Ostatnio zaintrygował mnie dziwny tytuł gry „and then we held hands”, sprawdziłem na BBG i trafiłem na wątek sugerujący, iż ta planszówka ma podstępem skłonić kogoś do „intymnych relacji”.
BBG http://boardgamegeek.com/thread/1129032 ... a-game-yet
Autor gry twierdzi, iż tematyka gry jest jak każda inna i to tylko konwencja....and then we held hands... is a two-player, co-operative game about a couple and their failing relationship. To win, they must synergistically move around their psyche and reach a center of balance within them and between them. The players' reality changes according to the perspective they choose to look through and their location of the board. Changing perspectives is key to providing more options for navigating the board, and each player's move has an impact on what the other player can do next.
The players take turns trying to fulfill the current common emotional objective by discarding colored cards to move from node to node. They must do this without verbal communication, empathizing and always considering each other's situation when making a move. They can use their own cards or their partner's, but if their move causes their partner to be unable to move, the players break up and the game ends. While traveling from node to node, they must keep their own self balanced between positive and negative emotions.
O, ile nie za bardzo wierzę, że „przez planszówkę do łóżka”, o tyle uważam, iż planszówki pozwalają w pewien sposób i do pewnego stopnia poznać ludzi, co może prowadzić do pogłębiania relacji międzyludzkich.
Jest to mechanizm taki, jaki zaobserwowany wśród graczy MMORPG, którzy często po wspólnych przeżyciach w sieci, stwierdzały, że dana osoba jest odpowiednia na partnera. Osoba, na którą można było liczyć w sytuacji próby, która sprawdziła się wirtualnie często okazywała się dzięki temu atrakcyjniejsza.
Uważam, iż, obserwując jak ktoś gra, jak rozwiązuje problemy w grze można częściowo poznać charakter danej osoby, jej nastawienie życiowe.
Oczywiście wszystko zależy od tego, w co gramy, ile czasu gramy i czy oprócz gry rozmawiamy z innymi graczami, ale uważam, iż da się poznać kogoś przy planszy, na ile zaś będzie to prawdziwy obraz trudno mi to jak na razie ocenić.
Przykładowo poznać można „poziom agresji”, podejście do problemów, chęć dominacji, itp.
Postawie nawet tezę, iż obserwując pary przy planszy można dostrzec charakter ich relacji. Wciąż intensywnie się zastanawiam, czy ciągłe granie za zasadzie „parki” i teksty „tylko spróbuj mnie zaatakować, to nie będę Cię lubił” – nie mają jakiegoś przełożenia na problemy w relacji.
Zauważmy też, że w sytuacji „zabawy” ludzie (podobnie jak w anonimowym Internecie) czują się swobodniej i częściej są sobą, czyli pokazują swój prawdziwy charakter. Z drugiej jednak strony być może też łatwiej da się stworzyć fałszywy obraz siebie, jednak nie sądzę by komuś na tym zależało przy planszówce.
Dodatkowo z moich doświadczeń wynika, że granie „wbrew sobie”, raz, że jest męczące a dwa iż rzadko prowadzi do wygranej. Jeśli w życiu nie jestem agresywny bez powodu, tak przy planszy, nie gram ofensywnie, dopóki nie zostanę sprowokowany (co w wielu strategiach jest denną strategią).
Kiedyś nawet w Chung Kuo Państwie środka David Wingrove postawił tezę, iż przez Go można bardzo dobrze poznać osobowość drugiej osoby.
W kwestii zaś planszówek i związków oczywiście, że wspólne pasje łączą ludzi, jednak czasem mogą też dzielić.
Odrobinę mi przeszkadza, iż moja luba jedynie częściowo podziela moją pasję (znaczy preferuje prostsze i szybsze gry), ale z komentarzy na forum widzę, że to chyba nie tylko mój problem.
Jakie zaś są wasze obserwacje i spostrzeżenia?