Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Aby pograć. Bo pytanie jest tendencyjne Gdybym odpowiedział "aby wygrać", oznaczałoby to, że rozgrywka bez wygranej to dla mnie strata czasu. Jest różnica między angażowaniem się w rozgrywkę, staraniem się, a "graniem, aby wygrać".
Siadając do planszówki chcę się po prostu dobrze bawić wraz ze współgraczami. Zakładam więc, że wszyscy angażujemy się w rozgrywkę i po prostu trzymamy się zasad fair play. Tak więc bez żadnego podkładania się, ale np. również bez celowego zatajania jawnych informacji, by zyskać przewagę (Nie widziałeś, że dostałem nową zdolność, bo tłumaczyłeś coś nowemu graczowi? Co za peszek. Nie wspomniałem o specjalnym wyjątku tej karty? Może i nie, ale przecież cały czas leżała odkryta w drugim końcu stołu, mogłeś sprawdzić.), oraz bez wymagania od nowych graczy, by spamiętali wszystkie reguły - jeśli widzę, że ktoś nowy wykonuje "dziwny" ruch i mam poważne podejrzenia, że najprawdopodobniej zapomniał o jakiejś kluczowej zasadzie, to upewniam się, że o niej pamięta (raz, czy dwa można zwrócić uwagę, jednak bez przesady i prowadzenia za rączkę, w końcu nauka na błędach potrafi być bardzo skuteczna i doskonale stymulować pamięć ).
Jest jednak jeden wyjątek od reguły "niepodkładania się". Planszówki przygodowe 1 vs grupa. Mechanicznie często strony nie są zbalansowane, "mistrz gry" ma przewagę nad grupą i może zamienić rozgrywkę w sadystyczne obijanie bohaterów. W takiej sytuacji nie wykorzystuję pełnego mechanicznego potencjału, sam nakładam na siebie pewne ograniczenia i staram się dokręcić śrubę tak, żeby rozgrywka była cały czas na ostrzu noża i żebyśmy w finale wszyscy obgryzali paznokcie. To jednak bardzo specyficzny rodzaj planszówek z pogranicza RPG, więc specyficzne podejście pewnie nie jest aż tak dziwne.
PS. Sadystyczne obijanie bohaterów jest całkiem na miejscu w DOOM i piszę to z perspektywy Marine
Siadając do planszówki chcę się po prostu dobrze bawić wraz ze współgraczami. Zakładam więc, że wszyscy angażujemy się w rozgrywkę i po prostu trzymamy się zasad fair play. Tak więc bez żadnego podkładania się, ale np. również bez celowego zatajania jawnych informacji, by zyskać przewagę (Nie widziałeś, że dostałem nową zdolność, bo tłumaczyłeś coś nowemu graczowi? Co za peszek. Nie wspomniałem o specjalnym wyjątku tej karty? Może i nie, ale przecież cały czas leżała odkryta w drugim końcu stołu, mogłeś sprawdzić.), oraz bez wymagania od nowych graczy, by spamiętali wszystkie reguły - jeśli widzę, że ktoś nowy wykonuje "dziwny" ruch i mam poważne podejrzenia, że najprawdopodobniej zapomniał o jakiejś kluczowej zasadzie, to upewniam się, że o niej pamięta (raz, czy dwa można zwrócić uwagę, jednak bez przesady i prowadzenia za rączkę, w końcu nauka na błędach potrafi być bardzo skuteczna i doskonale stymulować pamięć ).
Jest jednak jeden wyjątek od reguły "niepodkładania się". Planszówki przygodowe 1 vs grupa. Mechanicznie często strony nie są zbalansowane, "mistrz gry" ma przewagę nad grupą i może zamienić rozgrywkę w sadystyczne obijanie bohaterów. W takiej sytuacji nie wykorzystuję pełnego mechanicznego potencjału, sam nakładam na siebie pewne ograniczenia i staram się dokręcić śrubę tak, żeby rozgrywka była cały czas na ostrzu noża i żebyśmy w finale wszyscy obgryzali paznokcie. To jednak bardzo specyficzny rodzaj planszówek z pogranicza RPG, więc specyficzne podejście pewnie nie jest aż tak dziwne.
PS. Sadystyczne obijanie bohaterów jest całkiem na miejscu w DOOM i piszę to z perspektywy Marine
Ostatnio zmieniony 17 lip 2015, 17:45 przez sirafin, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
W 100% się zgadzam, sama gra sprawia radochę, ale jednak każdy gracz powinien jakoś tam dążyć do osiągnięcia jak najlepszego wyniku.mat_eyo pisze:Gram po to, żeby wygrać, ponieważ brak maksymalnej koncentracji jest obrazą dla moich przeciwników, ALE przyjemność czerpię z samej gry, nie z wygranej. Wygrana to dodatkowy bonus. Równie mocno potrafię się cieszyć z wykręcenia jakiegoś chorego kombosa lub przeskoczeniu z ostatniego miejsca na drugie, nawet w sytuacji, w której już nie mogę wygrać.
