K2 (Adam Kałuża)
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Re: K2
Anegdotka z ostatniej rozgrywki.
Kumpel mocno prowadził, walczył na szczycie ze 20 min. Rozpaczliwie. Co dobrał kartę to albo ulga, albo wściekłość. W końcu alpinista skonał, a kolega zajął ostanie miejsce.
Wracamy do domu, on nic nie mówi. To się pytam: co jest grane?
"bo mi smutno. Nie że przegrałem, ale dlatego, że się naprawdę z tym gościem zżyłem, a on teraz nie żyje!"
Kumpel mocno prowadził, walczył na szczycie ze 20 min. Rozpaczliwie. Co dobrał kartę to albo ulga, albo wściekłość. W końcu alpinista skonał, a kolega zajął ostanie miejsce.
Wracamy do domu, on nic nie mówi. To się pytam: co jest grane?
"bo mi smutno. Nie że przegrałem, ale dlatego, że się naprawdę z tym gościem zżyłem, a on teraz nie żyje!"
KTO WYGRYWA - fajne akcje z planszówkami na Facebooku.
Konkursy z topowymi grami, akcje promujące hobby, relacje z imprez, wrażenia z rozgrywek na żywo, opinie o nowościach.
FB/ktowygrywa
Konkursy z topowymi grami, akcje promujące hobby, relacje z imprez, wrażenia z rozgrywek na żywo, opinie o nowościach.
FB/ktowygrywa
Re: K2
Moja żona wręcz przeciwnie. Nie pochwala mojego hobby i dała temu wyraz po raz kolejny w rozgrywce.
Mówię do niej - "Ratuj swojego wspinacza, bo ci zginie". A ona na to - "Po co ratować tych idiotów?".
No ale jest światełko w tunelu, bo jednak ściągnęła go poniżej 6000 metrów bez zgonu
Mówię do niej - "Ratuj swojego wspinacza, bo ci zginie". A ona na to - "Po co ratować tych idiotów?".
No ale jest światełko w tunelu, bo jednak ściągnęła go poniżej 6000 metrów bez zgonu
Wpieriod! - niekoniecznie efektywnie, ale efektownie.
Re: K2
Współczuje małżonki...
K2 to pierwsza gra, w której szczerze żałuje gdy moi bohaterowie giną. Szczególnie jest to silne gdy jeden zginie i trzeba dokończyć rozgrywkę drugim. Normalnie jest mi bardzo przykro gdy moje decyzje spowodują śmierć wspinacza, czuje się za niego odpowiedzialny, czuje , że w jakiś sposób go zawiodłem. To na razie jedyna gra, w która grałem i gdzie występują takie emocje. Pod pewnymi względami ta gra jest o wiele cięższa niż na pierwszy rzut okiem wygląda. Szczęgolnie dla osób szczególnie wrażliwych
Właśnie wpadłem na pomysł modyfikacji zasad. Powinna być możliwość zniesienia na dół ciała martwego wspinacza. Drugi wspinacz mógłby wziąść ciało i nieść je tracąc co turę dodatkowy punkt aklimatyzacji. Za udane zniesienie ciała były by dodatkowe PZ. Już wyobrażam sobie wybor: atakuję szczyt czy zabieram ciało...
K2 to pierwsza gra, w której szczerze żałuje gdy moi bohaterowie giną. Szczególnie jest to silne gdy jeden zginie i trzeba dokończyć rozgrywkę drugim. Normalnie jest mi bardzo przykro gdy moje decyzje spowodują śmierć wspinacza, czuje się za niego odpowiedzialny, czuje , że w jakiś sposób go zawiodłem. To na razie jedyna gra, w która grałem i gdzie występują takie emocje. Pod pewnymi względami ta gra jest o wiele cięższa niż na pierwszy rzut okiem wygląda. Szczęgolnie dla osób szczególnie wrażliwych
Właśnie wpadłem na pomysł modyfikacji zasad. Powinna być możliwość zniesienia na dół ciała martwego wspinacza. Drugi wspinacz mógłby wziąść ciało i nieść je tracąc co turę dodatkowy punkt aklimatyzacji. Za udane zniesienie ciała były by dodatkowe PZ. Już wyobrażam sobie wybor: atakuję szczyt czy zabieram ciało...
