Snowdonia spotkała się dziś ze skrajnym przyjęciem. Staszek twierdził, że do bani, Radek był zachwycony, Adik i cin też zadowoleni. Moim zdaniem gra działa, ale zupełnie bez rewelacji. Jak na ograniczoną liczbę akcji, które mamy do wykonania w całej grze, to element losowy, mimo że niewielki, potrafi nam bardzo popsuć szyki. Do tego bycie ostatnim graczem boli, zwłaszcza że z bardzo dużym prawdopodobieństwem ktoś przejmie znacznik gracza rozpoczynającego zanim w ogóle dojdzie do nas kolejka. Gdybym został zmuszony, zagram ponownie, ale przy tak olbrzymiej konkurencji się na to nie zanosi. Graliśmy dwie i pół godziny (dłużej niż w Myrmes w tym samym składzie), a na bgg jest 45 minut
Potem Myrmes, który z każdą kolejną partią podoba mi się coraz bardziej. Cały czas nie widzę w nim jakiegoś przebłysku geniuszu i brakuje mi trochę większej interakcji, ale wszystko działa jak powinno, gra wymaga starannego planowania do przodu, czyli gra dokładnie w moim typie.
W końcówce musiałem jeszcze odpędzić od ratusza pistoletami piromana-Miceliusa wyciagającego swe brudne łapy po cenne VPki i już można było delektować się tytułem najbardziej zasłużonego obywatela Carson City 