Natomiast denerwują mnie ludzie, którzy grają żeby pograć, czuję się wtedy jakbym grał w niepełny wariant gry. W końcu autor projektując zasady zakładał, że każdy z graczy będzie cisnął na 100% w celu wygranej
Bardzo często zauważam że gracze którzy "grają tylko żeby pograć" psują rozgrywkę innym. Skupiają się na rozmowie, przekąskach, drinkach, bawią telefonem. Często nie orientują się w sytuacji na planszy, trzeba im przypominać że teraz ich kolejka, a w swojej kolejce mają niekończącą się myślenicę albo wykonują kompletnie losowy ruch.
Co gorsza nieraz się takiemu zdarzy stwierdzić że gra nudna, że za długo się czeka na swój ruch i tak dalej.
No cóż jak się olewa optymalizację i rozkminianie to rzeczywiście nie ma co robić między kolejkami. Szkoda gadać...
To już problem nastawienia i charakteru graczy. Na pewno można grać na wysokim poziomie i zachować przyjazną atmosferę.Rocy7 pisze:
Drugą kwestią którą chciałbym poruszyć jest zwycięstwo a raczej to jak nastawienie na zwycięstwo w grze niszczy dobrą zabawę. Wśród składów i osób z jakimi gram mam 2 graczy dla których w planszówce liczy się zwycięstwo rozumiane jako udowodnienie że są lepsi, tak bardzo zależy im na wygranej że niejednokrotnie nakręcają resztę w efekcie zamiast gry dla "frajdy" mam grę dla wygranej, co IHMO psuje przyjemność z grania. Przypuszczam że jest to typ wkurzających graczy ale ciekawi mnie na ile w waszych partiach nastawienie jedynie na wygraną psuje rozgrywki. U mnie pierwszą ofiarą graczy zwycięzców jest klimat drugą atmosfera przy stole bo ciężko cieszyć się gra jak jeden z graczy najchętniej zabiłby Cie wzrokiem za każde dobre posunięcie, lecz może to tylko marginalnie występujący problem.
W moim przypadku najwięcej satysfakcji daje właśnie rozgrywka z graczami nastawionymi na osiągniecie jak najlepszego wyniku. Wtedy większość gier robi się najciekawsza i najbardziej emocjonująca.
Co dla mnie psuje rozgrywki? Dwie rzeczy:
A. Gracz nie przykłada się do rozgrywki, "gra żeby pograć". Inni gracze się przykładają w rezultacie mogą wykonać więcej ruchów, ich tury trwają dłużej. "Luzak" się nudzi, zaczyna narzekać i psuje atmosferę nad stołem.
B. Zwykle są to chamskie i często nieprzemyślane ruchy w stylu "zaszkodzę Ci bo tak" albo "zaszkodzę Ci bo jesteś 1". Oczywiście zwykle taki gracz sam traci na tym jeszcze więcej, ale nie bierze tego pod uwagę. Czyli kingmaking w najgorszej postaci.
ps. Od razu przepraszam wszystkich obrońców poprawnej polszczyzny za wszelkie gwałty i innego rodzaju zbrodnie popełnione przeze mnie na mowie ojczystej.
Ostatnio zmieniony 17 lip 2015, 17:50 przez Reid666, łącznie zmieniany 1 raz.
- sqb1978
- Posty: 2623
- Rejestracja: 18 gru 2013, 16:54
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 41 times
- Been thanked: 142 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Gram aby wygrać, ale nigdy za cenę zabawy przy stole. To się nie tyczy GoT'a, ale tam mamy specyficzną ekipę gdzie każdemu odpowiada to co opisał KubaP. Po prostu ta gra jest jak prawdziwa rozgrywka o tron.
Jeśli gram z nowicjuszami to nie daję forów. Akurat u nas nowicjusze potrafią całkiem nieźle wymiatać na początku (szczęście początkującego czy zlekceważenie przeciwnika?).
Kiedy gram z żoną to staram się w pierwszych grach nie masakrować różnicą w wyniku, żeby się nie zniechęciła.
Na początku mam przewagę wynikająca z tego, że to ja czytam instrukcje i czasem przed tłumaczeniem rozgrywam samemu partię.
Po 2-3 grach ta różnica znika i gramy na całego.
Z ciekawostek np. w Agricolę i Le Havre większość wygranych jest moja, natomiast w Netrunnerze i Zamkach Burgundii częściej wygrywa żona.
I to są spore różnice tzn. 70/30. Poza tym nic tak nie mobilizuje do kolejnej gry jak przegrana Gdy wygrywasz to spoczywasz na laurach.
Jeśli gram z nowicjuszami to nie daję forów. Akurat u nas nowicjusze potrafią całkiem nieźle wymiatać na początku (szczęście początkującego czy zlekceważenie przeciwnika?).
Kiedy gram z żoną to staram się w pierwszych grach nie masakrować różnicą w wyniku, żeby się nie zniechęciła.
Na początku mam przewagę wynikająca z tego, że to ja czytam instrukcje i czasem przed tłumaczeniem rozgrywam samemu partię.
Po 2-3 grach ta różnica znika i gramy na całego.
Z ciekawostek np. w Agricolę i Le Havre większość wygranych jest moja, natomiast w Netrunnerze i Zamkach Burgundii częściej wygrywa żona.
