Potwory w Tokio / King of Tokyo (Richard Garfield)
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
- zbajszek
- Posty: 530
- Rejestracja: 18 sie 2012, 19:18
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 17 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Zgodzę się z przedmówcami. Rozpatrując ataki czy wejście do Tokio nawet poważni ludzie w mojej grupie wydawali jakieś dziwne dźwięki i ogólnie zawsze było duuuużo zabawy z tego. O klimat trzeba zadbać, więc jeżeli podchodzicie do tego mechanicznie to nie dziwie się że nie ma klimatu (ale z takim podejściem to jakieś 90% gier nigdy nie będzie mieć klimatu, bo zawsze jest coś w stylu przesuń pionek tutaj, zrób to itp.).
--------------------Zbajchu Plays--------------------
---Moja Planszoteczka --- Sprzedam/Wymienię Topic ---
---Moja Planszoteczka --- Sprzedam/Wymienię Topic ---
- Bea
- Posty: 4478
- Rejestracja: 28 lis 2012, 10:51
- Lokalizacja: Skawina k/Krakowa
- Been thanked: 6 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
A przy jakich grach nie macie problemu z klimatem?uocie pisze:no jak żyć? jak grać żeby był z tego fun? bo zwykle nie mamy problemu z klimatem i głupawką przy graniu, a tutaj
odejmij 2 z dolnego kółka
3 łapy dwa serca
itd
jakieś rady?
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Grą pełną klimatu jest np. CO2Bea pisze:A przy jakich grach nie macie problemu z klimatem?uocie pisze:no jak żyć? jak grać żeby był z tego fun? bo zwykle nie mamy problemu z klimatem i głupawką przy graniu, a tutaj
odejmij 2 z dolnego kółka
3 łapy dwa serca
itd
jakieś rady?
- Gambit
- Posty: 5244
- Rejestracja: 28 cze 2006, 12:50
- Lokalizacja: Gdańsk
- Has thanked: 528 times
- Been thanked: 1852 times
- Kontakt:
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Nie za bardzo. Tam chodzi o to, żeby ten klimat uratować, bo jest go coraz mniej, więc zły przykładmig pisze:Grą pełną klimatu jest np. CO2Bea pisze:A przy jakich grach nie macie problemu z klimatem?uocie pisze:no jak żyć? jak grać żeby był z tego fun? bo zwykle nie mamy problemu z klimatem i głupawką przy graniu, a tutaj
odejmij 2 z dolnego kółka
3 łapy dwa serca
itd
jakieś rady?
A wracając do Potworów. Muszę przyznać, że wydanie jest świetne. Brak spolszczenia nazw głównych bohaterów mi nie przeszkadza. Jedynie zmiana nazwy jednej karty mnie boli. W oryginale była karta Friend of Children, teraz jest coś jak Milusiński. Niby to samo, ale Przyjaciel Dzieci wciąż byłoby lepsze. Kraken - Przyjaciel Dzieci. No czyż to nie jest słodkie?
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 417 times
- Kontakt:
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Kraken, przyjaciel dzieci, zasilany energią słoneczną to moja ulubiona kombinacja odpowiedzialnego ekologicznie, nadającego się do filmu (dzieci, dzieci!) potwora w grze Jeszcze może z trującymi kolcami, bo jeżyki też są słodkie
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
- Gambit
- Posty: 5244
- Rejestracja: 28 cze 2006, 12:50
- Lokalizacja: Gdańsk
- Has thanked: 528 times
- Been thanked: 1852 times
- Kontakt:
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Bea, jakbyś dokładniej przeczytała mój wpis, to zauważyłabyś, że zrozumiałem żart. I postanowiłem pociągnąć go w quasi poważnej dyspucie.Bea pisze:Gambit, mig żartował z tym CO2.
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Żeby na forum internetowym trzeba było tłumaczyć, że emotikony takie jak oznaczają żart?
