Cykl życia planszówki

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
Rocy7
Posty: 5456
Rejestracja: 05 maja 2013, 14:10
Lokalizacja: Warszawa / Kobyłka
Been thanked: 5 times

Cykl życia planszówki

Post autor: Rocy7 »

Ostatnio zaczynam się poważnie zastanawiać czy planszówki nie mają swoistego cyklu życia. Zwłaszcza obserwując gry pojawiające się na spotkaniach z planszówkami.

Przed premierą jest pewien "hypę" na grę, po premierze często ludzie czują potrzebę bycia na czasie ogrania nowości, grają w to jakiś czas, a potem jest nowy tytuł nowa premiera, która przyćmiewa "starą" już grę, która często trafią na najwyższą półkę. Ostatnio była faza w Fenomenalnej na Grę o Tron przez parę tygodni były spotkania i granie w ten tytuł, potem zaczeła się pojawiać BSG, ostatnio zaś Descent czy Tezeusz. Jednak nie obserwuje powrotów, inna grupa może znowu wyciągnie Grę o Tron, ale ciekawe kiedy i czy w ogóle wróci ona na stół grupy, która już "ograła" sobie tytuł.

Oczywiście długość tego cyklu jest zależna od grupy, ale często obserwuje, iż raz "ograna" gra rzadko potem wraca na stół.

Martwi mnie to, bo oznacza, że w hobby trzeba ciągle inwestować gry ciągle wymieniać na nowe "aktualizować kolekcje" z drugiej strony może właśnie tak powinno być może każda gra grana zbyt często lub przez zbyt długi czas się po prostu nudzi. Ewentualnie warto mieć po prostu parę tytułów i często je zmieniać tak by żaden za szybko się nie ograł?

U mnie po paru miesiącach intensywnego grania w Cyklady, bo prostu nawet nie chce mi się myśleć o graniu w nią, ale są też tytuły jak Gra o Tron, Burning Suns, Rex do których mogę wrócić od czasu do czasu. Może problemem jest pewne "przesycenie" daną grą, zbyt częste i zbyt duże dawki danego tytułu po prostu zniechęcają?
Ostatnio zmieniony 03 mar 2014, 23:43 przez Rocy7, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Dr_Kecaj
Posty: 347
Rejestracja: 21 sie 2013, 13:34
Has thanked: 25 times
Been thanked: 29 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Dr_Kecaj »

Rocy7 pisze: Może problemem jest pewne "przesycenie" daną grą, zbyt częste i zbyt duże dawki danego tytułu po prostu zniechęcają?
Raczej nudzą. Ja mam z kolei tak, że jeśli dany tytuł zbyt mocno przewałkuje, to nawet jak zrobię przerwę półroczną, to przyjemność z gry i zainteresowanie nią będzie na niskim poziomie. Staram się więc dozować rozgrywki z umiarem. Co do hasła "cykl życią planszówki" myśle, że u mnie jest to:
- Hype
- Ekscytacja
- nasycenie
- przesycenie (czyt.znudzenie)
4 etapy cyklu życia planszówki
Kupię Szczura rogatego PL
Awatar użytkownika
Trolliszcze
Posty: 4784
Rejestracja: 25 wrz 2011, 18:25
Has thanked: 69 times
Been thanked: 1040 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Trolliszcze »

Rocy7 pisze:Ewentualnie warto mieć po prostu parę tytułów i często je zmieniać tak by żaden za szybko się nie ograł?
To jest moim zdaniem najlepsze rozwiązanie, choć pewnie nie zawsze możliwe - trzeba mieć stałą ekipę, która rozumie i akceptuje takie podejście do gier. My tak właśnie gramy, zarówno w gronie rodzinnym (głównie ja i żona), jak i koleżeńskim. Dzięki temu na stole regularnie lądują tytuły zakupione dwa czy nawet trzy lata temu. Tylko uwaga: regularnie nie oznacza często! Mamy dość dużą - jak na nasze potrzeby - pulę gier, którymi, jak to się mówi w żargonie piłkarskim, nieustannie rotujemy :D Oczywiście jak coś nam się bardzo spodoba, to ląduje na stole częściej, ale zawsze staramy się zachować umiar.