I to są spore różnice tzn. 70/30. Poza tym nic tak nie mobilizuje do kolejnej gry jak przegrana Gdy wygrywasz to spoczywasz na laurach.
Sprzedam: Mr Jack Pocket, Blokus, Strife, Forgotten Circles EN + naklejki
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
- Rocy7
- Posty: 5456
- Rejestracja: 05 maja 2013, 14:10
- Lokalizacja: Warszawa / Kobyłka
- Been thanked: 5 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
zgodzę się.sirafin pisze: Gdybym odpowiedział "aby wygrać", oznaczałoby to, że rozgrywka bez wygranej to dla mnie strata czasu. Jest różnica między angażowaniem się w rozgrywkę, staraniem się, a "graniem, aby wygrać".
Siadając do planszówki chcę się po prostu dobrze bawić wraz ze współgraczami. Zakładam więc, że wszyscy angażujemy się w rozgrywkę i po prostu trzymamy się zasad fair play. Tak więc bez żadnego podkładania się, ale np. również bez celowego zatajania jawnych informacji, by zyskać przewagę (Nie widziałeś, że dostałem nową zdolność, bo tłumaczyłeś coś nowemu graczowi? Co za peszek. Nie wspomniałem o specjalnym wyjątku tej karty? Może i nie, ale przecież cały czas leżała odkryta w drugim końcu stołu, mogłeś sprawdzić.), oraz bez wymagania od nowych graczy, by spamiętali wszystkie reguły - jeśli widzę, że ktoś nowy wykonuje "dziwny" ruch i mam poważne podejrzenia, że najprawdopodobniej zapomniał o jakiejś kluczowej zasadzie, to upewniam się, że o niej pamięta (raz, czy dwa można zwrócić uwagę, jednak bez przesady i prowadzenia za rączkę, w końcu nauka na błędach potrafi być bardzo skuteczna i doskonale stymulować pamięć ).
Dodatkowo dodam, że w moim przypadku "gra dla gry" nie oznacza, że nie przykładam się do wygranej. Po prostu nie siadam do gry z nastawieniem "muszę im pokazać kto jest lepszy, muszę wygrać". Bardziej chodzi o poznanie gry, opracowanie i spróbowanie strategii, wygrana jest pożądanym, ale efektem ubocznym
Nawet w bitewniaku mój plan bitwy najpierw opiera się na założeniu "to nieźle zaskoczy przeciwnika" a dopiero w drugiej kolejności jest "zdobędę sporą przewagę".
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
aby wygrać. po co w ogóle siadać do gry, jeśli nie po to, żeby wygrać? oczywiście, nie za wszelką cenę, ale dla mnie zwycięstwo jest ponad rozrywką w tym wypadku. dla zabawy to sobie w darta solo pogrywam
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Ten tekst w połączeniu z Twoim avatarem daje ciekawe wrażenieahrian pisze:aby wygrać. po co w ogóle siadać do gry, jeśli nie po to, żeby wygrać? oczywiście, nie za wszelką cenę, ale dla mnie zwycięstwo jest ponad rozrywką w tym wypadku. dla zabawy to sobie w darta solo pogrywam
- Trolliszcze
- Posty: 4784
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 18:25
- Has thanked: 69 times
- Been thanked: 1040 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Powiem to w dużym uproszczeniu, ale:
1) jeśli siadam do eurogry lub gry wojennej, to gram, żeby wygrać;
2) jeśli siadam do każdej innej gry (imprezowej, ameritrashowej, kooperacyjnej i co tam jeszcze da się wcisnąć), to zwykle jednak gram, żeby pograć.
Wynika to chyba ze specyfiki tych gier. Nie lubię nastawiać się na wygraną w grach, gdzie decyduje czynnik losowy, sympatie i antypatie przy stole itp., bo ktoś zawsze będzie się czuć pokrzywdzony. W takich sytuacjach wolę grać dla samego funu, a zwycięstwo traktować jako cel drugorzędny.
Sprawdza się to o tyle dobrze, że większość znanych mi miłośników eurogier nastawia się na móżdżenie i wykręcanie wyników, a większość znanych mi ameritrashowców na wczuwanie się w klimat i zabawę przy stole. Może to tylko przypadek, nie wiem.
1) jeśli siadam do eurogry lub gry wojennej, to gram, żeby wygrać;
2) jeśli siadam do każdej innej gry (imprezowej, ameritrashowej, kooperacyjnej i co tam jeszcze da się wcisnąć), to zwykle jednak gram, żeby pograć.
Wynika to chyba ze specyfiki tych gier. Nie lubię nastawiać się na wygraną w grach, gdzie decyduje czynnik losowy, sympatie i antypatie przy stole itp., bo ktoś zawsze będzie się czuć pokrzywdzony. W takich sytuacjach wolę grać dla samego funu, a zwycięstwo traktować jako cel drugorzędny.
Sprawdza się to o tyle dobrze, że większość znanych mi miłośników eurogier nastawia się na móżdżenie i wykręcanie wyników, a większość znanych mi ameritrashowców na wczuwanie się w klimat i zabawę przy stole. Może to tylko przypadek, nie wiem.
