(Gliwice) Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
-
- Posty: 836
- Rejestracja: 28 paź 2010, 12:04
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 9 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Ja również nie żałuję wieczoru, pomimo ryzyka, że na żywo już GK nie zagramy. Jest wersja on-line, to mogę poszpilać
Moim zdaniem, pomimo swojego wieku, gra nadal trzyma klasę. Tak więc Firensky - możesz spokojnie grę odpalać, bez obaw, że czar młodości pryśnie. Jeżeli chodzi o mnie, to ostatnią grę przy stole zagrałem prawie 25 lat temu. Wtedy gra przytłaczała skomplikowaniem, czasem gry itp. Pamiętam, że planszę trzeba było chować pod łóżkiem, żeby dokończyć innego dnia... heh to były czasy... Od tamtego czasu dość sporo razy udawało mi się pograć na stronie gilara, dopóki serwer nie został zamknięty, ale to też już było prawie 10 lat wstecz. I wtedy gra już miała sens - ogarniałem wszystkie niuanse, byłem w stanie dokonać długofalowego planowania. I w ostatni piątek również udało się to powtórzyć. Tyle, że na dzień dobry powiedziałem kolegom, że mam czas grać tylko do 2:00. A że tłumaczenia było sporo, to i czas samej gry skurczył się do 4 h.
W trakcie tłumaczenia i pierwszej rundy Ryu i Marcin byli w szoku i starali się ogarnąć w tym uniwersum. Fakt - poszła ona dość topornie i wszędzie paraliż decyzyjny. Ale kredyty zostały nabrane, cała kasa poszła w inwestycje (fabryki, magazyny, statki itp) i od drugiej, trzeciej tury gra szła aż miło. Nie było kasy na wydatki, więc chłopaki skupili się na jej zarabianiu a gra nabrała tempa. Po 1:00 w nocy byliśmy po 6 rundach, więc podjęliśmy decyzję, że gramy jeszcze 2 rundy - jedną na ostateczne zakupy jedną na ostateczną sprzedaż. Co ciekawe, Ryu jako jedyny był rozsynchronizowany. On w przedostatniej rundzie zrobił ostateczną sprzedaż, więc w ostatniej rundzie poleciał pusty na Mu Herculis, żeby jak najwięcej wyciągnąć ze sprzedaży statków. A my nabijaliśmy "karniaki" za sprzedaż statków w Beta Hydri - coś za coś, ceny towarów dobre, ale statki tanie...
Co do mechaniki gry: fakt, ilość rzutów kością trochę trąci myszką - np. rzut na inicjatywę możnaby spokojnie ograniczyć wyłącznie do wyłożonej kasy. Ale pozostałe rzeczy można ograniczyć inwestycjami. To że ja pożałowałem 40 HT na nową załogę statku z modułem pasażerskim, to już mój problem. I mój problem, że rzucałem 11-tki i 12-tki na 2K6. Ale to raczej kwestia podejścia do losowości - jak mi Wajwa tydzień temu w Goa (typowym euro) założył kolonię mając farta w kartach i wygrywając grę, to mogłem tylko patrzeć i uśmiechać się. Albo mścić się na Wajwie w Brassie, jak na 3-ciej przędzalni na rynku zamorskim ciągnie -4 W Gwiezdnym Kupcu rzutów jest tak dużo, że zawsze trafią ci się fuksy jak i wtopy. Średnia losowa dla wszystkich graczy pozostaje mniej-więcej ta sama. No ale wiadomo - niektórzy mają inne prefencje do losowości i należy to uszanować. Opinia jest jak d....: każdy ma własną
Aha - zagraliśm wersję pokojową - czyli standardowy scenariusz, z 1 statkiem typu Klarnet na starcie. Tak więc gra była czysto ekonomiczna: żadnych bitew, sabotaży itp. Coś dla fanów euro. Drugi wariant - korporacje - bardziej zalatuje ameritrashem: przechwytywania, bitwy, przemyt i tony, tony kostek - tak więc każdy może wybrać to co lubi. Ja mogę grać w oba warianty - trzeba tylko poczekać, aż aron.eczek się przełamie i zaimplementuje korporacje (http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewt ... &start=525).
Moim zdaniem, pomimo swojego wieku, gra nadal trzyma klasę. Tak więc Firensky - możesz spokojnie grę odpalać, bez obaw, że czar młodości pryśnie. Jeżeli chodzi o mnie, to ostatnią grę przy stole zagrałem prawie 25 lat temu. Wtedy gra przytłaczała skomplikowaniem, czasem gry itp. Pamiętam, że planszę trzeba było chować pod łóżkiem, żeby dokończyć innego dnia... heh to były czasy... Od tamtego czasu dość sporo razy udawało mi się pograć na stronie gilara, dopóki serwer nie został zamknięty, ale to też już było prawie 10 lat wstecz. I wtedy gra już miała sens - ogarniałem wszystkie niuanse, byłem w stanie dokonać długofalowego planowania. I w ostatni piątek również udało się to powtórzyć. Tyle, że na dzień dobry powiedziałem kolegom, że mam czas grać tylko do 2:00. A że tłumaczenia było sporo, to i czas samej gry skurczył się do 4 h.
W trakcie tłumaczenia i pierwszej rundy Ryu i Marcin byli w szoku i starali się ogarnąć w tym uniwersum. Fakt - poszła ona dość topornie i wszędzie paraliż decyzyjny. Ale kredyty zostały nabrane, cała kasa poszła w inwestycje (fabryki, magazyny, statki itp) i od drugiej, trzeciej tury gra szła aż miło. Nie było kasy na wydatki, więc chłopaki skupili się na jej zarabianiu a gra nabrała tempa. Po 1:00 w nocy byliśmy po 6 rundach, więc podjęliśmy decyzję, że gramy jeszcze 2 rundy - jedną na ostateczne zakupy jedną na ostateczną sprzedaż. Co ciekawe, Ryu jako jedyny był rozsynchronizowany. On w przedostatniej rundzie zrobił ostateczną sprzedaż, więc w ostatniej rundzie poleciał pusty na Mu Herculis, żeby jak najwięcej wyciągnąć ze sprzedaży statków. A my nabijaliśmy "karniaki" za sprzedaż statków w Beta Hydri - coś za coś, ceny towarów dobre, ale statki tanie...
Co do mechaniki gry: fakt, ilość rzutów kością trochę trąci myszką - np. rzut na inicjatywę możnaby spokojnie ograniczyć wyłącznie do wyłożonej kasy. Ale pozostałe rzeczy można ograniczyć inwestycjami. To że ja pożałowałem 40 HT na nową załogę statku z modułem pasażerskim, to już mój problem. I mój problem, że rzucałem 11-tki i 12-tki na 2K6. Ale to raczej kwestia podejścia do losowości - jak mi Wajwa tydzień temu w Goa (typowym euro) założył kolonię mając farta w kartach i wygrywając grę, to mogłem tylko patrzeć i uśmiechać się. Albo mścić się na Wajwie w Brassie, jak na 3-ciej przędzalni na rynku zamorskim ciągnie -4 W Gwiezdnym Kupcu rzutów jest tak dużo, że zawsze trafią ci się fuksy jak i wtopy. Średnia losowa dla wszystkich graczy pozostaje mniej-więcej ta sama. No ale wiadomo - niektórzy mają inne prefencje do losowości i należy to uszanować. Opinia jest jak d....: każdy ma własną
Aha - zagraliśm wersję pokojową - czyli standardowy scenariusz, z 1 statkiem typu Klarnet na starcie. Tak więc gra była czysto ekonomiczna: żadnych bitew, sabotaży itp. Coś dla fanów euro. Drugi wariant - korporacje - bardziej zalatuje ameritrashem: przechwytywania, bitwy, przemyt i tony, tony kostek - tak więc każdy może wybrać to co lubi. Ja mogę grać w oba warianty - trzeba tylko poczekać, aż aron.eczek się przełamie i zaimplementuje korporacje (http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewt ... &start=525).
- Ryu
- Posty: 2750
- Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 83 times
- Been thanked: 161 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Piątek jak to piątek. Deklaracje że wszyscy będą a pozostają najwytrwalsi. Reszta odpada. A to żona nie pozwala, a to pies sąsiada zdechł. Tak, milion wymyślonych problemów żeby tylko nie przyjść bo tym razem był strach. Tym razem zagraliśmy w iście męskie gry. Najpierw każdy z nas sprawdził się w roli władcy podziemi a potem udowodniliśmy który z nas jest prawdziwym mężczyzną
W składzie: Tolis, Wajwa i Ryu zaczęliśmy od Władców Podziemi. Grę wybrał nam syn Wajwy (dzięki Eryk ). Ja grałem kiedyś raz, Wajwa wcale, Tolis kilka razy. Ja z reguł pamiętałem jeno ogólniki ale na szczęście mieliśmy Tolisa (to ten po prawej):
Czyli milion znaczników, milion planszetek, pół milina reguł i burza mózgów. Po pierwszej partii Władcy nie zrobili na mnie wielkiego wrażenia. Ot, udana gra w którą chętnie jeszcze kiedyś zagram ale bez ciśnienia. Moje zdanie po drugiej partii zmieniło się diametralnie. To jest jednak świetna gra. Dlatego... Dlatego zagram z żoną i spróbuję Ją przekonać że powinna ze mną zagrać. I tak, powinna Jej się spodobać. Bo w zasadzie... Czemu nie?
No ale odbiegamy od meritum ;P Odnośnie gry to pierwszy rok poszedł mi bez większych problemów. Fakt, nie miałem za wiele potworów ale jakoś sobie bez nich poradziłem. Lajcik Drugi rok to już jednak nie przelewki. Problemy były na każdym kroku. Tu brakuje kasy, tu żarcia, potworów nie mam. Ogólnie sytuacja standardowa czyli "jestem w przysłowiowej d....e" i próbuję jakoś to ogarnąć. Na szczęście nie byłem sam. Wajwa nie wyglądał lepiej, Tolis też gdzieś jęczy że ta gra to dramat i Cierń wyciąga w standardzie ok. 40 punktów a my tu walczymy o kilkanaście... Dobrze nie było ale nikt lekko nie miał. Tu trza kombinować żeby jakiś matoł z mieczem w ręku czy klecha uzdrawiający frajerów nie poszli za daleko i nie splądrowali za wiele. Tak to ogólnie wygląda podczas gry:
Jak powiedziałem - dla mnie gra na plus. Zyskała wiele. Ma potencjał. Teraz czeka na grę 2-os. Trzymajcie kciuki żeby żonie się spodobała bo to przecież dobra gra jest, prawda? Prawda?... (tu mi pasuje taki obrazek kota ze Shreka... ).
Kolejność: 1.Tolis/2.Ryu/3.Wajwa (Tolis wyprzedził mnie o 1 punkt... Ja się pytam, gdzie tu sprawiedliwość? Co? Gupi Chwatil, gupia gra )
Wybija 00.45. Nie wziąłem Roll'a Tak, jestem debilem. Nie mówmy już o tym, ok? Wajwa proponuje Colt Express. Nie wiem co to. Pewnie jakieś gówno ale co mi tam. I tak jestem debilem to zagram Ponoć jakieś kałboje, jakaś walka, jakiś pociąg. Boże jak ja się stoczyłem... Mało tego. Wajwa robi mi fotkę. Nie przy Władcach. Nie. Wajwa przypomina sobie i robi mi fotkę przy jakimś fillerku. Wstyd, żenada, obciach. Każde słowo pasuje... Nie wymyślam więcej bo się boję. Idźmy dalej.
