2 tygodniu temu miałem pierwszy raz do czynienia z Osadnikami. Graliśmy w 3 osoby, 1 "doświadczony" i 2 nowych. Wybrałem Egipt, bardziej na ślepo. Karty dość fajnie mi podchodziły, czułem to jak moje imperium powoli się rozwija i staje się coraz mocniejsze. Większość punktów nabiłem dzięki (nie znam nazw) karcie cechy (zwiększającej zdobyte 2 lub więcej punktów o 1), karcie akcji (usuwającej dobra z karty, by użyć ponownie - Basen?) i kartom akcji (które dawały gwiazdki za kombinacje zasobów - Złotnik chyba najfajniej działał). Oczywiście, nie było tak lekko, bo Rzym miał kartę, którą mi zniszczył raz Złotnika, a innym razem Basen. Podeszły następne sztuki
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Ostatecznie wygrałem mając około 68 pkt, Rzym miał mniej więcej 62, a Barbarzyńcy (chyba nie podeszły tu karty) około 45.
W drugiej partii 4-osobowej (3 nowych i ja po 1 partii) losowaliśmy i znów trafiłem na Egipt. Tym razem już odczułem jak to jest, gdy karty fajnie nie dochodzą, ale jakoś to w końcu ruszyło. Wszystkie karty produkcyjne chyba zebrali Barbarzyńcy, bo po 2 rundach mieli ich chyba z 8. Niby znałem karty frakcyjne, ale chyba przez to mi się trudniej grało, bo znałem tylko część i chciałem mniej więcej osiągnąć to co ostatnio. Nie do końca wyszło, ale skończyło się nieźle. Zdobyłem około 65pkt, Barbarzyńcy wygrali z ok 70, Japończycy nie dali rady i mieli koło 20-30, a Rzym 40-50.
Wczoraj zagrałem ponownie w 4-osoby (znów 3 nowych + ja). Ponoć Japończycy są ciężcy, więc nimi zagrałem. Karty mi przez całą grę podeszły fajnie, przeciwnicy za wiele nie plądrowali mi kart, więc korzystałem z frakcyjnych ile się da. Umowy +1pkt doszły mi w 4 i 5 turze, ale i tak korzystałem ile się da. Udało mi się przelecieć prawie całą talię frakcyjnych (część poszła na umowy pod frakcyjne innych graczy) i została tylko 1 niedobrana. Kroku dotrzymał mi tylko Rzym. Ostatecznie wygrałem mając gdzieś około 75pkt, Rzym miał koło 70 (gdyby gracz miał więcej wyczucia, to miałby więcej punktów, a mniej złota na koniec 5 rudny i wygrałby), Egipt skończył z mniej więcej 45, a Barbarzyńcy 35.
Grało mi się przyjemnie, znając talie pewnie rozgrywka wygląda zupełnie inaczej, bardziej się uwzględnia to co może dojść. Ale samo myślenie jak optymalnie wykorzystać zasoby potrafi być mózgożerne. Na początku wydawało mi się, że to świetna gra, lecz kolejne 2 partie ostudziły moje emocje. Niby znam już mniej więcej karty i wiem co robić, ale bardziej podobało mi się to odkrywanie tego co czai się w tej grze. Może po większej ilości gier zmieni się to. Ale na razie uznaję ją jako do pogrania raz na jakiś czas, nie za często. Nie zmienia to faktu, że jednak doceniam grę i naprawdę mam szacunek do Trzewiczka za stworzenie jej.