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Ja chyba gram głównie żeby wygrać. W takim MK widzę, że przegrałem z kretesem to momentalnie nie chce mi się kontynuować gry. Chyba, że gram z kimś nowym to wtedy z większą chęcią cisnę, tyle, że przy grach 1vs1 staram się czasem pomagać drugiemu graczowi, kiedy robi bardzo słaby ruch. Kiedy jakiś dyskusyjny to po tym jak go zrobi pokazuje mu, co mógł zrobić jeszcze
No i też zależy od tego w co gram, w MK chcę wygrać, tak samo w B&W czy Neuroshimę, ale przy Potworach z Tokio, Dixicie czy Bangu nie mam ciśnienia żadnego. Zastanawiam się, jak będzie w strategiach takich jak Mare Nostrum czy GoT (grałem tylko raz), ale znając życie to będzie twarda walka o zwycięstwo. Przy czym tak jak mówię, dla nowych taryfa ulgowa i jak widzę, że przy stole z graczami "niestałymi" ma być spina, to wtedy podejście na luzie.
Po prostu przegrana czasami potrafi mi zniszczyć fun z gry, chociaż nie zawsze tak jest. Głównie wtedy kiedy widzę, że przegrałem przez 3 pechowe rzuty pod rząd, czy 3 "złe" kafelki terenu. I nie zrozumcie mnie źle, lubię czynnik losowy, ale kiedy mam 80% szans na sukces a 5 razy pod rząd wypada porażka to mi smutno.
No i też zależy od tego w co gram, w MK chcę wygrać, tak samo w B&W czy Neuroshimę, ale przy Potworach z Tokio, Dixicie czy Bangu nie mam ciśnienia żadnego. Zastanawiam się, jak będzie w strategiach takich jak Mare Nostrum czy GoT (grałem tylko raz), ale znając życie to będzie twarda walka o zwycięstwo. Przy czym tak jak mówię, dla nowych taryfa ulgowa i jak widzę, że przy stole z graczami "niestałymi" ma być spina, to wtedy podejście na luzie.
Po prostu przegrana czasami potrafi mi zniszczyć fun z gry, chociaż nie zawsze tak jest. Głównie wtedy kiedy widzę, że przegrałem przez 3 pechowe rzuty pod rząd, czy 3 "złe" kafelki terenu. I nie zrozumcie mnie źle, lubię czynnik losowy, ale kiedy mam 80% szans na sukces a 5 razy pod rząd wypada porażka to mi smutno.
- Kornellious
- Posty: 103
- Rejestracja: 25 sie 2011, 23:06
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Zgadzam się w całej rozciągłości.Błysk pisze: ...zależy od tego w co gram, w MK chcę wygrać, tak samo w B&W czy Neuroshimę, ale przy Potworach z Tokio, Dixicie czy Bangu nie mam ciśnienia żadnego.
(...)
Po prostu przegrana czasami potrafi mi zniszczyć fun z gry, chociaż nie zawsze tak jest. Głównie wtedy kiedy widzę, że przegrałem przez 3 pechowe rzuty pod rząd, czy 3 "złe" kafelki terenu. I nie zrozumcie mnie źle, lubię czynnik losowy, ale kiedy mam 80% szans na sukces a 5 razy pod rząd wypada porażka to mi smutno.
Jeżeli w danej grze dużo zależy od gracza, to jak najbardziej staram się wygrać i móżdżę, ale też jeżeli miałbym siedzieć nad jednym ruchem pół godziny z kalkulatorem, to po prostu szacuję, co się bardziej opłaca - można to nazwać instynktowną decyzją. Natomiast jeżeli siadam do gry, której główną wartością jest zabawa z rozgrywki, a na końcu ktoś wygrywa, ale niekoniecznie wiadomo czemu akurat on, to na zwycięstwie nie zależy mi wcale. Nie robię oczywiście losowych ruchów, tylko zawsze coś, co mi w kontekście wygranej pomaga/szkodzi przeciwnikom, ale nie rozkminiam miliona wariantów.
Z drugą częścią też się zgadzam - jeżeli ciężko wypracowana myśleniem przewaga rozbija się o te 5 rzutów, jakoś człowiekowi przestaje się chcieć.
Z dziećmi za dużo nie gram, więc w tej kwestii głosu nie zabieram.
Gdy zapraszam kogoś nowego do poważniejszej gry, zawsze na początku uświadamiam, że w tej grze sporo zależy od jej znajomości i nie wszystkie zależności są oczywiste, więc nowicjuszowi opłaca się obserwować i analizować postępowanie reszty. I zawsze zaznaczam, żeby nie przejmował się wynikiem pierwszej partii, bo pogramy więcej i dorówna. W związku z takim podejściem, nigdy nie podkładam się nowemu, tylko gram normalnie, żeby poznał grę. Co innego, gdy robi ewidentny błąd - to jest dla niego partia wprowadzająca, więc wtedy staram się mu pokazać, czemu robi coś źle. W takiej rozgrywce nie jara mnie oczywiście zwycięstwo kosztem żółtodzioba, ale już wygranie z doświadczonym graczem (nie kosztem nowego) - jak najbardziej jest satysfakcjonujące.