- Bea
- Posty: 4478
- Rejestracja: 28 lis 2012, 10:51
- Lokalizacja: Skawina k/Krakowa
- Been thanked: 6 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Przeczytałam dokładnie, dwa razy.Gambit pisze:Bea, jakbyś dokładniej przeczytała mój wpis, to zauważyłabyś, że zrozumiałem żart. I postanowiłem pociągnąć go w quasi poważnej dyspucie.Bea pisze:Gambit, mig żartował z tym CO2.
A po czym niby miałam poznać, że zrozumiałeś żart? Ja z Twojej wypowiedzi wywnioskowałam, że tak nie było. Cóż widocznie ja nie zrozumiałam Twojego żartu (bo chyba to miał być żart ???) Sorki, wyszło małe nieporozumienia.
Dla mnie to oznacza uśmiech/śmiech/wesoły nastrój. Żart to raczej to:sirkozi pisze:Żeby na forum internetowym trzeba było tłumaczyć, że emotikony takie jak oznaczają żart?
Ale dobra, nie róbmy offtopu.
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
„Potwory w Tokyo” zostały rozdziewiczone w czteroosobowym składzie w zeszły weekend. Przed zakupem (a dokładniej otrzymaniem gry przez Mikołaja) czytałem sporo mocno różniących się od siebie opinii na temat tej gry, wiec postanowiłem dorzucić parę groszy od siebie. Tak więc:
Wydanie jest bardzo ładne, stosunek ceny do zawartości uważam za bardzo poprawny. Zgrzytem jest fakt że okoszulkowane karty (mayday 63,5x88mm) mieszczą się do wypraski dosłownie na wcisk. Trochę mnie dziwi że po tylu latach wydawania gier wydawcy nagminnie zapominają o tak ważnym aspekcie.
Kostki są bardzo ładnie wykonane. Jak dla mnie mógłby być ciut mniejsze, ponieważ panie i dzieci (oraz mężczyźni o małodużych dłoniach) mogą mieć problem ze zmieszczeniem ich sobie w rękach podczas rzutu, zwłaszcza jeżeli ich potwór ma trzy głowy.
To są jednak detale. Ogólne wrażenie jest bardzo dobre - Duże, ładne figurki i karty postaci. Świetne, kolorowe karty oraz porządnie wykonane elementy plastikowe. Gut staf.
Graliśmy w 4 osoby - 1 w miarę doświadczony gracz (w sensie że ja), 1 dziewczyna w miarę doświadczonego gracza która nie przepada za jego hobby ale grała w kilkanaście tytułów, 2 zielonych znajomych którzy oprócz monopolu widzieli na oczy tylko carcasone.
Zasady udało się wytłumaczyć bardzo szybko, ok. 10 minut plus kilka pierwszych rund i każdy był wdrożony na tyle by zacząć świadomie kombinować. To bardzo istotne że w grze w nowymi czy niedoświadczonymi graczami nie występuje faza „dobra, nie wiem co robię ale robię to, bo już mam dosyć zastanawiania się”.
Moja największa obawa, że 30 minut rzucania kostkami będzie zbyt nudne dla graczy, szybko została rozwiana. Karty umiejętności wprowadzają wystarczająco dużo zamętu żeby urozmaicić grę, a emocje związane z mechaniką "push your luck" rozświetlają w mózgu obszary odpowiedzialne za uzależnienie od hazardu co trwale przykuwa do gry.
Drugim problemem który rzucił mi się podczas czytania zasad jest kwestia gracza który, nie angażując się w walkę o Tokyo, będzie ciułał punkty z kostek, co finalnie zagwarantuje mu wygraną. Zjawiska nie stwierdzono - Dzięki mechanice i towarzyszącemu grze klimatowi panującemu nad planszą, gracze byli zaangażowaniu w rozgrywkę na tyle że prędzej czy później musieli wkroczyć do akcji. Co nie wyklucza jednak faktu że wyżej wymieniona taktyka może mieć miejsce w niektórych rozgrywkach, chociaż nadal nie jestem pewny czy rzeczywiście psułoby to grę innym.