Wajwa tłumaczy zasady:
Zajmuje to 5min. (co ja tu robię?). Gramy... I...? Źle nie jest. Mamy strzelać, zabijać, mordować. Hm....? Pająki w Dominancie? No OK, rozwalę cały ten syf. Oddzielę mężczyzn od dzieci. Tak, Ryu-mściciel. Nie pytajcie co mszczę - nie wiem ale mszczę. Trza wszak zadbać o klimat
Koniec gry i niszczę tych pseudo-mężczyzn. Mam najwięcej kasy, oddałem najwięcej celnych strzałów. Wajwa, Tolis - trenujcie dzieci. Może kiedyś będziecie jak ja. Może... Życzę Wam tego z całego serca. Kiedyś trzeba być mężczyzną
Na koniec fotka człowieka z którym nie należy zadzierać (to ten po lewej jakby były wątpliwości ):
Kolejność: 1.Ryu/2.Tolis/3.Wajwa
Następnym razem gramy w Roll'a bo mam wyrzuty że zlałem dzieciaki. Przepraszam chłopcy
W składzie: Tolis, Wajwa i Ryu zaczęliśmy od Władców Podziemi. Grę wybrał nam syn Wajwy (dzięki Eryk ). Ja grałem kiedyś raz, Wajwa wcale, Tolis kilka razy. Ja z reguł pamiętałem jeno ogólniki ale na szczęście mieliśmy Tolisa (to ten po prawej):
Czyli milion znaczników, milion planszetek, pół milina reguł i burza mózgów. Po pierwszej partii Władcy nie zrobili na mnie wielkiego wrażenia. Ot, udana gra w którą chętnie jeszcze kiedyś zagram ale bez ciśnienia. Moje zdanie po drugiej partii zmieniło się diametralnie. To jest jednak świetna gra. Dlatego... Dlatego zagram z żoną i spróbuję Ją przekonać że powinna ze mną zagrać. I tak, powinna Jej się spodobać. Bo w zasadzie... Czemu nie?
No ale odbiegamy od meritum ;P Odnośnie gry to pierwszy rok poszedł mi bez większych problemów. Fakt, nie miałem za wiele potworów ale jakoś sobie bez nich poradziłem. Lajcik Drugi rok to już jednak nie przelewki. Problemy były na każdym kroku. Tu brakuje kasy, tu żarcia, potworów nie mam. Ogólnie sytuacja standardowa czyli "jestem w przysłowiowej d....e" i próbuję jakoś to ogarnąć. Na szczęście nie byłem sam. Wajwa nie wyglądał lepiej, Tolis też gdzieś jęczy że ta gra to dramat i Cierń wyciąga w standardzie ok. 40 punktów a my tu walczymy o kilkanaście... Dobrze nie było ale nikt lekko nie miał. Tu trza kombinować żeby jakiś matoł z mieczem w ręku czy klecha uzdrawiający frajerów nie poszli za daleko i nie splądrowali za wiele. Tak to ogólnie wygląda podczas gry:
Jak powiedziałem - dla mnie gra na plus. Zyskała wiele. Ma potencjał. Teraz czeka na grę 2-os. Trzymajcie kciuki żeby żonie się spodobała bo to przecież dobra gra jest, prawda? Prawda?... (tu mi pasuje taki obrazek kota ze Shreka... ).
Kolejność: 1.Tolis/2.Ryu/3.Wajwa (Tolis wyprzedził mnie o 1 punkt... Ja się pytam, gdzie tu sprawiedliwość? Co? Gupi Chwatil, gupia gra )
Wybija 00.45. Nie wziąłem Roll'a Tak, jestem debilem. Nie mówmy już o tym, ok? Wajwa proponuje Colt Express. Nie wiem co to. Pewnie jakieś gówno ale co mi tam. I tak jestem debilem to zagram Ponoć jakieś kałboje, jakaś walka, jakiś pociąg. Boże jak ja się stoczyłem... Mało tego. Wajwa robi mi fotkę. Nie przy Władcach. Nie. Wajwa przypomina sobie i robi mi fotkę przy jakimś fillerku. Wstyd, żenada, obciach. Każde słowo pasuje... Nie wymyślam więcej bo się boję. Idźmy dalej.
Wajwa tłumaczy zasady:
Zajmuje to 5min. (co ja tu robię?). Gramy... I...? Źle nie jest. Mamy strzelać, zabijać, mordować. Hm....? Pająki w Dominancie? No OK, rozwalę cały ten syf. Oddzielę mężczyzn od dzieci. Tak, Ryu-mściciel. Nie pytajcie co mszczę - nie wiem ale mszczę. Trza wszak zadbać o klimat
Koniec gry i niszczę tych pseudo-mężczyzn. Mam najwięcej kasy, oddałem najwięcej celnych strzałów. Wajwa, Tolis - trenujcie dzieci. Może kiedyś będziecie jak ja. Może... Życzę Wam tego z całego serca. Kiedyś trzeba być mężczyzną
Na koniec fotka człowieka z którym nie należy zadzierać (to ten po lewej jakby były wątpliwości ):
Kolejność: 1.Ryu/2.Tolis/3.Wajwa
Następnym razem gramy w Roll'a bo mam wyrzuty że zlałem dzieciaki. Przepraszam chłopcy
-
- Posty: 2240
- Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
- Lokalizacja: Zabrze
- Has thanked: 270 times
- Been thanked: 428 times
- Kontakt:
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Taa , to był iście męski wieczór
Na początek Władcy Podziemi i chcę zwrócić uwagę na jeden szczegół: nie było tym razem półgodzinnej fazy wybierania tytułu , tego tradycyjnego ping ponga w naszym wykonaniu , który sprawia , że na koniec i tak zawsze ktoś jest niezadowolony...
Chłopaki zaproponowali WP i ja się od razu zgodziłem Nie był to dla mnie tytuł marzeń , ale umówmy się , że zawsze gdzieś tam ta gra na radarze była , no i w końcu po 6 latach od wydania udało się poznać. Święty czas , że tak powiem
Wydanie , wykonanie i grafiki urzekające , co do mechaniki również nie ma się do czego przyczepić. Grało się w to bardzo przyjemnie , podobał mi się ten karciany worker placement ...
Bida była straszna w naszej partii , nie wiem tylko czy to wynikało z pewnej chaotyczności rozgrywki płynącej z takich , a nie innych zagrań rywali i powstałych w związku z tym własnych ograniczeń czy to może taka zamierzona "krótka kołderka" ala Rosenberg ?
Co do Colt Express to nie ma co dopisywać tutaj wielkich ideologii Sytuacja była taka , że albo kończymy zabawę albo pykniemy jeszcze coś krótkiego ...
Widziałem Trajana wystającego z torby Ryu , ale prawda jest taka , że na tego rodzaju tytuł (1-1,5 h) było już za późno , stąd na stole taki fillerek.
Tym niemniej cieszę się , że dzięki Colt Express udało się dowartościować Ryu , widziałem właśnie po skończonej partii jak wychodził , to już ledwo mieścił się w drzwiach Ech ta postawa rewolwerowca
Ale , żeby nie obrósł chłopak w piórka to następnym razem zamiast na deser proponuję Colta na przystawkę , jak jeszcze mój młody nie będzie spał - zobaczycie wtedy jak się plądruje pociągi na Dzikim Zachodzie ...
Pif paf , dzięki za grę
Na początek Władcy Podziemi i chcę zwrócić uwagę na jeden szczegół: nie było tym razem półgodzinnej fazy wybierania tytułu , tego tradycyjnego ping ponga w naszym wykonaniu , który sprawia , że na koniec i tak zawsze ktoś jest niezadowolony...
Chłopaki zaproponowali WP i ja się od razu zgodziłem Nie był to dla mnie tytuł marzeń , ale umówmy się , że zawsze gdzieś tam ta gra na radarze była , no i w końcu po 6 latach od wydania udało się poznać. Święty czas , że tak powiem
Wydanie , wykonanie i grafiki urzekające , co do mechaniki również nie ma się do czego przyczepić. Grało się w to bardzo przyjemnie , podobał mi się ten karciany worker placement ...
Bida była straszna w naszej partii , nie wiem tylko czy to wynikało z pewnej chaotyczności rozgrywki płynącej z takich , a nie innych zagrań rywali i powstałych w związku z tym własnych ograniczeń czy to może taka zamierzona "krótka kołderka" ala Rosenberg ?
Co do Colt Express to nie ma co dopisywać tutaj wielkich ideologii Sytuacja była taka , że albo kończymy zabawę albo pykniemy jeszcze coś krótkiego ...
Widziałem Trajana wystającego z torby Ryu , ale prawda jest taka , że na tego rodzaju tytuł (1-1,5 h) było już za późno , stąd na stole taki fillerek.
Tym niemniej cieszę się , że dzięki Colt Express udało się dowartościować Ryu , widziałem właśnie po skończonej partii jak wychodził , to już ledwo mieścił się w drzwiach Ech ta postawa rewolwerowca
Ale , żeby nie obrósł chłopak w piórka to następnym razem zamiast na deser proponuję Colta na przystawkę , jak jeszcze mój młody nie będzie spał - zobaczycie wtedy jak się plądruje pociągi na Dzikim Zachodzie ...
Pif paf , dzięki za grę
Always look on the bright side of life
- Ryu
- Posty: 2750
- Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 83 times
- Been thanked: 161 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Ty się Synek ciesz że przy drzwiach wyjściowych na parterze przechodziłem bokiem bo drzwi byście już nie mieliwajwa pisze:Tym niemniej cieszę się , że dzięki Colt Express udało się dowartościować Ryu , widziałem właśnie po skończonej partii jak wychodził , to już ledwo mieścił się w drzwiach Ech ta postawa rewolwerowca
- Ryu
- Posty: 2750
- Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 83 times
- Been thanked: 161 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Minął piątek. Wiadomo, że jak nie ma Wajwy czy Grzenia to raczej nikomu nie chce się pisać. Czasem Wis napisze 1 kluczowe zdanie, raz na rok Tolis napisze 3-4 zdania i już. Ach, zapomniałbym o Tomku - to taki koleś który mi mówił że jeszcze mnie z relacjami zaskoczy. Cóż, do tej pory nie zaskoczył. Może czeka na jakiś sygnał. Może się wstydzi? Nie wiem. Czekam cierpliwie Tomek...?
Relacja będzie standardowa choć zacznę od końca. Taka ekstrawagancja dziś. A co! Jak szaleć to szaleć
Po wyjściu o 2.00 od Ciernia Tolis mi mówi "To Ground Floor przypomina mi Nations. Tam tak samo robi się jakieś ruchy żeby zwiększyć trochę jakieś zasoby. I tak przez całą grę." (Albo jakoś tak. Wybaczcie ale nie pamiętam dokładnie. Była 2.00 a ja byłem już na maxa zmęczony. Liczę na Waszą inteligencję. Na pewno zrozumiecie przekaz ). W mojej głowie pojawiła się lampka. Pamiętacie może taki film jak "Niekończąca się opowieść"? Tam (z tego co kojarzę) Bastain miał nazwać przypadłość jaka trawi krainę fantazji. W pewnym momencie wykrzyczał przez okno "PUSTKA!!!". Ja za Nim mogę krzyknąć: NUDA!!!!! Tak, moi mili. Ground Floor jest tak samo nudne jak Nations. Wybaczcie ale tam się NIC nie dzieje. Nic. Jedyną dobrą rzeczą którą mogę powiedzieć o grze to to, że działa. Tak, Ground Floor działa. Nations też działa. Nic więcej o tych grach nie potrzebuję wiedzieć...
