Jak przekonać małżonkę

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
maciejo
Posty: 3356
Rejestracja: 01 lut 2009, 14:20
Lokalizacja: Gliwice-Bielefeld
Has thanked: 104 times
Been thanked: 129 times

Jak przekonać małżonkę

Post autor: maciejo »

Przeglądając forum zauważyłem,że wasze dziewczyny-żony grywają z Wami w dosyć męskie tytuły.
Moja żona i w zasadzie jedyna dorosła partnerka do gry jest bardzo oporna w tym względzie.W zasadzie nie lubi uczyć się nowych gier.Ma swoje ulubione gry,w które grywamy najczęściej - wszelkie możliwe odmiany Catanów,Loewenherz,Hanza,Basilika i itp.Jest kilka planszówek,w które moja żona decyduje się po zastosowaniu pewnych argumentów pograć np:Rallyman czy rzadziej RftG.Niestety nijak nie daje się przekonać do TS-a czy np Claustrophobii.
Napiszcie proszę jakie Wy macie doświadczenia w tym względzie i w co "męskiego" Wasze kobiety z Wami pogrywają.
Porady oczywiście mile widziane :wink:
Z góry dzięki za zainteresowanie.
Planszówkowym skrytożercom mówię stanowcze NIE !!!
Awatar użytkownika
yosz
Posty: 6357
Rejestracja: 22 lut 2008, 22:51
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 192 times
Been thanked: 488 times
Kontakt:

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: yosz »

Moim zdaniem, nie warto na siłe próbować przekonać do grania w coś bardziej mięsitego. Niektórych po prostu to nie ciągnie i nie mają ochoty uczyć się 40 minut nowej gry. Najlepiej grać w to co lubi, czasami spróbować coś nowego co jest podobne do jednej z jej ulubionych gier "wiesz kochanie to zupełnie jak xyz, które lubisz. Może chcesz zobaczyć?" zawsze możesz też posłużyć się dzieckiem - może zagramy w coś we trójkę? Nasz syn bardzo lubi tę grę - nauczyć Cię?

Może poskutkuje ;)

Ja nigdy akurat z tym nie miałem problemów - zaczynaliśmy grać razem i razem przeszliśmy od thurn und taxis do through the ages (tu potrzebowałem trzech partii żeby Aga wpadła na całego ale teraz to ona musi prosić mnie a nie ja ją ;) )
ZnadPlanszy | YouTube
Always keep at the back of your mind the possibility that you're dead wrong. -- T. Pratchett --
Awatar użytkownika
adikom5777
Posty: 2231
Rejestracja: 28 gru 2009, 08:52
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 81 times
Been thanked: 12 times

Jak przekonać małżonkę

Post autor: adikom5777 »

Moja gra w Brassa, Grand Cru, Shipyard, Pupile podziemi, London, itp. Czyli w to co ja. Niestety nie lubi wojennych i agresywnych gier. Gramy tez z dzieckiem w lzejsze tytuly
Furia
Posty: 730
Rejestracja: 27 lut 2012, 23:13

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Furia »

Żona grała w Claustrophobię czy spróbować nawet nie chce? I jeśli grała co się jej nie podoba, że nie chce w nią grać?
Może spróbuj czegoś w stylu "Dziś Ty wybierasz w co gramy. Jutro ja." :D Ale doświadczenia w byciu namawianą nie mam. Gram we wszystko co wpadnie. :P
Awatar użytkownika
maciejo
Posty: 3356
Rejestracja: 01 lut 2009, 14:20
Lokalizacja: Gliwice-Bielefeld
Has thanked: 104 times
Been thanked: 129 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: maciejo »

:arrow: yosz
"Ja nigdy akurat z tym nie miałem problemów - zaczynaliśmy grać razem i razem przeszliśmy od thurn und taxis do through the ages "

Jedną z naszych pierwszych gier była podobnie jak u Ciebie T&T.Gramy też w cięższe tytuły -Shipyard czy Indonesie.Ale mi chodzi bardziej o coś typowo męskiego pokroju Duel in the Dark.Nie wiem ile razy prosiłem żonę o partyjkę ale zawsze mówi to samo "w parasolki nie gram" :(

:arrow: Furia
"Żona grała w Claustrophobię czy spróbować nawet nie chce? "

Tak próbowliśmy grać ale nie była w stanie skoncentrować się na regułach-wibitnie jej ten tytuł nie pasuje.Nie mam pojęcia dlaczego :D

:arrow: adikom5777
"Moja gra w Brassa, Grand Cru, Shipyard, Pupile podziemi, London, itp. Czyli w to co ja".

nie ma to jak grać w to co się lubi.Zazdroszczę 8)
Planszówkowym skrytożercom mówię stanowcze NIE !!!
Awatar użytkownika
Wookie
Posty: 935
Rejestracja: 19 gru 2008, 12:23
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Wookie »

