Rozegraliśmy dzisiaj z żoną pierwszą partie na 2 osoby. Po lekturze instrukcji i komentarzy na BGG do gry podszedłem sceptycznie. Grę kupiłem w ciemno i myślałem, że to był błąd. Ale całe szczęście nie było aż tak źle.
Zdecydowanie jest to gra która "na sucho" po samej lekturze zasad nie zachwyca, nie widać w niej większej głębi. Wydaje się, że to zwykłe zbieranie odpowiednich surowców i wymiana ich na punkty zwycięstwa z kart osiągnięć. Jednak najmocniejszą stroną Imperializmu jest negatywna interakcja. Cały czas trzeba być skupionym na tym co robi przeciwnik, zagranie niektórych kart intryg czy wydarzeń w odpowiednim momencie zdecydowanie zwiększa nasze korzyści i spowalnia przeciwnika.
Świetnym mechanizmem jest tor prestiżu. Jeśli dobijemy do 10 punktów, to za każdym razem kiedy zdobędziemy kolejny punkt otrzymujemy w zamian 1 punkt chwały (czyli nasz punkt zwycięstwa). Jak łatwo się domyśleć, jeśli nie będziemy obniżać systematycznie prestiżu przeciwnika, będzie on punktował co rundę. Dlatego negatywna interakcja jest wręcz niezbędna, nie da się ciułać punktów i doglądać tylko swojego dobytku. Trzeba się pilnować z pieniędzmi które posiadamy, ponieważ za każdym razem kiedy przeciwnik je kradnie a my nie możemy mu zapłacić całości, tracimy owe punkty prestiżu.
Największym minusem jest system bitew, czyli walka na zasadzie "kto ma mocniejszą kartę i więcej punktów za flotę/armię wygrywa". Jeśli przeciwnik ma nad nami przewagę na torze floty/armii to praktycznie nie ma sensu go atakować, a sami możemy się jedynie obronić kartą która może anulować atak na nas (nie pamiętam dokładnie jej nazwy). Oczywiście są dodatkowe modyfikatory za postacie, ale nie wpływają one znacząco na wyniki bitew.
We wcześniejszym poście pisałem o zawartości powietrza w pudełku. Wydawało mi się, że kart jest mało i w samej grze będzie można to odczuć. Ale nic z tych rzeczy. Kart jest mało, ale talie są ciągle przetasowywane. Każda karta występuje o ile się nie mylę maksymalnie w 2 sztukach (może są wyjątki, ale nie odczułem tego). Widać, że był to celowy zabieg i się on sprawdził. Szkoda jednak, że wydawca nie pokusił się o ładniejsze "drewno" do tej gry. Te standardowe kostki psuja cały klimat i powodują, że plansza wygląda jak tabelki z excela
Dodatkowo plansza jest zdecydowanie za duża. Jeśli ktoś siedzi daleko od kart osiągnięć, będzie musiał co chwile wstawać by sprawdzać malutkie ikony które są na nich nadrukowane. A w każdej swojej rundzie trzeba to zrobić, bo jeśli spełniamy warunki którejkolwiek z kart, musimy ją wziąć do swojej puli.