A skoro już wiecie ze będę marudny możecie przeskoczyć poniższy opis jeśli jesteście fanami GF. Jeśli nie - możecie się rozkoszować moim opisem
Po tłumaczeniu Ciernia zaczęliśmy grać... To taki żart na początek. Szanowni Państwo to, co robił Tolis w tej grze było epickie. Ja wiem, że można zamulać. Wiem, że czasem też zamulam. Wiem, że każdy z (byłej) Ligii zamula (wiecie, honor, współzawodnictwo - te sprawy ) ale to co robił Tolis przekraczało granice ludzkiej wytrzymałości. Pamiętajcie, że to były pierwsze rundy... Ogólnie nie zapowiadało się dobrze Poniżej wstawię fotkę Ciernia który jeszcze doczytuje instrukcję:
Na zwiechy nie będę już narzekał. Po prostu były i już. Co do balansu - nie wiem, grałem raz. Jedna rzecz mi się nie podoba - tylko 2 graczy może kupić piętro w pierwszej fazie gry. Czemu? Nie wiem. Pewnie było to testowane milion razy ale mi było żal że Tolis i Cierń mieli a ja nie mogłem. Ot, taka zwykła ludzka zazdrość że ktoś ma a ja nie. I nawet jakbym się starał to i tak nie mogę. Idziemy dalej... Przerwijmy to jednak fotką bo będę znowu narzekał Tak wygląda gra z lotu ptaka
No więc idąc dalej zorientowałem się w połowie gry że nic nie ugram. Po prostu byłem w lesie i nie widziałem światełka czy pomocy. Robiłem sobie durne ruchy moimi dyskami... W pewnym momencie Tolis nie wytrzymał i zwrócił mi uwagę że jak mam grać jak debil to lepiej żebym sobie zupgreadował kilka budynków. Zawsze to coś. Popatrzyłem na Niego. No OK, zrobię to dla Ciebie (tak, byłem zależny logistycznie od Niego ). Potem poruszył ten temat ponownie i wskazał mi jeszcze jeden budynek który mam sobie ulepszyć. Taki "Tolis - Wujek Dobra Rada". No OK. Graliśmy dalej. O, to ja poniżej. Cały szczęśliwy, tylko że jakby inaczej
Kończymy i liczymy sobie punkty.
Cierń - "44 punkty"
Ryu - "44 punkty"
Tomek - "44 punkty"...
Patrzę z politowaniem na Tomka i grzecznie mówię "policz to jeszcze raz bo chyba bredzisz".
Tomek - "47 puntów"...
Dzielny chłopak, nie?
Kolejność: 1.Tomek; 2.Cierń/Ryu; 3.Tolis
Relacja będzie standardowa choć zacznę od końca. Taka ekstrawagancja dziś. A co! Jak szaleć to szaleć
Po wyjściu o 2.00 od Ciernia Tolis mi mówi "To Ground Floor przypomina mi Nations. Tam tak samo robi się jakieś ruchy żeby zwiększyć trochę jakieś zasoby. I tak przez całą grę." (Albo jakoś tak. Wybaczcie ale nie pamiętam dokładnie. Była 2.00 a ja byłem już na maxa zmęczony. Liczę na Waszą inteligencję. Na pewno zrozumiecie przekaz ). W mojej głowie pojawiła się lampka. Pamiętacie może taki film jak "Niekończąca się opowieść"? Tam (z tego co kojarzę) Bastain miał nazwać przypadłość jaka trawi krainę fantazji. W pewnym momencie wykrzyczał przez okno "PUSTKA!!!". Ja za Nim mogę krzyknąć: NUDA!!!!! Tak, moi mili. Ground Floor jest tak samo nudne jak Nations. Wybaczcie ale tam się NIC nie dzieje. Nic. Jedyną dobrą rzeczą którą mogę powiedzieć o grze to to, że działa. Tak, Ground Floor działa. Nations też działa. Nic więcej o tych grach nie potrzebuję wiedzieć...
A skoro już wiecie ze będę marudny możecie przeskoczyć poniższy opis jeśli jesteście fanami GF. Jeśli nie - możecie się rozkoszować moim opisem
Po tłumaczeniu Ciernia zaczęliśmy grać... To taki żart na początek. Szanowni Państwo to, co robił Tolis w tej grze było epickie. Ja wiem, że można zamulać. Wiem, że czasem też zamulam. Wiem, że każdy z (byłej) Ligii zamula (wiecie, honor, współzawodnictwo - te sprawy ) ale to co robił Tolis przekraczało granice ludzkiej wytrzymałości. Pamiętajcie, że to były pierwsze rundy... Ogólnie nie zapowiadało się dobrze Poniżej wstawię fotkę Ciernia który jeszcze doczytuje instrukcję:
Na zwiechy nie będę już narzekał. Po prostu były i już. Co do balansu - nie wiem, grałem raz. Jedna rzecz mi się nie podoba - tylko 2 graczy może kupić piętro w pierwszej fazie gry. Czemu? Nie wiem. Pewnie było to testowane milion razy ale mi było żal że Tolis i Cierń mieli a ja nie mogłem. Ot, taka zwykła ludzka zazdrość że ktoś ma a ja nie. I nawet jakbym się starał to i tak nie mogę. Idziemy dalej... Przerwijmy to jednak fotką bo będę znowu narzekał Tak wygląda gra z lotu ptaka
No więc idąc dalej zorientowałem się w połowie gry że nic nie ugram. Po prostu byłem w lesie i nie widziałem światełka czy pomocy. Robiłem sobie durne ruchy moimi dyskami... W pewnym momencie Tolis nie wytrzymał i zwrócił mi uwagę że jak mam grać jak debil to lepiej żebym sobie zupgreadował kilka budynków. Zawsze to coś. Popatrzyłem na Niego. No OK, zrobię to dla Ciebie (tak, byłem zależny logistycznie od Niego ). Potem poruszył ten temat ponownie i wskazał mi jeszcze jeden budynek który mam sobie ulepszyć. Taki "Tolis - Wujek Dobra Rada". No OK. Graliśmy dalej. O, to ja poniżej. Cały szczęśliwy, tylko że jakby inaczej
Kończymy i liczymy sobie punkty.
Cierń - "44 punkty"
Ryu - "44 punkty"
Tomek - "44 punkty"...
Patrzę z politowaniem na Tomka i grzecznie mówię "policz to jeszcze raz bo chyba bredzisz".
Tomek - "47 puntów"...
Dzielny chłopak, nie?
Kolejność: 1.Tomek; 2.Cierń/Ryu; 3.Tolis
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Tak przyznaje, zamulałem zwłaszcza w 2 i 3 rundzie, gdzie do końca nie wiedziałem jak grać, widziałem pełno możliwości moich ruchów, ale musiałem również przewidzieć złośliwe ruchy kolegów przy planszy. Po prostu nauczony doświadczeniem z 1 rundy gdzie wykonałem 2 akcje (trening i reklama - print), a to wszystko po to żeby mieć więcej akcji w 2 rundzie i żeby zrobić modernizację standardowych budynków. Problem w tym gdy był mój wybór akcji z kolejności (byłem 2) to spytałem się czy to jest to co rozumiałem, najpierw dostałem informacje, że nie ale nie odpuszczałem tematu i wywalczyłem że to jest tak jak ja rozumie(po krótkim czytaniu instrukcji). No i znów się okazało, że Tomek (był pierwszy) z racji tego że nie rozumiał zasad to chciał zmienić wybór - a że my jesteśmy ugodowi - nie jest to liga więc się zgodziliśmy. Właśnie dlatego 2 i 3 runda to był koszmar z planowaniem akcji.
Ground Floor od dawna był na liście żeby zagrać i z tego się cieszę że się udało. Jak pisał Ryu gra działa, ale nie porwała mnie aby znów chcieć zagrać. Zaczynam się obawiać czy następne gry których nie kupie a są na liście do zagrania: Firefly i Merchant of Vanus będą mieć podobną zależność.
@Ryu - napisałem więcej niż 3-4 zdania
Ground Floor od dawna był na liście żeby zagrać i z tego się cieszę że się udało. Jak pisał Ryu gra działa, ale nie porwała mnie aby znów chcieć zagrać. Zaczynam się obawiać czy następne gry których nie kupie a są na liście do zagrania: Firefly i Merchant of Vanus będą mieć podobną zależność.
@Ryu - napisałem więcej niż 3-4 zdania
- Ryu
- Posty: 2750
- Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 83 times
- Been thanked: 161 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Widać tak to jest - raz kogoś pochwalisz to przy drugim razie ma wszystko gdzieś i już nic nie napisze. Prawda Tolis?
Oczywiście w piątek graliśmy. Niestety czasu na relację nie miałem w sobotę bo ogrywałem Władców Podziemi więc na szybko wrzucam coś dziś. Fotek będzie mało. Wielu z Was to uraduje a wielu... Nie, bardzo wielu z Was to uraduje. Ciężko chyba patrzeć na nasze twarze co tydzień, co?
W standardowym składzie: Ryu/Cierń/Tolis zaczęliśmy od PaP'a. PaP - wiadomo - jedna z najlepszych gra Portalu. Co do tego nie ma wątpliwości. A jak ktoś ma to może zachować je dla siebie. Ja nie muszę o tym wiedzieć. I chyba nie chcę. PaP jest świetny i jak ktoś nie zna to zdecydowanie polecam się zapoznać.
Losujemy pierwszego gracza. Wiadomo - jestem ostatni... Niestety robię coś czego unikam jak ognia w 1 roku. Kupuję budynek. Nie lubię tego robić - budynek generuje koszta i jeszcze trzeba go kupić. Wolę pracowników. Oni, owszem trochę kosztują ale zdecydowanie mniej niż budynek. Trudno jednak. Gram jako trzeci więc kombinuję żeby jakoś to wyszło. I w sumie coś tam wykombinowałem... W drugim roku ze szmatek miałem takie coś:
Nieźle, co? Tylko że brakowało mi kasy. Zaczęła się przygoda z kredytami i już tak miło i przyjemnie nie było. Chłopaki z nieźle rozwiniętą infrastrukturą odskoczyli w kasie, potem dogonili mnie w ciuszkach i byłem ugotowany. A znikąd pomocy
Ostatecznie wygrał Cierń masakrując mnie i Tolisa. Kolejność: 1.Cierń; 2.Ryu; 3.Tolis. Wiadomo, że następnym razem Go zniszczymy. Nie będzie człowiek Portalu wygrywał w swoje gry. Co to, to nie
Druga gra i nareszcie poznaję Tash-Kalar. Tą grę kiedyś muszę kupić dla choćby samych grafik. Mnie urzekły. Ale jak ta gra będzie fajna to tym lepiej. Przynajmniej kasa wydana na grę jakoś zwróci się w kolejnych mile spędzonych partiach z żoną. No nic, jedziemy
Tolis tłumaczy zasady... Okazuje się że wygrana jest podobnie rozgrywana jak w T&E. Tolis ze swoim "zapobiega to temu że tępi się 1 gracza bo trzeba atakować wszystkich równomiernie" przekonał mnie w 100%. Faktycznie. Chcesz wygrać - musisz lać wszystkich. Brzmi sensownie, prawda? No właśnie... Brzmi
Zaczęliśmy grać. Po kolei wystawiamy żetony, zagrywamy karty... Nagle Tolis mnie atakuje. Myślę luz. Wiadomo, taka gra. Za chwilę atakuje mnie Cierń... Tak to finalnie wyglądało:
I w zasadzie mogę powiedzieć że przestałem się liczyć w tej grze. Z wcześniej wspomnianych słów Tolisa zacząłem się śmiać. Tak właśnie teoria ma się do praktyki. To jest - nijak się ma. Próbowałem do chłopaków doskoczyć ale co miałem zrobić? Na moje żetony chłopaki odpowiadali swoimi ze zdecydowanie większą możliwością manewru na kartach. Ogólnie dno i tyle. Cierń jeszcze zlał Tolis stawiając jakiś Przedwiecznych i tyle. Mi udało się powalczyć z Tolisem. Cierń był totalnie nie do dogonienia. Kolejność: 1.Cierń; 2.Ryu; 3.Tolis.