Łatwo też dzięki temu wyłowić z puli gry słabsze, bo one po prostu z jakichś powodów na stół nie trafiają, mimo że początkowo się podobały (np. Troyes).
Awatar użytkownika
Bea
Posty: 4478
Rejestracja: 28 lis 2012, 10:51
Lokalizacja: Skawina k/Krakowa
Been thanked: 6 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Bea »

Trolliszcze pisze:
Rocy7 pisze:Ewentualnie warto mieć po prostu parę tytułów i często je zmieniać tak by żaden za szybko się nie ograł?
To jest moim zdaniem najlepsze rozwiązanie, choć pewnie nie zawsze możliwe - trzeba mieć stałą ekipę, która rozumie i akceptuje takie podejście do gier. My tak właśnie gramy, zarówno w gronie rodzinnym (głównie ja i żona), jak i koleżeńskim. Dzięki temu na stole regularnie lądują tytuły zakupione dwa czy nawet trzy lata temu. .
Tak byłoby idealnie, niestety zauważyłam że w moim gronie planszówkowym jest tendencja by na stole lądował ciągle jeden ulubiony tytuł... :cry:
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 3389
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1055 times
Been thanked: 2064 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Ardel12 »

Bea pisze:
Trolliszcze pisze:
Rocy7 pisze:Ewentualnie warto mieć po prostu parę tytułów i często je zmieniać tak by żaden za szybko się nie ograł?
To jest moim zdaniem najlepsze rozwiązanie, choć pewnie nie zawsze możliwe - trzeba mieć stałą ekipę, która rozumie i akceptuje takie podejście do gier. My tak właśnie gramy, zarówno w gronie rodzinnym (głównie ja i żona), jak i koleżeńskim. Dzięki temu na stole regularnie lądują tytuły zakupione dwa czy nawet trzy lata temu. .
Tak byłoby idealnie, niestety zauważyłam że w moim gronie planszówkowym jest tendencja by na stole lądował ciągle jeden ulubiony tytuł... :cry:
Dobre rozwiązanie, choć jak wchodzi nowa planszówka stare zwykle idą w kąt na jakiś okres czasu. Dobrze im to służy, gdyż potem sięgamy po nie z chęcią. Ja tytuły dzielę z uwagi na regrywalność:
- zawsze można zagrać, nikt nigdy nie ma dość
- nie za często
- parę partii i out z kolekcji
- jedna partia i out;p

Choć wiele tytułów zyskuje przy zmienianiu gron graczy;)
Awatar użytkownika
Misio205
Posty: 418
Rejestracja: 30 lis 2012, 11:18
Lokalizacja: Gdańsk
Been thanked: 2 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Misio205 »

Jeżeli grę da się rozmóżdzyć i nie ma ona żadnej (nawet minimalnej) zmiennej losowej, to ja już po jednej partii w coś takiego (nawet skrajnie nieudanej) wiem, że do tego nie wrócę. Zobaczyłem taktykę wygrywającą u kogoś innego i kolejna partia byłaby stratą czasu bo działoby się to samo.

Co innego kiedy na gracza działają zmienne losowe bo wtedy zapewniają niepowtarzalność rozgrywek.
Awatar użytkownika
Bea
Posty: 4478
Rejestracja: 28 lis 2012, 10:51
Lokalizacja: Skawina k/Krakowa
Been thanked: 6 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Bea »

Misio205 pisze:Jeżeli grę da się rozmóżdzyć i nie ma ona żadnej (nawet minimalnej) zmiennej losowej, to ja już po jednej partii w coś takiego (nawet skrajnie nieudanej) wiem, że do tego nie wrócę.
Spotkałeś dużo takich gier? Ciekawa jestem które to?
Awatar użytkownika
romeck
Posty: 2875
Rejestracja: 20 sie 2009, 22:22
Lokalizacja: Warszawa / Łódź
Has thanked: 8 times
Been thanked: 5 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: romeck »

Misio205 pisze:Jeżeli grę da się rozmóżdzyć i nie ma ona żadnej (nawet minimalnej) zmiennej losowej, to ja już po jednej partii w coś takiego (nawet skrajnie nieudanej) wiem, że do tego nie wrócę. Zobaczyłem taktykę wygrywającą u kogoś innego i kolejna partia byłaby stratą czasu bo działoby się to samo.
Szachy? ;)
Ostatnio zmieniony 03 mar 2014, 23:39 przez romeck, łącznie zmieniany 1 raz.
Właśnie czytasz kompletnie bezużyteczne zdanie.
Awatar użytkownika
maciejo
Posty: 3370
Rejestracja: 01 lut 2009, 14:20
Lokalizacja: Gliwice-Bielefeld
Has thanked: 126 times
Been thanked: 131 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: maciejo »

