[Warszawa] Klub na Smolnej

... czyli zloty miłośników planszówek! Tu możesz także umawiać się na granie w Twoim mieście.
Awatar użytkownika
iskierka
Posty: 25
Rejestracja: 29 gru 2006, 11:14
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: iskierka »

Don Simon pisze:Jak zapowiadalem mam Mission:Red Planet , Colosseum i Przez Pustynie dla Moniki.

Pozdrawiam
Szymon
dzięki :D :D
Awatar użytkownika
iskierka
Posty: 25
Rejestracja: 29 gru 2006, 11:14
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: iskierka »

Trutu pisze:
iskierka pisze:Czy ktos mógłby mi pożyczyć w piątek "Przez pustynię"? Oddalabym za tydzien... Będę traktować grę z odpowiednim szacunkiem, a wielbłądy wrócą w doskonałej kondycji fizycznej :-) Proooszę... Z radością pożyczę też inne gry dobre dla dziewczyn. O wszystkie będę dbać!!!
Może Blef? Za długo to tego tłumaczyć nie trzeba... :)))))
z chęcią jeśli mi pożyczysz :-)
Awatar użytkownika
iskierka
Posty: 25
Rejestracja: 29 gru 2006, 11:14
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: iskierka »

Bodek pisze:
iskierka pisze: Z radością pożyczę też inne gry dobre dla dziewczyn. O wszystkie będę dbać!!!
Proponuję Fasolki ... dla 4-5 dziewczyn to chyba idealne i w dodatku temat znany ... ogrodnictwo ;-) (zabiorę ze sobę i w razie czego mogę pożyczyć)
dzięki :-) grałam tylko raz więc z chęcią wypróbuję!
Awatar użytkownika
_Paulus_
Posty: 315
Rejestracja: 05 wrz 2006, 16:35
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times

Post autor: _Paulus_ »

Szybka relacja.

Dzisiaj prawie, prawie udalo sie zagrac we wszystko w to co chcialem...

Prawie.

Najpierw szybka partyjka w Neuroshma Hex. Bardzo przyjemna gra i na dwoch sprawdza sie bardzo fajnie. Gra do kupienia... Udalo sie za pierwszym razem zielonymi wygrac z niebieskimi ;-)

Potem juz zaczalem sie przymierzac do palenia, gwalcenia i rabowania razem z innymi wikingami, ale zadzwonila Monika i okazalo sie, ze bedzie godzine wczesniej niz sadzilem wiec palenie, mordowanie etc. musi poczekac na lepsze czasy ;-) Oczekiwania na Monike wypelnilem kolejna partyjka w Neuroshime. Tym razem gralem czerwonymi i minimalnie (1pkt zycia bazy) przegralem z zoltymi dowodzonymi przez Sztefana.

Nastepnie umowiona wczesniej bardzo ciekawa partia w T&E w skladzie Monika, jax, Geko i ja. Bardzo szybko wybudowalem monument (niebiesko zielony) i tutaj skupila sie rozgrywka, gdyz niedlugo pozniej jax postawil niedaleko drugi (zielono czarny). Wiekszosc akcji prowadzilo albo do przejecia monumentu, albo do polaczenia tych dwoch monumentow w jednym krolestwie.

Wygral jax punktujac bodajze 6,7,7,8. Ja bylem drugi punktujac 6,6,9,17 trzeci byl Geko punktujac 6,6,7,8 i zaszczytne ostatnie miejsce przypadlo Monice, ktora w naslabszym kolorze miala 5 punktow, nastepnie 6,6 i 7 (moglem cos pomylic w punktacji czwartego koloru, ale kolejnosc byla napewno taka :D)

Pozniej szybka partia w Boomtown w tym samym skladzie gdzie bezapelacyjnie wygral jax z miazdzaca przewaga nad reszta stawki. Druga byla Monika, ktora dzieki oszczednemu licytowaniu zostala z mnostwem gotowki. Geko byl kompletnie splukany i dodatkowo topil swoje smutki w saloonach jaxa wydajac w nich swoje ostatnie ciezko zarobione pieniadze ;-)

Sama gra jest bardzo prosta - licytuje sie karty kopalnie (lub karty specjalne). Caly myk polega na tym, ze kopalnie maja rozna wartosc i tak jak w Osadnikach z Catanu rozne prawdopodobienstwo "produkcji". Dodatkowo kopalnie dziela sie na kilka miast (kolorow) i kto ma najwiecej kopalni w danym miescie (kolorze) otrzymuje dodatkowe profity.

Ja i Geko za ostro licytowalismy wywalajac ciezko zarobione sztony w bezsensownych licytacjach ;-) co skonczylo sie dla nas nienajlepiej.