Ja jestem mężem raczej świeżym, więc nie wiem, czy powinienem się udzielać, ale ja żonę "przygotowałem do planszówek" przed ślubem i poszło bardzo gładko ;)

Także teraz może być już musztarda po obiedzie :D
Awatar użytkownika
Andy
Posty: 5129
Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
Lokalizacja: Piastów
Has thanked: 77 times
Been thanked: 192 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Andy »

maciejo pisze:Ale mi chodzi bardziej o coś typowo męskiego pokroju Duel in the Dark.Nie wiem ile razy prosiłem żonę o partyjkę ale zawsze mówi to samo "w parasolki nie gram" :(
Cytowanie samego siebie nie jest specjalnie eleganckie, ale przy lekturze tych zdań przypomniałem sobie, że problem namawiania partnerek na gry był kiedyś omawiany na forum Strategie i że zaproponowałem coś takiego:
Andy na forum Strategie pisze:- Kochanie, nie zgrałabyś w fajną grę?
- Raczej nie, boli mnie głowa.
- Ale ta gra Ci się spodoba, Najmilsza.
- A co to miałoby być? Znowu jakaś twoja nudna, długa gra wojenna z milionem żetonów?
- Ależ skąd, Najdroższa, nic z tych rzeczy. Gra trwa 45 minut, jedna strona prowadzi dwie figurki, druga cztery, wszystkie bardzo ładne. Plansza też śliczna, reguły prościutkie.
- Ooo, a o czym to?
- Ekhm... No, wiesz, to nieskomplikowana fabuła. Czerwony Kapturek ma dostarczyć wałówkę Babci, która mieszka w wielkim lesie, ale z obawy przed Gajowym, który jej nie lubi, nocuje w różnych domkach w lesie. Gajowy stara się nie dopuścić Kapturka do Babci i rozstawia w całym lesie różne pułapki i potrzaski, ale z drugiej strony nie wie, w którym Domku Babcia będzie nocować i którą ścieżką Kapturek będzie do niej zmierzał.
- A Kapturek wie, gdzie znajdzie Babcię?
- Oczywiście, Najmilsza! Babcia wysyła mu SMS-a z informacją gdzie będzie i Kapturek może już planować trasę.
- Ale mówiłeś, że jeden z graczy ma dwie figurki, a drugi cztery...
- Nie mylisz się, Moja Piękna. Zły Gajowy ma do pomocy cztery Wilki, które biegają po lesie i próbują gryźć Kapturka. Z kolei Kapturek ma do dyspozycji Pieska, który na ogół biegnie przed nim i walczy z Wilkami. Jest dobrze wytresowany i potrafi wywęszyć pułapki zastawione przez Gajowego, a nawet je niszczyć!
- To mi się podoba! Jaki mądry Piesek!
- Masz rację, Słonko! On potrafi coś jeszcze...
- Co, co? Powiedz, Misiu, proszę!
- Otóż, Moja Słodka, nasz Piesek potrafi bezbłędnie odnaleźć domek, w którym nocuje Babcia, a potem obsikuje płot, oznaczając go w ten sposób, żeby Kapturek nie zgubił drogi w ciemnościach!
- Kochany Piesek, lubię go, oj jak ja go lubię!
- Polubisz go jeszcze bardziej, gdy się dowiesz, że Kapturek nie może przenocować u Babci i zaraz po dostarczeniu Babci jedzenia wraca do domu. Przez całą drogę powrotną Piesek znowu broni Kapturka, odpędzając złe Wilki Gajowego!
- Ja już chcę grać, już, już, już! Tylko jeden warunek: ja gram Czerwonym Kapturkiem i Pieskiem, a ty Wilkami Gajowego!
- Oczywiście, Najpiękniejsza, jak sobie życzysz. A czy nie boli Cię już głowa?
- Jaka głowa? O czym ty mówisz? Dlaczego jeszcze nie rozłożyłeś planszy? Boże, jaka ty jesteś maruda i niezdara, nie mógłbyś się pospieszyć?
- Biegnę już, biegnę, Kwiatuszku, niosę. Popatrz, jak piękne są elementy tej gry.
- Rzeczywiście, ładne. Ale... powiedz mi Kocurku, dlaczego na tych figurkach nie ma rysunków z Kapturkiem, Wilkami i Pieskiem tylko jakieś takie, zupełnie jakby...