O, to toDellas pisze:Nigdy nie udaję, że lepiej gram niż nowicjusze i często już przy tłumaczeniu zaznaczam, że gra wymaga ogrania i nie można się zniechęcać tym, że przegra się swoją pierwsza rozgrywkę. Z drugiej jednak strony zawsze, gdy widzę, że nowicjusz ma możliwość zagrać lepiej lub bardziej optymalnie, to zawsze podpowiadam, aby właśnie ta rozgrywka była jak najlepszą nauką gry i pokazywała duże spektrum możliwości każdemu nowemu w grze - często się zdarza, że po takiej podpowiedzi przegrywam.
Oczywiście najważniejsza w grach jest dla mnie atmosfera rozrywki i miłego spędzania czasu, dlatego preferuję postawę pośrednią między 'wygrana za wszelką cenę' a 'siedzę z Wami przy tym stole, ale robię losowe ruchy hehehe' - skrajnościom dziękujemy
Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że zwycięstwo jest ponad rozgrywką - bo to rozgrywka ma dawać radochę, a zwycięstwo to ewentualna nagroda za dobre kminienie.
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Dla mnie podejście gry zależy od trzech czynników: Znajomości gry, towarzystwa i typu gry. Lubię wygrywać w gry które znam, kooperację i duale. Gram dla fun'u w nowe tytuły, z ludźmi których dobrze znam i w gry które mnie nie przyciągają tematyką. Casualowcom daję fory ale tylko za pierwszym razem
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Wydaje mi się, że nawet jeśli większość z nas "gra, żeby wygrać", to nie jest to główna motywacja do zagrania w grę. Gdyby to było najważniejsze, to każda przegrana partia musiała by być uznana za nieudaną, a tak przecież nie jest, bo bez sensu jest przekreślenie np. dwóch fajnie spędzonych godzin tylko dla tego, że na końcu okazało się, że nie wygrałem. Ja osobiście lepiej wspominam partie, które przegrałem po zaciętym boju, gdzie do końca nie wiadomo było kto wygra, niż te, które wygrałem z łatwością. Ja chyba przede wszystkim szukam w grach wyzwania i jeśli musiałem się podczas gry wysilić intelektualnie to jestem zadowolony. Jeśli grało się dobrze, to było dobrze bez względu na wynik końcowy.
- Trolliszcze
- Posty: 4784
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 18:25
- Has thanked: 69 times
- Been thanked: 1040 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Ale to nie jest prawda. Nawet jeśli się gra tylko po to, żeby wygrać, to partia przegrana niesie mnóstwo informacji, które pozwalają zwyciężać w kolejnych grach (często więcej, niż partia wygrana w palcem w nosie). Dlatego te partie przegrane są równie ważne, co partie wygrane - jeśli nie ważniejsze.ma_rio pisze:Wydaje mi się, że nawet jeśli większość z nas "gra, żeby wygrać", to nie jest to główna motywacja do zagrania w grę. Gdyby to było najważniejsze, to każda przegrana partia musiała by być uznana za nieudaną, a tak przecież nie jest, bo bez sensu jest przekreślenie np. dwóch fajnie spędzonych godzin tylko dla tego, że na końcu okazało się, że nie wygrałem.
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
tomb pisze:Lepiej przegrać po dobrej partii, niż wygrać w słabej.
Gdyby się dało, to kliknałbym pod tym postem "lubię to".
- MichalStajszczak
- Posty: 9479
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 511 times
- Been thanked: 1449 times
- Kontakt:
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Tym różni się planszówka od gry hazardowej, że żądza odegrania się w planszówce jest pozytywna, a nie niebezpiecznaTrolliszcze pisze:Nawet jeśli się gra tylko po to, żeby wygrać, to partia przegrana niesie mnóstwo informacji, które pozwalają zwyciężać w kolejnych grach
- mat_eyo
- Posty: 5617
- Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
- Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
- Has thanked: 810 times
- Been thanked: 1263 times
- Kontakt:
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Da się napisać "+1" co też niniejszym piszę.metyu pisze:tomb pisze:Lepiej przegrać po dobrej partii, niż wygrać w słabej.
Gdyby się dało, to kliknałbym pod tym postem "lubię to".
+1
-
- Posty: 1154
- Rejestracja: 03 sty 2015, 17:28
- Lokalizacja: Kołobrzeg
- Has thanked: 243 times
- Been thanked: 137 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Ja przeważnie gram z żoną.
Z reguły to ja jestem tym "instrukcyjnym" graczem i już przed grą mam pewną przewagę (wieksza znajomosc mozliwosci mechanicznych wynikajacych z wzajemnych wspolodziaływań kart czy elementów gry).
Nigdy nie podkladam się żeby dać wygrać bo moja ... Nie wiem ... Moze uczciwość wobec współgracza mi na to nie pozwala i wbrew pozorom nie chodzi o to że liczy się tylko wygrana. Jesli gra była dobra, na poziomie i z emocjami to i z porażki się cieszę (tym bardziej że rzadko to sie zdarza )
Za to pierwszych kilka rozgrywek pozwalam sobie na analize zagrań przeciwnika podpowiadajac lepsze rozwiazania albo wskazujac wyjatkowo slabe/szkodliwe i tlumaczac (to wszystko po wykonaniu ruchu i bez mozliwosci cofniecia - jako nauka na przyszlosc).
