vojtas pisze:Produkt =/= plansza, kości i żetony. Produkt = cała gra (mechanika, tematyka, gameplay, zawartość, oprawa, jakość wydania etc.). Produkt =/= reklamy, support, wypowiedzi projektantów i wydawców.
Produkt recenzowany jest poprzez ocenę poszczególnych jego elementów, zatem również planszy, kości, żetonów, a nie wyłącznie jako całość. Fakt, potem następuje podsumowanie i stwierdzenie, co się w grze podoba, a co nie. Jednak są sytuacje, w których recenzent przekreśli grę (i ma to tego prawo), gdyż któryś z jej elementów jest bardzo źle wykonany lub nie działa.
vojtas pisze:Każdy ma prawo mieć oczekiwania, ale recenzent nie powinien oceniać produktu przez pryzmat swoich oczekiwań; powinien ocenić tylko to, czym gra faktycznie jest.
Mylisz recenzenta z zawodowym krytykiem. To po pierwsze. Poza tym, każdy ma prawo oceniać daną grę właśnie ze względu na to, czego odczekiwałby od tego tytułu. Nie oszukujmy się, na każdą grę znajdzie się haczyk. Jednak nikt normalny nie powie, że np. Wsiąść do pociągu: Europa to zła gra, bo ma za proste zasady i jest bardzo losowa, a on oczekiwałby trudnego tytułu. Po prostu Wsiąść do pociągu to ma być lekka i familijna gra, więc z takimi oczekiwaniami jest oceniania. W przypadku Wiedźmina oczekiwano na fajną grę przygodową, a dostaliśmy "coś" (swoją drogą, jest ktoś w stanie powiedzieć, co to za gatunek?). Bo przygodę to mam w Robinsonie, w Posiadłości Szaleństwa, czy w Descencie, a nie w Wiedźminie. W Wiedźminie czytam karty, niby klimatyczny tekst jest i tyle. W powyższych grach jest jakiś scenariusz, dzięki któremu przeżywamy przygodę. A w Wiedźminie możemy poczuć co najwyżej wykonywanie zadań polegających na "idź do miasta X" lub "wydaj 2 tropy niebieskie/czerwone/fioletowe". Zresztą nie widzę też związku między zadaniami pobocznymi, czy zadaniami wsparcia, a zadaniem głównym. A takie rzeczy powinny być w grze przygodowej. Zadania poboczne i wsparcia dają nam co najwyżej dodatkowe punkty, nie mając jednocześnie żadnego wpływu na wykonanie zadania głównego. Rozumiem, że te punkty mają wyłonić zwycięzcę, ale jakoś one nie pasują do przygody. Nawet jak mają być one na zasadzie jakiejś sławy, to i tak dla mnie nie ma to związku z przygodą. W takich Robinsonach wykonujemy czasem jakieś "zadania poboczne", bo mają one ułatwić wygraną w danym scenariuszu, chociażby w ten sposób, że otrzymamy za ich wykonanie dodatkowe surowce, czy jakieś schronienie. A tutaj? Możemy liczyć na punkty sławy, nic poza tym.
vojtas pisze:Żeby było jasne: nie bronię WGP - uważam, że zarzuty są w większości zasadne. Po prostu mówię, co mi się nie podoba w postawie recenzenta. Oczekiwania recenzenta nie interesują czytelnika, który szuka odpowiedzi na proste pytania: czy to fajny tytuł i czy warto go kupić.
Jak sam zauważyłeś, w tej recenzji oczekiwania stanowią niewielką część recenzji i na dodatek są jakby "tłem". Zresztą, według mnie każdy recenzent ma prawo pisać o swoich oczekiwaniach i co dostanie w grze, względem tego co obiecywało wydawnictwo. Musi jedynie zaznaczyć w samej recenzji, że to jest jego opinia i czy wpływa ona na końcową ocenę, czy też nie.
vojtas pisze:Oczekiwania recenzenta nie interesują czytelnika, który szuka odpowiedzi na proste pytania: czy to fajny tytuł i czy warto go kupić.
No to na te pytania taki czytelnik znajdzie odpowiedź w każdym szerszym opisie gry w sklepie internetowym
vojtas pisze:Swoją drogą jestem przeciwnikiem ocen liczbowych (bez znaczenia czy skala jest cyfrowa czy gwiazdkowa). Czytelnikowi powinien wystarczyć tekst (no ewentualnie można mu pomóc skrótowym ujęciem za i przeciw, choć nie jest to IMO konieczne).
Skala liczbowa ma wyłącznie sens, gdy dany recenzent ma z góry zaznaczone, że np. ocena 5 to gra w którą nie będzie często grać, ale warta zakupu przy jakiejś promocji. Choć według mnie, przy każdej ocenie punktowej warto dawać jakiejś jej uzasadnienie, w formie 2-3 zdań. Dzięki temu uzasadni się, że w tym przypadku ocena 5 to gra, którą warto kupić, jedynie jeśli stanieje, a inny tytuł przy ocenie 5, to gra przeznaczona wyłącznie dla pasjonatów danego klimatu/uniwersum.
vojtas pisze:To wcale nie jest takie oczywiste (wiele zależy od konstrukcji tekstu i konkretnych sformułowań), a ponadto różni ludzie mogą to odebrać bardzo różnie: u części może to zaważyć na decyzji zakupowej. Ergo lepiej tego ZAWSZE unikać. Bez względu na to żaden czytelnik nie oleje oceny końcowej (niestety, cyferki są na końcu niemal zawsze), a tę mogą skrzywiać właśnie oczekiwania piszącego recenzję. I nie piszę o Tobie (ani o innych geekach, którzy orientują się doskonale w planszówkowym światku), tylko o ludziach, którzy po prostu szukają porady.
OMG. Nawet nie wiedziałem, że jestem geekiem

Ech... Jak dotąd, to w dzieciństwie grałem w 2 gry planszowe (poza Monopoly i Chińczykiem) plus w jedną grę karcianą. W zeszłym roku koledzy zaczęli kupować gry planszowe, gdzie wcześniej żaden z nas w nic nie grał. Zatem nie uważam się za geeka, lecz po prostu za człowieka, który potrafi myśleć, więc zanim kupuje grę, to najpierw czyta opinie/recenzje z różnych źródeł.
vojtas pisze:Nie wiem, dlaczego odbierasz moje posty tak, jakbym pisał jedynie do Ciebie i o Tobie. Wprost przeciwnie.
Może dlatego, że potrafisz cytować moje posty?

Zresztą nie pisałem w swoich postach wyłącznie o sobie. Dla mnie, jeśli ktoś chce kupić grę i nie jest zdecydowany, to:
a) poradzi się sprzedawcy w sklepie stacjonarnym
b) spyta ludzi o opinie na tym lub innym forum
c) będzie miał tyle oleju w głowie
*, że poczyta recenzje z różnych źródeł i sam zdecyduje.
W każdym z tych przypadków jedna recenzja nie zrobi różnicy. Zresztą ta recenzja, jak sam zauważyłeś nie ma jakoś problemu z ocenianiem Wiedźmina, choć jej autor miał pewne oczekiwania co do samej gry planszowej.
* - wyjaśnię tylko, że osoby z punktu a) i b) również mogą mieć olej w głowie, tylko widocznie wolą polegać na opinii sprzedawcy lub nie chcą czytać kilku recenzji o danej grze i wolą swoje wątpliwości rozwiać na forum. Jest to ich prawo
