Odczuwam wręcz rozkosz, że tym razem nie jestem w żaden sposób zamieszany w utyskiwania nt długości rozgrywki
Czasem mi się wydaje, że ludzie większą wagę przywiązują do długości, niż do jakości gry...
Jestem wzruszony samokrytyką Przemkka - właściwie nie żartuję - wyraźnie widać na tym przykładzie, jak planszówki dają możność samodoskonalenia
Co do sposobu rozgrywania Ventury - owszem, Jax, wciśnięcie się między młot i kowadło to był rozpaczliwy sposób. - Wolałem to, niż długą agonię, nieuchronną w mojej sytuacji - po tym, jak źle zrobiłem tylko PIERWSZY ruch (czyli kładzenie pierwszego kafla). Co do braku pieniędzy na niektóre karty - miałem za to więcej innych. Czy to moja wina, że grając pierwszy raz, po szybkim tylko tłumaczeniu, nie znałem talii??? Czy też może zaprzeczysz, że karty z talii "po 1" są dobierane losowo, więc mogły tak samo dobrze pozwolić rozstrzygającą bitwę wygrać Fretce, jak i mi? I czy zapomniałeś, że rozgramiając mnie Fretka wystawił się na dobitkę, czyli faktycznie popełnił samobójstwo - przypominam, że po partii mnie rozgrzeszyłeś
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Ale to wszystko mało ważne - ważne, że chyba trudno mnie w tym przypadku oskarżyć o przedłużanie partii
Schizofretko, żałuję, że nie mogę się dopchać do Westeros. A tak chciałem porównać z moimi bitwami. Mam nadzieję, że Kuba Cię nie zniechęci do przynoszenia tego...
Słyszę, że Twilight znowu wymiata. Trzeba będzie powrócić i przytrzeć mu rogów
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
A tymczasem gratulacje. Natomiast PiotrSmu wygrał tak bardzo, że chyba niemal zniechęcił partnerów do przyszłych gier. Nie wiem, czy to dobrze. Procent zwycięstw niezagrożony, ale z drugiej strony...