Jako organizator owego turnieju - się podepnę
Przede wszystkim, dzięki za udział i brawo za odwagę! Przyjść na turniej "z biegu" i grać w Netrunnera to niezłe osiągnięcie
Radziłeś sobie całkiem nieźle jak na taki poziom zaawansowania. Któraś tam gra Twoja była ze mną właśnie - wychodził jednak brak ogrania i zbyt wolny "pacing", za równo po stronie runnera jak i korporacji. W takich przypadkach często początkujący mają wrażenie "że poszło im całkiem nieźle" albo "było wyrównanie". Problem zaczyna się, gdy w takim układzie przegrywa się 10 grę z rzędu. Wtedy się człowiek złości, że "niby dobrze", ale przegrywa. W praktyce, taka ocena może mocno odchodzić od rzeczywistości - zawaansowani gracze balansują tempo potem już o grubość włosa, akcja w tą, akcja w tamtą może zadecydować o wygranej. Pozornie "dobra sytuacja" czasem wcale nie jest taka dobra.
Mam nadzieję, że zebrałeś trochę uwag od graczy, ważne rzeczy dopowiadają też ludzie tu na forum:
- Na turnieju wszyscy mieli wszystkie dodatki, niektóre w więcej niż 1 kopii + 2-3 pudełka coresetu - to raczej standard. W grze LCG kupowanie "podzbioru" kart nie ma najmniejszego sensu stety albo niestety - nie dlatego, że nie będziesz mial dostępu do "jakichś mocnych kart", tylko że będziesz miał znacznie mniej możliwości obrony, formowania ataku i predykcji ataku. W krytycznych sytuacjach gracze ewaluują wszystkie kluczowe możliwe do wystąpienia karty w grze vs koszt ich zagrana - i na tej podstawie podejmują decyzję. W praktyce, kto pomyli się w tych rachunkach (pomyli siłę lodu albo koszt zagrania operacji) - przegrywa.
- czas rozgrywki i podejmowanie decyzji - przy znajomości swojej talii, gra się szybciej, a częste dobijanie do końca czasu jest dość problematycznym aspektem turniejów, bo technicznie "ograbia się" przeciwników z 1-2 punktów. Ten remis czasowy jest nie do końca pełnoprawnym remisem. Jest to jednak ciężkie do zweryfikowania i egzekwowania (czy gra szła wolno, bo akurat tak wyszło, czy jeden z graczy istotnie przedłużał) - w turniejach wyższej rangi, są osoby do pilnowania takich sytuacji - tzw. slow play calling. Znajomości wszystkich kart, także przyspiesza proces decyzyjny.
- znajomość talii zupełnie nie równa się tylko znajomości kart jakie w niej masz i efektów ich działania - talia na papierze może wyglądać dobrze, w praktyce grać się nią może zupełnie inaczej niż się myślało albo popularnie "talia nie robi tego co miała robić". Znajomość talii to rozrysowane w pamięci drzewko decyzyjne "co robić jak mam te karty, a co robić jak mam te vs co przeciwnik ma na stole".
- agresywna gra runnerem to właściwie mus w obecnym stanie gry, z wielu powodów. Wolna gra Shaperem w tzw. "układanie pasjansa" bardzo często kończy się porażką - szczególnie kontra korporacje nastawione na szybkie zakończenie gry. Można mieć już 6 punktów agend a i tak przegrać przez nagły flatline.
- tak jak tu już ktoś wspomniał, istotność tzw "metagame" - czyli predykcji/znajomości charakterów graczy i stylów gry jakie prezentują oraz co ostatnio dominuje w danym środowisku. Na turnieju większość graczy jechała ze znajomością fali lokalnej metagry (bo spotykamy się co tydzień) i przez to było trochę niespodzianek i dostosować w talii runnerów na przewidywane zmiany.
Netrunner to gra dość złożona i dużo wymagająca od gracza. Wbrew temu jak się ją próbuje sprzedawać i reklamować, raczej nie jest ciekawa dla planszówkowego gracza "niezaangażowanego" - czyli takiego, który nie poświęci trochę czasu na zrozumienie istoty gry przed samą grą. Raczej bardzo trudno jest sobie tak siąść z przygotowaną talią "teoretyczną" i coś ugrać. Trzeba dużo grać i poznawać popularne kombinacje, odpowiedzi na nie i dopieszczać swoje talie. Zaręczam, że wybór "małe vs duże agendy" to pierwszy z wielu i to ten stosunkowo mniej istotny
W zamian za to zaangażowanie, gra oferuje duże emocje, o jakie trudno w większości gier planszowych. Stan gry w ciągu jednej gry potrafi się wahać kilkakrotnie w obydwie strony, można to przyrównać do meczu piłki nożnej z sytuacjami podbramkowymi co chwila po przeciwnej stronie
Natomiast oczywiście warto przychodzić na turnieje - dużo się można nauczyć, dużo rozgrywek poznać i "oklepać się" w trakcie tych 4-5 gier. Zapraszam na następny, na targach Hobby!