U nas ten model sie sprawdza.
Z reguły to ja jestem tym "instrukcyjnym" graczem i już przed grą mam pewną przewagę (wieksza znajomosc mozliwosci mechanicznych wynikajacych z wzajemnych wspolodziaływań kart czy elementów gry).
Nigdy nie podkladam się żeby dać wygrać bo moja ... Nie wiem ... Moze uczciwość wobec współgracza mi na to nie pozwala i wbrew pozorom nie chodzi o to że liczy się tylko wygrana. Jesli gra była dobra, na poziomie i z emocjami to i z porażki się cieszę (tym bardziej że rzadko to sie zdarza )
Za to pierwszych kilka rozgrywek pozwalam sobie na analize zagrań przeciwnika podpowiadajac lepsze rozwiazania albo wskazujac wyjatkowo slabe/szkodliwe i tlumaczac (to wszystko po wykonaniu ruchu i bez mozliwosci cofniecia - jako nauka na przyszlosc).
U nas ten model sie sprawdza.
Niegdyś Azazelek, narodzony na nowo jako Kal-El83 ;)
- Neoptolemos
- Posty: 1977
- Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
- Has thanked: 192 times
- Been thanked: 875 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Gra się po to, żeby pograć, ale celowe przegrywanie mi się prawie nie zdarza. Jedyne tytuły, w których czasem tak robię, to Dobble i Jungle Speed, bo po iluś partiach już się ich nauczyłem i prawie nikt nie ma ze mną szans, a to frustruje wpółgraczy. Z drugiej strony, ostatnio w ogóle przestałem je wyciągać (chyba, żeby komuś pożyczyć), bo właśnie gra z pewnością zwycięstwa jest nudna.
Ciekawie za to jest z grami drużynowymi, jak np. Avalon. Ostatnio graliśmy partię, w której byłem Skrytobójcą, a Merlin się przede mną niechcący wysypał w pierwszej rundzie (czyli już wiedziałem, że tak czy owak wygramy), ale nie chciałem psuć rozgrywki pozostałym. Nie przypuszczałem, że się tak rozkręcą, że partia potrwa ponad godzinę (wyjątkowo długo, jak na ten tytuł) - ale mimo to w sumie było fajnie. Także w takim przypadku czasem warto sobie odpuścić
Zwracam za to prawie zawsze uwagę nowym graczom, jeśli robią jakiś kompletnie bezsensowny ruch i staram się szczerze pokazać, że to się nie opłaca - bo inaczej czułbym, jak to trafnie ujął KubaP, że to nie ja wygrałem, a oni przegrali. I zawsze się zastanawiam, czy nie jest to dla kogoś denerwujące, ale po prostu rażące błędy przeciwnika odbierają sporo przyjemności grze.
Ciekawie za to jest z grami drużynowymi, jak np. Avalon. Ostatnio graliśmy partię, w której byłem Skrytobójcą, a Merlin się przede mną niechcący wysypał w pierwszej rundzie (czyli już wiedziałem, że tak czy owak wygramy), ale nie chciałem psuć rozgrywki pozostałym. Nie przypuszczałem, że się tak rozkręcą, że partia potrwa ponad godzinę (wyjątkowo długo, jak na ten tytuł) - ale mimo to w sumie było fajnie. Także w takim przypadku czasem warto sobie odpuścić
Zwracam za to prawie zawsze uwagę nowym graczom, jeśli robią jakiś kompletnie bezsensowny ruch i staram się szczerze pokazać, że to się nie opłaca - bo inaczej czułbym, jak to trafnie ujął KubaP, że to nie ja wygrałem, a oni przegrali. I zawsze się zastanawiam, czy nie jest to dla kogoś denerwujące, ale po prostu rażące błędy przeciwnika odbierają sporo przyjemności grze.
-
- Posty: 912
- Rejestracja: 15 paź 2014, 19:16
- Has thanked: 1074 times
- Been thanked: 103 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
A ja gram dla spotkania ze znajomymi Kiedyś organizowaliśmy sesję RPG, a teraz przerzuciliśmy się na gry planszowe (choć z sesji nie zrezygnowaliśmy zupełnie, po prostu mniej mamy na nie czasu). Osobiście gram po to, aby pograć, choć są niektóre tytuły, że chcę wygrać Szczególnie w przypadku gier kooperacyjnych i to niezależnie, czy współpracują wszyscy, czy też jest to walka drużyn. Jednak nie płaczę, jeśli przegram. Czasem wolę nawet przegrać, by cieszyć się mógł kto inny.
- Assaultmarine
- Posty: 188
- Rejestracja: 30 lis 2012, 21:55
- Lokalizacja: Warszawa/Marki
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Nie wiem czy chciałbym usiąść do gry z ludźmi, którzy poważnie "grają żeby pograć" - jasne, że często pewnie tak jest bo o to nie pytam jednak wg mnie gry zostały stworzone w taki sposób, żeby działały sprawnie wtedy kiedy wszyscy gracze starają się wygrać, inaczej ktoś kto odpuszcza w najlepszym razie jest słupem, który sprawia, że dłużej czekam na turę w najgorszym losowym kingmakerem.
