He, he nie sądzę żeby w jakiejś instrukcji ujęli mój pogląd na to, czym są gry kooperacyjne. A różnica polega na tym, z jakimi odczuciami gracze odchodzą od planszy. I nie mówię teraz o wygranej/przegranej, tylko o tym, czy każdy czuł się żywą częścią drużyny. Jeśli nie, to była kiepska rozgrywka kooperacyjna.schizofretka pisze:@sirafin: podasz mi fragment instrukcji mówiący o wygrywaniu razem, a nie wygrywaniu, i na czym polega różnica? jak będę chciał pobawić się wspólnie w ratowanie świata czy inne bicie potworów polubię się z RPG. Gra z definicji ma reguły, kryteria zwycięstwa i zakłada dążenie do niego przez graczy. Jeśli którekolwiek nie zachodzi, to nie jest to dla mnie gra, tylko forma zabawy (nie mówię pejoratywnie, rzucanie frisbee bez liczenia punktów to też zabawa).
Nie neguję definicji gry jako takiej, nie przeszkadza mi również, kiedy ktoś twierdzi, że jakiś tytuł nie "nie jest grą". Dla mnie planszówki to właśnie zabawa i najchętniej siadam do nich z osobami o równie "niepoważnym" nastawieniu, jak moje Wola zwycięstwa potrzeba jest w każdej grze, w kooperacyjnej również. W grach konfrontacyjnych nasza chęć zwycięstwa stanowi wyzwanie dla pozostałych graczy, zwiększając tym samym pozostałym frajdę z rozgrywki i to jest bardzo pozytywny efekt. Jednak gry kooperacyjne są inne ze względu na to, że decyzyjność jest rozłożona na kilka osób i nagle nadmierna wola zwycięstwa może stać się czymś szkodliwym, jeśli zacznie ingerować w kompetencje reszty graczy. Ja widzę zasadniczą różnicę w filozofii rozgrywki, nie zamierzam jednak nikogo nawracać na swój punkt widzenia