U mnie od kilku dobrych lat nie ma tygodnia bez NH Hex.Jestem zdania,że dobra - wybitna gra - nigdy się nie znudzi i w moim przypadku co nowego bym nie kupił to po pierwszych achach i ochach i tak na stole w końcu ląduje Neuroshima.
Jest to jedyna gra w mojej kolekcji,która się po prostu zużyła od grania.
Planszówkowym skrytożercom mówię stanowcze NIE !!!
Awatar użytkownika
Misio205
Posty: 418
Rejestracja: 30 lis 2012, 11:18
Lokalizacja: Gdańsk
Been thanked: 2 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Misio205 »

Ostatnio Imperial (starsza wersja) i jakaś gra o kontenerach (nie pamiętam tytułu dokładnie). Grałem jeszcze w Brass, ale tam są karty więc jest ok.

I żeby nie było - żadnej z tych gier nie uważam za złą ani nic takiego. Po prostu nie widzę sensu dalszej rozgrywki bo nic się nie zmieni. Co najwyżej decyzyjność graczy, ale już słyszałem podczas rozgrywki, że "on to ma zawsze swoją strategię". Nie mam absolutnie nic przeciwko, tylko po pierwszej partii już można tytuł odchaczyć i pyknąć w coś nowego :mrgreen:

W szachach nie masz strategii wygrywającej. To co robisz zależy od innych graczy. A na przykład w grze o kontenerach zauważyłem, że można swoją wygrywającą strategię zaplanować już na początku i ją realizować z udanym skutkiem. I reszta graczy nic na to nie poradzi.
sirkozi
Posty: 407
Rejestracja: 08 mar 2013, 23:28
Lokalizacja: Gdańsk
Been thanked: 1 time

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: sirkozi »

Caylus i mała Agricola ponoć nie mają żadnej losowości, a są traktowane za regrywalne gry. Ciężko mi się ustosunkować, bo nie grałem w nie, ale wątpię w sytuację, że każda rozgrywka jest taka sama. Powód wydaje mi się prozaiczny - ktoś w takiej grze wygrywa, a ktoś przegrywa. Zakładając, że wygrywający będzie starał się znowu wygrać i będzie wykonywał te same ruchy co wcześniej. Przegrany w poprzedniej partii, o ile ma odrobinę pomyślunku, uzna, że nie może robić tego co poprzednio i rozgrywka potoczy się zupełnie inaczej. Oczywiście może być tak, że gra jest po prostu popsuta, ale wątpię, żeby gry z czołówki rankingu takie były.
Awatar użytkownika
kdsz
Posty: 1401
Rejestracja: 17 gru 2010, 13:06
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 456 times
Been thanked: 303 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: kdsz »

Misio205 pisze:W szachach nie masz strategii wygrywającej. To co robisz zależy od innych graczy.
No, to tak jak w Brassie :mrgreen:
Awatar użytkownika
walkingdead
Posty: 2083
Rejestracja: 06 lut 2013, 19:57
Has thanked: 147 times
Been thanked: 393 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: walkingdead »

Mam świadomie niewielką kolekcję, więc jeśli korzystam z jej zasobów (bywa,że ktoś inny coś przynosi nowego) to nie gram dwa razy pod rząd w tę samą grę, tylko za każdym razem biorę inną z kolekcji. Raczej na zasadzie "o, dawno nie graliśmy w...". Gram stosunkowo niewiele, raz na jakiś czas coś dochodzi do "zbioru", więc nic się nie marnuje na półce. :D
Awatar użytkownika
Legun
Posty: 1802
Rejestracja: 20 wrz 2005, 19:22
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 78 times
Been thanked: 167 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Legun »