Nie uważam, że wygrana jest najważniejsza (i w przypadku grania z dziećmi faktycznie trzeba czasem trochę spasować i zmienić nastawienie żeby bardziej pokazać możliwe akcje w grze itp. ale średnio traktuję to jako grę bardziej jako tutorial) ale jeśli nie chcesz wygrać i nie będziesz starać się pokonać innych graczy to wydaję mi się, że nie do końca szanujesz ich czas i zaangażowanie.
Gram głównie w ameritrashe i słowo losowość nie wywołuje u mnie wysypki, ale nadal staram się na tyle, na ile to możliwe dążyć do pokonania pozostałych graczy/albo samej gry w przypadku gier kooperacyjnych.
Podsumowując zawsze gram żeby wygrać nie zawsze wygrywam i bez względu na wynik dobrze się bawię (chyba, że gra nie podejdzie wtedy zaciskam zęby staram się do końca wygrać ale już nigdy do tej gry nie usiądę).
Nie uważam, że wygrana jest najważniejsza (i w przypadku grania z dziećmi faktycznie trzeba czasem trochę spasować i zmienić nastawienie żeby bardziej pokazać możliwe akcje w grze itp. ale średnio traktuję to jako grę bardziej jako tutorial) ale jeśli nie chcesz wygrać i nie będziesz starać się pokonać innych graczy to wydaję mi się, że nie do końca szanujesz ich czas i zaangażowanie.
Gram głównie w ameritrashe i słowo losowość nie wywołuje u mnie wysypki, ale nadal staram się na tyle, na ile to możliwe dążyć do pokonania pozostałych graczy/albo samej gry w przypadku gier kooperacyjnych.
Podsumowując zawsze gram żeby wygrać nie zawsze wygrywam i bez względu na wynik dobrze się bawię (chyba, że gra nie podejdzie wtedy zaciskam zęby staram się do końca wygrać ale już nigdy do tej gry nie usiądę).
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Ja gram po to, żeby być w czołówce.
Jak gramy przy wódeczce w Grę o Tron i jest miła, luźna atmosfera to nie kalkuluję 15 min czy położyć rozkaz marszu -1 czy 0. Tak żeby zachować rozsądne tempo gry. Nie wykonuje też ruchów przykrych dla innych graczy nawet jeśli mają mi dać zwycięstwo w dłuższej perspektywie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, znowu na przykładzie GoTa , że atakuje jedno z dwóch teretyriów swojej żony żeby jeszcze bardziej ja pognębić , a sobie zapewnić przewagę. Rok bym ją prosił żeby znowu ze mną zagrała. I nie uważam tego za psucie gry. Dobry nastrój współgraczy to dla mnie priorytet.
Druga sprawa ,że dopuszczam każdy styl gry. Jak ktoś chce do końca atakować jednego gracza dla zemsty bo zerwał z nim sojusz i zaatakował od tyłu to jego wola. To bardziej klimatyczne niż " no trudno, to ja robię swoje i idę na drugi koniec mapy ".
Jak gramy przy wódeczce w Grę o Tron i jest miła, luźna atmosfera to nie kalkuluję 15 min czy położyć rozkaz marszu -1 czy 0. Tak żeby zachować rozsądne tempo gry. Nie wykonuje też ruchów przykrych dla innych graczy nawet jeśli mają mi dać zwycięstwo w dłuższej perspektywie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, znowu na przykładzie GoTa , że atakuje jedno z dwóch teretyriów swojej żony żeby jeszcze bardziej ja pognębić , a sobie zapewnić przewagę. Rok bym ją prosił żeby znowu ze mną zagrała. I nie uważam tego za psucie gry. Dobry nastrój współgraczy to dla mnie priorytet.
Druga sprawa ,że dopuszczam każdy styl gry. Jak ktoś chce do końca atakować jednego gracza dla zemsty bo zerwał z nim sojusz i zaatakował od tyłu to jego wola. To bardziej klimatyczne niż " no trudno, to ja robię swoje i idę na drugi koniec mapy ".
Ostatnio zmieniony 20 lip 2015, 13:23 przez aryann, łącznie zmieniany 1 raz.
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 417 times
- Kontakt:
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Ja mam większą chęć zwycięstwa w AT - w euro obieram sobie jakąś tam drogę i na końcu się okazuje czy była słuszna czy nie (wyjątki stanowią gry z wredną interakcją, np. El Gaucho). W AT trzeba natomiast aktywnie wgryzać się w przeciwnika, knuć i ciężej jest zabezpieczyć przewagę (non Hercules i takie tam ).
Genralnie mam taki pogląd - w grach euro dążę do mojej wygranej, natomiast w AT dążę do tego, żeby to wszyscy inni przegrali, co wymaga większej aktywnej pracy na rzecz nieszczęścia współgraczy. W euro mniejsze zaangażowanie innych graczy mi jakoś nie przeszkadza, natomiast w AT, w którym komuś się po prostu nie chce, staje się w zasadzie niegrywalny.
