Mama nadzieję, że brak komentarzy nie sugeruje, że gra wciąż toczy się gdzieś w Warszawiejax pisze:o której nastąpiło zakończenie?
![Cool 8)](./images/smilies/icon_cool.gif)
Mama nadzieję, że brak komentarzy nie sugeruje, że gra wciąż toczy się gdzieś w Warszawiejax pisze:o której nastąpiło zakończenie?
Ja myślę, że oni teraz odsypiająjules pisze:Mama nadzieję, że brak komentarzy nie sugeruje, że gra wciąż toczy się gdzieś w Warszawiejax pisze:o której nastąpiło zakończenie?
Hmm, masz wiele racji, ale odnośnie Twojego nie walczenia. To jest właśnie kapitalne w tej grze, jak siedząc trochę z boku, nie angażując się w "wielką politykę"schizofretka pisze:No właśnie: ja lubię duże kobyły, i podobało mi się, że jest tyle różnych aspektów w grze: kościół, osiągnięcia, zamorskie wyprawy... Tylko niestety w tym całym chromie topi się gdzieś sama gra: przez całą rozgrywkę ani razu nie walczyłem z innym graczem, tylko spokojnie się rozbudowywałem, a i tak na końcu wygrałem. Graliśmy przez prawie 6h, a na planszy nie działo się wcale tak wiele. Mechanizm programowania akcji na cały rok i przetasowywania ich razem jest interesujący, ale nie jestem pewien, czy dobrze służy Warriorom. Zabiera sporo czasu po raz pierwszy gdy próbujemy wszystko przewidzieć i ułożyć sensowny plan, a potem generuje downtime gdy czekamy cierpliwie, aż wylosuje się nasze zdarzenie. Do tego trudno konrolować rozgrywkę, bo nie ma jak reagować na posunięcia innych graczy. Moim zdaniem to nieporzebny chaos i lepiej by się sprawdziło np. planowanie tylko jednej tury na raz.
Ja biorę na pewno butelkę Lwówek Belgjax pisze:Jutro ponownie sportowe zobowiązania, zatem będę 19:00-19:15 (z dużą precyzją).
Jakby coś, ktoś kończył w tych okolicach, to proszę o wzięcie mnie pod uwagę.
Pomyślę jeszcze co wziąć. Wstępnie myślę nad wzięciem CO2 na życzenie Kuby. Ale zobaczymy.
No to zagrajmy w CO2 skoro jesteście tak napalenil.a.d pisze:potwierdzam chęć zagrania jutro w CO2 z jaxem i Kubą. Czy w związku z tym jest pewne że zagramy, czy też Jacku jeszcze inne tytuły dopuszczasz?
no to jeszcze moje 2 grosze...jules pisze:Hmm, masz wiele racji, ale odnośnie Twojego nie walczenia. To jest właśnie kapitalne w tej grze, jak siedząc trochę z boku, nie angażując się w "wielką politykę"schizofretka pisze:No właśnie: ja lubię duże kobyły, i podobało mi się, że jest tyle różnych aspektów w grze: kościół, osiągnięcia, zamorskie wyprawy... Tylko niestety w tym całym chromie topi się gdzieś sama gra: przez całą rozgrywkę ani razu nie walczyłem z innym graczem, tylko spokojnie się rozbudowywałem, a i tak na końcu wygrałem. Graliśmy przez prawie 6h, a na planszy nie działo się wcale tak wiele. Mechanizm programowania akcji na cały rok i przetasowywania ich razem jest interesujący, ale nie jestem pewien, czy dobrze służy Warriorom. Zabiera sporo czasu po raz pierwszy gdy próbujemy wszystko przewidzieć i ułożyć sensowny plan, a potem generuje downtime gdy czekamy cierpliwie, aż wylosuje się nasze zdarzenie. Do tego trudno konrolować rozgrywkę, bo nie ma jak reagować na posunięcia innych graczy. Moim zdaniem to nieporzebny chaos i lepiej by się sprawdziło np. planowanie tylko jednej tury na raz.można cichaczem wypłynąć na lidera do królewskiego tronu - nie jest to bynajmniej efektem wyłącznie Twojego spokojnego, nie wadzącego nikomu podboju, ale raczej w równym stopniu nieuwagi pozostałych graczy, którzy byli zaangażowani w inne działani. W moim odczuciu, w grze działo się bardzo wiele (i jedyną uciążliwością był faktycznie downtime).
Ja przegrałem z kilku powodów - nie udało mi się szybko zająć dwóch miast neutralnych w pierwszej turze, następnie wdałem się w prztyczki o jedno miasto z Miceliusem, które koniec końców dostał l.a.d. Następnie na zgromadzeniu, uchwaliliśmy prawo - pozornie mające najdotkliwiej pokarać l.a.d.-a tymczasem w wyniku tej ustawy najbardziej ucierpieliśmy ja z Miceliusem - zwłaszcza w konteksćie dalszych wypadkówl.a.d. wściekle opuścił zgromadzenie i padł też "zarzut" o atakowaniu najsłabszego gracza, ale to tylko pozory, bo osłabiliśmy się my dwaj (i Piotr). Generalnie l.a.d. sprzymierzył się w wyniku tych wypadkó z twilightem, budując ciekawą koalicję.
Myślę, że fakt, że na samej planszy niewiele się dzieje, jest w moim odczuciu bardoz mylący, w tej grze plansza jest ważna ale nie nawjażniejsza, tu liczą się negocjacje nad stołem, polityka i lawiranctwo, ja mimo najsłabszego wyniku bawiłem się świetnie i poza nieszczęsnym downtimeme, nie mam wrażenia, że sama gra czy esencja z gry się gdzieś rozmywa.
Także co gracz, to opinia
jestem jestem i bardzo sie cieszę że zmieniłeś zdanie.staszek pisze:Dobrze pamiętasz Marcinie
Jestem skłonny zagrać poźniej wbrew temu co mówiłem w piątek w Cyclades,ale tylko w 4 osoby
Rozumiem Twilight,że jesteś za więc potrzebujemy 2 osób
Jak się będziemy umawiali w przyszłości, to będzie oznaczało, że 1 z nas na pewno nie przyjdzie do ChwiliKubaP pisze:Jacku, nam chyba nie dane będzie razem zagrać w cokolwiek.
Eksplozja? (jeśli tak, to uznajmy to piwo za już wypiteKubaP pisze: Z ciekawych historyjek dziś rano odkryłem w bagażniku sorbet o smaku lwówkobelgijskim z drobinkami szkła.