Patrząc na swoje przypadki mogę powiedzieć, że wzorów jest kilka. Wszystko zależy od tego jak się gra i z kim. Zaginione Miasta trafiają na stół dwa razy w tygodniu od prawie dekady, bo Absolutnie Najlepsza Żona po prostu je lubi a można w nie grać bez żadnych przygotowań. Gdy więc nie ma siły grać w coś choć trochę bardziej absorbującego, to gra trafia na stół "na domknięcie żołądka". Na zmianę z Ligretto i Ballon Cup. Z tej trójki sam mogę zaproponować tylko to ostatnie, lecz w pozostałe nie odmawiam.
Natomiast takie Tobago bardzo lubimy i gramy niewiele rzadziej od lat czterech, bo zawsze zaczynamy od tego piątkowy wieczór ze szwagrostwem, zanim zjedzie się większa ekipa. Do tego jest kilka osób, które to bardzo lubi a na stanie nie ma, jeśli się więc z nimi spotykamy się w sobotę lub niedzielę, to trafia na stół jako jedna z pierwszych propozycji. Natomiast jako rozrywka dwuosobowa nie jest już grana prawie wcale. A była.
Modern Art to moja najbardziej ceniona gra, regularnie na stole od lat 5. Tyle, że nie ma sensu grać w nią z każdym i ma ostre ograniczenia do co liczby graczy. Najlepiej chodzi na 4 osoby, które ją znają a ja wiem, że z nimi gra się w to zabawnie.
Gier lekkich i imprezowych (5+) mamy już sporo i mieszają się tu tytuły ciut starsze (6.Bierze czy Dixit) z nowo zakupionymi (Incan Gold, Nie Dziękuję). Natomiast niegdysiejsze przeboje - Bang i Polowanie na Robale - faktycznie wypadły z obiegu zupełnie. Po prostu przegrały z lepszymi.
Osobną kategorią są gry tradycyjnie kupowane na wyjazdy rodzinne, które mają swoje dwa tygodnie intensywnego użytkowania a potem wracają lub nie, jednak już nie częściej niż kilka razy do roku. To przypadki Ogrodów Alhambry, Duchów Teb czy Chinatown.
Są na koniec gry najbardziej uniwersalne - i we dwoje, i z dziećmi, i z większym gronie - jak San Juan czy 7 Cudów, które zdobyły stałe miejsce w obiegu i które są głównymi "koniami roboczymi".
Nie wiem, jak to wygląda, gdy się ma stałą ekipę, z którą się gra lub gdy się gra na okrągło z kimś innym, w klubie czy na konwentach. Lecz jeśli się ma ekipę rotującą, lecz jednak ograniczoną, to podobnie rzecz się ma z grami na półce.
Najlepsze gry to te, w które wygrywa się dzięki wybitnej inteligencji, zaś przegrywa przez brak szczęścia...
Awatar użytkownika
romeck
Posty: 2875
Rejestracja: 20 sie 2009, 22:22
Lokalizacja: Warszawa / Łódź
Has thanked: 8 times
Been thanked: 5 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: romeck »

sirkozi pisze:Caylus i mała Agricola ponoć nie mają żadnej losowości, a są traktowane za regrywalne gry. Ciężko mi się ustosunkować, bo nie grałem w nie, ale wątpię w sytuację, że każda rozgrywka jest taka sama. Powód wydaje mi się prozaiczny - ktoś w takiej grze wygrywa, a ktoś przegrywa. Zakładając, że wygrywający będzie starał się znowu wygrać i będzie wykonywał te same ruchy co wcześniej. Przegrany w poprzedniej partii, o ile ma odrobinę pomyślunku, uzna, że nie może robić tego co poprzednio i rozgrywka potoczy się zupełnie inaczej. Oczywiście może być tak, że gra jest po prostu popsuta, ale wątpię, żeby gry z czołówki rankingu takie były.
Caylus posiada niewielki element losowy (rozstawienie początkowych budynków). Ma on minimalny wpływ na przebieg rozgrywki i to wyłącznie w pierwszej fazie gry, stąd można się umówić, że tej losowości nie ma. A generalnie jest tak, jak piszesz - jeśli ktoś myśli, że ma "strategię wygrywającą", to zapraszam na partyjkę. Takie tezy jak przedstawione przez Misio205 są, delikatnie mówiąc, nieprawdziwe. Można znaleźć nawet wysoko punktowane gry, które przemknęły jakoś przez fazę testów nie ujawniając jakiejś skrajnej metody wygrywania (Stone Age, Le Havre), ale takie rzeczy gawiedź szybko wyłapuje. I jeśli ktoś próbuje grać taką metodą "brute force", to albo dajemy home rula, albo dziękujemy współgraczowi, bo bawić to on się nie potrafi. A reszta zależy przecież od ruchów przeciwnika, jak w szachach. Jeśli w dwuosobowej rozgrywce w Notre Dame gracz A zaniedba powóz, to gracz B najpewniej wygra. I jeśli będzie zaniedbywał za każdym razem, to chyba normalne, że partie będą do siebie podobne, a co gorsza gracz A będzie myślał, że gracz B ma strategię wygrywającą, podczas gdy de facto to on sam (gracz A) tak naprawdę jest sprawcą tej "strategii". Zmiana przeciwnika zmieni obraz gry.
Właśnie czytasz kompletnie bezużyteczne zdanie.
Awatar użytkownika
garg
Posty: 4491
Rejestracja: 16 wrz 2009, 15:26
Lokalizacja: Warszawa/Zielonka
Has thanked: 1450 times
Been thanked: 1104 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: garg »