Jeśli chodzi o podsumowanie Tash-Kalar... Jeśli chodzi o grę na 3 osoby to od razu powiem chłopaki - beze mnie. Jeśli chodzi o grę na 2 graczy to uważam że może być świetnie, no może bardzo dobrze bo grę oceniam zdecydowanie pozytywnie i naprawdę widzę że może spodobać się Ani. Mi się spodobała (choć wariant na 3 graczy to porażka). Jeśli chodzi no grę na 4 graczy albo drużynówkę 2 vs 2 - chętnie sprawdzę
Na drugim stoliku chłopaki zagrali w PLO:
i Ganuę. Tak, ten po lewej to Wis - eurosceptyk
Oczywiście w piątek graliśmy. Niestety czasu na relację nie miałem w sobotę bo ogrywałem Władców Podziemi więc na szybko wrzucam coś dziś. Fotek będzie mało. Wielu z Was to uraduje a wielu... Nie, bardzo wielu z Was to uraduje. Ciężko chyba patrzeć na nasze twarze co tydzień, co?
W standardowym składzie: Ryu/Cierń/Tolis zaczęliśmy od PaP'a. PaP - wiadomo - jedna z najlepszych gra Portalu. Co do tego nie ma wątpliwości. A jak ktoś ma to może zachować je dla siebie. Ja nie muszę o tym wiedzieć. I chyba nie chcę. PaP jest świetny i jak ktoś nie zna to zdecydowanie polecam się zapoznać.
Losujemy pierwszego gracza. Wiadomo - jestem ostatni... Niestety robię coś czego unikam jak ognia w 1 roku. Kupuję budynek. Nie lubię tego robić - budynek generuje koszta i jeszcze trzeba go kupić. Wolę pracowników. Oni, owszem trochę kosztują ale zdecydowanie mniej niż budynek. Trudno jednak. Gram jako trzeci więc kombinuję żeby jakoś to wyszło. I w sumie coś tam wykombinowałem... W drugim roku ze szmatek miałem takie coś:
Nieźle, co? Tylko że brakowało mi kasy. Zaczęła się przygoda z kredytami i już tak miło i przyjemnie nie było. Chłopaki z nieźle rozwiniętą infrastrukturą odskoczyli w kasie, potem dogonili mnie w ciuszkach i byłem ugotowany. A znikąd pomocy
Ostatecznie wygrał Cierń masakrując mnie i Tolisa. Kolejność: 1.Cierń; 2.Ryu; 3.Tolis. Wiadomo, że następnym razem Go zniszczymy. Nie będzie człowiek Portalu wygrywał w swoje gry. Co to, to nie
Druga gra i nareszcie poznaję Tash-Kalar. Tą grę kiedyś muszę kupić dla choćby samych grafik. Mnie urzekły. Ale jak ta gra będzie fajna to tym lepiej. Przynajmniej kasa wydana na grę jakoś zwróci się w kolejnych mile spędzonych partiach z żoną. No nic, jedziemy
Tolis tłumaczy zasady... Okazuje się że wygrana jest podobnie rozgrywana jak w T&E. Tolis ze swoim "zapobiega to temu że tępi się 1 gracza bo trzeba atakować wszystkich równomiernie" przekonał mnie w 100%. Faktycznie. Chcesz wygrać - musisz lać wszystkich. Brzmi sensownie, prawda? No właśnie... Brzmi
Zaczęliśmy grać. Po kolei wystawiamy żetony, zagrywamy karty... Nagle Tolis mnie atakuje. Myślę luz. Wiadomo, taka gra. Za chwilę atakuje mnie Cierń... Tak to finalnie wyglądało:
I w zasadzie mogę powiedzieć że przestałem się liczyć w tej grze. Z wcześniej wspomnianych słów Tolisa zacząłem się śmiać. Tak właśnie teoria ma się do praktyki. To jest - nijak się ma. Próbowałem do chłopaków doskoczyć ale co miałem zrobić? Na moje żetony chłopaki odpowiadali swoimi ze zdecydowanie większą możliwością manewru na kartach. Ogólnie dno i tyle. Cierń jeszcze zlał Tolis stawiając jakiś Przedwiecznych i tyle. Mi udało się powalczyć z Tolisem. Cierń był totalnie nie do dogonienia. Kolejność: 1.Cierń; 2.Ryu; 3.Tolis.
Jeśli chodzi o podsumowanie Tash-Kalar... Jeśli chodzi o grę na 3 osoby to od razu powiem chłopaki - beze mnie. Jeśli chodzi o grę na 2 graczy to uważam że może być świetnie, no może bardzo dobrze bo grę oceniam zdecydowanie pozytywnie i naprawdę widzę że może spodobać się Ani. Mi się spodobała (choć wariant na 3 graczy to porażka). Jeśli chodzi no grę na 4 graczy albo drużynówkę 2 vs 2 - chętnie sprawdzę
Na drugim stoliku chłopaki zagrali w PLO:
i Ganuę. Tak, ten po lewej to Wis - eurosceptyk
-
- Posty: 602
- Rejestracja: 15 gru 2008, 11:53
- Lokalizacja: Gliwice/Sośnica
- Has thanked: 4 times
- Been thanked: 1 time
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Żeby nasz kronikarz Ryu nie czuł się do końca samotny, postanowiłem skrobnąć parę słów na temat ostatniego piątkowego grania.
1. Pret-a-porter
Kolejna partia z niezłym czasem gry jak na jeden z bardziej wymagających mózgożerów - doświadczenie robi swoje. Parę niespodzianek było - a tu Tolis zamiast w budynki szedł w kontrakty, a tu nagle doczytaliśmy zasadę po X latach gry , ja pierwszy raz grałem bez odpuszczenia żadnego pokazu - dzięki modelce sklep firmowy działał pełną parą od początku do końca - minimum 10 gwiazdek na każdym pokazie. Dzięki temu mimo dosyć rozbudowanej infrastruktury udało się utrzymać koszta w ryzach choć jeden karny kredyt i jeden regulaminowy trzeba było wziąć. Cóż nadal to jedna z najlepszych gier ekonomicznych i pewnie jeszcze nei raz wyląduje na stole (niemniej postuluję o wymianę karty z układaniem projektów z ostatniego pokazu na cokolwiek innego - jakieś pomysły?).
2. Tash-Kalar
Jak pisał Ryu - teoria piękna, faktycznie w pewnym momencie nie opłaca się lać non stop jednego gracza... Ale po pierwsze na początku lejemy kogo popadnie więc może być tak jak ostatnio, że dwóch uderzy w tego samego gracza i po drugie nie zawsze mamy wybór kogo lać... Grało się ciekawie - do sprawdzenia wariant na cele i 4 osobowa partia. Tempo gry calkiem sprawne - co cieszy.
1. Pret-a-porter
Kolejna partia z niezłym czasem gry jak na jeden z bardziej wymagających mózgożerów - doświadczenie robi swoje. Parę niespodzianek było - a tu Tolis zamiast w budynki szedł w kontrakty, a tu nagle doczytaliśmy zasadę po X latach gry , ja pierwszy raz grałem bez odpuszczenia żadnego pokazu - dzięki modelce sklep firmowy działał pełną parą od początku do końca - minimum 10 gwiazdek na każdym pokazie. Dzięki temu mimo dosyć rozbudowanej infrastruktury udało się utrzymać koszta w ryzach choć jeden karny kredyt i jeden regulaminowy trzeba było wziąć. Cóż nadal to jedna z najlepszych gier ekonomicznych i pewnie jeszcze nei raz wyląduje na stole (niemniej postuluję o wymianę karty z układaniem projektów z ostatniego pokazu na cokolwiek innego - jakieś pomysły?).
2. Tash-Kalar
Jak pisał Ryu - teoria piękna, faktycznie w pewnym momencie nie opłaca się lać non stop jednego gracza... Ale po pierwsze na początku lejemy kogo popadnie więc może być tak jak ostatnio, że dwóch uderzy w tego samego gracza i po drugie nie zawsze mamy wybór kogo lać... Grało się ciekawie - do sprawdzenia wariant na cele i 4 osobowa partia. Tempo gry calkiem sprawne - co cieszy.
- wis
- Posty: 1231
- Rejestracja: 20 sty 2009, 18:01
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 59 times
- Been thanked: 24 times
- Kontakt:
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Na drugiej połowie stołu PLO na sterydach. Po kilku home-rulach pani Callo pokazała pazurki. Wygrana przez cel, choć istniał jeszcze ruch blokujący to rozwiązanie w tej turze. W kolejnych do głosu mogła dojść Ulrike ze swoimi wieżami, no ale tego już nie sprawdzimy...
Genua - to miała być ta szybka gra przed końcem wieczoru. Euro, ale negocjacje i licytacje. Tytuł dość dziwny, bo różnice były kosmetyczne. W zasadzie inny rozkład kart punktujących na koniec i każdy wynik był możliwy. Veni, vidi, vici to już ktoś inny . Chyba jednak wolę inne licytacyjne.
Genua - to miała być ta szybka gra przed końcem wieczoru. Euro, ale negocjacje i licytacje. Tytuł dość dziwny, bo różnice były kosmetyczne. W zasadzie inny rozkład kart punktujących na koniec i każdy wynik był możliwy. Veni, vidi, vici to już ktoś inny . Chyba jednak wolę inne licytacyjne.
-
- Posty: 2240
- Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
- Lokalizacja: Zabrze
- Has thanked: 270 times
- Been thanked: 428 times
- Kontakt:
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Mógłbym nic nie napisać , ale "obiecałem Cierniowi" , że tak tego nie zostawię
To nie był kolejny zwykły piątek , niestety jakieś matoły wyznaczyły godzinę meczu Polska-Niemcy na czas jak my gramy
Tyle lat już gramy w piątki , takie coś się powinno wiedzieć , nie ?
Ale nic to , w naszych głowach zrodził się szatański plan , by połączyć jedno z drugim - Cierń zaprasza do siebie , czyli będziemy grali i będziemy kibicowali ...
Proste ? Proste
Wbijam do Ciernia , włączamy telewizor , hymny , składy , grają
Coś tam zamigotało przez moment w TV , e tam pewnie jakaś przerwa na łączach ...
Wbija Grzeniu "A co to za mecz woogóle ?" (kurde , jakby chodziło o sparing z Mongolią )
Wyciągamy Agricolę i zaczynamy draft , na Polsacie znów jakieś zakłócenia , kodują czy co ?
Nieśmiało nasuwa mi się pytanie czy Cierń zapłacił abonament ?
Chyba tak , reszta programów działa , już widać , że z Polsatem będziemy mieć problem ...
Nic to draftujemy sobie dalej , wyhaczam Fanfarona , Grzeniu puszcza mi Rodzinę Adopcyjną , nie jest źle ...
Cierń tymczasem odpala laptopa i szuka meczu na necie , bo z Polsatem w TV jest coś nie halo.
Trochę to trwało , choć sam nie wiem , może to był moment - pojawia się obraz , pojawia się wynik
Myśmy sobie draftowali , a w tym czasie Mueller i Gotze rozpoczęli dzieło zniszczenia Polaków ...