I tu pytanie do graczy: co takiego nagabywana Pani dostrzegła na figurkach do gry w Czerwonego Kapturka?
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
Awatar użytkownika
Dabliu
Posty: 394
Rejestracja: 21 kwie 2012, 20:11
Lokalizacja: Wrocław

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Dabliu »

Andy na forum Strategie pisze:- Kochanie, nie zgrałabyś w fajną grę?
- Raczej nie, boli mnie głowa.
- Ale ta gra Ci się spodoba, Najmilsza.
- A co to miałoby być? Znowu jakaś twoja nudna, długa gra wojenna z milionem żetonów?
- Ależ skąd, Najdroższa, nic z tych rzeczy. Gra trwa 45 minut, jedna strona prowadzi dwie figurki, druga cztery, wszystkie bardzo ładne. Plansza też śliczna, reguły prościutkie.
- Ooo, a o czym to?
- Ekhm... No, wiesz, to nieskomplikowana fabuła. Czerwony Kapturek ma dostarczyć wałówkę Babci, która mieszka w wielkim lesie, ale z obawy przed Gajowym, który jej nie lubi, nocuje w różnych domkach w lesie. Gajowy stara się nie dopuścić Kapturka do Babci i rozstawia w całym lesie różne pułapki i potrzaski, ale z drugiej strony nie wie, w którym Domku Babcia będzie nocować i którą ścieżką Kapturek będzie do niej zmierzał.
- A Kapturek wie, gdzie znajdzie Babcię?
- Oczywiście, Najmilsza! Babcia wysyła mu SMS-a z informacją gdzie będzie i Kapturek może już planować trasę.
- Ale mówiłeś, że jeden z graczy ma dwie figurki, a drugi cztery...
- Nie mylisz się, Moja Piękna. Zły Gajowy ma do pomocy cztery Wilki, które biegają po lesie i próbują gryźć Kapturka. Z kolei Kapturek ma do dyspozycji Pieska, który na ogół biegnie przed nim i walczy z Wilkami. Jest dobrze wytresowany i potrafi wywęszyć pułapki zastawione przez Gajowego, a nawet je niszczyć!
- To mi się podoba! Jaki mądry Piesek!
- Masz rację, Słonko! On potrafi coś jeszcze...
- Co, co? Powiedz, Misiu, proszę!
- Otóż, Moja Słodka, nasz Piesek potrafi bezbłędnie odnaleźć domek, w którym nocuje Babcia, a potem obsikuje płot, oznaczając go w ten sposób, żeby Kapturek nie zgubił drogi w ciemnościach!
- Kochany Piesek, lubię go, oj jak ja go lubię!
- Polubisz go jeszcze bardziej, gdy się dowiesz, że Kapturek nie może przenocować u Babci i zaraz po dostarczeniu Babci jedzenia wraca do domu. Przez całą drogę powrotną Piesek znowu broni Kapturka, odpędzając złe Wilki Gajowego!
- Ja już chcę grać, już, już, już! Tylko jeden warunek: ja gram Czerwonym Kapturkiem i Pieskiem, a ty Wilkami Gajowego!
- Oczywiście, Najpiękniejsza, jak sobie życzysz. A czy nie boli Cię już głowa?
- Jaka głowa? O czym ty mówisz? Dlaczego jeszcze nie rozłożyłeś planszy? Boże, jaka ty jesteś maruda i niezdara, nie mógłbyś się pospieszyć?
- Biegnę już, biegnę, Kwiatuszku, niosę. Popatrz, jak piękne są elementy tej gry.
- Rzeczywiście, ładne. Ale... powiedz mi Kocurku, dlaczego na tych figurkach nie ma rysunków z Kapturkiem, Wilkami i Pieskiem tylko jakieś takie, zupełnie jakby...
Hmm... zupełnie mi to nie brzmi, jak dorosła kobieta. Raczej jak jakaś animka. A może to i kobieta, ale siedząca w zakładzie dla nerwowo chorych, na silnych lekach. To zresztą można też wywnioskować po sposobie, w jaki zwraca się do niej ten facet - jak do osoby o bardzo kruchej psychice :wink:

Kobiety są często znacznie bardziej krwiożercze, niż się facetom wydaje. Tyle że niekoniecznie podoba im się wczuwanie w przerośnięte jaszczurki gryzące po kostkach inne panopki.

Przytoczona w pierwszym poście żona być może nie chce grać w Claustrophobię, ponieważ poza bezpośrednią walką w stylu "ja cię siekam a ty mnie", gra chyba nie oferuje wiele więcej (nie mówię o ciekawej skądinąd mechanice owej walki, tylko o braku innych podniet w grze). A kobiety, jako istoty nieco bardziej złożone, potrzebują odrobinę szerszego kontekstu dla konfliktu, żeby ten miał je zainteresować.
Moja małżonka np. namawia mnie na zakup Eclipse. Bo tam konflikt ma o wiele szerszy kontekst, niż - za przeproszeniem - przepychanie rur. Znaczy, tych... tuneli :wink:

No i zauważyłem też, że kobiety są czułe na tematykę (czy to się tyczy filmów, książek, czy gier - jeśli laska nie lubi "rycerzy", to nie obejrzy filmu o średniowieczu i już, choćby to było arcydzieło w rodzaju "Siódmej pieczęci" Bergmana). Więc jeśli dziewczę nie lubi polityki czy fantasy, to w taką grę nie zagra i nie ma co jej namawiać, bo nawet jeśli się uda, to pewnie i tak będzie się źle bawić.
Mam wrażenie, że wynika to z tego, iż kobiety mają bardziej "konkretne" podejście do rzeczywistości i odbierania tejże. Facetom łatwiej chyba oderwać się od formy. Kobiety większą zaś uwagę zwracają na to, jak rzeczy są ucieleśnione. I jeśli im się owo ucieleśnienie nie podoba, to nie ma przebacz.
Moje grafomańskie wybryki / W czym jeszcze maczam paluchy / Rodzinna kolekcja
Pamiętaj, aby zawsze być sobą. Chyba, że możesz być Batmanem. Wtedy lepiej bądź Batmanem.
Awatar użytkownika
tajemniczy_padalec
Posty: 469
Rejestracja: 16 paź 2009, 01:18

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: tajemniczy_padalec »

yosz pisze:Moim zdaniem, nie warto na siłe próbować przekonać do grania w coś bardziej mięsitego. Niektórych po prostu to nie ciągnie i nie mają ochoty uczyć się 40 minut nowej gry. Najlepiej grać w to co lubi, czasami spróbować coś nowego co jest podobne do jednej z jej ulubionych gier "wiesz kochanie to zupełnie jak xyz, które lubisz. Może chcesz zobaczyć?" zawsze możesz też posłużyć się dzieckiem - może zagramy w coś we trójkę? Nasz syn bardzo lubi tę grę - nauczyć Cię?

Może poskutkuje ;)

Ja nigdy akurat z tym nie miałem problemów - zaczynaliśmy grać razem i razem przeszliśmy od thurn und taxis do through the ages (tu potrzebowałem trzech partii żeby Aga wpadła na całego ale teraz to ona musi prosić mnie a nie ja ją ;) )
Jestem w podobnej sytuacji - choć akurat moje planszowa przygoda trwa trochę dłużej niż mojej partnerki. Dlatego z jednej strony trudno mi wyrokować, a z drugiej... cóż, pozwolę sobie zauważyć, że kobieta nie jest odmiennym gatunkiem :wink:

I żeby nie było - nie oskarżam nikogo o szowinizm - po prostu chodzi mi o to, że grający faceci (których jest sporo więcej niż dziewczyn - stąd pewnie bierze się całe błędne podejście) niejednokrotnie traktują kobiety zupełnie inaczej w kwestii grania niż innych facetów. Chodzi mi o to, że jak kumpel mówi: "nie ciągnie mnie do tych czerwonych i niebieskich żetonów i kart z czarno-białymi obrazkami" albo "nic nie kumam z tych macek, kółek i dziwnych znaczków na żetonach z potworami - zagrajmy lepiej w Brassa" to jakoś nas to nie dziwi. Czasem przekonujemy, ale generalnie przyjmujemy do wiadomości, że kumpel X ma taki gust, a kumpel Y inny. Jakoś trudniej nam to przyjąć do wiadomości w przypadku kobiet. Chociaż tak naprawdę, to myślę, że chodzi o męskie pragnienie dzielenia się swoją ulubioną rozrywką z najbliższą nam osobą. Czasami jednak jest to niemożliwe - i trudno. Wtedy warto skupić się na pokazaniu, że choć światło źrenic swych w kobiecej formie kochamy ponad życie, to życie to dużo milszym jest, gdy możemy sobie (w granicach rozsądku) pozwolić na trochę swojej ulubionej rozrywki. Wszystkim wyjdzie to na zdrowie - wszak gracz graniem nasycony jest mniej awanturującym się.
Awatar użytkownika
kdsz
Posty: 1401
Rejestracja: 17 gru 2010, 13:06
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 455 times
Been thanked: 303 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: kdsz »

Moja małżonka gra we wszystko co zaproponuję, ale zawsze jęczy gry pojawi się coś nowego na półce. Chodzi oczywiście o niechęć do uczenia się reguł. Czasem przy bardziej skomplikowanych tytułach przygotowuję skrót zasad (przynajmniej w zakresie przebiegu rundy), daję do przeczytania i czekam co ona na to. Zawsze działa - tak przemyciłem Brassa o którym wiedziała, że to złożona gra i konsekwentnie odmawiała partii, a teraz jest to jej ulubiona gra.
Awatar użytkownika
Vester
Posty: 956
Rejestracja: 19 lis 2010, 11:12
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 25 times
Been thanked: 44 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Vester »

Ciekawe, czy istnieją gdzieś fora, gdzie małżonki pytają: jak nauczyć mojego faceta, by rozmawiał ze mną o modzie i dopasowywaniu butów do torebek? Naginanie się działa w dwie strony i trzeba zrobić sobie rachunek sumienia: czy stać nas na wysiłek, którego oczekujemy od innych?
Matio.K
Posty: 1582
Rejestracja: 04 cze 2007, 10:59
Lokalizacja: Olsztyn
Has thanked: 9 times
Been thanked: 12 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Matio.K »