Re: K2
Makabryczny pomysł... Też mi zawsze żal swoich jeśli zginą, ale żeby ryzykować życie żeby taszczyć ciało na dół ? Nie klimatyczne zagranie, tych ludzi należy zostawiać w górach które tak kochali!
Posiadam kuku na muniu, poszukuje wspólnika z fiksum dyrdum ;)
- costi
- Posty: 3416
- Rejestracja: 09 lut 2005, 19:19
- Lokalizacja: Warszawa - Ochota
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 3 times
Re: K2
medicus pisze:Anegdotka z ostatniej rozgrywki.
Kumpel mocno prowadził, walczył na szczycie ze 20 min. Rozpaczliwie. Co dobrał kartę to albo ulga, albo wściekłość. W końcu alpinista skonał, a kolega zajął ostanie miejsce.
Wracamy do domu, on nic nie mówi. To się pytam: co jest grane?
"bo mi smutno. Nie że przegrałem, ale dlatego, że się naprawdę z tym gościem zżyłem, a on teraz nie żyje!"
Jak to czytam, to dochodze do wniosku, ze ta gra powinna miec jakis disclaimer na opakowaniu...surmik pisze:Współczuje małżonki...
K2 to pierwsza gra, w której szczerze żałuje gdy moi bohaterowie giną. Szczególnie jest to silne gdy jeden zginie i trzeba dokończyć rozgrywkę drugim. Normalnie jest mi bardzo przykro gdy moje decyzje spowodują śmierć wspinacza, czuje się za niego odpowiedzialny, czuje , że w jakiś sposób go zawiodłem. To na razie jedyna gra, w która grałem i gdzie występują takie emocje. Pod pewnymi względami ta gra jest o wiele cięższa niż na pierwszy rzut okiem wygląda. Szczęgolnie dla osób szczególnie wrażliwych
Właśnie wpadłem na pomysł modyfikacji zasad. Powinna być możliwość zniesienia na dół ciała martwego wspinacza. Drugi wspinacz mógłby wziąść ciało i nieść je tracąc co turę dodatkowy punkt aklimatyzacji. Za udane zniesienie ciała były by dodatkowe PZ. Już wyobrażam sobie wybor: atakuję szczyt czy zabieram ciało...
trochę człowieka i technika się gubi
Moja kolekcja
Moja kolekcja
- Andy
- Posty: 5130
- Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
- Lokalizacja: Piastów
- Has thanked: 77 times
- Been thanked: 192 times
Re: K2
Po moim krótkim wprowadzeniu żona oświadczyła, że jej się gra nie podoba, skoro ludzie mogą zginąć. Bliski paniki zaproponowałem, żeby grać z kartą ratunku. Na to odpowiedziała: - Eee, aż tak to nie!
W pierwszej partii zginęli jej obaj himalaiści i stwierdziła, że więcej nie będzie grać. Na szczęście tylko się droczyła. Od tego czasu nie zginął jej żaden wspinacz.
Dla mnie przeżycie obu jest priorytetem. W ostatniej partii z córką miałem (niewielką) szansę, żeby walczyć o zwycięstwo, ale trzeba było mocno zaryzykować. Bez wahania zarządziłem odwrót, przegrałem dwoma punktami, obaj przeżyli, a ja byłem bardzo zadowolony.
Miałem jeszcze taki pomysł, żeby śmierć himalaisty zastąpić "ewakuacją przez helikopter ratunkowy z Gilgit". Na szczęście po kilku partiach przestało to być potrzebne, bo dbamy o naszych ludzi. Inna sprawa, że nie wspinaliśmy się jeszcze zimą po trudnych szlakach.
W pierwszej partii zginęli jej obaj himalaiści i stwierdziła, że więcej nie będzie grać. Na szczęście tylko się droczyła. Od tego czasu nie zginął jej żaden wspinacz.
Dla mnie przeżycie obu jest priorytetem. W ostatniej partii z córką miałem (niewielką) szansę, żeby walczyć o zwycięstwo, ale trzeba było mocno zaryzykować. Bez wahania zarządziłem odwrót, przegrałem dwoma punktami, obaj przeżyli, a ja byłem bardzo zadowolony.