Misio205 pisze:Jeżeli grę da się rozmóżdzyć i nie ma ona żadnej (nawet minimalnej) zmiennej losowej, to ja już po jednej partii w coś takiego (nawet skrajnie nieudanej) wiem, że do tego nie wrócę. Zobaczyłem taktykę wygrywającą u kogoś innego i kolejna partia byłaby stratą czasu bo działoby się to samo.

Co innego kiedy na gracza działają zmienne losowe bo wtedy zapewniają niepowtarzalność rozgrywek.
Na niepowtarzalność rozgrywek wpływają dwa czynniki: losowość i interakcja.

Jak już było wspomniane - w szachach losowości nie ma, a partie nie są powtarzalne, bo występuje właśnie interakcja. Tak samo jest w innych planszówkach.
Mam / Sprzedam/wymienię
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)

Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
Awatar użytkownika
Olgierdd
Posty: 1836
Rejestracja: 23 lut 2010, 15:25
Lokalizacja: Gdańsk
Has thanked: 81 times
Been thanked: 92 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Olgierdd »

A wracając do tematu ;)

W hobby siedzię 5 lat i również gry z mojej kolekcji cierpiały na otwarcie poprzez hype i zakończenie przesyceniem.
Wkręciłem się w LCG i to "wyleczyło" mnie z ekscytowania się nowościami wydawniczymi - teraz ekscytuję się nowymi zestawami kart ;) Znacznie przystopowało to rotację gier na półce i wbrew temu co się mówi o LCG, to dla mojego portfela jest o wiele bardziej znośne rozwiązanie.
Sęk również w tym, że w mojej grupie przestaliśmy katować w kółko te same tytuły, dzięki prostej rotacji ("o, w to dawno nie graliśmy!") niewiele gier się wypala.
Awatar użytkownika
charlie
Posty: 1001
Rejestracja: 14 wrz 2011, 13:05
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 59 times
Been thanked: 54 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: charlie »

Na cykl życia konkretnej planszówki wpływa co najmniej kilka czynników, m.in typ gry, jej miodność, regrywalność, uniwersalność oraz inne cechy gry, ale także charakter gracza/graczy, stała/zmienna ekipa graczy, stopień geekostwa graczy. Jednym gra szybciej się znudzi, innym mniej pasują np. imprezowe gry.

W celu wydłużenia cyklu życia planszówek lub planszówkowego hobby w ogóle, dla tych, którzy grają dużo - ja uważam, ze gram dużo: kilka, czasem (choć rzadko) kilkanaście godzin w tygodniu, proponuję również wprowadzenie, jak koleżanki/koledzy wyżej swego rodzaju ograniczenia. W moim przypadku są to:

- nieuleganie hajpom, dzięki czemu uniknąć można przeżywania wielu zawodów, bo gra okazuje się słaba
- sprawdzanie gry zanim się ją zakupi (w moim przypadku dość trudne, ale staram się np przez BGA)
- rotacyjne granie w gry, do których ma się dostęp, a nie wałkowanie tego samego wciąż (bardzo ważny punkt)
- powiększanie kolekcji lub puli gier, do których ma się dostęp - z prostej przyczyny: ktoś, kto gra po kilkadziesiąt partii miesięcznie w 5 tytułów prawdopodobnie znudzi się nimi szybciej, niż ktoś kto gra tyle samo w 20 gier.
- odpowiednie do swojego charakteru dozowanie sobie nowości - mam około 100 gier w które gram częściej bądź rzadziej (+ nieliczne dodatki), z czego wydanych w 2013 roku są tylko dwie, w które jeszcze nie zdążyłem do końca zagrać, o 2014 nawet nie wspomnę. Jeżeli zatem, gry które mam mi się ograją mam praktycznie cały 2013 rok do nadrobienia.
- granie w różnego typu gry - gry o unikalnych mechanikach (oczywiście w granicach własnych preferencji, nie ma co się męczyć przy grach, których się nie lubi).