Moja jest nieprzewidywalna - z jednej strony potrafi wyskoczyć z propozycją gry w najdziwniejszym momencie [przed sniadaniem, pozna noca], a z drugiej zabranie jej na jakiekolwiek spotkanie planszowe konczy sie fiaskiem. I zrozum tu kobiete ;)
www.facebook.com/newsyograchplanszowych: newsy planszowe, choć nie tylko!
Vincent
Posty: 397
Rejestracja: 27 lip 2011, 13:23
Been thanked: 1 time

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Vincent »

Zgadzam się w pełni z tym, że jak ktoś po prostu nie lubi, to się go nie namówi :)

Na swoim jednak przykładzie mogę powiedzieć że staram się wszystko stopniować. Zaczęliśmy od gier bardzo lekkich, gdzie wytłumaczenie zasad zajmuje 3 minuty a partia trwa nie więcej niż 45 minut (Pierwszy tytuł to były Książęta Florencji na uproszczonych zasadach). Po jakimś czasie moja druga połówka zaczęła mówić "szkoda, że ta gra trwa tylko 7 rund, za szybko się kończy" i to był sygnał na poszukanie innego tytułu :) Co prawda nadal są to gry dość proste (zaczęliśmy grać ledwie parę miesięcy temu - tylko weekendami i to też nie w każdy), jednak staram się zmieniać ich rodzaj w nadziei, że gdy pozna wiele różnych mechanik (deck building, area control, worker placement itp) łatwiej będzie jej przyswoić potem zasady gier trudniejszych. Teraz przymierzam się do pokazania Agricoli, zasady również trudne nie są, ale jednak gra daje dużo możliwości i trzeba się nakombinować. Jeśli poradzi sobie z nią i będzie sprawnie wybierała optymalny ruch, będzie to kolejny sygnał, że czas na coś bardziej skomplikowanego :)

A wybierając grę, zazwyczaj pytam się co lubi (jaki klimat i jaki gatunek). Następnie przeglądam wszystko co jest, wybieram z 5 najlepszych tytułów i jej je przedstawiam. Po obejrzeniu recenzji (często u Wookiego ;) ) wybiera jeden tytuł, który się jej najbardziej podoba i zwykle jest to zakup trafiony i rozgrywamy kilkanaście partii przed szukaniem kolejnego tytułu.
burnthesun
Posty: 26
Rejestracja: 29 kwie 2012, 14:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: burnthesun »

U mnie najczęściej słyszę jedno - "gram i lubię gry które znam". Czasem szlag trafia ;) Bo przecież większość tych które dzisiaj zna i lubi jeszcze nie tak dawno były jej kompletnie obce. Te kobiety... :D Ogólnie idzie opornie ale od czasu do czasu coś tam nowego uda się przemycić. Choć o cięższych tytułach nie ma nawet mowy. Na Horror w Arkham tylko spojrzała i usłyszałem "Nie ma mowy" :) I tak horror skończył na allegro.
Awatar użytkownika
Veridiana
Administrator
Posty: 3237
Rejestracja: 12 wrz 2008, 17:21
Lokalizacja: Czyżowice
Has thanked: 15 times
Been thanked: 60 times
Kontakt:

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Veridiana »

Oj, biedni jesteście :wink:
Tak sobie czytam i naprawdę czuję Wasz ból. na pewno świat byłby piękniejszy, gdyby kobitki były takie jak ja (oczywiście, w temacie gier, bo w innym to bym Wam raczej współczuła :lol: ).
Mnie nikt do grania nie namawiał, ani płeć jedna, ni druga. zakochałam się w kolorowych pudełkach w Empiku i zaczęłam wciągać swój babski krąg koleżanek i kuzynek.
Teraz biegam do klubu jako jedyna przedstawicielka homo babus i organizuję w domu wieczorki growe, najczęściej z samymi innymi homo babusami :D Gramy np. w : TTA, Le Havre, EiT, AoEIII, TS, Zamki B.
ale fakt faktem, że gry pokroju Claustrophobii czy KiK mnie nie kręcą. dlaczego? bo w rzeczy samej gry nie polegające na samym pomyślunku tylko szczęściu i kulanej naparzance nie dają mi po prostu takiej satysfakcji.
Natomiast nie mam obiekcji tematycznych, ani do uczenia się nowych gier. Więć, chyba nie jest to ogólna charakterystyka. albo jestem wyjątkiem :)
Awatar użytkownika
Ryu
Posty: 2750
Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
Lokalizacja: Gliwice
Has thanked: 83 times
Been thanked: 161 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Ryu »

Tia... Ja powiem uczciwie, że moja żona gra ze mną niemalże we wszystko :mrgreen:
Nieobce Jej: Le Havre, Agricola, Brass, Caylus, Goa, PaP, Troyes, OeL, Shipyard i wiele innych. Mało tego nawet do gier Splottera ze mną siada :twisted: Od Duck Dealera nie ucieka, R&B poznała choć na polubienie potrzebuje troszkę czasu i kilku partii więcej ;) Jak zdobędę Antiquity to pewnie taż zagra. Liczę, że nie raz :twisted:
Mało tego, kilka tytułów sama proponuje (Agricoal, Goa, PaP...). Owszem ma problem z tytułami jak Dominant Species czy np. Vinhos (bo ponoć reguł jak mrówków) ale raczej nie będę Jej zmuszał :wink:

Akurat Twój problem mnie na szczęście nie dotyczy bo ja za wojennymi i innymi tego typu nie przepadam to cóż... Nie gramy? :)
A ostatnio, jako że z czasem krucho, pogrywamy sobie kilka razy w tygodniu w Neruroshimę Hex. To polubiła :)

Dlatego Maciejo porad nie udzielę ale trzymam kciuki :wink:
Awatar użytkownika
tajemniczy_padalec
Posty: 469
Rejestracja: 16 paź 2009, 01:18

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: tajemniczy_padalec »

burnthesun pisze:U mnie najczęściej słyszę jedno - "gram i lubię gry które znam". Czasem szlag trafia ;) Bo przecież większość tych które dzisiaj zna i lubi jeszcze nie tak dawno były jej kompletnie obce. Te kobiety... :D Ogólnie idzie opornie ale od czasu do czasu coś tam nowego uda się przemycić. Choć o cięższych tytułach nie ma nawet mowy. Na Horror w Arkham tylko spojrzała i usłyszałem "Nie ma mowy" :) I tak horror skończył na allegro.
Mnie też w ludziach czasem denerwuje ich niechęć do nowości - a potem patrzę na swój samochód i mi przechodzi.

Jeżdżę starym Passatem, w którym znam prawie każdą śrubkę. Potrafię sam co nieco w nim naprawić (rzadkość - niemiecki drań jest praktycznie bezawaryjny) i mam zaufanego, dobrego mechanika, który w mig radzi sobie z grubszymi sprawami (typu: wymiana części w skrzyni biegów - po szesnastu latach miała prawo się zużyć). Prawdziwą trwogą napawa mnie jednak myśl o chwili, w której mój dzielny pojazd zestarzeje się tak, że będę musiał go wymienić na inny. Możliwe, że ten nowy będzie wygodniejszy, ładniejszy, szybszy - ale będę musiał przywyknąć do jeżdżenia innym wozem i cały proces przyzwyczajania się do niego zacząć od nowa. Jeśli do tego kupię jakąś napakowana elektronika golarkę na kołach, to i mój "stary" mechanik okaże się dużo mniej przydatny. Z drugiej strony - są tacy, którzy wóz zmieniają co rok i podniecają się tym niemal do utraty pulsu.

Krótko mówiąc: każdy ma swoje "strefy komfortu" i w zależności od osoby mają one różna wielkość. Lepiej ciesz się z tego, że Twoja żona/kobieta w ogóle chce w coś grać - i z tego, że chociaż częściowo dzielicie wspólne hobby. Dobre i to. :D
burnthesun
Posty: 26
Rejestracja: 29 kwie 2012, 14:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: burnthesun »

tajemniczy_padalec pisze:
Mnie też w ludziach czasem denerwuje ich niechęć do nowości - a potem patrzę na swój samochód i mi przechodzi.

Jeżdżę starym Passatem, w którym znam prawie każdą śrubkę. Potrafię sam co nieco w nim naprawić (rzadkość - niemiecki drań jest praktycznie bezawaryjny) i mam zaufanego, dobrego mechanika, który w mig radzi sobie z grubszymi sprawami (typu: wymiana części w skrzyni biegów - po szesnastu latach miała prawo się zużyć). Prawdziwą trwogą napawa mnie jednak myśl o chwili, w której mój dzielny pojazd zestarzeje się tak, że będę musiał go wymienić na inny. Możliwe, że ten nowy będzie wygodniejszy, ładniejszy, szybszy - ale będę musiał przywyknąć do jeżdżenia innym wozem i cały proces przyzwyczajania się do niego zacząć od nowa. Jeśli do tego kupię jakąś napakowana elektronika golarkę na kołach, to i mój "stary" mechanik okaże się dużo mniej przydatny. Z drugiej strony - są tacy, którzy wóz zmieniają co rok i podniecają się tym niemal do utraty pulsu.

Krótko mówiąc: każdy ma swoje "strefy komfortu" i w zależności od osoby mają one różna wielkość. Lepiej ciesz się z tego, że Twoja żona/kobieta w ogóle chce w coś grać - i z tego, że chociaż częściowo dzielicie wspólne hobby. Dobre i to. :D
Pewnie, że się cieszę! Zawsze mogłoby to wyglądać na zasadzie "Nie zawracaj mi gitary głupotami dla dzieci" ;)

Samochód to jednak inny kaliber, najczęściej po prostu wymienia się na inny. Stary idzie na przemiał lub do nowego właściciela. One way ticket. Gry mają tą przewagę, że jak nowy tytuł nie zaskoczy to nie ma tragedii, sięgamy po "staruszka" ;)