I na sam koniec - wymiana Geko na Lim-Dula i szybkie trzy partie w Thora. Strasznie wyrownana punktacja w grze na czterech graczy. Okazuje sie, ze w mniejszym gronie niz w zeszlym tygodniu byl mniejszy rozrzut w punktach. Moze gracze lepiej grali? A moze po prostu gdy gra sie z mniejsza iloscia kart i kolorow jest mniej kombinacji i tym samym wieksze prawdopodobienstwo, ze wszyscy beda punktowac na tym samym.
Each man faces death by himself. Alone.
Awatar użytkownika
Lim-Dul
Administrator
Posty: 1711
Rejestracja: 11 gru 2006, 17:12
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Lim-Dul »

No dobra - czas na moją relację ze Smolnej. Szczerze mówiąc jakoś dziwnie mało pamiętam, bo byłem początkowo strasznie wkurzony tym, że znów będę musiał oddawać samochód do warsztatu, będę pół-uziemiony w weekend, że stałem godzinę w korku by przejechać parę kilometrów Alejami Jerozolimskimi (przez to zjawiłem się dopiero o 18) i jeszcze dziadkowie suszyli mi przez cały czas głowę jakimś kupnem stołu. ;-)

W każdym razie o ile pamiętam najpierw pokazywałem sztuczki karciane kilku osobom. ;-)

Potem zagraliśmy kilka partyjek w Tichu - na początku moja drużyna strasznie dostawała w dupę, po części przez kiepskie karty, ale też przez popełniane błędy, ale jak to w Tichu bywa karty nie są wszystkim (fanatycy, którzy na brettspielwelt.de mają po kilka tysięcy rozegranych partii zjadają zwykłych śmiertelników na śniadanie, choćby mieli najgorsze karty pod słońcem ;-) i po zadeklarowanym przez mnie Wielkim Tichu i wspaniałej pomocy partnera (chociaż w pewnym momencie prawie byśmy wtopili partię, gdyby nie błąd przeciwników) odnieśliśmy podwójne zwycięstwo + Wielkie Tichu, czyli 400 punktów. Przy wyniku 430 do 470 jeden z graczy musiał opuścić stół i partia zawisła w powietrzu właściwie nierozstrzygnięta, bo do przepisowego 1000 punktów było jeszcze daleko.

Po Tichu udało mi się NARESZCIE (bodajże z pomocą Nico) zebrać graczy do Shadows over Camelot - i to nie byle jaką liczbę - pełne 7 osób! A, właśnie, mała uwaga - Nico próbował się znów wykręcać, że to pseudo-RPG, a nie gra dla małych dzieci i dziewczynek, ale chyba nikt nie uwierzy w te marne bajeczki - NICO ZNÓW ZAGRAŁ W GRĘ DLA MAŁYCH DZIECI I DZIEWCZYNEK - tak, tak, niedługo wyrzuci te wszystkie strategie, które ma w domu. :-P Wracając do tematu: Nico jak na życzenie został zdrajcą (oczywiście dowiedzieliśmy się o tym dopiero pod koniec gry). Reszta z nas walczyła dzielnie, ale Nico obrał genialną strategię trzymania na ręku kart grala, przez co przez całą rozgrywkę męczyliśmy się głównie z jednym zadaniem i pokonaliśmy zaledwie Lancelota, kilka razy Saksonów i zdobyliśmy Ekskalibura - regularnie wsysał nas nosem Czarny Rycerz, chociaż to niby najprostszy quest. Nie brakowało fałszywego oskarżenia i mnóstwa emocji, ale siły zła pokonały sześciu lojalnych rycerzy.
Grałem w SoC po raz pierwszy i muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczony. Po przeczytaniu (niektórych) komentarzy i instrukcji miałem wrażenie, że będzie to jedynie prosta gra karciana (w końcu układamy tylko karty) kryjąca się za plastikowymi figurkami i kilkoma planszami, a jednak tak nie jest. Mechanika jest, jaka jest, ale klimat sprawia, że wszyscy jakby naturalnie zaczynają wczuwać się (mniej lub bardziej ironicznie =) w rolę rycerzy i w ogóle nie czuje się mechaniki w grze - to dobra sprawa. Inną dobrą sprawą jest to, że SoC jest cholernie trudny, mimo że bazuje na samej współpracy. Widać, że właściwie można sobie pozwolić zaledwie na garstkę błędów podczas rozgrywki, gdyż inaczej się przegra - szczególnie gdy gra się ze zdrajcą. Na początku wszystko jest miodzio, a potem nagle pojawia się 10 katapult u wrót Camelotu, gromadka Saksonów i Piktów, cztery z pięciu kart na koszmarnie trudnym queście smoka, wszyscy rycerze zipią na jednym lub dwóch punktach życia i sytuacja wymyka się kompletnie spod kontroli - trzeba odnieść zwycięstwo szybko i sprawnie, bo czas działa na niekorzyść graczy.

Pod koniec zagraliśmy znów w Thora a.k.a. Loco! Knizii - tym razem w cztery osoby. Gra nadal jest świetna, ale mam wrażenie, że w cztery osoby jest odrobinę gorsza, niż w 5 lub 6 osób. Usuwa się parę kart z talii i przez to nie da się wszystkiego przewidzieć (inaczej można zakładać, że KTOŚ na pewno ma daną kartę na ręku, jeżeli nie zeszła). Przez pierwsze dwie partie punktacja była bardzo wyrównana, ale to chyba dlatego, że nikt nie obrał specjalnie "chamskiej" strategii i wszyscy radośnie punktowaliśmy. W trzeciej i niestety ostatniej partii (albowiem wszyscy zaczęli się zbierać ze Smolnej o 22:30 - OCB?) punktacja drastycznie się zmieniła, po tym, gdy jax (tak mi się zdaje) przyatakował zerami. Szkoda, że nie mogliśmy pograć dalej.
War does not determine who is right - only who is left. - Bertrand Russell
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
Anomander Rake
Posty: 53
Rejestracja: 02 lis 2006, 08:25

Post autor: Anomander Rake »

NICO ZNÓW ZAGRAŁ W GRĘ DLA MAŁYCH DZIECI I DZIEWCZYNEK
Nico grywa przede wszystkim w gry dla małych dziewczynek. Próbuje tylko tworzyć legendę, że je jest inaczej.

