W takim razie podzielę się dobrą nowiną: chałupniczo spolszczam karty. Efekt jest taki, jak na obrazku.
Jak widzicie, dodałem coś od siebie. Kto się kapnie?
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
... i jak zrobić w Picassie, co by można było powiększyć klikiem zdjęcie?...
kwiatosz pisze:A ile razy grałeś? Bo generalnie gra się robi dużo ciekawsza gdy się zacznie człowiek orientować w możliwościach postaci, więc jeżeli odrzuciłeś po pierwszej grze to warto dać drugą szansę.
Za to to chyba się powinienem jakoś nieprzyjemnie odgryźć, ale wspaniałomyślnie się powstrzymam.rastula pisze: nie karm trola![]()
Vester pisze:W tej grze nie ma jednakowych kart - każda ma inną inicjatywę i teoretycznie wiadomo, choć nie wprost, kto ma jaką. Nadal nie jest to pełna kontrola wydarzeń, niemniej gdy posiadamy najsłabszą kartę danej postaci, nie pchamy się z nią w oczywistych momentach.
Gra jest kozacka. Jedna z lepszych w 2012 i stanowili idealne wprowadzenie noobów w świat karcianek, kombowania, a pośrednio nawet LCG.
Ja nie mam absolutnie zamiaru nikogo przekonywać, że gra jest do luftu. Piszę raczej dla tych, którzy po opiniach takich jak Twoja byliby skłonni nabyć grę w ciemno (jak ja to uczyniłem). I dalej zgoda - zawsze warto sprawdzić i wyrobić sobie własne zdanie. I żeby doprecyzować - wg mnie Libertalia nie jest jakimś całkowitym bublem. Jest zwyczajnie przeciętna, a dla mnie osobiście stanowi jedno z największych rozczarowań spośród gier poznanych w zeszłym roku.rastula pisze: nie mam absolutnie zamiaru Cię przekonywać , piszę to raczej do tych , którzy mogą zrezygnowac z zagrania pod wpływem twojej opinii ... warto - tak jak pisałem to gra która kryje w sobie dużo zabawy i interakcji - na pewno nie dla miłośników przesuwania kostek...
To że nie umiesz, wyczuć, przewidzieć czy zablefować to nie oznacza że tego elementu nie ma i że jest tylko losowość. Trudno z resztą podejmować racjonalne decyzje w pierwszej rozgrywce gdy nie zna się kart postaci na pamięć - to jak gra w Twilight Struggle bez znajomości talii i pakowanie w kraj na który zaraz wyjdzie karta usuwająca cały Twój wpływ. Wtedy też można to nazwać wkurzającą losowościąLeser pisze: Czytaj: wkurzająca losowość (albo mi się uda i kogoś pojadę, albo mi się nie uda i sam dostanę w tyłek) dla niepoznaki nazywana blefem, czy "wyczuwaniem przeciwnika".
Nie wierzę w wyczuwanie, blefowanie, przewidywanie w grach o takiej mechanice - i pewne podstawy empiryczne do tej niewiary posiadam (ciekawy felieton w temacie). To że Ty uważasz, że możesz skutecznie używać ww. mechanizmów nie oznacza jeszcze, że one w rzeczywistości działają. Porównanie do TI baaardzo na wyrost.Królik pisze:To że nie umiesz, wyczuć, przewidzieć czy zablefować to nie oznacza że tego elementu nie ma i że jest tylko losowość. Trudno z resztą podejmować racjonalne decyzje w pierwszej rozgrywce gdy nie zna się kart postaci na pamięć - to jak gra w Twilight Struggle bez znajomości talii i pakowanie w kraj na który zaraz wyjdzie karta usuwająca cały Twój wpływ. Wtedy też można to nazwać wkurzającą losowościąLeser pisze: Czytaj: wkurzająca losowość (albo mi się uda i kogoś pojadę, albo mi się nie uda i sam dostanę w tyłek) dla niepoznaki nazywana blefem, czy "wyczuwaniem przeciwnika".
To chyba ogólna definicja karcianek konfrontacyjnych. Nawet pokera czy brydża można tak określić.Leser pisze:Czytaj: wkurzająca losowość (albo mi się uda i kogoś pojadę, albo mi się nie uda i sam dostanę w tyłek) dla niepoznaki nazywana blefem, czy "wyczuwaniem przeciwnika".
A możesz przybliżyć mi kluczowe znaczenie poznania kart w Libertalii zważywszy, że wszyscy dostają to samo, tylko w różnej kolejności z kart schodzą? Możliwości swoje i graczy mam czarno na białym w ręku i na diskardzie.Królik pisze:Wiesz zagrałeś raz nie znając kart i się dziwisz że gra była losowa
Mym skromnym zdaniem trochę za wiele sobie zakładasz przez co dyskusja faktycznie nieco zmierza donikąd. Najpierw twierdzisz, że nie umiem wyczuwać/blefować (a skąd ta pewność? zwycięstwo mogłoby już prędzej sugerować coś przeciwnego), a teraz, że mnie nie przekonasz. Skoro twierdzisz, że coś istnieje/działa to ciężar dowodu spoczywa na Tobie, nie na zaprzeczającym. Dodam, że nie jesteśmy na onecie i chyba nikt (na pewno nie ja) nie oczekuje "dowodu na istnienie Boga", jakichś skomplikowanych analiz, lecz zwykłego, zdroworozsądkowego tłumaczenia. Ale tłumaczenia opartego na konkretach, a nie na: "grałeś raz, nie znasz się, spadaj". Jakich konkretów? No możemy zacząć od tych kart - jaki profit osiągam z tytułu poznania na pamięć wszystkich typów względem czytania opisów kart na ręce i kontrolowania diskardu?Królik pisze: Dla mnie koniec tematu bo jakoś nie widzę żeby ta dyskusja do czegokolwiek zmierzała, do wiary w blefowanie ani nic innego "w grach o takiej mechanice" przecież Cię nie przekonam...
W sumie to mnie zaciekawiłeś: LU taki dobry, czy znajomi tacy marniVester pisze:grałem w LU wiele razy i oddałem znajomym w prezencie - tyle o niej sądzę.
My się uparliśmy?Vester pisze: Nie bardzo wiem, dlatego tak się uparliście na aspekt blefu - nie jest on wcale najważniejszy. W Libertaliach trzeba mieć pomysł na jak najlepsze wykorzystanie kart uwzględniając ich inicjatywę - przewidywanie, co kto zagra dodaje smaku grze, ale nie jest przeważające. We wszystkich moich partyjkach wygrywał zawsze najlepszy optymalizator - fart nie miał nic do rzeczy.
Wiesz kiedy karta może Ci się przydać na później.Leser pisze: A możesz przybliżyć mi kluczowe znaczenie poznania kart w Libertalii zważywszy, że wszyscy dostają to samo, tylko w różnej kolejności z kart schodzą? Możliwości swoje i graczy mam czarno na białym w ręku i na diskardzie.