Dziękuję (szczerze) za wyjaśnienia dotyczące Twilight Struggle. Skoro przyznajecie, że bardzo ważny jest tu klimat, a losowość znaczna, to pozostaje mi cieszyć się Waszą radochą z rozgrywki. Sam tak mam, np. z Through the Ages. Pewne zdziwienie wynika tylko z faktu, że osoby skłonne niekiedy do ostatniego mikrometra bronić - jako zasady - równości szans, zbalansowania itp., przy innej okazji całkiem beztroskie... cóż, natura ludzka tajemnicza.
Geko, ja wcale nie jestem tak wielkim wrogiem Conflict of Heores, jak Ci się wydaje
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
. Moje gorzkie słowa wynikają może chwilami z zawiedzionych nadziei oraz z faktu, że się interesują wojskowością. - Z mojej wiedzy wynika, że o wyniku ważnych starć rzadko decyduje ślepy los - wbrew pozorom! Oczywiście pod warunkiem, że właściwe zdefiniujemy zagrożenia i nasz plan jest elastyczny. Dla mnie pech to działanie czegoś, czego nie dało się właściwie przewidzieć, a nie to, że kuszony los w końcu nas drapnął. W wielu grach historycznych rola losu, na który nie mamy wpływu, wydaje mi się przerysowana.
A w CoH może po prostu jako graczowi nie podoba mi się scenariusz, który sprowadza się do oddania kilku rzutów kostką dla sprawdzenia, czy uda się nam zastrzelić bunkier. A cała nasz gra prowadząca do tego momentu, dobra lub zła gra, decyduje tylko o tym, czy rzucimy 4, czy może 6 razy... Jakoś to dla mnie nieeleganckie rozwiązanie...
Ale nabieram ostatnio apetytu na jakąś porządną bitewkę
To może Monsoon Cafe? Wszak wciąż działają.
Chętni na Mare Nostrum, z dodatkiem, zbalansowane?
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)