Dużym pozytywem Potworów w Tokyo jest krótki downtime, podczas którego wszyscy gracze z zainteresowaniem śledzą to co dzieje się na kostkach u innych i są stale zaangażowani zarządzenia swoją kartą potwora oraz umiejkami które działają poza ich turą. Wadą jest natomiast fakt że gracze odpadają podczas gry co całkowicie eliminuje ich z rozgrywki, czasem na bardzo wczesnym jej etapie. Na obronę powiem że z obserwacji wnoszę że sama rozgrywka (głównie przez jej tempo i mechanikę) może być nadal całkiem ciekawa dla przegranego nawet z perspektywy widza.
Losowość była kolejnym problemem który mnie niepokoił. Gra oparta jest na kostkach, co z natury definiuje wysoką losowość. Osobiście bardzo nie lubię gdy za mój sukces odpowiada przypadek, gdybym chciał żeby tak się działo wydawałbym pieniądze w kasynie a nie na gry planszowe. Tutaj jednak byłem mile zaskoczony. Po pierwsze sama tematyka i klimat od razu przypominają że to nie jest wyścig o złote gacie, to nie Agricola czy Twilight Imperium, tu nie chodzi o wielką strategię i wielką wygraną. To pomaga w przełknięciu pewnej dozy losowości. Najważniejszym zaś aspektem losowości w PwT jest stopień w jakim możemy nią zarządzać. Począwszy od trzech rzutów które przysługują graczowi na wstępie, poprzez szereg umiejętności pozwalających na przerzucanie kości czy uzyskiwanie pożądanych efektów bez ich udziału, aż po zarządzanie samym poziomem ryzyka za pomocą mniej lub bardziej śmiałych prób utrzymania się w tytułowym Tokyo. Dzięki tym wszystkim działaniom gracze mogą skutecznie zarządzać losowością zgodnie ze swoim stylem gry oraz aktualną sytuacją na planszy.
Nie jest to gra w której najbardziej misterny plan i mistrzowska jego egzekucja może zostać zrujnowana przez rzut kością. Takie problemy które toczą niektóre gry, jak na przykład kreowanych na rodzinnych entry level Osadników (których z tego powodu szczerze nie lubię), tutaj na szczęście nie występują. Ogromny plus.
Poniżej jeszcze kilka dodatkowych obserwacji z samej rozgrywki:
Przy mniej doświadczonych (a może bardziej zapominalskich?) graczach i/lub udziale używek powinna być osoba która będzie "moderować" grę. Jest to głównie związane z faktem że trzeba stale pamiętać o naliczaniu punktów zwycięstwa za przebywanie w Tokyo oraz modyfikacjach do zasad które wprowadzają umiejki z kart u poszczególnych graczy. Dodatkowo warto rzucić okiem czy gracze kręcą tym kółkiem co trzeba naliczając punkty i życie.
Zasady kart pozostawiają sporo pytań i faq w instrukcji nie odpowiada na większość z nich. Przykładowo - Czy kładziemy token trucizny na gracza w zbroi? Osobiście uważam że tak i podczas gry taki house rule zarządziłem, ale bardziej casualowi gracze raczej nie będą rozkminiać i odróżniać od siebie pojęć w stylu "zaatakować" a "zadać obrażenia" i na tej podstawie interpretować zasad. Szukanie interpretacji zasad i oryginalnych instrukcji w Internecie powinno być zarezerwowane dla gier pokroju Twilight Struggle.
Dodatkowo gra jest bardzo podatna na często spotykane dla grania osób sparowanych "zabij mnie a masz bana na cycki na tydzień". Jeżeli Wasza grupa ma tendencję do takich zachowań rozważcie grę w parach.
Podsumowując, dla kogo jest ta gra? Na pewno dla osób które z planszówkami mają na co dzień niewielką styczność ale są na tyle otwarci żeby zagrać w coś o zasadach bardziej skomplikowanych od Dixita. W odpowiednim towarzystwie gra, rzutem na taśmę, mieści się w kryteriach imprezowej. Nie wymaga ona też bardzo dużego główkowania dlatego będzie dobra również dla osób które nie lubią zbytnio móżdżyć podczas gry.