Z samochodami zresztą nie zawsze jest tak źle. Swojego czasu musiałem wymienić starego Polo na sporo nowszego Jazza i jak sobie teraz pomyślę o powrocie do poprzedniego to aż się wzdrygam ;)
Awatar użytkownika
Geko
Posty: 6491
Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Been thanked: 4 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Geko »

Dużo mądrego już napisano. Krótko mówiąc, nic na siłę. Możesz "testować" małżonkę, czy nie rozsmakuje się w danym gatunku gier, próbować trochę ją "przyuczyć" do gier cięższych, ale fakty są takie, że jeśli nie lubi np. 3 godzin główkowania nad grą ekonomiczną, to po prostu tak jest i trzeba to przyjąć do świadomości. Ja np. nie lubię 5-godzinnych gier negocjacyjnych i nic tu nie pomoże, jakby ktoś mnie bardzo namawiał, żebym jednak zagrał w Grę o Tron. Spróbowałem dwa razy, wymęczyłem się, wystarczy.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Awatar użytkownika
rzaba
Posty: 445
Rejestracja: 22 kwie 2007, 23:18
Lokalizacja: Limerick, Irlandia
Has thanked: 37 times
Been thanked: 2 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: rzaba »

a u mnie jest tak, że żona zagrała kilka razy ale teraz zawzięcie zwalcza to moje hobby - niestety na tyle skutecznie, że musiałem porzucić spotykanie sie z moja grupą od grania - w sumie to rozumiem bo mamy 3 dzieci i trzeba sie nimi zajmować wiec moje takie uciekanie raz w tygodniu na pare godzin bylo/jest nie do przyjecia
Awatar użytkownika
MattCarnall
Posty: 326
Rejestracja: 08 sie 2010, 17:53
Lokalizacja: Kalisz
Been thanked: 2 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: MattCarnall »

Niestety nie da się w niektórych przypadkach wrzucić żony/dziewczyny na głęboką wodę. Trzeba to wszystko odpowiednio, strategicznie rozplanować, i tak, na początku graliśmy(z moją drugą połówką):

1. Prawo Dżungli
2. Cytadela
- Wsiąść do Pociągu
- Zaginione Miasta
- Drako
3. Mr. Jack
4. Magnum Sal
5. Dominion
- Tinners' Trail
i uwaga! Puerto Rico!

Droga długa, ale było warto. Oczywiście najbardziej lubi ze mną wygrywać, za każdym razem bardzo skupia się na rozgrywce, stając się bardzo wymagającym przeciwnikiem.

Niestety mój cel jest cały czas przede mną, a mianowicie Race for the Galaxy + 3 dodatki, w co nie chce grać do tej pory, sugerując się tym, że gramy już w wystarczająco dużo listę tytułów:P
Awatar użytkownika
Veridiana
Administrator
Posty: 3237
Rejestracja: 12 wrz 2008, 17:21
Lokalizacja: Czyżowice
Has thanked: 15 times
Been thanked: 60 times
Kontakt:

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Veridiana »

Nie chcę urazić Waszych żon, dziewczyn i kochanek, ale z tego, co piszecie wyłania się obraz kobiety, która nie chce z Wami grać, bo:
- nie lubi siedzieć długo w jednym miejscu
- jest przywiązana do "starych dobrych" (i najczęśćiej prostych)
- boi się długich instrukcji
- nie pojmuje bardziej złożonych gier
- boi się myśleć (!)

Smutne to konkluzje, tym bardziej, że swoją wyrozumiałością "Koledzy, nie namawiajcie", "Cieszcie się, że w ogóle chce w coś grać", "Trzeba pomału, stopniowo", "Jak nie da rady to nie da rady" itp. jakby przyklapujecie taką opinię.

Nie wiem, dlaczego tak naprawdę Wasze żony nie chcą z Wami grać (w mniejszym ub większym stopniu). Jeśli po prostu je to nie bawi - zrozumiałe. Jeśli z innych względów - niepokojące.

A może jest tak jak z moją znajomą? Bardzo inteligetna babka, elokwentna, prowadzi błyskotliwe dyskursy, rzuca cięte riposty... a jak przychodzi grać ze swoim facetem to staje się głupia jak cielę :roll: może działa jakiś gen pt. "opiekuj się mną, bo jestem zagubioną kobietką?".
Awatar użytkownika
Pierzasty
Posty: 2719
Rejestracja: 25 wrz 2011, 11:58
Lokalizacja: Otwock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 20 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Pierzasty »