Co do samego Shadows over Camelot to mnie gra jakoś niezbyt pasowała. Jednak nie przepadam za grami bez jasno określonego wroga. Takie granie przeciwko grze mnie nie przekonuje. No bardziej w Republic of Rome niż SoC, tam w końcu każdy jest wrogiem, w SoC ewentualnie jeden z graczy. Co do samej rozgrywki to zadecydowały błędy w pierwszej części gry. Zbyt wiele niepotrzebnych skoków zbyt wielu graczy plus fałszywe oskarżenie i już w połowie gry zrobiło się cienko. Potem tak naprwdę to było oczekiwanie na wyrok. Zły gracz właściwie nic nie musiał robić, żeby nastąpiła katastofa, choć to trzymanie kart Graala było faktycznie świetnym pomysłem.
Abiger
Posty: 268
Rejestracja: 28 lut 2006, 12:29
Lokalizacja: Legionowo/Siedlce
Has thanked: 48 times
Been thanked: 95 times

Post autor: Abiger »

Niestety jak napisał wcześniej Tristan, w cywilu Lim-Dulem zwany Camelot został puszczony z dymem pomimo bohaterskiej obrony szóstki rycerzy. Zdrajca w naszych szeregach - Kay (Nico) dobrze się maskował walcząć z poświęceniem przeciwko katapultom tak, że ujawnienie jego prawdziwej tożsamości okazało się dla mnie, naiwnego Galahada, sporym zaskoczeniem. W trakcie gry doszło do niesłusznego oskarżenia prawego rycerza Percivala (Anomander) co niestety odbiło się negatywnie na końcowej punktacji.
W Shadows grałem już 5 lub 6 raz i gra bardzo mi się podoba. Jest trudna, co w mojej opinii jest zaletą i zmuszą do sporego kombinowania. Dodatkowo ten smaczek w postaci zdrajcy (który nie musi wcale się pojawić) i niepewnośc z tym związana - zdrajca nieodkryty do zakoczenia rozgrywki to znaczna "zmiana punktacji" in minus. W konsekwencji pewna zdawałoby się wygrana może przerodzić sie w klęskę.
Oprócz w/w osób w rozgrywce brali jeszcze udział gigi(?) - Palamedes oraz Marta jako dzieny i prawy Artur. W roli sir Gavaina wystąpił kolega, którego imienia nie pamiętam :oops: Dziękuję wszystkim za miła rozgrywkę.
Awatar użytkownika
Sztefan
Posty: 1690
Rejestracja: 01 wrz 2006, 17:18
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3 times

Post autor: Sztefan »

Pobyt na Smolnej rozpoczął się od Munchkina. Partia w 6 osób. I nawet znalazły się osoby, które dobrze znały zasady (ja grałem 2-3 razy ponad rok temu). Reguły banalnie proste. Początkowo wszyscy grali głównie sami. Szybko kolega o imieniu, którego nie pamiętam :oops: (to ten sam tajemniczy sir Gavain z SotC) zaczął wszystkim pomagać (był elfem). Reszta rozwiajała się dosyć wolno. Ostatecznie "sir Gavain" zmiażdzył nas.
Sama gra super lekka. Tury graczy raczej bardzo szybkie. Długie tylko wtedy jak reszta graczy "pomaga" :) Nie do końca wykorzystywaliśmy (przynajmniej niektórzy) możliwości naszych postaci. Grało się generalnie bardzo sympatycznie, ale jednak specyficznośc gry sprawia, że nie spodoba sie każdemu. Przyniosę jeszcze kilka razy, a potem raczej pojawi się w dziale handel/wymiana :)


W końcu udało się zagrać w TuTa. Mimo iż kilka tygodni temu czytałem zasady i oglądałem prezentację Scotta Nicholssona, to początkowo lekko gubiłem się w grze :oops: Zapominałem, że nie tylko dane miasta muszą mieć połączenie na planszy, ale jeszcze wyłożony ciąg kart musi się zgadzać (w sensie karty w odpowiedniej kolejności). Od połowy gry już wreszcie złapałem jak w to sie gra :) chociaż nie patrzyłem co robią przeciwnicy (trochę tego za dużo na początek...). Sorry, ale TuT ma być prostą grą familijną? A Glanz und Gloria ma być jeszcze bardziej na kombinowanie... Dziwne, a z Tygrysem nie miałem od samego początku kłopotów :) Wygrał z ogromną przewaga Geko.