Miałem jeszcze taki pomysł, żeby śmierć himalaisty zastąpić "ewakuacją przez helikopter ratunkowy z Gilgit". Na szczęście po kilku partiach przestało to być potrzebne, bo dbamy o naszych ludzi. Inna sprawa, że nie wspinaliśmy się jeszcze zimą po trudnych szlakach.
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
-
- Posty: 1582
- Rejestracja: 04 cze 2007, 10:59
- Lokalizacja: Olsztyn
- Has thanked: 9 times
- Been thanked: 12 times
Re: K2
surmik pisze:Współczuje małżonki...
K2 to pierwsza gra, w której szczerze żałuje gdy moi bohaterowie giną. Szczególnie jest to silne gdy jeden zginie i trzeba dokończyć rozgrywkę drugim. Normalnie jest mi bardzo przykro gdy moje decyzje spowodują śmierć wspinacza, czuje się za niego odpowiedzialny, czuje , że w jakiś sposób go zawiodłem. To na razie jedyna gra, w która grałem i gdzie występują takie emocje. Pod pewnymi względami ta gra jest o wiele cięższa niż na pierwszy rzut okiem wygląda. Szczęgolnie dla osób szczególnie wrażliwych
Właśnie wpadłem na pomysł modyfikacji zasad. Powinna być możliwość zniesienia na dół ciała martwego wspinacza. Drugi wspinacz mógłby wziąść ciało i nieść je tracąc co turę dodatkowy punkt aklimatyzacji. Za udane zniesienie ciała były by dodatkowe PZ. Już wyobrażam sobie wybor: atakuję szczyt czy zabieram ciało...
No zatkało mnie po prostu
www.facebook.com/newsyograchplanszowych: newsy planszowe, choć nie tylko!
Re: K2
Nie śmiej się, zagramy w Zombie K2 w czwartekOdi pisze:A punktowanie miejsca pochówku byłoby odwrotne: im niżej, tym więcej punktów
No powiem Ci, że faktycznie - wariant w sam raz do niedzielnej rozgrywki poobiedniej
Re: K2
Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile radości dajecie mi takimi wpisami.
Również staram się grać tak by przeżyć, wolę przegrać z pewnością że moi himalaiści mi przeżyją, niż liczyć na wygraną i ... przeżycie wspinaczy.
Co do znoszenia zwłok... wszystkim zainteresowanym polecam opowiadania Wawrzyńca Żuławskiego... to on powiedział (nie pamiętam dokładnie) - partnera w górach nie wolno zostawić nawet jak jest zamarzniętym ciałem...
Żuławski zginął w trakcie poszukiwania ciał trzech alpinistów, którzy zginęli w Alpach
Oczywiście sytuacja taka jest kompletnie nie realna w górach wysokich. Tam zdarzają się sytuacje pozostawienia na śmierć żywego towarzysza, by ratować swoje życie.
I jeszcze jedna historia... jest taka książka - Dotknięcie pustki - tam jest sytuacja w czasie której alpinista musi odciąć linę na której wisi drugi... żeby ratować swoje życie. Historia niesamowita, bardzo polecam książkę, oraz film na jej podstawie - u nas pod tytułem Czekając na Joe.
Również staram się grać tak by przeżyć, wolę przegrać z pewnością że moi himalaiści mi przeżyją, niż liczyć na wygraną i ... przeżycie wspinaczy.
Co do znoszenia zwłok... wszystkim zainteresowanym polecam opowiadania Wawrzyńca Żuławskiego... to on powiedział (nie pamiętam dokładnie) - partnera w górach nie wolno zostawić nawet jak jest zamarzniętym ciałem...
Żuławski zginął w trakcie poszukiwania ciał trzech alpinistów, którzy zginęli w Alpach
Oczywiście sytuacja taka jest kompletnie nie realna w górach wysokich. Tam zdarzają się sytuacje pozostawienia na śmierć żywego towarzysza, by ratować swoje życie.
I jeszcze jedna historia... jest taka książka - Dotknięcie pustki - tam jest sytuacja w czasie której alpinista musi odciąć linę na której wisi drugi... żeby ratować swoje życie. Historia niesamowita, bardzo polecam książkę, oraz film na jej podstawie - u nas pod tytułem Czekając na Joe.