Dla bardziej doświadczonego grona będzie to raczej dobra rozgrzewka przed "mięchem" przewidzianym na dany wieczór albo luźna gra na bardzo późną godzinę w nocy (kiedy myślenie już nie działa tak dobrze jak kilka godzin wcześniej). Dodatkowo poziom losowości nie jest na tyle duży aby odebrać przyjemność z gry. Nie ma tu miejsca na dalekosiężne strategie ale serią trafnych taktyk możemy zwiększyć nasze szanse na zwycięstwo.
Najlepszym argumentem przemawiającym za wysoką grywalnością PwT jest fakt że cała ekipa po skończeniu rozgrywki jednogłośnie zażądała kolejnej. Ja również nie mogę się doczekać. Chętnie do niej wrócę gdy nie będę miał ochoty na cięższe tytuły w których zwykle gustuję. Za tydzień postaram się pograć z bardziej doświadczonymi graczami i może skrobnę małe post scriptum do tej i tak przydługiej epistoły.
Wydanie jest bardzo ładne, stosunek ceny do zawartości uważam za bardzo poprawny. Zgrzytem jest fakt że okoszulkowane karty (mayday 63,5x88mm) mieszczą się do wypraski dosłownie na wcisk. Trochę mnie dziwi że po tylu latach wydawania gier wydawcy nagminnie zapominają o tak ważnym aspekcie.
Kostki są bardzo ładnie wykonane. Jak dla mnie mógłby być ciut mniejsze, ponieważ panie i dzieci (oraz mężczyźni o małodużych dłoniach) mogą mieć problem ze zmieszczeniem ich sobie w rękach podczas rzutu, zwłaszcza jeżeli ich potwór ma trzy głowy.
To są jednak detale. Ogólne wrażenie jest bardzo dobre - Duże, ładne figurki i karty postaci. Świetne, kolorowe karty oraz porządnie wykonane elementy plastikowe. Gut staf.
Graliśmy w 4 osoby - 1 w miarę doświadczony gracz (w sensie że ja), 1 dziewczyna w miarę doświadczonego gracza która nie przepada za jego hobby ale grała w kilkanaście tytułów, 2 zielonych znajomych którzy oprócz monopolu widzieli na oczy tylko carcasone.
Zasady udało się wytłumaczyć bardzo szybko, ok. 10 minut plus kilka pierwszych rund i każdy był wdrożony na tyle by zacząć świadomie kombinować. To bardzo istotne że w grze w nowymi czy niedoświadczonymi graczami nie występuje faza „dobra, nie wiem co robię ale robię to, bo już mam dosyć zastanawiania się”.
Moja największa obawa, że 30 minut rzucania kostkami będzie zbyt nudne dla graczy, szybko została rozwiana. Karty umiejętności wprowadzają wystarczająco dużo zamętu żeby urozmaicić grę, a emocje związane z mechaniką "push your luck" rozświetlają w mózgu obszary odpowiedzialne za uzależnienie od hazardu co trwale przykuwa do gry.
Drugim problemem który rzucił mi się podczas czytania zasad jest kwestia gracza który, nie angażując się w walkę o Tokyo, będzie ciułał punkty z kostek, co finalnie zagwarantuje mu wygraną. Zjawiska nie stwierdzono - Dzięki mechanice i towarzyszącemu grze klimatowi panującemu nad planszą, gracze byli zaangażowaniu w rozgrywkę na tyle że prędzej czy później musieli wkroczyć do akcji. Co nie wyklucza jednak faktu że wyżej wymieniona taktyka może mieć miejsce w niektórych rozgrywkach, chociaż nadal nie jestem pewny czy rzeczywiście psułoby to grę innym.