Dabliu pisze: Przytoczona w pierwszym poście żona być może nie chce grać w Claustrophobię, ponieważ poza bezpośrednią walką w stylu "ja cię siekam a ty mnie", gra chyba nie oferuje wiele więcej (nie mówię o ciekawej skądinąd mechanice owej walki, tylko o braku innych podniet w grze). A kobiety, jako istoty nieco bardziej złożone, potrzebują odrobinę szerszego kontekstu dla konfliktu, żeby ten miał je zainteresować.
Moja małżonka np. namawia mnie na zakup Eclipse. Bo tam konflikt ma o wiele szerszy kontekst, niż - za przeproszeniem - przepychanie rur. Znaczy, tych... tuneli :wink:
Szerszego kontekstu? Bardziej złożonego? Powiedz mi proszę w takim razie, jak one myślą. Dla porównania, taki Descent (zwykły dungeon crawler z mnóstwem kostkowania i elementów) służy mi do: konfliktu (wyżycia się; obserwacji zachowań i emocji swoich i cudzych w sytuacjach konfliktu; obserwacji relacji międzyludzkich w sytuacji konfliktu); analizy możliwego wpływu na prawdopodobieństwo, jak również wpływu emocji i nastawienia ludzi na swoje i innych postępowanie i tego postępowania skuteczność. Pewnie zbierze się tego jeszcze trochę, to był jeden przykład z życia. Inne gry służą do czego innego. Fakt, proste jak kilo drutu w kieszeni :) jak to wygląda u kobiet?
No i zauważyłem też, że kobiety są czułe na tematykę (czy to się tyczy filmów, książek, czy gier - jeśli laska nie lubi "rycerzy", to nie obejrzy filmu o średniowieczu i już, choćby to było arcydzieło w rodzaju "Siódmej pieczęci" Bergmana). Więc jeśli dziewczę nie lubi polityki czy fantasy, to w taką grę nie zagra i nie ma co jej namawiać, bo nawet jeśli się uda, to pewnie i tak będzie się źle bawić.
Mam wrażenie, że wynika to z tego, iż kobiety mają bardziej "konkretne" podejście do rzeczywistości i odbierania tejże. Facetom łatwiej chyba oderwać się od formy. Kobiety większą zaś uwagę zwracają na to, jak rzeczy są ucieleśnione. I jeśli im się owo ucieleśnienie nie podoba, to nie ma przebacz.
Niby czym to się różni od podejścia mężczyzn? Ja na przykład nie lubię sportu i już (szczególnie oglądania i całej otoczki, uprawianie jeszcze ma sens). Co za tym idzie, żebym zagrał w coś w klimatach spotowych (czy to jest gra komputerowa, czy planszowa), musi to być naprawdę wybitna pozycja i trzeba mnie długo namawiać. Inaczej nie i już. Czym tu się różnię od kobiety? A, i mimo że mechanika i założenie mi się podoba, mimo wielu okazji nie zagrałem w Cywilizację TTA, bo gra wygląda ohydnie i odbierałoby mi to dużą część przyjemności z grania. Tak samo Dominant Species (tu przynajmniej szykuje się ładniejsze wydanie, może kupię). Z kolei znam wiele kobiet, które chętnie grają w różne pół- lub całkiem-abstrakty i brak"ucieleśnienia" zdaje się im nie przeszkadzać.

Czy to aby nie jest nadmierne uogólnianie? A podobno to niby faceci patrzą na wygląd :roll:
No ale ja jestem facetem, więc się nie znam :wink:


edit: Przyszło mi coś do głowy... A może część z tych kobiet (szczególnie typu krucho-słodkiego, jaki niektórzy tu opisują) czuje, że w grze wyszłyby na jaw ich manipulacyjne zachowania? Planszówki to świetnie pokazują. Jeśli np. osoba (niekoniecznie kobieta;)) nie jest w stanie oddzielić konfliktu w grze od życia i przenosi go potem poza grę (nie dałeś mi wygrać, śpisz dziś na kanapie!), lub znając zasady i mając zarówno inteligencję, jak i możliwość szybkiego nauczenia się gry wymusza szczególne traktowanie w grze przez partnera/kę (szczególnie w większym gronie), no to podziękujemy. Ja nie jestem w stanie być z osobą, z którą nie mógłbym zagrać. Nie musi być miłośniczką gier, chodzi o samo podejście. Trochę podobnie jak z alkoholem - sporo osób w ogóle go nie lubi, ale jeśli się z kimś napijesz, to możesz wiedzieć, czy po rozluźnieniu hamulców mu nie odwali.
Ostatnio zmieniony 27 maja 2012, 00:57 przez Pierzasty, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
MattCarnall
Posty: 326
Rejestracja: 08 sie 2010, 17:53
Lokalizacja: Kalisz
Been thanked: 2 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: MattCarnall »

Ja myślę, że odpowiedź jest prostsza. Nie wszyscy lubią gry planszowe. Ot co.

Ja jak np. czegoś nie lubię, to do tego nie "podchodzę". Sad but true.
Awatar użytkownika
Pierzasty
Posty: 2719
Rejestracja: 25 wrz 2011, 11:58
Lokalizacja: Otwock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 20 times

Re: Jak przekonać małżonkę

Post autor: Pierzasty »

A dlaczego nie lubisz? Niektórym wystarcza odpowiedź "po prostu", inni chcą zrozumieć :wink:
ODPOWIEDZ