco rozgryzalismy na miejscu. W domu stwierdzilem ze nie doczytalismy tylko 1 zasady. Ale za to fundamentalnej: otoz NIE mozna stawiac ludzika na wlasnie dolozonym kafelku, jesli ten kafelek zamyka jakis obiekt (droga lub rynek) i w ten sposob sobie punktowac wracajac zaraz ludzika na reke. To zupelnie odwrotnie niz w bazowym Carcassonne.
W domu rozegralem jeszcze jedna partie 3-osobowa przy poprawnych przepisach i charakter rozgrywki lekko sie zmienil (wiecej bylo blokowania przeciwnika, konczenia mu obiektow i rozbudowy wlasnych a znacznie mniej szybkiego doraznego punktowania). Tak czy inaczej gra potwierdzila klase. Polecam.
Jesli chodzi o HinduWindu, to ta bardzo lightowa gierka zmienila sie w prawdziwe parowanie umyslow. Ludzie zbyt powaznie podeszli do tego tytulu i dumali, dumali...
Pewne jej krytyczne oceny tez sie wziely ze zbyt powaznego podejscia. Tymczasem to ma byc zabawna, rozluzniajaca gra na 15 minut. Gralismy znacznie dluzej bo zrobilem blad i pozwolilem na rozliczne regeneracje na nowych dywanach. Tymczasem kazdy powinien miec max. jedna regeneracje zeby zniewlowac ew. max. pecha (takiego jak mial RK, ktory zginal zanim w ogole wystartowal
). W kazdym razie kazdy choc raz sie regenerowal na nowym dywanie. Oprocz mnie
, gdyz skutecznie stosowalem taktyke zostawania w cieniu, udawania ze jestem najslabszy i w ogole nie mam szans doleciec (faktycznie bylem slaby: denna predkosc i ilosc dostepnych czarow; duza sila niewiele mi pomogla, gdyz tylko jeden raz w grze walnalem dywan przeciwnika). Takie mydlenie oczu przynioslo oczekiwany skutek - czolgajac sie, czolgajac po jednym polu dolecialem do mety jako pierwszy ![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Gra bardzo ciekawa, wyraznie rozniaca sie od bazowego Carcassonne. Przepisy z draco rozgryzalismy na miejscu. W domu stwierdzilem ze nie doczytalismy tylko 1 zasady. Ale za to fundamentalnej: otoz NIE mozna stawiac ludzika na wlasnie dolozonym kafelku, jesli ten kafelek zamyka jakis obiekt (droga lub rynek) i w ten sposob sobie punktowac wracajac zaraz ludzika na reke. To zupelnie odwrotnie niz w bazowym Carcassonne.
W domu rozegralem jeszcze jedna partie 3-osobowa przy poprawnych przepisach i charakter rozgrywki lekko sie zmienil (wiecej bylo blokowania przeciwnika, konczenia mu obiektow i rozbudowy wlasnych a znacznie mniej szybkiego doraznego punktowania). Tak czy inaczej gra potwierdzila klase. Polecam.
Jesli chodzi o HinduWindu, to ta bardzo lightowa gierka zmienila sie w prawdziwe parowanie umyslow. Ludzie zbyt powaznie podeszli do tego tytulu i dumali, dumali...
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
- Browarion
- Posty: 2374
- Rejestracja: 12 kwie 2005, 14:52
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 19 times
- Been thanked: 2 times
Ooo!!
Paradox to może byc strzał w dziesiątkę![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Może zresztą jakieś plany weekendowe... ten plac zabaw tuż obok to dla nas nie lada gratka![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
Ale jeśli o mnie / nas chodzi to jeszcze muszę sprawdzić realne możliwości... szczególnie że jutro chcielibyśmy (a ja już na pewno) zobaczyć co i jak w Alibi
POzdro
Paradox to może byc strzał w dziesiątkę
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Może zresztą jakieś plany weekendowe... ten plac zabaw tuż obok to dla nas nie lada gratka
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
Ale jeśli o mnie / nas chodzi to jeszcze muszę sprawdzić realne możliwości... szczególnie że jutro chcielibyśmy (a ja już na pewno) zobaczyć co i jak w Alibi
POzdro
niby stary koń, a jednak z ogromnym sentymentem do zabaw i uciech wszelakich
- Mały brzydki pędrak
- Posty: 984
- Rejestracja: 24 sty 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 11 times
ja szczerze mowiac mysle ze nie nalezy przeceniac bloga jako formy komunikacji ze swiatem. wydaje mi sie ze to bardziej miejsce na monolog niz dialog. wydaje mi sie ze prosciej bylo by o tym dyskutowac gdyby gamesfanatic nie byl az takim monopolista na rynku dostepu do wypowiedzi pancha
pod notka w blogu moge napisac autorowi co mysle, rozmawiac w wiekszym gronie jakos dziwnie...
a ad meritum to ja raczej dalej bylbym "przelotnym" gosciem, pozostaje mi sie dostosowac.
![Smile :-)](./images/smilies/icon_smile.gif)
a ad meritum to ja raczej dalej bylbym "przelotnym" gosciem, pozostaje mi sie dostosowac.