A czemu nie odwrotnie? Jak będzie podaż, to będzie popyt?A są jakieś statystyki, mówiące ile osób w Polsce regularnie grywa w planszówki, a ile w innych krajach? Wiem, że u nas rynek planszówkowy prężnie się rozwija w ostatnich latach, ale i tak mi się wydaje, że nie ma u nas tak dużego popytu na gry jak np w USA czy w Niemczech. A pewno dodatków nie opłaca się opracowywać, by wydać w niewielkim nakładzie. Wniosek może być taki, że jak będzie większy popyt to i będzie podaż. Tylko, że kilku zapalonych geeków kupujących dodatki to mało.
Wydaje mi się, że jestem dość dobrym przykładem takiego potencjalnego klienta - wchodzę dopiero na rynek planszówek, a mam skłonność do "zbieractwa", jak coś mi się spodoba, to masz szansę stać się moim hobby na dłużej. Rozważam zakup kilku gier i widzę, że w większości przypadków nie ma możliwości dokupienia polskiego dodatku, więc ściągam sobie polską instrukcję (szczególnie do gier bardziej skomplikowanych), drukuję ją i kupuję wersję anglojęzyczną gry. Dla mnie to trochę większy wydatek, ale za to nie mam problemu z brakiem dodatków i nie muszę mieszać wersji językowych.
Czy w przypadku planszówek kwestia dodruku czegoś jest aż tak droga i nieopłacalna?Nie wiem, co odpowiedzieć na takie stanowisko. Są wydawcy, którzy nie wydają dodatków wcale - źle. Są wydawcy, którzy wydają, ale nakład za mały - też źle. W przypadku Galakty ja widzę szklankę w połowie pełną, a Ty w połowie pustą.
Wspomnianego Warhammera:Inwazja nie można dostać nigdzie, ostatnio nawet nie znalazłem go na allegro.
Przecież zawsze można zrobić małe rozeznanie rynku i zdecydować się na wydanie jeszcze jakiejś ilości egzemplarzy.
e: O, widzę że akurat W:I ma mieć dodruk w tym roku, czyli jednak można
Hm, podobnie jak w pierwszej części posta podam się za przykład - mam małe doświadczenie w planszówkach, wolę wspierać polskich wydawców/producentów, jednak rozważając zakup gier będę brał pod uwagę między innymi właśnie dostępność dodatków w naszym języku. Ich brak prawdopodobnie skłoni mnie do zakupu wersji oryginalnej (a łączenia języków w grze posiadającej np. karty nie zniosę ). Poza tym "ułomność" językowa to teraz kiepski argument. Większość osób młodych włada angielskim w stopniu przyzwoitym, a po forum widać, że targetem planszówek są studenci i osoby od nich starsze, u których z językiem nie powinno być problemu. Wyjątkiem są tutaj osoby posiadające dzieci, bo tutaj bariera faktycznie może wymuszać kupno polskiego wydania.A o rezygnacje z zakupu wersji pl na rzecz oryginalnej raczej bym się nie martwił bo imho to zjawisko raczej niszowe:) tym bardziej ze wiekszosc oryginalnych dodatkow bez problemu da się łączyć z podstawką pl. a przy ułomności językowej i tak lepiej mieć 3/4 tytułu (podstawkę) w zrozumiałym języku i meczyc się tylko przy 1/4 (dodatku) niż nad cała gra;)
Mam nadzieję, że nie przeliczasz cen z WB, czy Włoch na złotówki, bo to bez sensu. Czy potraktowane 1:1 też są takie wysokie? Poza tym porównywanie w dół to chyba zła metoda, bo zaraz wyjdzie że wszytko w Polsce jest wspaniałeAle i tak w Polsce jest planszówkowa sielanka. Mamy dużo wydawnictw polonizujących gry. Mamy mnóstwo sklepów z grami, niskie ceny (porównajcie sobie z cenami w UK lub we Włoszech, a nie mówię o Skandynawii) i ogromny wybór w tychże sklepach. Mimo że mogłoby być lepiej, to i tak jest, uważam, super. Pojedźcie przykładowo do Mediolanu i spróbujcie kupić jakąś tam grę planszową. Przerazi was przede wszystkim cena i ograniczona dostępność wszystkiego (za wyjątkiem rodzimych produktów).