Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
To dobrze gdy gra wzbudza emocje, ale między wielkimi emocjami a stresem przebiega czasami bardzo cienka linia. Czy są gry, w kóre w zasadzie lubicie grać, ale czasami tak was stresują, że ledwo możecie to znieść?
Ja tak miałam z Netrunnerem. Gdy siedziałam z czterema agendami na słabo chronionej ręce to aż mi się słabo robiło. Teraz z kolei uczucie dużego zdenerwowania towarzyszy mi przy "W Roku Smoka" - boję się, że jeden zły ruch zdecyduje o całej partii. Stresujące gry są z jednej strony fajne, bo nie są nudne, a z drugiej strony kosztują człowieka sporo zdrowia.
Macie takie gry przy których obgryzacie paznokcie? Co w nich najbardziej stresuje?
Ostatnio zmieniony 06 sty 2014, 12:33 przez Bea, łącznie zmieniany 1 raz.
Mnie zawsze najbardziej stresowała Agricola - zywienie, ciągły brak surowców, poczucie od samego początku, że już nie mam szans na wygraną. Ale to raczej dobrze o niej świadczy.
Bea pisze:Ja tak miałam z Netrunnerem. Gdy siedziałam z czterema agendami na słabo chronionej ręce to aż mi się słabo robiło.
Dziś rano miałem to samo: trzy agendy na ręce, przed nią słabe lody. I to samo uczucie. Oczywiście przegrałem.
Ponadto Bomber Command, zwłaszcza przed rzutem na wykrywanie wypraw. Silent War po wystrzeleniu torped, Phantom Leader przy dobieraniu samolotów i uzbrojenia na misję. B-29 Superfortress właściwie cały czas!
Gdy wszystko inne zawiedzie, rozważ skorzystanie z instrukcji.
Wszystko pewnie zależy od odporności człowieka. Wczoraj rozegraliśmy rodzinnie partię Skarbu Koboltów (trochę bardziej zaawansowane memo dla dzieci). Nasz starszy syn tak okrutnie się stresował głupiutką rozgrywką, ze normalnie zwątpiłam :/ Rozumiem, ze to jeszcze dziecko ale chłopię z nerwów praktycznie unosiło się nad planszą...
Zastanawiam się, że taki mega zdenerwowany współgracz (w znacznie poważniejszych rozgrywkach pewnie również) czasami może być czynnikiem mocniej stersującym od samej rozgrywki
A mnie chyba do tej pory najbardziej stresowała Twilight Struggle (Zimna Wojna).
Generalnie gry dwuosobowe są bardziej stresogenne, ponieważ dominuje w nich czysta konfrontacja pomiędzy dwoma graczami.
Tutaj nie ma że boli... W grach, gdzie jest więcej graczy, agresja (czy też po prostu interakcja) jest zwykle rozkładana pomiędzy wszystkich uczestników... dochodzą ewentualne sojusze, bądź inne interesy graczy.
Time's Up! - najgorszy jest moment zanim zacznie się moja runda, widzę skupienie w oczach mojej drużyny i tą małą ilość piasku w klepsydrze... W tej chwili odechciewa mi się w to grać Gra jest zabawna, ale w cholerę stresująca...
Hipke pisze:A mnie chyba do tej pory najbardziej stresowała Twilight Struggle (Zimna Wojna).
Generalnie gry dwuosobowe są bardziej stresogenne, ponieważ dominuje w nich czysta konfrontacja pomiędzy dwoma graczami.
Tutaj nie ma że boli... W grach, gdzie jest więcej graczy, agresja (czy też po prostu interakcja) jest zwykle rozkładana pomiędzy wszystkich uczestników... dochodzą ewentualne sojusze, bądź inne interesy graczy.
Również oddaje głos na Twilight Struggle - czasami jak wybieram headline, to aż trzęsą mi się ręce, bo nie wiem, czy wysadzę świat w powietrze, czy też nie;) Co prawda jest to stres bardziej pozytywny, przypominający zastrzyk adrenaliny, ale jednak.
Mnie stresuja gry z mechanizmem zdrajcy, w BSG zawsze jakis Cylon sie przyczepi i bedzie wkrecal ze to ja jestem podejrzany:P. Co z tego, iz gralem Baltalem oraz na koniec gry mialem z 5 kart lojalnosci, jak na kazdej bylo "nie jestes cylonem":)
Ostatnio zmieniony 06 sty 2014, 16:01 przez Rocy7, łącznie zmieniany 1 raz.
E tam... nie ma nic bardziej stresującego niż kiśnięcie na ostatniej karcie w Prawie Dżungli w oczekiwaniu na ostatni pojedynek. Drżenie rąk, rozbiegane oczka i wyolbrzymione reakcje na każdy bodziec!
Ja dodam k2. Szczególnie jak pogoda nawali, a przeciwnik blokuje jedyne pole, na które możesz się cofnąć, bo akurat karty nie dochodzą. Horror w Arkham też potrafił stresować, no i Anioł Śmierci. Już wygrywasz, przeciwnicy prawie pokonani i liczysz na to, że nie pojawi się żadne pechowe wydarzenie.
Rocy7 pisze:Mnie stresuja gry z mechanizmem zdrajcy, w BSG zawsze jakis Cylon sie przyczepi i bedzie wkrecal ze to ja jestem podejrzany:P. Co z tego iz gralem Baltalem z na koniec gry mialem 5 kart lojalnosci jak na kazdej bylo "nie jestes cylonem":)
Ależ właśnie to najbardziej uwielbiam w byciu Cylonem. Wkręcać jakiegoś nie-cylona i patrzeć jak się człowiek powoli załamuje w swej niemocy, a cała reszta chce go wysłać do śluzy
6.bierze - kiedy wszystkie rzędy mają już po 5 kart
Netrunner - kiedy robię run
Zimna Wojna - kiedy próbuję polecieć w kosmos lub zrobić przewrót
Poprzez Wieki - kiedy jestem słaby militarnie, a reszta cywilizacji to potęgi
Ja najwięcej stresu to przeżywam przy area control. Z racji tego, że rzadko można się zaszyć w rogu i przeć w jedną stronę, to ciężko jest mieć zawsze pełną osłonę i zabezpieczyć się na atak z każdego kierunku. Tak więc w Grze o Tron czy Shogunie, gdy zaczynam odnosić większe sukcesy i nienawistne oczy przeciwników zwracają się ku moim terenom to w środku zaczynam się trząść, a zimny pot zlewa moje zmarszczone czoło