Ostatnio zmieniony 01 gru 2010, 17:38 przez folko, łącznie zmieniany 1 raz.
- Pastorkris
- Posty: 901
- Rejestracja: 10 lis 2009, 07:30
- Lokalizacja: Katowice
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 3 times
Re: K2
Jak sie wspinasz to akurat jest ciepło, gorzej jak stoisz na stanowisku. A najtrudniej jest wstać w środku nocy albo nad ranem i wygrzebać się z ciepłego śpiwora/namiotu, gdzie ciemno, piź*** w cholerę i z powrotem daleko (bo przez szczyt).Pastorkris pisze: Czasem to trudno nawet zebrać się w sobie by wyjść z domu, a co dopiero wspinać się po pionowych ścianach...
A żeby nie było zupełnie OT, to po moich 3 rozgrywkach solo stwierdziłem, że zimowa pogoda przysparza większych trudności niż cięższa plansza. Zatem stopniowanie jest:
1) łatwy szlak, pogoda letnia
2) trudny szlak, pogoda letnia
3) łatwy szlak, pogoda zimowa
4) trudny szlak, pogoda zimowa.
Wpieriod! - niekoniecznie efektywnie, ale efektownie.
- RasTafari
- Posty: 1410
- Rejestracja: 20 kwie 2010, 17:26
- Lokalizacja: Breslau
- Has thanked: 71 times
- Been thanked: 69 times
Re: K2
Wczoraj pierwsza rozgrywka dopiero (ale wstyd, ale jakoś wcześniej nie było czasu ).
Graliśmy na 5 osób na poziomie trudności 3 w skali Valmonta czyli Hard. Wszyscy pierwszy raz. Tak jesteśmy hardkorami
Gra cacy, ale...
W 5 osób robi się naprawdę ciasno na szczycie i czasami są totalne bloki bo za chiny nie przestawisz swojego ludka, totalne klincze (a i tak graliśmy z rozszerzoną pulą chłopków), trochę to psuje zabawę, ale ok takie życie trzeba się przyzwyczaić.
Drugą rzeczą jest śmierć himalaisty. Jak dla mnie totalna kapa, fakt że po kilku rozgrywkach podejrzewam nie będą się już zdarzały takie sytuacje bo się będzie dbało o swoich ludków. Piszę to dlatego, że mając pewne zwycięstwo w kieszeni popełniłem błąd na wagę życia, zupełnie przez nieuwagę, tak możecie powiedzieć, że łohoho to klimatycznie bo w wielkich górach himalajach przez drobny błąd można kojfnąć w ekspresowym tempie. I to by było ok, tylko że to mnie totalnie zdeprymowało, nie miałem ochoty już dalej grać, sory ale jak nie mam nawet teoretycznych szans na zwycięstwo to odechciewa mi się grać (dlatego też z premedytacją ukatrupiłem Jasia, Małgosia zeszła prędzej ).
Tak jak piszę, podejrzewam, iż już w następnej partii nie powinna się zdarzyć taka sytuacja i będę bardziej uważał, no ale niesmak pozostał.
Z tego całego rozgoryczenia przyszedł mi do głowy pomysł na ratowanie naszego biedaka http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewt ... 42#p242042
Pomimo tych niesmaków grę oceniam bardzo dobrze i z chęcią zagram jeszcze raz, nie wiem jak się gra z mniejszą ilością osób ale w 5 jest naprawdę super
Graliśmy na 5 osób na poziomie trudności 3 w skali Valmonta czyli Hard. Wszyscy pierwszy raz. Tak jesteśmy hardkorami
Gra cacy, ale...
W 5 osób robi się naprawdę ciasno na szczycie i czasami są totalne bloki bo za chiny nie przestawisz swojego ludka, totalne klincze (a i tak graliśmy z rozszerzoną pulą chłopków), trochę to psuje zabawę, ale ok takie życie trzeba się przyzwyczaić.