Emocje opadły od razu - można się było skupić na grze , a tam bieda jakaś - dość powiedzieć , że do pierwszych żniw (czyli 8 ruchów) dwa razy brałem Dniówkę
I tak jakoś do połowy gry to trwało , dopiero jak zbudowałem Kuchnię to zacząłem normalnie grać , tyle , że wtedy musiałem już trochę gonić chłopaków , którzy nie borykali się od początku gry z takimi problemami jak ja i brali sobie po 6 drzewa , podczas gdy ja robiłem żebrackie ruchy , mające mnie uchronić przed ... Żebrakiem właśnie
Zapomnieliśmy , że jest jakiś mecz woogóle ?
Gdzie tam , nagle ożywa telewizor , a w nim cudowna kontra Polaków i kontaktowy gol Lewandowskiego , za chwilę Niemcy znowu się gubią i tenże "Lewy" ponownie staje przed szansą na zdobycie bramy , instynktowna obrona Neuera (jak on to odbił ) i gwizdek kończący pierwszą połowę ...
Potem obraz się urwał , w necie też tylko "cięło" , jak przez mgłę nam mignął trzeci gol dla Niemców - kurczę , nic nie wiem z tego meczu ...
Razem z końcem meczu kończyła się nasza partia w Agricolę , a tam moja nieudana pogoń z Fanfaronem , niestety Grzeniu w 14 rundzie zblokował mi zbudowanie Studni , a Cierń wyhaczył 2 owce , jeden z tych ruchów uratowałby mnie od ostatniego miejsca ...
17 punktów z kart nie uratowało tej partii ...
Wyniki : Cierń 36 , Grzeniu 33 , wajwa 32 o ile dobrze pamiętam.
Cóż , wieczór porażek jak widać , ale jest na tyle wcześnie , że zmieścimy jeszcze jeden tytuł - wybór pada na szybkie W Roku Smoka.
Początek znowu "miły" - Cierń wyhacza smoka w 1 rundzie , Grzeniu wyhacza smoka w 2 rundzie , a ja d....
I mi odjeżdżają z punktami. Szczęście , że się zabezpieczyłem z pieniędzmi , co pozwoliło na elastyczną grę do końca.
Pieniędzy miałem na tyle , że pozwoliłem sobie na wywalenie z pałacu Kasiarza , rzecz nie do pomyślenia , no i ażeby gonić chłopaków trza było zainwestować w Książkarzy
Ucieszyło mnie dodatkowo , że Cierń wywalił swojego z pałacu , pomyślałem wtedy , że może nie będzie mi nikt przeszkadzał ...
Kilka rund z punktowaniem po 8 VP pozwoliło mi odrobić straty do chłopaków , a nawet w ostatecznym rozrachunku ich przegonić
Kolejność: wajwa , Grzeniu , Cierń - punktów nie pamiętam ...
Tyle. Już się nie dam więcej nabrać na wspólne kibicowanie
To nie był kolejny zwykły piątek , niestety jakieś matoły wyznaczyły godzinę meczu Polska-Niemcy na czas jak my gramy
Tyle lat już gramy w piątki , takie coś się powinno wiedzieć , nie ?
Ale nic to , w naszych głowach zrodził się szatański plan , by połączyć jedno z drugim - Cierń zaprasza do siebie , czyli będziemy grali i będziemy kibicowali ...
Proste ? Proste
Wbijam do Ciernia , włączamy telewizor , hymny , składy , grają
Coś tam zamigotało przez moment w TV , e tam pewnie jakaś przerwa na łączach ...
Wbija Grzeniu "A co to za mecz woogóle ?" (kurde , jakby chodziło o sparing z Mongolią )
Wyciągamy Agricolę i zaczynamy draft , na Polsacie znów jakieś zakłócenia , kodują czy co ?
Nieśmiało nasuwa mi się pytanie czy Cierń zapłacił abonament ?
Chyba tak , reszta programów działa , już widać , że z Polsatem będziemy mieć problem ...
Nic to draftujemy sobie dalej , wyhaczam Fanfarona , Grzeniu puszcza mi Rodzinę Adopcyjną , nie jest źle ...
Cierń tymczasem odpala laptopa i szuka meczu na necie , bo z Polsatem w TV jest coś nie halo.
Trochę to trwało , choć sam nie wiem , może to był moment - pojawia się obraz , pojawia się wynik
Myśmy sobie draftowali , a w tym czasie Mueller i Gotze rozpoczęli dzieło zniszczenia Polaków ...
Emocje opadły od razu - można się było skupić na grze , a tam bieda jakaś - dość powiedzieć , że do pierwszych żniw (czyli 8 ruchów) dwa razy brałem Dniówkę
I tak jakoś do połowy gry to trwało , dopiero jak zbudowałem Kuchnię to zacząłem normalnie grać , tyle , że wtedy musiałem już trochę gonić chłopaków , którzy nie borykali się od początku gry z takimi problemami jak ja i brali sobie po 6 drzewa , podczas gdy ja robiłem żebrackie ruchy , mające mnie uchronić przed ... Żebrakiem właśnie
Zapomnieliśmy , że jest jakiś mecz woogóle ?
Gdzie tam , nagle ożywa telewizor , a w nim cudowna kontra Polaków i kontaktowy gol Lewandowskiego , za chwilę Niemcy znowu się gubią i tenże "Lewy" ponownie staje przed szansą na zdobycie bramy , instynktowna obrona Neuera (jak on to odbił ) i gwizdek kończący pierwszą połowę ...
Potem obraz się urwał , w necie też tylko "cięło" , jak przez mgłę nam mignął trzeci gol dla Niemców - kurczę , nic nie wiem z tego meczu ...
Razem z końcem meczu kończyła się nasza partia w Agricolę , a tam moja nieudana pogoń z Fanfaronem , niestety Grzeniu w 14 rundzie zblokował mi zbudowanie Studni , a Cierń wyhaczył 2 owce , jeden z tych ruchów uratowałby mnie od ostatniego miejsca ...
17 punktów z kart nie uratowało tej partii ...
Wyniki : Cierń 36 , Grzeniu 33 , wajwa 32 o ile dobrze pamiętam.
Cóż , wieczór porażek jak widać , ale jest na tyle wcześnie , że zmieścimy jeszcze jeden tytuł - wybór pada na szybkie W Roku Smoka.
Początek znowu "miły" - Cierń wyhacza smoka w 1 rundzie , Grzeniu wyhacza smoka w 2 rundzie , a ja d....
I mi odjeżdżają z punktami. Szczęście , że się zabezpieczyłem z pieniędzmi , co pozwoliło na elastyczną grę do końca.
Pieniędzy miałem na tyle , że pozwoliłem sobie na wywalenie z pałacu Kasiarza , rzecz nie do pomyślenia , no i ażeby gonić chłopaków trza było zainwestować w Książkarzy
Ucieszyło mnie dodatkowo , że Cierń wywalił swojego z pałacu , pomyślałem wtedy , że może nie będzie mi nikt przeszkadzał ...
Kilka rund z punktowaniem po 8 VP pozwoliło mi odrobić straty do chłopaków , a nawet w ostatecznym rozrachunku ich przegonić
Kolejność: wajwa , Grzeniu , Cierń - punktów nie pamiętam ...
Tyle. Już się nie dam więcej nabrać na wspólne kibicowanie
Always look on the bright side of life
-
- Posty: 836
- Rejestracja: 28 paź 2010, 12:04
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 9 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Ej no, bez przesady O meczu Niemcy - Polska dowiedziałem się od was 2 dni wcześniej, jak się umawialiśmy na grę która nie wymaga tłumaczenia, bo nie będzie czasu Na tyle wcześnie, że zdążyłem u buka obstawić Niemców Ale niestety Holandia nie dala rady potędze z Islandii i kupon poszedł do kosza .
Ale za to, moja partia w Agri nie odbiegła od gry Holandii, bo po scombowaniu kart na duże usprawnienia dałem sobie jak dzieciak wyhaczyć koszykarnię. Nie wiem, o czym myślałem widząc Ciernia posiadającego 2 trzciny i 2 kamienie. Aha, już wiem: "Cierń do przebudowy w glinianą izbę i koszykarni potrzebuje 4 gliny, 3 trzciny i 2 kamienie. A ma 4 gliny, 2 trzciny i 2 kamienie. Tak więc nie może zagrać dużego usprawnienia" Ale to, że na planszy jest cały czas wolne pole "1 duże lub małe usprawnienie" to już inna bajka. Tak więc na własne życzenie oddałem Cierniowi koszykarnię i palmę pierwszeństwa w grze. No cóż - jak widać mój spadek do 4-tej ligi Agricoli nie był przypadkowy
Ale za to, moja partia w Agri nie odbiegła od gry Holandii, bo po scombowaniu kart na duże usprawnienia dałem sobie jak dzieciak wyhaczyć koszykarnię. Nie wiem, o czym myślałem widząc Ciernia posiadającego 2 trzciny i 2 kamienie. Aha, już wiem: "Cierń do przebudowy w glinianą izbę i koszykarni potrzebuje 4 gliny, 3 trzciny i 2 kamienie. A ma 4 gliny, 2 trzciny i 2 kamienie. Tak więc nie może zagrać dużego usprawnienia" Ale to, że na planszy jest cały czas wolne pole "1 duże lub małe usprawnienie" to już inna bajka. Tak więc na własne życzenie oddałem Cierniowi koszykarnię i palmę pierwszeństwa w grze. No cóż - jak widać mój spadek do 4-tej ligi Agricoli nie był przypadkowy
-
- Posty: 2240
- Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
- Lokalizacja: Zabrze
- Has thanked: 270 times
- Been thanked: 428 times
- Kontakt:
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
No właśnie : 2 dni wcześniej ...Grzeniu pisze:Ej no, bez przesady O meczu Niemcy - Polska dowiedziałem się od was 2 dni wcześniej
Normalni ludzie wiedzieli o tym meczu 2 lata wcześniej
Always look on the bright side of life
- Salgi
- Posty: 184
- Rejestracja: 17 lut 2009, 21:04
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 1 time
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Uprzejmie proszę by we wszystkich wzmiankach dotyczących wczorajszego wieczoru pominąć (a najlepiej całkiem wymazać z pamięci) partie tego preorderu z Essen o prowadzeniu gospodarstwa rolnego.
Dziękuję
Dziękuję
- Ryu
- Posty: 2750
- Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 83 times
- Been thanked: 161 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Ten piątek był dość szczególny. A szczególny z dość prozaicznego powodu - otóż, zagrałem w dwie gry w które chciałem zagrać. Rzadko ma się tyle szczęścia. Dlatego czym prędzej przejdę do opisu.
Na Skype zaproponowałem chłopakom Alien Frontiers. Tolis się zgodził. Grzeniu marudził, Wajwa kręcił nosem. Został się Tomek (Tomek to ten koleś którego wszyscy lubią bo gra z każdym we wszystko. Prawdopodobnie prywatnie też jest spoko ale prywatnie Go nie znam więc pozostanę przy ocenie piątkowej - Tomek to spoko koleś ). Problem był. Pięć osób to nigdy nie wróży dobrze. Ale... Pojawia się Salgi. A jak pojawia się Salgi to wiadomo, że musi pojawić się marchewka... Albo węgiel. Czasem denar ale to już rzadkość. Dlatego Salgi, Wajwa i Grzeniu zagrali sobie w Agri i potem Goa. Ja, Tolis i Tomek (tak, Tomek jest spoko ) w Alien Frontiers a potem w Roll'a.
Zaczęliśmy od tłumaczenia zasad. Oczywiście Tolis nie byłby sobą jakby nie zapytał o wszystko 20 razy i nie szukał wyjątków od wyjątków. Dlatego na spokojnie dałem mu instrukcję EN żeby mnie wspomagał i sam sobie odpowiadał:
Od razu powiem jaki werdykt a potem będę bredził co mi się podoba a co nie. Ogólnie fajna gra. Ja zdecydowanie chętnie zagram jeszcze nie raz. Może opinia chłopaków z Gradania przesadzona (dzięki Nim kupiłem swój egzemplarz - żeby nie było ) ale naprawdę przyjemnie mi się grało. Po kolei jednak.
