budzo pisze:Podyskutować można zawsze, nie od razu kłócić się trzeba, mimo iż podejrzewam, że ani Ty ani pozostali zdania o grze nie zmienią to zawsze warto poznać inny punkt widzenia. Mnie to jakoś bardzo nie boli, że ktoś nie lubi gry którą ja ubóstwiam
No dobrze, jeśli mnie nie ukrzyżujecie, to wkleję tu coś. Jakiś czas temu, Kolega grabash4u zapytał mnie prywatnie czemu nie podeszła mi Terra i poniżej wklejam swoją wypowiedź (kierowaną do Niego, stąd taka forma), nieznacznie poprawioną. Mam nadzieję, że Kolega grabash4u się nie obrazi. Nie nastawiam się na polemikę, ale jeśli będzie pozbawiona jakichś niepotrzebnych ataków, to może się skuszę.
W każdym razie peace 4 all.
--------------
Na pewno odczucia, które opiszę poniżej to mieszanina spostrzeżeń, wrażeń z gry oraz jakichś osobistych preferencji. Nie chcę tego od siebie rozdzielać, wiedz tylko, że to wyłącznie moja i tylko moja (no może jeszcze mojej kobity) opinia.
Gra jest dla mnie przeraźliwie nudna. Nic się w niej nie dzieje. Każdy sobie rzepkę skrobie, nie zauważyłem specjalnej rywalizacji, a gdy się już jakaś szczątkowa pojawiła, to kompletnie wyzbyta z emocji. Pewnie to w dużej mierze wina trybu dwuosobowego, ale taki jest u mnie w domu podstawą. Jeśli on dobrze nie działa, to gra nie zagrzeje u nas miejsca.
Gra sprawia dla mnie wrażenie (i nie pozbyłem się tego wrażenia do końca) zmontowanej na siłę. I w moim odczuciu widać to na każdym kroku, ze względu na coś, co roboczo nazwałem "mechanizmami naprawczymi", które udają przemyślaną mechanikę. Ktoś wymyślił całkiem ciekawy system zarządzania maną (i jest to de facto jedyny naprawdę feldowski mechanizm w tej grze) oraz spróbował względnie poprawnie stworzyć mechanizm zajmowania/przekształcania terenu oraz budowania/przekształcania budynków. Wymyślił przy tym dla urozmaicenia rasy, zróżnicował je, wprowadził planszetki graczy z przychodem zależnym od tego co zostało zbudowane i... tu się skończyło dobre.
No bo zapewne przy pierwszych testach wyszło na to, że to trochę za mało. Potrzebny mechanizm naprawczy pierwszy. Zatem dołożono jakieś (naprawdę od czapy) kulty żywiołów i tor, na którym się będziemy ścigać (a właściwie cztery tory). Dostaniemy przy tym jakieś nagrody po przejściu niektórych pól. Alleluja - cofnęliśmy się właśnie do epoki Chińczyka. Oto pierwszy mechanizm naprawczy.
Idziemy dalej. Podczas pierwszych testów mechaniki wyszło na pewno, że każdy buduje sam sobie i nie ma żadnej interakcji między graczami, a wręcz pewnie dużo sensowniej było się w ogóle unikać na planszy. Coś trzeba było z tym zrobić. Dać jakieś punkty za sąsiadowanie, prawda? A konkretnie manę. To drugi element naprawczy, który okazał się chyba z kolei zbyt silny, bo potrzebny był trzeci element naprawczy, korygujący drugi! Mianowicie to, że aby dostać manę za sąsiedztwo, trzeba oddać punkty zwycięstwa. Dla mnie to absurd. Czegoś tak nieeleganckiego, to ja chyba nigdy nie widziałem. Oddawanie punktów zwycięstwa było zawsze karą, a nie sposobem na grę! A i tak dość nędznie wyszła ta interakcja na planszy.
No i jeszcze ten obieg many. Nie po to się stwarza ciekawy mechanizm, który nieelegancko się "łamie" poprzez "poświęcenie many". Tutaj trzeba było wymyślić lepsze sposoby na jej obieg a nie upychać metodę na ominięcie tego obiegu.
Kolejny mechanizm naprawczy to wstawione na siłę (tak to widzę, ale to już może być kwestia nastawienia) rozmaite bonusy - klucze do miast, bonusy za świątynie, płytki bonusowe rund. No bonus na bonusie, co chwilę, w dodatku nie działające jak kombosy. Dla mnie to klasyczne wypełnianie dziur i mydlenie oczu z braku pomysłów. Porównywanie tej gry do produkcji Stefana Felda przyprawia mnie o zgrozę. Żadnych tego typu rzeczy nie znajdzie się w jego grach - tam wszystko się zazębia, jest po coś, ma jakiś cel.
Jeszcze jedno - z pozoru bardzo fajna rzecz. W każdej rundzie punktuje coś innego. Fajnie? Nie, jednak nie. Bo dajmy na to, nadchodzi runda czwarta, w której punktuje stawianie faktorii. Czyli co trzeba robić w tej rundzie? No stawiać faktorie. No to stawiam - pierwsza. Idzie Kasia (moja kobita). Coś tam robi i moja kolej. Co robię? Stawiam faktorię. Idzie Kasia, moja kolej. Co robię? Dla odmiany stawiam faktorię, bo przecież to właśnie punktuje w tej rundzie! Cóż za zabawa, cóż za ubaw. Szał normalnie. No i widzisz, chyba nie dla mnie jest ta gra.
I jeszcze przypomniało mi się końcowe punktowanie. Dlaczego punkty za wielkość miasta czy za tory żywiołów dostaje również osoba, która jest na końcu? Przecież to bez sensu, zwłaszcza w grze dwuosobowej. Przecież takie punkty są wtedy jałowe. Jeśli pierwsza osoba w grze dwuosobowej dostaje (nie pamiętam ile, więc zmyślam) 20 punktów a druga 10, to tak naprawdę pierwsza dostaje 10, a druga 0. Powinna być jakaś sensowna tabelka w zależności od liczby graczy. Takiego wyraźnego przeskalowania brakuje w tej grze - za duża pewność siebie projektantów. No, ale oczarowali graczy, podbili ranking BGG. Nie mam pojęcia jak, ale czegoś mnie to nauczyło.
Zauważ, że nie piszę nic o żadnym balansie ras. Tak naprawdę mnie on nie obchodził, był dla mnie sprawą drugorzędną i nawet nie próbowałem go oceniać. Uważam, że Terra jest pięknie wydana, przytłacza (pozytywnie) bogactwem elementów i jakością ich wykonania (chociaż znaczniki robotników i płytki bonusowe za świątynie mogłyby być trochę mniejsze). Ale wszystko to pęka niczym bańka mydlana przebita szpilką nijakości i wydumania. Niestety. Dałem szczerą szansę tej grze, ale ani razu nie bawiłem się dobrze. Kasia także.
Nie miej mi za złe tego o napisałem. Pamiętaj, że każdy jest inny, każdemu podoba się coś innego, a ja tylko uzasadniam swój subiektywny wyrok (karą dla gry była jej odsprzedaż).
--------------