Drugą rzeczą jest śmierć himalaisty. Jak dla mnie totalna kapa, fakt że po kilku rozgrywkach podejrzewam nie będą się już zdarzały takie sytuacje bo się będzie dbało o swoich ludków. Piszę to dlatego, że mając pewne zwycięstwo w kieszeni popełniłem błąd na wagę życia, zupełnie przez nieuwagę, tak możecie powiedzieć, że łohoho to klimatycznie bo w wielkich górach himalajach przez drobny błąd można kojfnąć w ekspresowym tempie. I to by było ok, tylko że to mnie totalnie zdeprymowało, nie miałem ochoty już dalej grać, sory ale jak nie mam nawet teoretycznych szans na zwycięstwo to odechciewa mi się grać (dlatego też z premedytacją ukatrupiłem Jasia, Małgosia zeszła prędzej ).
Tak jak piszę, podejrzewam, iż już w następnej partii nie powinna się zdarzyć taka sytuacja i będę bardziej uważał, no ale niesmak pozostał.
Z tego całego rozgoryczenia przyszedł mi do głowy pomysł na ratowanie naszego biedaka http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewt ... 42#p242042
Pomimo tych niesmaków grę oceniam bardzo dobrze i z chęcią zagram jeszcze raz, nie wiem jak się gra z mniejszą ilością osób ale w 5 jest naprawdę super
Przyszedł Rasta i zepsuł grę.
- Don Simon
- Moderator
- Posty: 5623
- Rejestracja: 10 wrz 2005, 16:28
- Lokalizacja: Warszawa, sercem w Jozefowie ;-)
- Been thanked: 1 time
Re: K2
A to ktos komus kaze lezc w gory?Valmont pisze:Jak sie wspinasz to akurat jest ciepło, gorzej jak stoisz na stanowisku. A najtrudniej jest wstać w środku nocy albo nad ranem i wygrzebać się z ciepłego śpiwora/namiotu, gdzie ciemno, piź*** w cholerę i z powrotem daleko (bo przez szczyt).Pastorkris pisze: Czasem to trudno nawet zebrać się w sobie by wyjść z domu, a co dopiero wspinać się po pionowych ścianach...
Każdy może,prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się.Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie.
- Tycjan
- Posty: 3200
- Rejestracja: 23 sty 2008, 22:14
- Lokalizacja: Opole
- Has thanked: 44 times
- Been thanked: 32 times
- Kontakt:
Re: K2
W K2 warto pograć stopniując sobie poziom wtedy wyczuwasz kiedy i jak iść, wpływ pogody itp. walenie od razu na hard może właśnie być frustrujące z powodu dużej śmiertelności bo to jednak jest hard
A co do umierania: to są góry, więc jest to jednak nieodłączny element tego sportu. Nic bym tu nie zmieniał i nie łagodził. Żadnego ratowania, tylko twardzi wygrywają
A co do umierania: to są góry, więc jest to jednak nieodłączny element tego sportu. Nic bym tu nie zmieniał i nie łagodził. Żadnego ratowania, tylko twardzi wygrywają
# ZnadPlanszy.pl - tutaj piszę: http://miroslawgucwa.znadplanszy.pl | NAJWIĘKSZA baza premier i zapowiedzi gier wydanych po polsku: http://Premiery.ZnadPlanszy.pl
- Don Simon
- Moderator
- Posty: 5623
- Rejestracja: 10 wrz 2005, 16:28
- Lokalizacja: Warszawa, sercem w Jozefowie ;-)
- Been thanked: 1 time
Re: K2
Alez ja nie mowie, ze plaze lepsze. Ale isc w gory, a potem narzekac, ze trzeba wyjsc ze spiwora i robic z siebie bohatera, ze sie tam gdzies dolazlo? BlehValmont pisze:Jakbym kurczę żonę słyszał. Siedź ty na tych swoich plażach i się smaż..Don Simon pisze: A to ktos komus kaze lezc w gory?
Każdy może,prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się.Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie.
Re: K2
Z tym odpadaniem z rozgrywki po śmierci alpinisty nie do końca tak jest. Ostatnio graliśmy w 5 osób i jeden z moich padł dwóch innych już nie żyło więc przynajmniej z nimi postanowiłem powalczyć i się wspinać drugim jak najwyżej. I ja wygrałem tą partie bo pod koniec gry każdy został z jednym tylko alpinistą... ale wiadomo to było wejście zimą po trudnej stronie i chyba kurna w tym pechowym dla góry roku 86...
Posiadam kuku na muniu, poszukuje wspólnika z fiksum dyrdum ;)