Jak dla mnie gra rewelacyjna. Zasady tłumaczy się krótką chwilkę, szybkie tury, mimo tego sporo możliwości. Losowość jest, ale bynajmniej nie decyduje o wygranej. Piękne wykonanie. Wszystko gra. Nic dziwnego, że Thurn und Taxis zostało Spiel des Jahres.

Jeszcze jedno. W swoich pierwszych postach porównywałem TuTa do T2R. Wzburzyło to wiele osób. Bazik wręcz pisał o tym, że specjalnie chce wywołać flejma. Otóż nie, naprawdę tak uważałem. Już po instrukcji i filmiku BGWS wiedziałem, że to nieprawda. Po jedenej partii mogę powiedzieć, że to jednak KOMPLETNIE różne gry :) Niby i tu i tu jest układanie tras, ale w praktyce tego nie widać.

Jeszcze raz wielkie dzięki Geko za przytarganie TuTa.


Neuroshima Hex
Paulus już wszystko napisał :)


Colosseum
W teorii gra wydaje się szybka. Tu coś kupię, tam wylicytuję, handel, przedstawienie i już. W praktyce gra się długo, choć nie czuć upływu czasu. Wykonanie cudowne (DOW aż dołączyło karteczkę pokazującą gdzie jest miejsce na poszczególne elementy gry!). Grając za pierwszym razem można popełnić błędy - tylko 5 tur, wszystko musi być zaplanowane, inaczej trudno wystawić naprawdę dobre przedstawienie. W naszej partii o zwycięstwo walczyło dwóch Szymonów (mam nadzieję, że nie przekręcam imienia). Nie do końca zwróciłem na to uwagę, czy mam szansę na zwycięstwo i wymieniając się korzystnie dla siebie wykonałem kingmaking - Don Simon zwyciężył (o 6 punktów).

Gra całkiem miła, choć nie powiedziałbym, że to najlepsza gra DoW. Bardziej podobają mi się Shadowsi, T2R (przynajmniej wersja Europe którą posiadam i to tylko w 4-5 osoby), a nawet nie wiem czy Naszyjnik Królowej nie jest dla mnie ciekawszy...
Wcale mi nie przeszkadza ruch pionków. To jest wręcz fajne, szczególnie, że możemy się nastawiać na zyski obecne, albo starać się przesuwać je tak, byśmy mogli zyskać najwięcej w piątej turze. Co mi trochę przeszkadza, to w miarę ustalone przedstawienia. Trzeba bazować na początkowych żetonach (mając mało kasy trudno wymienić lub kupić potrzebne żetony do większego przedstawienia do którego nie mamy zupełnie żetonów). Niby możemy wystawić przedstawienie bez wszystkich potrzebnych elementów (bardzo fajny chwyt), ale wtedy raczej nie wygramy. Jak jeszcze dwóch graczy ma podobne żetony, to już w ogóle może być ciężko. Wolałbym mieć większy wybór na przedstawienie. Dodatkowo w pierwszej turze obowiązkiem wydaje się bilet sezonowy. No i kolejny minus, medale zdobywane trochę zbyt przypadkowo mogą zmienić zbyt dużo (w sensie zamieniając dwa na dodatkowy zakup).

Gra całkiem miła, chętnie zagram jeszcze raz, ale na pewno nie jest to pozycja do kupienia.


Edit:
No tak, jeszcze na zakończenie
Blef (Dzięki Michale za przypomnienie :)

Trutu już nie było, ale na szczęście pożyczył grę Monice, a ona Szymonowi :) Rozpoczęło się troszkę drętwo, ale szybko złapaliśmy właściwy rytm. Zagralismy chyba z 3 partie. Dobra gra na koniec, choć tym razem koniec był już o 22:30.
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2007, 19:28 przez Sztefan, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Nico
Recenzent
Posty: 133
Rejestracja: 05 cze 2004, 18:57
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Nico »

Lim-Dul pisze:A, właśnie, mała uwaga - Nico próbował się znów wykręcać, że to pseudo-RPG, a nie gra dla małych dzieci i dziewczynek, ale chyba nikt nie uwierzy w te marne bajeczki - NICO ZNÓW ZAGRAŁ W GRĘ DLA MAŁYCH DZIECI I DZIEWCZYNEK
To jest gra RPGowo-decyzyjna :P i proszę nie szargać mojego dobrego imienia :P.

Lim-Dul pisze:tak, tak, niedługo wyrzuci te wszystkie strategie, które ma w domu. :-P
Prędzej zapisze się do ostatnio powstałej partii w Polsce :-P
Lim-Dul pisze:Wracając do tematu: Nico jak na życzenie został zdrajcą (oczywiście dowiedzieliśmy się o tym dopiero pod koniec gry). Reszta z nas walczyła dzielnie, ale Nico obrał genialną strategię trzymania na ręku kart grala, przez co przez całą rozgrywkę męczyliśmy się (...)
Gra była bardzo fajna 8) choć nie wiem, czy byłaby dla mnie taka super, gdybym nie był zdrajcą. To zapewniało 'dodatkową' frajdę i zmuszało do kombinowania ;>.
Nico
Awatar użytkownika
MichalStajszczak
Posty: 9479
Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 511 times
Been thanked: 1449 times
Kontakt:

Post autor: MichalStajszczak »

Sztefan napisał o grze Colosseum:
Grając za pierwszym razem można popełnić błędy - tylko 5 tur, wszystko musi być zaplanowane, inaczej trudno wystawić naprawdę dobre przedstawienie.
Zgadzam się. Największy problem to możliwość wykonania tylko 1 akcji w pierwszym etapie. Oczywiście o ile nie ma się medali ani specjalnego żetonu. Bo przy 5 tylko rundach, 3 z 5 akcji są wymuszone - zakup dużego przedstawienia i dobudowanie dwóch segmentów Colosseum. Dlatego właściwie od początku trzeba mieć plan na całą grę.
Sztefan - a w Blefa w piątek nie grałeś?
Awatar użytkownika
Geko
Posty: 6491
Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Been thanked: 4 times

Post autor: Geko »

Ja też tam byłem, grałem i wodę piłem.

Na dzień dobry TuT. Cieszę się, że udało mi się w końcu pokazać grę Sztefanowi - leżała sobie bidulka u mnie na półce i miała smutne oczy. Wydawała się wręcz mówić "To kiedy mnie pokażesz Sztefanowi?"
Co do familijności TuTa - jak widać wszelkie szufladkowanie ma zawsze swoje negatywne strony. TuT pod względem zasad jest bardzo prosty, jednak świetne zgranie kilku mechanizmów (uwielbiam to) daje duże możliwości. I wbrew pozorom gra nie jest taka familijna. Owszem, można sobie karty i domki układać ale przy zaciętej grze jest dużo kwestii na które warto zwracać uwagę. Oprócz patrzenia co mi pasuje, decydowania kiedy co wystawić i zamknąć, warto jeszcze patrzyć co robią przeciwnicy, które bonusy mają w zasięgu i których miast jeszcze nie mają w swojej sieci (co przy czterech graczach wymaga częstego przestawiania wzroku na dany kolor). Dodatkowo dobrze zwracać uwagę, które karty już poschodziły i odpowiednio do tego postępować. Tak naprawdę gra ma swoją głębię, raczej taktyczną niż strategiczną a udział losu jest taki jak lubię.

W oczekiwaniu na umówioną partię EiT (Iskierkie była w drodze na Smolną) zagraliśmy w zapowiedzianą przez Michała grę King Arthur. Jest to ładnie wydana karcianka, atorstwa mało znanego projektanta Rainera K. Na początek wystawiamy w kolumnach karty potworów, potem używamy kart rycerzy (którzy mają wartości od 1 do 3 - chyba) i wybieramy potwora (kładziemy swój żeton), który stanie się nasz, gdy pozostałe potwory w tej kolumnie zostaną obsadzone. Można też od razu dostać potwora płacąc podwójnie. Cała zabawa polega na odpowiednim zarządzaniu kartami na recę. Kart potworów używamy do zdobywania kart misji, które dają nam punkty. Aby dostać taką kartę trzeba odrzucić odpowiednią kombinację kart potworów np. czerwone potwory o sumie wartości min. 8 lub dowolne potwory o sumie min. 10, lub jeden potwór czerwony i jeden zielony, itp. Wygrał Jax; gra była bardzo wyrównana i w zasadzie w dużej mierze o wygranej decyduje los (a konkretniej karty, jakie nam przyjdą). Gdyby Jax nie wziął ostatniej możliwej misji, zrobiłbym to ja, a jeśli ja bym nie mógł (choć mogłem), to wtedy Michał. I każdy z nas (oprócz Mefiug, któremu brakłoby pewnie jednej rundy) wygrałaby dzięki wzięciu tej właśnie karty, co wykazała krótka analiza po zakończeniu gry.

Potem przybyła Iskierka i razem z Jaxem i Paulusem rozpoczęło się starcie w delcie Eufratu i Tygrysa. Walka skoncentrowała się na jednej połowie planszy, gdzie zostały szybko zbudowane dwa monumenty. Początek był w miarę spokojny, potem sytuacja na planszy zmieniała się w każdej rundzie. Ostatecznie wygrał Jax. Co ciekawe, jedna kosteczka więcej w odpowiednim kolorze u mnie lub u Paulusa i wygrana byłaby nasza. Co nie zmiena faktu, że Jax wygrał zasłużenie. Sam zagrałem ze dwa, trzy razy zbyt emocjonalnie i sam sobie zaszkodziłem. Coż, grałem trochę w dwie osoby i przy czterech jest znacznie inaczej. Przede wszystkim trzeba się liczyć z tym, że zanim kolejka dojdzie do nas, dużo się może zmienić na planszy. Po drugie, jest więcej rzeczy do ogarnięcia, co oczywiste i można coś przeoczyć. W każdym razie mam straszną ochotę zagrać na najbliższym spotkaniu jeszcze raz. Gra jest rewelacyjna, bez wątpienia.