Byłem pierwszym graczem (jupi!!!!!) i wiedziałem że będzie dobrze bo pierwszy sobie zrobię statek i w ogóle mam najlepiej i w ogóle chłopaki mogą się już poddać. Właśnie... Nie mówiłem że to głupia, losowa gra jest? Pewnie nie... No więc tak - to głupia, losowa gra jest. Statki robił sobie Tomek... Potem Tolis. Ja zacząłem jak Tomek miał maxa, Tolis był w trakcie. Tylko że ja musiałem kupić kartę która dawała mi możliwość modyfikacji rzutu kościami. I wtedy się zaczęło Sobie też robiłem statki bo w zasadzie, czemu by nie?! A jeszcze odnośnie losowości to powiem otwarcie, że mi nie przeszkadzała. Wiem dziwnie to brzmi ale było OK. Karty dawały możliwość jakiegoś wpływania na wyniki rzutów. Poza tym gra była dość lekka więc los był na poziomie akceptowalnym. A tak to mniej więcej podczas gry wyglądało:
Ogólnie zarzut losowości mi tu wisi. Grało mi się przyjemnie pomimo że rozmnażałem się na końcu bo dubletów wyrzucić nie umiałem. Do tej gry mam jednak inny zarzut. Ostatnia runda. Chłopaki widzieli że została mi 1 baza (czy jak to zwać) do wyłożenia na planszę i zaczęło się przeliczanie, wywalanie, kombinowanie i Bóg wie co jeszcze. I nie chodzi tu o czas który musiałem odczekać. Luz. Najgorsze było to, jak sytuacja na planszy się zmieniała. Przed ostatnią rundą wyprzedzałem chłopaków o kilka punktów. Jak doszła moja kolej to wszystko się zmieniło i byłem 2-gi. Po moim ostatnim ruchu kolejność była taka jak być powinna ( ) co nie zmienia faktu że było to dziwne... Kolejność: 1.Ryu/2.Tomek/3.Tolis
Druga gra i nie zabrakło Roll'a W zasadzie ciekawi mnie kiedy zacznę rzygać tym tytułem
No, ale póki nie...
Losujemy kafle startowe i widzę dramat. Widzę dramat kiedy patrzę na kafle swoje i Tomka... Tomek nie ma nic co by się fajnie combowało. Ja to samo. Wszystko porozpiep....e. Tolis ma ustawioną ekonomię gry. Ma kafla dającego mu 4 kasy za żółtą kostkę na "oku", oprócz tego dostał żółtą kostkę i na domiar złego drugą żółtą kostkę z żółtym światem. Jakieś pytania? Właśnie...
A jak dodam że takie rzuty:
to była początkowo u mnie norma, to można było się załamać. Ale wiadomo - poddawać się nikt nie miał zamiaru. Więc tak sobie graliśmy. Ja na szybko postawiłem 4 kolorowe światy za minimalne koszta (rzędu 1 czy 2) i poszedłem w "wyprodukuj-wyślij". Dodam że trafiłem jeszcze na 6-kę developa dającego punkty za zdobyte na consumpcji VP'y więc nie płakałem. Szczęście sprzyja lepszym, co? (normalnie bym powiedział że ktoś jest farciarzem ale że jestem po innej stronie to nie mam wyjścia - lepszy to lepszy i nic z tym nie zrobimy ).
Poniżej foto z rozgrywki i kolejność: 1.Ryu/2.Tolis/3.Tomek
A na drugim stoliku ku ogromnemu zaskoczeniu jedynie słuszny wybór - Agri
i Goa:
Na Skype zaproponowałem chłopakom Alien Frontiers. Tolis się zgodził. Grzeniu marudził, Wajwa kręcił nosem. Został się Tomek (Tomek to ten koleś którego wszyscy lubią bo gra z każdym we wszystko. Prawdopodobnie prywatnie też jest spoko ale prywatnie Go nie znam więc pozostanę przy ocenie piątkowej - Tomek to spoko koleś ). Problem był. Pięć osób to nigdy nie wróży dobrze. Ale... Pojawia się Salgi. A jak pojawia się Salgi to wiadomo, że musi pojawić się marchewka... Albo węgiel. Czasem denar ale to już rzadkość. Dlatego Salgi, Wajwa i Grzeniu zagrali sobie w Agri i potem Goa. Ja, Tolis i Tomek (tak, Tomek jest spoko ) w Alien Frontiers a potem w Roll'a.
Zaczęliśmy od tłumaczenia zasad. Oczywiście Tolis nie byłby sobą jakby nie zapytał o wszystko 20 razy i nie szukał wyjątków od wyjątków. Dlatego na spokojnie dałem mu instrukcję EN żeby mnie wspomagał i sam sobie odpowiadał:
Od razu powiem jaki werdykt a potem będę bredził co mi się podoba a co nie. Ogólnie fajna gra. Ja zdecydowanie chętnie zagram jeszcze nie raz. Może opinia chłopaków z Gradania przesadzona (dzięki Nim kupiłem swój egzemplarz - żeby nie było ) ale naprawdę przyjemnie mi się grało. Po kolei jednak.
Byłem pierwszym graczem (jupi!!!!!) i wiedziałem że będzie dobrze bo pierwszy sobie zrobię statek i w ogóle mam najlepiej i w ogóle chłopaki mogą się już poddać. Właśnie... Nie mówiłem że to głupia, losowa gra jest? Pewnie nie... No więc tak - to głupia, losowa gra jest. Statki robił sobie Tomek... Potem Tolis. Ja zacząłem jak Tomek miał maxa, Tolis był w trakcie. Tylko że ja musiałem kupić kartę która dawała mi możliwość modyfikacji rzutu kościami. I wtedy się zaczęło Sobie też robiłem statki bo w zasadzie, czemu by nie?! A jeszcze odnośnie losowości to powiem otwarcie, że mi nie przeszkadzała. Wiem dziwnie to brzmi ale było OK. Karty dawały możliwość jakiegoś wpływania na wyniki rzutów. Poza tym gra była dość lekka więc los był na poziomie akceptowalnym. A tak to mniej więcej podczas gry wyglądało:
Ogólnie zarzut losowości mi tu wisi. Grało mi się przyjemnie pomimo że rozmnażałem się na końcu bo dubletów wyrzucić nie umiałem. Do tej gry mam jednak inny zarzut. Ostatnia runda. Chłopaki widzieli że została mi 1 baza (czy jak to zwać) do wyłożenia na planszę i zaczęło się przeliczanie, wywalanie, kombinowanie i Bóg wie co jeszcze. I nie chodzi tu o czas który musiałem odczekać. Luz. Najgorsze było to, jak sytuacja na planszy się zmieniała. Przed ostatnią rundą wyprzedzałem chłopaków o kilka punktów. Jak doszła moja kolej to wszystko się zmieniło i byłem 2-gi. Po moim ostatnim ruchu kolejność była taka jak być powinna ( ) co nie zmienia faktu że było to dziwne... Kolejność: 1.Ryu/2.Tomek/3.Tolis
Druga gra i nie zabrakło Roll'a W zasadzie ciekawi mnie kiedy zacznę rzygać tym tytułem
No, ale póki nie...
Losujemy kafle startowe i widzę dramat. Widzę dramat kiedy patrzę na kafle swoje i Tomka... Tomek nie ma nic co by się fajnie combowało. Ja to samo. Wszystko porozpiep....e. Tolis ma ustawioną ekonomię gry. Ma kafla dającego mu 4 kasy za żółtą kostkę na "oku", oprócz tego dostał żółtą kostkę i na domiar złego drugą żółtą kostkę z żółtym światem. Jakieś pytania? Właśnie...
A jak dodam że takie rzuty:
to była początkowo u mnie norma, to można było się załamać. Ale wiadomo - poddawać się nikt nie miał zamiaru. Więc tak sobie graliśmy. Ja na szybko postawiłem 4 kolorowe światy za minimalne koszta (rzędu 1 czy 2) i poszedłem w "wyprodukuj-wyślij". Dodam że trafiłem jeszcze na 6-kę developa dającego punkty za zdobyte na consumpcji VP'y więc nie płakałem. Szczęście sprzyja lepszym, co? (normalnie bym powiedział że ktoś jest farciarzem ale że jestem po innej stronie to nie mam wyjścia - lepszy to lepszy i nic z tym nie zrobimy ).
Poniżej foto z rozgrywki i kolejność: 1.Ryu/2.Tolis/3.Tomek
A na drugim stoliku ku ogromnemu zaskoczeniu jedynie słuszny wybór - Agri
i Goa:
- wis
- Posty: 1231
- Rejestracja: 20 sty 2009, 18:01
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 59 times
- Been thanked: 24 times
- Kontakt:
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Na drugim pokładzie rejs Galaktiką w pełnej obsadzie. Udany dla ludzi
-
- Posty: 2240
- Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
- Lokalizacja: Zabrze
- Has thanked: 270 times
- Been thanked: 428 times
- Kontakt:
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
No cóż , 10ka na BGG zobowiązuje ...Ryu pisze: A na drugim stoliku ku ogromnemu zaskoczeniu jedynie słuszny wybór - Agri
Ja tam słaby jestem z anglika , ale sens tej oceny jakiś taki jest , że "zawsze zagram" , tak więc możesz mi wyciągnąć 10 fajnych gier , a na koniec Agri to oczywiste jest , że zagram w Agri
Nie chcę nikomu znowu wkładać słów do ust , ale zdaje się , że Salgi powiedział : "gramy w Agricolę" , Grzeniu dodał , że ma niedosyt po zeszłym tygodniu , no to ja tym bardziej Więc zagraliśmy.
Śmieszna sprawa , bo pomimo przetasowań kilkukrotnych , pomimo tego , że ja wymiksowałem pomocników , a Grzeniu usprawnienia , wyszło sporo "powtórek" z zeszłego tygodnia , tak więc okazja do poprawy była świetna.
Ja wyciągnąłem wnioski z ostatniej porażki i zagrałem po swojemu , czyli w 1 rundzie wziąłem glinę , w 2 wystawiłem Palenisko , a w 3 już paliłem owce
Tak to idzie grać , no i jakoś to poszło , punktowo też lepiej niż ostatnio , zatem robimy postępy
Na drugą nogę poszła Goa , no i tu z kolei czułem się nieswojo , bo przez całą grę praktycznie nie powąchałem flagi , bez dodatkowych akcji to się kiepsko gra ...
Wyraźnie w tej partii odjechał nam Grzeniu , który w końcówce , co było zabawne , grał już w zasadzie sam ze sobą
Ale te 45 , czy 46 , nie pamiętam punktów to ładny wynik ...
Cóż , u mnie standardowo , jak wygrywam jedną partię , to w drugiej porażka "do zera" , albo na odwrót
Dzięki za grę ...
Always look on the bright side of life
- Ryu
- Posty: 2750
- Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 83 times
- Been thanked: 161 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Szanowni Państwo, Bracia i Siostry, wszyscy Wy którzy czytacie moją relację i dalej nie macie odruchu wymiotnego... To do Was kieruję me słowa. Dziś bardzo oszczędne, niemniej bardzo znaczące. Dziś esencja z wydarzeń albowiem nie mam już siły. Spałem 3 godziny bo rano córka przemówiła "tato, choć oglądać ze mną bajkę o tym panu który mówi: karrrrramba". Była 6.30. Nie miałem wyjścia i włączyłem Jej "Porwanie Baltazara Gąbki" Ponadto kończę piwo i mam nadzieję że skończę pisać bo chętnie położyłbym się do łózka i otworzył kolejne. Tak, na miły sen
Niemniej powiem tak: w składzie: Marcin, Cierń, Tolis, ja zagraliśmy w Marco Polo i Alien Frontiers.