Dużym pozytywem Potworów w Tokyo jest krótki downtime, podczas którego wszyscy gracze z zainteresowaniem śledzą to co dzieje się na kostkach u innych i są stale zaangażowani zarządzenia swoją kartą potwora oraz umiejkami które działają poza ich turą. Wadą jest natomiast fakt że gracze odpadają podczas gry co całkowicie eliminuje ich z rozgrywki, czasem na bardzo wczesnym jej etapie. Na obronę powiem że z obserwacji wnoszę że sama rozgrywka (głównie przez jej tempo i mechanikę) może być nadal całkiem ciekawa dla przegranego nawet z perspektywy widza.
Losowość była kolejnym problemem który mnie niepokoił. Gra oparta jest na kostkach, co z natury definiuje wysoką losowość. Osobiście bardzo nie lubię gdy za mój sukces odpowiada przypadek, gdybym chciał żeby tak się działo wydawałbym pieniądze w kasynie a nie na gry planszowe. Tutaj jednak byłem mile zaskoczony. Po pierwsze sama tematyka i klimat od razu przypominają że to nie jest wyścig o złote gacie, to nie Agricola czy Twilight Imperium, tu nie chodzi o wielką strategię i wielką wygraną. To pomaga w przełknięciu pewnej dozy losowości. Najważniejszym zaś aspektem losowości w PwT jest stopień w jakim możemy nią zarządzać. Począwszy od trzech rzutów które przysługują graczowi na wstępie, poprzez szereg umiejętności pozwalających na przerzucanie kości czy uzyskiwanie pożądanych efektów bez ich udziału, aż po zarządzanie samym poziomem ryzyka za pomocą mniej lub bardziej śmiałych prób utrzymania się w tytułowym Tokyo. Dzięki tym wszystkim działaniom gracze mogą skutecznie zarządzać losowością zgodnie ze swoim stylem gry oraz aktualną sytuacją na planszy.
Nie jest to gra w której najbardziej misterny plan i mistrzowska jego egzekucja może zostać zrujnowana przez rzut kością. Takie problemy które toczą niektóre gry, jak na przykład kreowanych na rodzinnych entry level Osadników (których z tego powodu szczerze nie lubię), tutaj na szczęście nie występują. Ogromny plus.
Poniżej jeszcze kilka dodatkowych obserwacji z samej rozgrywki:
Przy mniej doświadczonych (a może bardziej zapominalskich?) graczach i/lub udziale używek powinna być osoba która będzie "moderować" grę. Jest to głównie związane z faktem że trzeba stale pamiętać o naliczaniu punktów zwycięstwa za przebywanie w Tokyo oraz modyfikacjach do zasad które wprowadzają umiejki z kart u poszczególnych graczy. Dodatkowo warto rzucić okiem czy gracze kręcą tym kółkiem co trzeba naliczając punkty i życie.
Zasady kart pozostawiają sporo pytań i faq w instrukcji nie odpowiada na większość z nich. Przykładowo - Czy kładziemy token trucizny na gracza w zbroi? Osobiście uważam że tak i podczas gry taki house rule zarządziłem, ale bardziej casualowi gracze raczej nie będą rozkminiać i odróżniać od siebie pojęć w stylu "zaatakować" a "zadać obrażenia" i na tej podstawie interpretować zasad. Szukanie interpretacji zasad i oryginalnych instrukcji w Internecie powinno być zarezerwowane dla gier pokroju Twilight Struggle.
Dodatkowo gra jest bardzo podatna na często spotykane dla grania osób sparowanych "zabij mnie a masz bana na cycki na tydzień". Jeżeli Wasza grupa ma tendencję do takich zachowań rozważcie grę w parach.
Podsumowując, dla kogo jest ta gra? Na pewno dla osób które z planszówkami mają na co dzień niewielką styczność ale są na tyle otwarci żeby zagrać w coś o zasadach bardziej skomplikowanych od Dixita. W odpowiednim towarzystwie gra, rzutem na taśmę, mieści się w kryteriach imprezowej. Nie wymaga ona też bardzo dużego główkowania dlatego będzie dobra również dla osób które nie lubią zbytnio móżdżyć podczas gry.
