Rozumiem, że mówimy o grze solo? Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że ten scenariusz do łatwych nie należy, co nie oznacza, że jest jakiś specjalnie trudny. Co z czystym sumieniem można o nim powiedzieć to to, ze przy grze solo jest zdecydowanie zakręcony (etapy 2 i 3). Musiałem trochę poszperać w necie, żeby doczytać się jak to prawidłowo rozegrać.
Twoje doświadczenie można tłumaczyć na trzy sposoby: 1) faktycznie talia encounters ułożyła się idealnie i nic niebezpiecznego z niej nie wyskoczyło - mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe; 2) masz wypasioną talię, która idzie przez wszystko jak czołg; 3) grałeś coś źle...
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Czy pamiętałeś o tym, ze jeden z pająków jak tylko jest odkryty, to od razu robi taki "darmowy" atak w fazie questa? Przyznaję, że sam dopiero zwróciłem na to uwagę po dwóch rozegraniach tej przygody... W ostatnim etapie zaś, gdy oprócz normalnego dokładania kart z talii zagrożenia musisz dodatkowo, co turę, dokładać jednego pająka. Gdy te pajęczaki się tak masowo wysypują, a wszyscy Twoi bohaterowie, oprócz Bilba, są uwięzieni, to jednak pewne ciśnienie jest odczuwalne
Jeżeli chodzi o talie do przejścia całej sagi to, jeżeli tematycznie trzymasz się krasnali, bez Daina ani rusz... Druga przygoda z drugiej części - Samotna góra, w którą jak mniemam jeszcze nie grałeś, to jakaś masakra. Zaczynasz bodajże z 7 punktami zagrożenia i masz do wyboru, albo kraść skarby i jeszcze zwiększać sobie to zagrożenie, albo przyjmować na klatę atak Smauga (co w praktyce równa się - stracić sprzymierzeńca lub bohatera). Do tego dochodzą paskudne lokacje i jeszcze bardziej paskudne karty treachery... W praktyce wygląda to tak, że poziom zagrożenia, z jakim musisz się zmierzyć w fazie quest, bardzo szybko staje się murem nie do przebicia, a do tego dochodzi Smaug, który, praktycznie co turę (niekiedy nawet dwa razy na turę) pacyfikuje Twoją drużynę.
Osobiście, poziom trudności tej przygody w trybie solo oceniam na 10/10 (jedyna trudniejszą, w jaką grałem jest "bitwa o miasto na jeziorze", której dałbym 12/10
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
). Nie oznacza to jednak, że przygoda jest nie do skończenia. Do tego punktu Hobbita przechodziłem drużyną - Thorin, Balin, Nori, która to ekipa okazała się niewystarczająca do ograbienia Smauga (i przeżycia jego wściekłości, z tym związanej:). Gdy jednak zamieniłem Thorina na Daina, to jakoś poszło... Oczywiście o wyczyszczeniu całego skarbca nawet nie mogło być mowy...
Jeżeli więc zamyślasz przejść całego Hobbita jedną drużyną - nie odchodząc przy tym za bardzo od fabularnego ducha książki (no wiadomo, Dain w wyprawie nie uczestniczył...), to bez Żelaznejstopy ani rusz.
Z drugiej strony, to tylko takie moje luźne refleksje, może ktoś ma inne doświadczenia. Przypominam jedynie, że wszystko powyższe tyczy się gry solo.