Ja mam i grałem (na razie raz w 4 osoby). Wykonanie gry pierwsza klasa, zasady proste jak budowa cepa. Całe mięso leży w płytkach (jest ich ponad 40 różnych) łamiących normalne zasady i dających nowe możliwości. Każda płytka ma zastosowanie i jest przydatna, co sprawia że chciałoby się mieć je wszystkie, ale jest to niemożliwe (większość występuje tylko w 1 egzemplarzu). Różny ich dobór (zakup) powoduje powstawanie combo (mniej lub bardziej skutecznych, w zalezności od sytuacji na planszy). Przy pierwszej grze ilość płytek może przytłaczać ale ikonologia jest na tyle dobra i prosta, że w trakcie rozgrywki większośc staje się jasna.
Najważniejszą cechą gry jest to, iż jest ukierunkowana na walkę! Jeśli nie lubisz walczyć, nie lubisz konfliktowości w grach, tylko wolisz się okopać armią i czekać aż ktoś cię najedzie, to nie jest to gra dla ciebie. W Kemet chodzi o to, aby zdobyć jako pierwszy X punktów, a one pochodzą głównie z wygranych walk i to tylko będąc atakującym (za udaną obronę nie ma nic - wyjątek stanowi specjalna płytka). Nie oznacza to że nie da się wygrać grając defensywanie (odpowiednie zdolności z płytek i pasywność współgraczy dałaby szansę) ale na pewno jest to o wiele trudniejsze (i trwa dłużej) niż granie ofensywne.
Walki toczone są kartami (więc na mie losowości) i mają drugie dno, wynikające z rozdzielenia wyniku walki i ponoszonych obrażeń. Oznacza to że atakując można wygrać walkę ale stracić wszystkie (nie ma wtedy punktu) lub wiekszość jednostek i tym samym staje się ono pyrrusowe. Kazda karta walki (a jest ich tylko 6 i wszyscy mają te same) posiada 2 lub 3 statystyki: atak, obrażenia i obronę. Najpierw porównuje się ataki czyli sumę siły jednostek i kart (kto ma więcej to wygrał), a następnie osobno sprawdza obrażenia (kto ile komu zabił jednostek), przed którymi chroni obrona, np. mam 2 jednostki i zagrywam kartę 4 siły + 1 brażenie, a przeciwnik ma 1 jednostkę i zagrywa kartę 2 siły + 2 obrażenia + 2 obrona. Oznacza to że wygrywam starcie (6 do 3) ale tracę 2 jednostki (czyli wszystkie i nie zdobywam punktu), a przeciwnik nie straci nic i musi się wycofać lub ofiarować swoje jednostki. Ta druga opcja jest ciekawym rozwiązaniem gdyż lepiej poświęcić jednostkę (np 1 żołnierza) aby nie zaatakował nas kolejny gracz i tym samym łatwo zdobył punkt. Dodatkowo, poświęcając jednostkę otrzymujemy walutę za którą możemy kupować płytki i rekrutować, także czasem z taktycznego punktu widzenia opłaca się nawet poświęcać większą ilość żołnierzy.
Jeden z moich współgraczy porównał Kemet do gier skirmishowych. W żadną nie grałem więc ciężko mi się odnieść do tego ale nie ma to znaczenia gdyż gra mi się podoba. Plansza jest duża i symetryczna, a tym samym nie ma tak jak w wielu tego typu grach (np Grze o tron) że ustawienie na planszy ma znaczenie. Tutaj odległości do wszystkich kluczowych punktów na mapie oraz do swoich stolic są takie same, bez względu na położenie (kolejna eliminacja losowości)!
Jedyny minus a za razem plus to syndrom bij lidera. Jako że widać ile komu brakuje punktów do zwycięstwa, trzeba uważać aby nie wyjść zbyt do przodu bo będąc na pograniczu wygranej może się nagle okazać, że wszyscy cie atakują (plus tego taki że nie ma uciekającego lidera). Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest podział punktów na: permanentne (głównie z walk i płytek) oraz tymczasowe (za trzymanie kontroli nad określonym obszarem na mapie). Jeśli ktoś ma dużo permanentnych punktów to nie musi się bać tego, że mu ktoś coś zabierze. Nie warto natomiast zbytnio "inwestować" w punkty tymczasowe gdyż szybko można je stracić, są one jednak niezbędne do wygranej

Dzięki powyższym rozwiązaniom, pomimo swojej prostoty (skrót zasad jest na 1 stronę!) Kemet oferuje wiele decyzji strategicznych i taktycznych w trakcie rozgrywki. Polecam każdemu miłośnikowi gier konfrontacyjnych i area control.