Na koniec Jax wyciągnął swój niedawny nabytek, czyli Boomtown i zagraliśmy w tym samym składzie, co w EiT. Licytujemy możliwość wyboru z czterech kart. Wśród nich dominują karty kopalni, są również karty specjalne. Kto wygrywa, wybiera pierwszy. Zwycięzca płaci całą kwotę graczowi po prawej, ten połowę tej sumy kolejnemu graczowi po prawej, itd. Natomiast wybór kart odbywa się w kolejności od zwycięzcy licytacji w lewą stronę. Na kartach kopalni mamy numer od 1 do 12 i dochód w złotych monetach. Na końcu rundy rzucamy dwoma kostkami i kopalnie o wyrzuconej liczbie przynoszą dochody. Karty kopalni są w kilku kolorach, jeśli mamy min. dwie w tym samym kolorze, to dostajemy burmistrza odpowiedniego koloru. Od tej pory jeśli ktoś bierze ze stołu (po zakończeniu licytacji) kartę w tym kolorze, płaci nam tyle złota, ile mamy kart przed burmistrzem. Gdy ktoś ma więcej kart w danym kolorze, przejmuje odpowiedniego burmistrza dla siebie. Są również karty specjalne dające dodatkowe dochody, możliwość wcześniejszego wyboru karty ze stołu, itd.
Początek gry nawet nie był dla mnie najgorszy, jednak potem było coraz gorzej. Straciłem zdobytego wcześniej burmistrza i trochę przedobrzyłem w licytacjach. Co ciekawe, w kilku momentach, gdy zależało mi na danych dwóch kartach, licytację wygrywała osoba, która uniemożliwiała mi wybór żadnej z tych kart. Potem straciłem najbardziej dochodową i jednocześnie ryzykowną kopalnie, bo na kostkach wypadła mało prawdopodobna liczba 2. W efekcie poległem. Największym błędem było chyba wysokie licytowanie; nie do końca zakodowałem sobie, że trzeba się starać wypracować dużo pieniędzy, ponieważ dają one bardzo dużo punktów zwycięstwa na koniec gry - często chyba więcej, niż pozostałe elementy. Wygrał mistrz blefu i licytacji, czyli Jax.

Spotkanie było bardzo udane, nagrałem i nagadałem się do syta. No i w końcu znowu miałem okazję pograć z Jaxem - i to trzykrotnie. Dzięki i do zobaczenia w piątek.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Awatar użytkownika
Lim-Dul
Administrator
Posty: 1711
Rejestracja: 11 gru 2006, 17:12
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Lim-Dul »

No i w końcu znowu miałem okazję pograć z Jaxem - i to trzykrotnie.
Nie, nie - o grze z jaxem pisze się tak:

"No i w końcu znowu miałem okazję przegrać z Jaxem - i to trzykrotnie."

;-)

(Zresztą według Twojej relacji jest to nawet prawdą - dlaczego mnie to nie dziwi? :-P)

No, chyba że gramy w Queen's Necklace - piętę achillesową Jaxa - aż strach pomyśleć co będzie, jak wreszcie zacznie czuć tę grę. :-P
War does not determine who is right - only who is left. - Bertrand Russell
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
Awatar użytkownika
_Paulus_
Posty: 315
Rejestracja: 05 wrz 2006, 16:35
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times

Post autor: _Paulus_ »

Geko pisze:Sam zagrałem ze dwa, trzy razy zbyt emocjonalnie i sam sobie zaszkodziłem. Coż, grałem trochę w dwie osoby i przy czterech jest znacznie inaczej. Przede wszystkim trzeba się liczyć z tym, że zanim kolejka dojdzie do nas, dużo się może zmienić na planszy. Po drugie, jest więcej rzeczy do ogarnięcia, co oczywiste i można coś przeoczyć.
Oj... przez Ciebie moje plany mocarstwowe legly w gruzach ;-) Po zakonczeniu mojej tury wiedzialem co chce zrobic w nastepnej, wszystko bylo zaplanowane... i ten Twoj atak wewnetrzny niweczacy wszystko ;-)

Innym razem pomogles mi troche (w ramach zadoscuczynienia? ;-) ) robiac atak zewnetrzny, ktory sam planowalem w swojej turze - ale dzieki Tobie nie musialem marnowac niebieskiego kafelka do laczenia krolestw - moglem go uzyc do ataku :D
Geko pisze:W każdym razie mam straszną ochotę zagrać na najbliższym spotkaniu jeszcze raz. Gra jest rewelacyjna, bez wątpienia.
Rewanzyk? ;-)
Each man faces death by himself. Alone.
Awatar użytkownika
Geko
Posty: 6491
Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Been thanked: 4 times

Post autor: Geko »

_Paulus_ pisze: Rewanzyk? ;-)
Koniecznie. To jesteśmy umówieni?
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Awatar użytkownika
_Paulus_
Posty: 315
Rejestracja: 05 wrz 2006, 16:35
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times

Post autor: _Paulus_ »

Geko pisze:
_Paulus_ pisze: Rewanzyk? ;-)
Koniecznie. To jesteśmy umówieni?
Jestesmy umowieni :D
Each man faces death by himself. Alone.
Awatar użytkownika
Leo
Posty: 298
Rejestracja: 05 maja 2006, 09:02
Lokalizacja: Stąd

Post autor: Leo »