Najpierw Marco Polo. Cóż... Gra wychwalana przez moich znajomych. Ja z wypiekami na twarzy czekałem żeby zagrać i...? I muszę powiedzieć że mnie piorunującego wrażenia nie zrobiła. Może wymagałem za dużo i pewnie tu tkwi problem. Po "echach" i "achach" spodziewałem się genialnego euro a dostałem bardzo dobrze działające euro. Niby żadna różnica ale jednak. Marco Polo to naprawdę udane euro. Sporo kombinowania. Świetne postacie. Naprawdę super wydanie. W zasadzie mogę śmiało powiedzieć że gra nie ma minusów. Dlatego od kolejnego razu bardzo proszę o nie nastawianie mnie do żadnej gry. Nie będę słuchał kolegów, nie będę czytał forum. Zamknę się w sobie i niczego nie będę oczekiwał. Tak będzie lepiej dla każdego. Dla mnie, dla Marco Polo... Ogólnie moje zdanie na temat w/w gry przedstawia się następująco: czy chciałbym zagrać ponownie? Tak. Czy mi się podobało? Tak. Czy wydanie gry jest bardzo dobre? Tak. Czy chciałbym posiadać tą grę w kolekcji? Pewnie tak. Czy poleciłby Pan Marco Polo z czystym sumieniem? Niestety nie. Dlaczego? Nie wiem.... Tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Po prostu zgadzam się z moim kolegą zza drzwi "just another euro" (taki koleś z Portalu). Na szczęście ja euro kocham i chętnie zagram , pomimo że znam min. 20 lepszych gier od niej
Kolejność: 1.Marcin/2.Cierń/3.Tolis/4.Ryu
Kolejna gra - Alien Frontiers. Pisałem osatnio że fajne choć losowe. Zdanie podtrzymuję. Ja AF lubię, nawet bardzo choć zarzutów jest coraz więcej... Na 4 graczy talia kart przewinęła się za szybko. To minus. Wiem, jest milion dodatków. Tylko czy warto pchać się w to i wydawać miliony? Chyba nie. Dlatego na 4 graczy podziękuję. Zdecydowanie za mała różnorodność kart i zdecydowanie za mała ich liczba. Poza tym rola ostatniego ruchu (tego kończącego grę) to śmiech na sali. Przy graczach kończących partie o 1-2 punkty za sobą, ostatni może ustawić wynik jak chce. Niestety. Przy czterech graczach u nas kończył Marcin. Mógł wszystko. Wybrał takie coś: 1.Marcin/2.Ryu/3.Cierń/4.Tolis.
Zdecydowanie czekam na grę z moją żoną . Zakładam że w takiej konfiguracji oba problemy znikną. Bynajmniej tak mi się wydaje...
<pssss.....> Słyszycie...? To Kormoran American IPA się otwiera (najlepsze piwo jakie piłem ostatnio. Jeśli ktoś zna jakieś lepsze AIPA to proszę pisać do mnie - chętnie kupię i sprawdzę. Rowling Jack również bardzo lubię )
Niemniej powiem tak: w składzie: Marcin, Cierń, Tolis, ja zagraliśmy w Marco Polo i Alien Frontiers.
Najpierw Marco Polo. Cóż... Gra wychwalana przez moich znajomych. Ja z wypiekami na twarzy czekałem żeby zagrać i...? I muszę powiedzieć że mnie piorunującego wrażenia nie zrobiła. Może wymagałem za dużo i pewnie tu tkwi problem. Po "echach" i "achach" spodziewałem się genialnego euro a dostałem bardzo dobrze działające euro. Niby żadna różnica ale jednak. Marco Polo to naprawdę udane euro. Sporo kombinowania. Świetne postacie. Naprawdę super wydanie. W zasadzie mogę śmiało powiedzieć że gra nie ma minusów. Dlatego od kolejnego razu bardzo proszę o nie nastawianie mnie do żadnej gry. Nie będę słuchał kolegów, nie będę czytał forum. Zamknę się w sobie i niczego nie będę oczekiwał. Tak będzie lepiej dla każdego. Dla mnie, dla Marco Polo... Ogólnie moje zdanie na temat w/w gry przedstawia się następująco: czy chciałbym zagrać ponownie? Tak. Czy mi się podobało? Tak. Czy wydanie gry jest bardzo dobre? Tak. Czy chciałbym posiadać tą grę w kolekcji? Pewnie tak. Czy poleciłby Pan Marco Polo z czystym sumieniem? Niestety nie. Dlaczego? Nie wiem.... Tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Po prostu zgadzam się z moim kolegą zza drzwi "just another euro" (taki koleś z Portalu). Na szczęście ja euro kocham i chętnie zagram , pomimo że znam min. 20 lepszych gier od niej
Kolejność: 1.Marcin/2.Cierń/3.Tolis/4.Ryu
Kolejna gra - Alien Frontiers. Pisałem osatnio że fajne choć losowe. Zdanie podtrzymuję. Ja AF lubię, nawet bardzo choć zarzutów jest coraz więcej... Na 4 graczy talia kart przewinęła się za szybko. To minus. Wiem, jest milion dodatków. Tylko czy warto pchać się w to i wydawać miliony? Chyba nie. Dlatego na 4 graczy podziękuję. Zdecydowanie za mała różnorodność kart i zdecydowanie za mała ich liczba. Poza tym rola ostatniego ruchu (tego kończącego grę) to śmiech na sali. Przy graczach kończących partie o 1-2 punkty za sobą, ostatni może ustawić wynik jak chce. Niestety. Przy czterech graczach u nas kończył Marcin. Mógł wszystko. Wybrał takie coś: 1.Marcin/2.Ryu/3.Cierń/4.Tolis.
Zdecydowanie czekam na grę z moją żoną . Zakładam że w takiej konfiguracji oba problemy znikną. Bynajmniej tak mi się wydaje...
<pssss.....> Słyszycie...? To Kormoran American IPA się otwiera (najlepsze piwo jakie piłem ostatnio. Jeśli ktoś zna jakieś lepsze AIPA to proszę pisać do mnie - chętnie kupię i sprawdzę. Rowling Jack również bardzo lubię )
-
- Posty: 1270
- Rejestracja: 13 mar 2010, 15:24
- Lokalizacja: Chorzów
- Has thanked: 120 times
- Been thanked: 193 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Sprawdź - Birbant White Aipa, jest też wersja Black, CitraRyu pisze: <pssss.....> Słyszycie...? To Kormoran American IPA się otwiera (najlepsze piwo jakie piłem ostatnio. Jeśli ktoś zna jakieś lepsze AIPA to proszę pisać do mnie - chętnie kupię i sprawdzę. Rowling Jack również bardzo lubię )
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
@Ryu, w MP zająłem 2 miejsce, wygrałem remis z Cierniem jednym wielbłądem z tego co pamiętam
Co do Marco Polo - gra działa, czy postacie są zbalansowane ciężko powiedzieć po 1 rozgrywce, z chęcią jeszcze zagram, mam nadzieję że jakiś egzemplarz pozostanie w okolicy
Co do Marco Polo - gra działa, czy postacie są zbalansowane ciężko powiedzieć po 1 rozgrywce, z chęcią jeszcze zagram, mam nadzieję że jakiś egzemplarz pozostanie w okolicy
- Ryu
- Posty: 2750
- Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 83 times
- Been thanked: 161 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
wersję Black, Cittra - piłem. Faktycznie bardzo dobre było. Nawet sobie butelkę zostawiłem bo tam podali skład piwa i sobie uwarzę. Niestety nie podali proporcji ale trudno. Do odważnych świat należy. Tego drugiego nie piłem. Dzięki za propozycję - muszę nabyćPalmer pisze:Sprawdź - Birbant White Aipa, jest też wersja Black, Citra
@Tolis - sorki za błąd ale przynajmniej jakoś pobudziłem Cię do komentarza... Może to jest jakaś metoda?
- Ryu
- Posty: 2750
- Rejestracja: 28 gru 2009, 19:58
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 83 times
- Been thanked: 161 times
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Wczoraj stała się rzecz niemożliwa. Niemożliwa bo zagraliśmy ponownie w Arkwrighta, z tym, że na zaawansowanych zasadach. Ostatnio trochę smęciłem że wersja podstawowa jest biedna i gra w takiej formie jest OK ale nic ponad to. Liczyłem na wiele wczoraj. A to czy się przeliczyłem czy dostałem co czego oczekiwałem dowiecie z poniższego opisu
Skład: Tolis/Cierń/Ryu.
I przypomnienie zasad. Tu już była rzeź. Zasady średnio pamiętane z podstawki a tu jeszcze Cierń dołożył drugie tyle. Tłumaczyć skończyliśmy ok. 22.30 więc trochę to trwało
Tu jeszcze widać Ciernia który wspomagał się instrukcją w trakcie gry. Nie oszukujmy się - nie było to raz ani nie dwa. Ta gra ma milion zasad ale... Właśnie tu jest jedno małe "ale" bo pomimo że ma ich milion to są to zasady raczej intuicyjne i szybkie. Mamy 6 żetonów i zagrywamy jeden na rundę. Rund mamy 4 w każdym roku (gra trwa 5 lat - żeby nie było - zgodnie z instrukcją były to dziesięciolecia czy jakoś tak ale nie będę mieszał ;P ). Ogólnie 20 razy musieliśmy położyć żeton z akcją. I tyle. Proste? Proste
Co do urozmaicenia rozgrywki (w stosunku do podstawki) to dodano: pomocników, statki z kontraktami, wydarzenia po każdym roku, magazyny a także losowe żetony w każdej rundzie określające niezatrudnionych ludzi i czarną kostkę (nie wiem jak się to nazywa ). No! I to mi się podoba. Gra zaczęła nagle żyć. Opcji było duuuużo. Wybór ogromny. Akcje w miarę szybkie ( ). Super
Tak to ogólnie wyglądało:
Co do samej gry. Tolis od początku nam uciekł. Ja goniłem. Cierń odpadł. W pewnym momencie nawet wziął laptopa i sobie grał bo jak to stwierdził "i tak z Wami już nie gram". Cóż... Faktycznie najlepiej nie wyglądał więc niejako odpuściliśmy Ciernia. Ja nie patrzyłem co robi. Tolis nie wiem czy patrzył (jak tak to proszę ogarnij się następnym razem i mów jak będziesz widział coś niepokojącego ). I tak do ostatniej rundy. W ostatniej podliczamy kasę/punkty (punkty piszę z pamięci więc nie będą one dokładne ale będą dawały jakoś ogólny pogląd jak się gra zakończyła). Tolis 550, Ryu 525 i czekamy na Ciernia... 575. Ja się pytam jak to możliwe? Wiadomo co chodzi po głowie - oszukiwał. Oczywiście macie rację No bo jak to inaczej wytłumaczyć??? Żądam komisji śledczej albo czegoś a przynajmniej rewanżu To tak się nie może skończyć
Na koniec zostawiłem fotkę Tolisa - chłopak zarobił ponad 150 kasy w 1 roku (realizacja kontraktu). Mówiłem to już Tolisowi wielokrotnie ale powtórzę i teraz - On nie jest normalny
Przy okazji napiszę że to 3-cia moja gra którą znam, mam i zdecydowanie cenię, wydawnictwa Spielworxx (Arkwright, Kohle&Kolonie, Ruhr cos tam). Agorę mam ale jeszcze nie grałem. Za niedługo dojdzie do tego że będą u mnie mieli kredyt zaufania jak Splotter i ich gry będę brał w ciemno. Tylko cenowo połączenie Splottera i Spierworxx'a najlepiej nie wygląda i lepiej żeby żona o tym nie wiedziała Hmmm... I kto wie... Może wybaczę im że nie wydali 3 części kolejówki. A może dlatego nie wydali że to syf? Czekam Essen na zweryfikowanie swojego zdania
A na drugim stole również ustawka w Colt Express:
i Trajana:
Skład: Tolis/Cierń/Ryu.