Dla bardziej doświadczonego grona będzie to raczej dobra rozgrzewka przed "mięchem" przewidzianym na dany wieczór albo luźna gra na bardzo późną godzinę w nocy (kiedy myślenie już nie działa tak dobrze jak kilka godzin wcześniej). Dodatkowo poziom losowości nie jest na tyle duży aby odebrać przyjemność z gry. Nie ma tu miejsca na dalekosiężne strategie ale serią trafnych taktyk możemy zwiększyć nasze szanse na zwycięstwo.
Najlepszym argumentem przemawiającym za wysoką grywalnością PwT jest fakt że cała ekipa po skończeniu rozgrywki jednogłośnie zażądała kolejnej. Ja również nie mogę się doczekać. Chętnie do niej wrócę gdy nie będę miał ochoty na cięższe tytuły w których zwykle gustuję. Za tydzień postaram się pograć z bardziej doświadczonymi graczami i może skrobnę małe post scriptum do tej i tak przydługiej epistoły.
- pan_satyros
- Posty: 6133
- Rejestracja: 18 maja 2010, 15:29
- Lokalizacja: Siemianowice
- Has thanked: 652 times
- Been thanked: 513 times
- Kontakt:
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Wiecie może czy Egmont planuje wydać dodatki, czy też był to jednorazowy strzał w podstawowy zestaw?
Censor emeritus podcastu ZnadPlanszy: Pełną parą
Nasze półki, szafy, regały i spory kawałek podłogi
Nasze półki, szafy, regały i spory kawałek podłogi
-
- Posty: 2238
- Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
- Lokalizacja: Zabrze
- Has thanked: 270 times
- Been thanked: 422 times
- Kontakt:
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Grałem sto lat temu w (jeszcze) King of Tokio i gra niczym mnie nie zachwyciła , ot taka sobie turlanka
Ale jako , że przed ostatnimi Świętami żona stwierdziła z wyrzutem , że nie mamy żadnego nowego familijnego tytułu , co by pograć z dzieckiem to przypomniały mi się Potwory w Tokio wydane właśnie przez Egmont.
Mój młody b. lubi takie klimaty , potwory , duchy etc. , a że ostatnio ma mały kryzys planszówkowy i przed granie przedkłada klocki Lego to zapaliła mi się lampka , że może właśnie tą planszą uda się znów rozpalić ogień
No i miałem rację Zabawa przez całe Święta była super , graliśmy we wszystkich możliwych składach , wszyscy bawili się świetnie , nawet ja , choć wolę inne gierki szczerze powiedziawszy.
Trochę się bałem , że mój młody (niecałe 6 lat) będzie miał problem z kartami , że tego nie ogarnie , ale tak naprawdę to niepotrzebnie się martwiłem , osobą , która najlepiej pamiętała , że z tej karty ma dodatkowy punkt , z tej może coś kupić , a z tej ma + 1 do zadawanego obrażenia był mój syn ...
Bardzo fajna giera , oczywiście na potrzeby domowe
Ale jako , że przed ostatnimi Świętami żona stwierdziła z wyrzutem , że nie mamy żadnego nowego familijnego tytułu , co by pograć z dzieckiem to przypomniały mi się Potwory w Tokio wydane właśnie przez Egmont.
Mój młody b. lubi takie klimaty , potwory , duchy etc. , a że ostatnio ma mały kryzys planszówkowy i przed granie przedkłada klocki Lego to zapaliła mi się lampka , że może właśnie tą planszą uda się znów rozpalić ogień
No i miałem rację Zabawa przez całe Święta była super , graliśmy we wszystkich możliwych składach , wszyscy bawili się świetnie , nawet ja , choć wolę inne gierki szczerze powiedziawszy.
Trochę się bałem , że mój młody (niecałe 6 lat) będzie miał problem z kartami , że tego nie ogarnie , ale tak naprawdę to niepotrzebnie się martwiłem , osobą , która najlepiej pamiętała , że z tej karty ma dodatkowy punkt , z tej może coś kupić , a z tej ma + 1 do zadawanego obrażenia był mój syn ...