Generalnie jak wiadomo - gram na czuja, więc chęć wygranej nie przesłania mi tego, że wszyscy przy stole powinni się dobrze bawić. Ale też jeżeli mam chociaż 1% na zwycięstwo jakimś szalonym ruchem to wiecie:
W euro nie miewam w zasadzie poczucia, że odpowiednio manewrując nadrobię straty, natomiast w AT bywają partie, że da się taki fortel wymyślić, więc rzadziej się poddaję w trakcie partii, więc w AT bardziej gram na zwycięstwo.
Genralnie mam taki pogląd - w grach euro dążę do mojej wygranej, natomiast w AT dążę do tego, żeby to wszyscy inni przegrali, co wymaga większej aktywnej pracy na rzecz nieszczęścia współgraczy. W euro mniejsze zaangażowanie innych graczy mi jakoś nie przeszkadza, natomiast w AT, w którym komuś się po prostu nie chce, staje się w zasadzie niegrywalny.
Generalnie jak wiadomo - gram na czuja, więc chęć wygranej nie przesłania mi tego, że wszyscy przy stole powinni się dobrze bawić. Ale też jeżeli mam chociaż 1% na zwycięstwo jakimś szalonym ruchem to wiecie:
W euro nie miewam w zasadzie poczucia, że odpowiednio manewrując nadrobię straty, natomiast w AT bywają partie, że da się taki fortel wymyślić, więc rzadziej się poddaję w trakcie partii, więc w AT bardziej gram na zwycięstwo.
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
- Assaultmarine
- Posty: 188
- Rejestracja: 30 lis 2012, 21:55
- Lokalizacja: Warszawa/Marki
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Nie mogłeś napisać wcześniej dałbym +1 i miałbym z głowy To nawet lepiej podsumowuje to co chciałem powiedzieć.kwiatosz pisze:Ja mam większą chęć zwycięstwa w AT - w euro obieram sobie jakąś tam drogę i na końcu się okazuje czy była słuszna czy nie (wyjątki stanowią gry z wredną interakcją, np. El Gaucho). W AT trzeba natomiast aktywnie wgryzać się w przeciwnika, knuć i ciężej jest zabezpieczyć przewagę (non Hercules i takie tam ).
Genralnie mam taki pogląd - w grach euro dążę do mojej wygranej, natomiast w AT dążę do tego, żeby to wszyscy inni przegrali, co wymaga większej aktywnej pracy na rzecz nieszczęścia współgraczy. W euro mniejsze zaangażowanie innych graczy mi jakoś nie przeszkadza, natomiast w AT, w którym komuś się po prostu nie chce, staje się w zasadzie niegrywalny.
Generalnie jak wiadomo - gram na czuja, więc chęć wygranej nie przesłania mi tego, że wszyscy przy stole powinni się dobrze bawić. Ale też jeżeli mam chociaż 1% na zwycięstwo jakimś szalonym ruchem to wiecie:
W euro nie miewam w zasadzie poczucia, że odpowiednio manewrując nadrobię straty, natomiast w AT bywają partie, że da się taki fortel wymyślić, więc rzadziej się poddaję w trakcie partii, więc w AT bardziej gram na zwycięstwo.
- Bea
- Posty: 4478
- Rejestracja: 28 lis 2012, 10:51
- Lokalizacja: Skawina k/Krakowa
- Been thanked: 6 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
A ja uważam, że bić pierwszego, to całkiem rozsądna strategia. Zawsze trzeba mieć nadzieję na wygraną. Być może taki desperacki ruch w danej turze nic nam bezpośrednio nie da, nie przyniesie natychmiastowych korzyści, ale jednak jakoś pomoże nam w dalszej rozgrywce. Kogo bić jak nie lidera? Niestety czasami dzięki temu nie uda nam się wybić na pozycję prowadzącą i jest kingmaking, ale cóż, takie to skutki uboczne walki o prowadzenie. Dla mnie gorszym jest całkowicie sobie odpuścić.Reid666 pisze: B. Zwykle są to chamskie i często nieprzemyślane ruchy w stylu "zaszkodzę Ci bo tak" albo "zaszkodzę Ci bo jesteś 1". Oczywiście zwykle taki gracz sam traci na tym jeszcze więcej, ale nie bierze tego pod uwagę. Czyli kingmaking w najgorszej postaci.
- Trolliszcze
- Posty: 4784
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 18:25
- Has thanked: 69 times
- Been thanked: 1040 times
Re: Gracie aby wygrać czy aby pograć?
Jakie to fajne, że mamy zupełnie odwrotne podejście, że doskonale rozumiem wszystkie Twoje argumenty i że zupełnie się z nimi nie zgadzam (a może się zgadzam, ale przykładam do nich całkiem inną wagę).kwiatosz pisze:Ja mam większą chęć zwycięstwa w AT [...]
Mnie się właśnie to w euro podoba, że błędy są czasem niedopuszczalne. Czy natomiast nie da się odrobić straty... To już chyba zależy od gry. Różne są przecież euro, ja za interakcję uwielbiam Wallace'a. Inna rzecz, że dla mnie A Few Acres of Snow to prawie czyste euro