I przypomnienie zasad. Tu już była rzeź. Zasady średnio pamiętane z podstawki a tu jeszcze Cierń dołożył drugie tyle. Tłumaczyć skończyliśmy ok. 22.30 więc trochę to trwało
Tu jeszcze widać Ciernia który wspomagał się instrukcją w trakcie gry. Nie oszukujmy się - nie było to raz ani nie dwa. Ta gra ma milion zasad ale... Właśnie tu jest jedno małe "ale" bo pomimo że ma ich milion to są to zasady raczej intuicyjne i szybkie. Mamy 6 żetonów i zagrywamy jeden na rundę. Rund mamy 4 w każdym roku (gra trwa 5 lat - żeby nie było - zgodnie z instrukcją były to dziesięciolecia czy jakoś tak ale nie będę mieszał ;P ). Ogólnie 20 razy musieliśmy położyć żeton z akcją. I tyle. Proste? Proste
Co do urozmaicenia rozgrywki (w stosunku do podstawki) to dodano: pomocników, statki z kontraktami, wydarzenia po każdym roku, magazyny a także losowe żetony w każdej rundzie określające niezatrudnionych ludzi i czarną kostkę (nie wiem jak się to nazywa ). No! I to mi się podoba. Gra zaczęła nagle żyć. Opcji było duuuużo. Wybór ogromny. Akcje w miarę szybkie ( ). Super
Tak to ogólnie wyglądało:
Co do samej gry. Tolis od początku nam uciekł. Ja goniłem. Cierń odpadł. W pewnym momencie nawet wziął laptopa i sobie grał bo jak to stwierdził "i tak z Wami już nie gram". Cóż... Faktycznie najlepiej nie wyglądał więc niejako odpuściliśmy Ciernia. Ja nie patrzyłem co robi. Tolis nie wiem czy patrzył (jak tak to proszę ogarnij się następnym razem i mów jak będziesz widział coś niepokojącego ). I tak do ostatniej rundy. W ostatniej podliczamy kasę/punkty (punkty piszę z pamięci więc nie będą one dokładne ale będą dawały jakoś ogólny pogląd jak się gra zakończyła). Tolis 550, Ryu 525 i czekamy na Ciernia... 575. Ja się pytam jak to możliwe? Wiadomo co chodzi po głowie - oszukiwał. Oczywiście macie rację No bo jak to inaczej wytłumaczyć??? Żądam komisji śledczej albo czegoś a przynajmniej rewanżu To tak się nie może skończyć
Na koniec zostawiłem fotkę Tolisa - chłopak zarobił ponad 150 kasy w 1 roku (realizacja kontraktu). Mówiłem to już Tolisowi wielokrotnie ale powtórzę i teraz - On nie jest normalny
Przy okazji napiszę że to 3-cia moja gra którą znam, mam i zdecydowanie cenię, wydawnictwa Spielworxx (Arkwright, Kohle&Kolonie, Ruhr cos tam). Agorę mam ale jeszcze nie grałem. Za niedługo dojdzie do tego że będą u mnie mieli kredyt zaufania jak Splotter i ich gry będę brał w ciemno. Tylko cenowo połączenie Splottera i Spierworxx'a najlepiej nie wygląda i lepiej żeby żona o tym nie wiedziała Hmmm... I kto wie... Może wybaczę im że nie wydali 3 części kolejówki. A może dlatego nie wydali że to syf? Czekam Essen na zweryfikowanie swojego zdania
A na drugim stole również ustawka w Colt Express:
i Trajana:
-
- Posty: 2240
- Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
- Lokalizacja: Zabrze
- Has thanked: 270 times
- Been thanked: 428 times
- Kontakt:
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
Cóż , śmieszne spotkanie - zaczęliśmy od Trajana , jesteśmy mniej więcej w połowie rozgrywki , a Trójca obok z nosami w instrukcji ...
Kończyli tłumaczenie
Dawno nie grany Trajan - sympatyczna rozgrywka w której ja i Grzeniu z bagażem doświadczeń powalczyliśmy o zwycięstwo , natomiast debiutanci Artur i Tomek powalczyli o trzeci plac ...
Grzeniu , jak to Grzeniu stary nudziarz zagrał na Senat , chłopaki postawili na Statki , ja tymczasem miotałem się w pierwszej rundzie , ale potem zacząłem zbierać płytki z 9VP i obstawiłem nimi całą mankalę
Prawie wystarczyło to do zwycięstwa , jednak Grzeniowi udało się mnie dygnąć rzutem na taśmę dwoma VP Szkoda , wystarczyło by , aby zdobyta w ostatniej rundzie bonusowa płytka dała jakiekolwiek punkty , niestety nie dała ... GLG
Jako , że była już prawie północ , nikt nie chciał kolejnego tytułu , który trzeba tłumaczyć , stąd stanęło na Colt Express , który tłumaczy się dosłownie chwilę.
Klimaty Dzikiego Zachodu wyraźnie przypadły do gustu , bo zagraliśmy dwa razy (sic!)
Bohaterem Colt Express ( ale i całego wieczoru ) został Grzeniu , niesamowicie poturbowany , zwłaszcza w ostatniej rozgrywce - chłopak doznał szeregu ran postrzałowych , krew sikała na wszystkie strony , chcieliśmy wzywać medyków , niestety nie było w pobliżu Doktor Quinn
Graty , dzięki za grę , dawno się tak nie uśmiałem ...
Kończyli tłumaczenie
Dawno nie grany Trajan - sympatyczna rozgrywka w której ja i Grzeniu z bagażem doświadczeń powalczyliśmy o zwycięstwo , natomiast debiutanci Artur i Tomek powalczyli o trzeci plac ...
Grzeniu , jak to Grzeniu stary nudziarz zagrał na Senat , chłopaki postawili na Statki , ja tymczasem miotałem się w pierwszej rundzie , ale potem zacząłem zbierać płytki z 9VP i obstawiłem nimi całą mankalę
Prawie wystarczyło to do zwycięstwa , jednak Grzeniowi udało się mnie dygnąć rzutem na taśmę dwoma VP Szkoda , wystarczyło by , aby zdobyta w ostatniej rundzie bonusowa płytka dała jakiekolwiek punkty , niestety nie dała ... GLG
Jako , że była już prawie północ , nikt nie chciał kolejnego tytułu , który trzeba tłumaczyć , stąd stanęło na Colt Express , który tłumaczy się dosłownie chwilę.
Klimaty Dzikiego Zachodu wyraźnie przypadły do gustu , bo zagraliśmy dwa razy (sic!)
Bohaterem Colt Express ( ale i całego wieczoru ) został Grzeniu , niesamowicie poturbowany , zwłaszcza w ostatniej rozgrywce - chłopak doznał szeregu ran postrzałowych , krew sikała na wszystkie strony , chcieliśmy wzywać medyków , niestety nie było w pobliżu Doktor Quinn
Graty , dzięki za grę , dawno się tak nie uśmiałem ...
Always look on the bright side of life
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
@Ryu - jasne ze Ciern oszukiwał, w 4 roku w moim 3 ruchu tak mnie pogonił ze sprzedażą towarów, ze chyba nie wykonałem swojej akcji
Prawda jest też taka, że tabletka na ból głowy od 4 roku przestała działać i na rywalizacji z Cierniem, 2 razy dałem cenę minimalną na 3 towarze, mimo że mogłem dać znacznie wyższą i lepiej na tym wyjść - już nie miałem siły tego analizować.
Statki to potęga, jednak cena akcji strasznie na tym u mnie straciła, co widać po wynikach, no i koszty utrzymania też miałem zdecydowanie za wysokie - chyba ja już tak mam w tego typu grach
Prawda jest też taka, że tabletka na ból głowy od 4 roku przestała działać i na rywalizacji z Cierniem, 2 razy dałem cenę minimalną na 3 towarze, mimo że mogłem dać znacznie wyższą i lepiej na tym wyjść - już nie miałem siły tego analizować.
Statki to potęga, jednak cena akcji strasznie na tym u mnie straciła, co widać po wynikach, no i koszty utrzymania też miałem zdecydowanie za wysokie - chyba ja już tak mam w tego typu grach
-
- Posty: 602
- Rejestracja: 15 gru 2008, 11:53
- Lokalizacja: Gliwice/Sośnica
- Has thanked: 4 times
- Been thanked: 1 time
Re: Gliwice Po Ćmoku - piątkowe noce i nie tylko
1. Spielrworxx doceniam Agora na liscie do zagrania. Z ich grami jest ten problem ze sa na tyle nietypowe plus sporo komplikacji w zasadach ze odswiezanie ich troche trwa... Na razie Artwright na czele listy. Kohle czeka na druga partie by ocenic na czy ewentualny home rule cos moze zmienic.
2. Tolis - jak ktos cie gonil z akcjami to tylko Ryu, ja zawsze ruszalem sie po nim .
3. Faktycznie poczatek mialem kiepski po tym jak Ryu wyhaczyl jakosc(kciuki). Faktycznie w polowie wyciagnalem laptopa, downtime byl spory a ruchy mialem na tyle ograniczone ze nie musialem kombinowac - szczegolnie ze nie rozdawalem kart przy produkcji przez wiekszosc tur. W przedostatniej rundzie postawilem na fabryki i ich przebdowe do III - chyba jako jedyny mialem pelna produkcje w ostatnim 10leciu. Do tego mozliwosc gry jako ostatni w tej rundzie (gdzie bycie pierwszym i dobieranie nowych zetonow nie ma znaczenia) zrobilo roznice. Jakby nie patrzec wyniki bardzo zblizone i chetnie jak ogramy nowosci z Essen zagram rewanz - najlepiej we 4 .
4. Ryu uwagi dla Ciebie - na 2 osoby masz kontrakty maksymalnie na 4 dobra i tylko statki 2-ki w grze. Mozna robic kontrakty nawet przy wartosci akcji 1 oraz 30 akcji to limit na całą grę - wydaje się, że graliśmy dobrze .
2. Tolis - jak ktos cie gonil z akcjami to tylko Ryu, ja zawsze ruszalem sie po nim .
3. Faktycznie poczatek mialem kiepski po tym jak Ryu wyhaczyl jakosc(kciuki). Faktycznie w polowie wyciagnalem laptopa, downtime byl spory a ruchy mialem na tyle ograniczone ze nie musialem kombinowac - szczegolnie ze nie rozdawalem kart przy produkcji przez wiekszosc tur. W przedostatniej rundzie postawilem na fabryki i ich przebdowe do III - chyba jako jedyny mialem pelna produkcje w ostatnim 10leciu. Do tego mozliwosc gry jako ostatni w tej rundzie (gdzie bycie pierwszym i dobieranie nowych zetonow nie ma znaczenia) zrobilo roznice. Jakby nie patrzec wyniki bardzo zblizone i chetnie jak ogramy nowosci z Essen zagram rewanz - najlepiej we 4 .
4. Ryu uwagi dla Ciebie - na 2 osoby masz kontrakty maksymalnie na 4 dobra i tylko statki 2-ki w grze. Mozna robic kontrakty nawet przy wartosci akcji 1 oraz 30 akcji to limit na całą grę - wydaje się, że graliśmy dobrze .