Między innymi dzięki powyższym mam na półce gry od lat i mi się nie nudzą.
Awatar użytkownika
Rocy7
Posty: 5456
Rejestracja: 05 maja 2013, 14:10
Lokalizacja: Warszawa / Kobyłka
Been thanked: 5 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Rocy7 »

Po ponad roku grania stwierdzam, iż w moim przypadku "żywotność" planszówki oscyluje koło 10 partii, im więcej i częściej gram w dany tytuł tym więcej jego wad dostrzegam, tym szybciej chce czegoś nowego spróbować.

Przypuszczam, że jest to spowodowane znacznym skupieniem się na grach 4X / strategiach im więcej tytułów danego typu poznaje tym szybciej w nowym tytule znajduje elementy, które gdzieś już widziałem lepiej zrobione.

Niestety nie ma ideału, w każdym tytule zawsze znajduje jakieś "ale", mimo to nie tracę nadziei, gdzieś tam jest gra dla mnie doskonała:)
Awatar użytkownika
rastula
Posty: 10023
Rejestracja: 04 sty 2012, 01:02
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 1277 times
Been thanked: 1309 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: rastula »

Przy mojej dość sporej kolekcji i niestety ograniczonym czasie, który mogę poświęcić na granie (2 w tygodniu po 3 godziny) raczej na znudzenie nie mogę narzekać. Natomiast paradoksalnie największa żywotność mają gry z kategorii filerków, z dużą dozą losowści, najczęściej kościane. Oczywiście liczba rozegranych partii nie jest tu adekwatna bo trudno porównywać grę na 20 minut z tą na 2 godziny - ale na pewno w ciągłych powrotach na stół takich tytułów jak Martian Dice, Biblios, Ra Dice, Qwixx coś jest. Masterowanie gry to raczej nie mój styl - więc po 3-4 rozgrywkach zawsze daję odetchnąć pudełku na jakiś czas.
Pixa
Posty: 1992
Rejestracja: 10 lip 2013, 13:24
Been thanked: 3 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: Pixa »

Jest u mnie kilka gier, ktore niezaleznie od ilosci partii nie znudza mi sie chyba nigdy. Zaliczam do takich np. Neuroshime Hex. Jest swietna, a do tego malym kosztem mozna ja "odpicowac" i cieszyc sie na nowo (army packi). Podobnie Summoner Wars, choc to Hex trzyma palme pierszenstwa.

Zdecydowane wiekszosc tytulow mi sie jednak przejada i wracam do nich mniej chetnie. Zwykle jest to okolo 20-25 partii w dany tytul. Pewne ruchy staja sie oczywiste, wiadomo juz jak nakrecic silniczej itd.

Trzecia kategoria to gry w ktore gram b rzadko z powodu ich czasozernosci - 2-3 godziny to dla mnie za dlugo. Wole tytuly do 60 minut.
--
Próbówka Music House - sale prób i studio nagrań we Wrocławiu
www.sala-prob-wroclaw.pl
Awatar użytkownika
BasiekD
Posty: 327
Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
Has thanked: 201 times
Been thanked: 251 times

Re: Cykl życia planszówki

Post autor: BasiekD »

Strzeżcie się przesytu, gry tak szybko odchodzą [*]. Nigdy byśmy nie powiedzieli, że pewne gry znikną z naszego stołu tak nagle. Jak żyć? A przecież zagrywaliśmy się w cytadelę, partia za partią, wciągając coraz więcej osób do gry. I wszystkim się podobało. I nikt nie odmawiał. I każdy się bawił. I było świetnie. I nagle umarło. Odeszło. I nikt już nie gra. Nikt nie myśli. Nikt nie wyciąga, nie proponuje. A nawet jeśli, to nikt nie chce grać. :(

Idę na odwyk...
ODPOWIEDZ