Jeszcze raz dziękuję (w imieniu Agnieszki i swoim) za prezentację gry Lord of the Rings. Bardzo nam się podobało, pomimo początkowego zagubienia mojej żony. Fajnie też było poznać nowe osoby - mam nadzieję, że Marta i Darek będą do nas teraz wpadali. Zapraszam!
Tak w ogóle to znowu mieliśmy sporo nowych graczy - widziałem kilka nowych twarzy. Przypominam o zakazie palenia w szkole - jeśli już ktoś musi to zapraszam przed budynek.
Przypominam też o zostawianiu porządku w momencie gdy kończymy grę i wychodzimy.
Koniec mentorzenia. A co do gier - ja za tydzień wracam znowu do strategii. Zaczynam zbierać ekipę do Sword of Rome (5 osób) i Dutch Revolt (też 5).
"Szlabany w głowach podnoszą się najwolniej."
Awatar użytkownika
ja_n
Recenzent
Posty: 2303
Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 1 time

Post autor: ja_n »

Leo pisze:Jeszcze raz dziękuję (w imieniu Agnieszki i swoim) za prezentację gry Lord of the Rings. Bardzo nam się podobało, pomimo początkowego zagubienia mojej żony. Fajnie też było poznać nowe osoby - mam nadzieję, że Marta i Darek będą do nas teraz wpadali.
Dla porządku dodam, że odbyliśmy aż dwie wyprawy do Góry Przeznaczenia. Pierwsza poszła fatalnie od samego początku. Pierwsze trzy odkryte żetony (przez pierwszego gracza) w Bree były żetonami upływającego czasu. Z tego względu przy trzecim z nich Sauron przemieścił się z pola o numerze 15 na pole o numerze 8 na samym starcie gry. To oznaczało klęskę drużyny, tym bardziej że sytuacja powtórzyła się bodaj w Morii. Drużyna upadła jeszcze w tym samym scenariuszu (Moria). Niespotykana klęska.

Za to drugim razem szło nam bardzo dobrze, cały czas mieliśmy sporo szczęścia. Dopiero w Jaskini Szeloby zaczęły się jakiekolwiek emocje, cała rozgrywka bardziej przypominała majówkę niż groźną wyprawę. W efekcie wygraliśmy bardzo łatwo. Trzeba więc stwierdzić, że były to dwie mocno nietypowe rozgrywki w tę grę.

Zanim zasiadłem do LOTRa, rozegraliśmy partyjkę w Die Sieben Siegel, która okazała się całkiem fajną i wymagającą wysiłku intelektualnego karcianką opartą na popularnym Planowaniu. Jednak modyfikacje wprowadzone do klasycznej gierki dają całkiem sporo smaczków i warto się szarpnąć na tę gierkę, zwłaszcza jeśli ktoś lubi takie karcianki.
Awatar użytkownika
jax
Posty: 8128
Rejestracja: 13 lut 2006, 10:46
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 79 times
Been thanked: 252 times

Post autor: jax »

Widze, ze pojawily sie bogate relacje akurat z rozgrywek, w ktorych mialem przyjemnosc wziac udzial (TiE, Thor, Boomtown, King Arthur), wiec dodam tylko ze mialem jeszcze okazje zagrac w swiezutki Portobello Market. Gra o zajmowaniu lukratywnych miejc pod stargany na londynskim Portobello Market okazala sie gra o mocno logicznym charakterze. Po pierwszej rozgrywce wymyka mi sie zarowno strategia w tej grze jak i (przede wszystkim) globalna ocena tej gry. Mam wrazenie, ze nie tylko ja mialem sprzeczne odczucia i nie wiedzialem za bardzo co sadzic. Gra do powtorki - prrzynajmniej ja po jednym razie nie jestem w stanie nic sensownego powiedziec.
Awatar użytkownika
Pancho
Posty: 2687
Rejestracja: 18 cze 2004, 08:40
Lokalizacja: W-wa
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Pancho »

Swoją drogą to zabawne to pozwolę sobie napisać :) Grałem w Portobello Market 5 razy wcześniej. Z Ostrym, draco, Valmontem, Alicją, pewnie jeszcze z kimś. Za każdym razem gra była leciutka, szybciutka, wręcz familijna. Raz zagrałem z bazikiem i jaxem... i stała się powolna, nudnawa oraz o dziwo logiczna. Zastanówcie się nad tym panowie :)
Awatar użytkownika
iskierka
Posty: 25
Rejestracja: 29 gru 2006, 11:14
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: iskierka »

Ponieważ wszyscy zdali już relację z gier w które grałam na Smolnej ja zadam szybką relację z mojego spotkania prywatnego, na które pożyczałam gry :-) Dziękuję! Przez pustynię bardzo się podobało - to gra idealna na początek. Później graliśmy w Robo Rally a na koniec w Blefa (gra tak bardzo się spodobała, że moje koleżanki nie mogły przestać;-). Dzięki fajnym grom w najbliższy piątek przyjdą na Smolną moje znajome :D Zaczynają też przeglądać sklepy internetowe i planować zakupy. Czuję, że uzależniły się od gier! Jednym słowem wieczór był super udany - Szymon, Trutu - Dziękuję!!!!
Awatar użytkownika
Geko
Posty: 6491
Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Been thanked: 4 times