Bardzo fajna giera , oczywiście na potrzeby domowe
Always look on the bright side of life
-
- Posty: 160
- Rejestracja: 17 gru 2013, 20:29
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 14 times
- Been thanked: 15 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Mam pytanko związane z jedną z kart - Plecak Odrzutowy.
Pozwala on opuścić Tokio bez otrzymania obrażeń.
Czy to znaczy że mogę ZAMIAST dostać oklep w Tokio po prostu odlecieć - ignorując wszelkie obrażenia?
Pozwala on opuścić Tokio bez otrzymania obrażeń.
Czy to znaczy że mogę ZAMIAST dostać oklep w Tokio po prostu odlecieć - ignorując wszelkie obrażenia?
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
powiedzialbym, ze nie.
mozesz opuscic tokyo w momencie, kiedy nie otrzymales obrazen... raczej w te strone
mozesz opuscic tokyo w momencie, kiedy nie otrzymales obrazen... raczej w te strone
- Sarna
- Posty: 316
- Rejestracja: 21 lut 2013, 19:29
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 104 times
- Been thanked: 43 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Mnie zastanowiła karta skoku. Jest na niej napisane, że mogę wejść do Tokio. Czy z pomocą tej karty mogę wejść do Tokio, mimo że ktoś już okupuje miasto i wtedy wypycham go stamtąd?
- BartP
- Administrator
- Posty: 4721
- Rejestracja: 09 lis 2010, 12:34
- Lokalizacja: Gdynia
- Has thanked: 384 times
- Been thanked: 886 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Plecak Odrzutowy działa tak, że jeśli jesteś w Tokio i ktoś spoza Tokio zada ci obrażenia to masz do wyboru dwa scenariusze:
1. Przyjmujesz obrażenia i zostajesz w Tokio (normalnie)
2. Zamieniasz się z zadającym obrażenia, czyli opuszczasz Tokio, ale ze względu na Plecak nie otrzymujesz wtedy żadnych obrażeń. Mocne ;].
1. Przyjmujesz obrażenia i zostajesz w Tokio (normalnie)
2. Zamieniasz się z zadającym obrażenia, czyli opuszczasz Tokio, ale ze względu na Plecak nie otrzymujesz wtedy żadnych obrażeń. Mocne ;].
Sprzedam nic
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Na karcie.
"You suffer no damage when yielding Tokyo."
"You suffer no damage when yielding Tokyo."
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Staram się nie oceniać gry po pierwszych kilku partiach, zwykle też nie wystawiam ocen. Ale w tym przypadku mogę to zrobić z czystym sumieniem.
Potwory to największe planszówkowe rozczarowanie, jakie przeżyłem. Trzy, może pięć, gdybym był wyrozumiały dla gatunku.
Bez emocji przy rzutach. Zupełnie mdła - za krótka, żeby planować i za długa, żeby szybko rozegrać kilka partii (np. do trzech zwycięstw).
Na dodatek obarczona bolączką odpadającego gracza. W jednej z partii odpadłem po dwóch kolejkach i było to zabawne, póki nie okazało się, że na zwycięzcę czekałem następne 20 minut. Fakt, że było to w Sylwestra, grze nie pomógł.
Ma jeszcze jedną wadę - bardzo spodobała się córce, więc zgadnijcie - w co jutro pogramy?...
Potwory to największe planszówkowe rozczarowanie, jakie przeżyłem. Trzy, może pięć, gdybym był wyrozumiały dla gatunku.
Bez emocji przy rzutach. Zupełnie mdła - za krótka, żeby planować i za długa, żeby szybko rozegrać kilka partii (np. do trzech zwycięstw).
Na dodatek obarczona bolączką odpadającego gracza. W jednej z partii odpadłem po dwóch kolejkach i było to zabawne, póki nie okazało się, że na zwycięzcę czekałem następne 20 minut. Fakt, że było to w Sylwestra, grze nie pomógł.
Ma jeszcze jedną wadę - bardzo spodobała się córce, więc zgadnijcie - w co jutro pogramy?...