Post autor: Geko »

Pancho - wszytko kwestia podejścia. Można zagrać mocno główkując, można bardziej lekko, nie zastanawiająć się za bardzo nad każdym posunięciem. Sam pamiętam, jak jakieś pół roku temu stratedzy ze Smolnej grali w Thurn und Taxis chyba ze dwie godziny. Tak, Ci sami, którzy mówią na eurogry "układanie klocków" :twisted:
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Awatar użytkownika
jax
Posty: 8128
Rejestracja: 13 lut 2006, 10:46
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 79 times
Been thanked: 252 times

Post autor: jax »

Pancho pisze:Swoją drogą to zabawne to pozwolę sobie napisać :) Grałem w Portobello Market 5 razy wcześniej. Z Ostrym, draco, Valmontem, Alicją, pewnie jeszcze z kimś. Za każdym razem gra była leciutka, szybciutka, wręcz familijna. Raz zagrałem z bazikiem i jaxem... i stała się powolna, nudnawa oraz o dziwo logiczna. Zastanówcie się nad tym panowie :)
Tez zauwazam, ze w pewnym skladach rywalizacja o wygrana jest bardziej napieta :) [i akurat nie uwazam siebie za osobe podnoszaca poziom zazartosci walki o zwyciestwo :wink: ]
Awatar użytkownika
Mały brzydki pędrak
Posty: 984
Rejestracja: 24 sty 2006, 19:37
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 11 times

Post autor: Mały brzydki pędrak »

Geko pisze:Pancho - wszytko kwestia podejścia. Można zagrać mocno główkując, można bardziej lekko, nie zastanawiająć się za bardzo nad każdym posunięciem. Sam pamiętam, jak jakieś pół roku temu stratedzy ze Smolnej grali w Thurn und Taxis chyba ze dwie godziny. Tak, Ci sami, którzy mówią na eurogry "układanie klocków" :twisted:
Tak było. Sam wtedy uczyłem tej gry kolegów. Jednak nie ma co przesadzac z tym marudzeniem o grach w układanie klocków. Takie zdania są odosobnione i wygłaszane przez nielicznych. W moim odczuciu bardziej w formie humorystycznej niż uszczypliwej.

Ja w ostatni piątek zagrałem w Red Planet razem z Szymonem, jego kumplem, Grohmannem i Grzechem. Wygrałem ale wynikało to z posiadania minimalengo doświadczenia (dzięki Uikowi za rozgrywkę w Krakowie).

Większośc wieczoru spędziłem przy mocno zmodyfikowanym Memoirze. Razem z Trutu stworzyliśmy sobie na poczekaniu własny scenariusz osadzony w realiach walk na pacyfiku. Moi Japończycy skutecznie masakrowali kolejne fale Rangersów. Dopiero pojawianie się większej liczby Shermanów załamało męzną obronę potomkow samurajow. Modyfikacje wprowadzone przez Truru nadaja grze sens. Muszę przyznac, że wcześnioej omijałem ten tytuł wiekim łukiem. Rozgrywki były ahistoryczne i masakrycznie losowe. Nie przynosiły mi żadnej frajdy. Obecnie po zmianach z zaciekawieniem zasiadałem ponownie do gry. Uważam, że Tomek wprowadził logiczne modyfikacje umożliwiające wreszcie oddanie części chartakteru walk szczebla taktycznego. W porównaniu do właściwej wersji stanowi to postęp bardzo zadawalający.

Liczę, że Trutu podzieli się swoimi pomysłami z innymi graczami.
Awatar użytkownika
Mały brzydki pędrak
Posty: 984
Rejestracja: 24 sty 2006, 19:37
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 11 times

Post autor: Mały brzydki pędrak »

jax pisze:Tez zauwazam, ze w pewnym skladach rywalizacja o wygrana jest bardziej napieta :) [i akurat nie uwazam siebie za osobe podnoszaca poziom zazartosci walki o zwyciestwo :wink: ]
Ale za to należysz do tz. wolnomularzy, czyli wolnomyślycieli :P
A jak pisał klasyk gatunku Sun Tsy - "Bądź szybki jak wicher".
Awatar użytkownika
Pancho
Posty: 2687
Rejestracja: 18 cze 2004, 08:40
Lokalizacja: W-wa
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Pancho »

jax pisze:Tez zauwazam, ze w pewnym skladach rywalizacja o wygrana jest bardziej napieta :) [i akurat nie uwazam siebie za osobe podnoszaca poziom zazartosci walki o zwyciestwo :wink: ]
Tak też bywa, trudno się nie zgodzić. Chodzi mi bardziej o to, że niektóre gry wymagają ostrej rywalizacji czy dłuższego myślenia (gry wojenne, gry abstrakcyjne w stylu Torres, długie gry nielosowe). Są też takie gry przy których siadasz i się bawisz. Są krótkie, łatwe i powinny być przyjemne. Jeżeli przystawiasz pierwszy mechanizm do tych drugich to IMHO nie ma sensu i psuje całą zabawę. TuT w dwie godziny? Portobello Market z zastanawianiem się 10 minut nad każdym ruchem? Chore.
ODPOWIEDZ