-
- Posty: 160
- Rejestracja: 17 gru 2013, 20:29
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 14 times
- Been thanked: 15 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Nas w Potwory wciągnął sześciolatek. Wbrew pozorom jest doświadczonym graczem. Pierwsza runda była rozruchowa. Potem też wydawała się taka sobie. Do momentu kiedy miałem szansę rozwinąć swojego potwora i naparzałem innych a inniw tym czasie demolowali Tokio. Ta jedna rozgrywka zmieniła wszystko. Od teraz to jest osobiste Gra najlepiej chodzi na 3 osoby. Nie da się zawiązywać sojuszy. Każdy na każdego. I te odgłosy krakena kiedy żona rzucała tankowcem
Generalnie gra dla ludzi z wyobraźnią i na tyle mało sztywnych żeby skacząc z wieżowca dało sięodczućwyraźne tąpnięcie w okolicy Ta gra to świetna zabawa a nie strategia na ciułanie tokenów.
Co do Plecaka to gram dokładnie tak jak BartP. Karta wydawała mi się z początku nieco przegięta ale w czasie grania nie dawała aż takich wielkich możliwości.
Generalnie gra dla ludzi z wyobraźnią i na tyle mało sztywnych żeby skacząc z wieżowca dało sięodczućwyraźne tąpnięcie w okolicy Ta gra to świetna zabawa a nie strategia na ciułanie tokenów.
Co do Plecaka to gram dokładnie tak jak BartP. Karta wydawała mi się z początku nieco przegięta ale w czasie grania nie dawała aż takich wielkich możliwości.
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Lubię "Potwory", ale nie są moją ulubioną grą. Tymczasem przez ostatni tydzień zamawialem ją dla 6 osób, które wprost nie mogły się od niej oderwać. Zarówno dzieciaki jak i dorośli. Hit tegorocznych Świąt i Sylwestra:)
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 417 times
- Kontakt:
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Ja ze zbyt dużym zacięciem tłumaczyłem ludziom, że trzeba zabić postacie innych graczy - i nikt nie kupił ode mnie ani jednej kopii. Znajomy mówił "wyeliminować" i jakoś lepiej szło
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
-
- Posty: 160
- Rejestracja: 17 gru 2013, 20:29
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 14 times
- Been thanked: 15 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Często wygrywają gracze-pacyfiści.
Zadają mało obrażeń a skupiają się żęby się leczyći demolować Tokio.
Podejście "Kill'em all" działa pół na pół.
Jak widaćgra daje możliwość wyrażenia swojego ja lub ukrytych pragnień
Zadają mało obrażeń a skupiają się żęby się leczyći demolować Tokio.
Podejście "Kill'em all" działa pół na pół.
Jak widaćgra daje możliwość wyrażenia swojego ja lub ukrytych pragnień
- bogas
- Posty: 2806
- Rejestracja: 29 paź 2006, 00:17
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
- Has thanked: 361 times
- Been thanked: 639 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Ale pamiętacie o zasadzie, że będąc w Tokio nie można się leczyć?kucyk pisze:Często wygrywają gracze-pacyfiści.
Zadają mało obrażeń a skupiają się żęby się leczyći demolować Tokio.
-
- Posty: 160
- Rejestracja: 17 gru 2013, 20:29
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 14 times
- Been thanked: 15 times
Re: King of Tokyo (Potwory w Tokio)
Jasne. Ale zwykle polują na karty typu Szybkie Leczenie (energia na zdrowie), rzucają 5x3 albo rzucają jakimiś tankowcami.
Albo dasz radę wdeptać ich w chodniki Tokio, albo uciułają te 20 VP i zostają na 1-2 zdrowia
Ale najważniejsze, że gra wzbudza emocje i śmiech.
Dla równowagi gramy w Mr.Jacka
Albo dasz radę wdeptać ich w chodniki Tokio, albo uciułają te 20 VP i zostają na 1-2 zdrowia
Ale najważniejsze, że gra wzbudza emocje i śmiech.
Dla równowagi gramy w Mr.Jacka