Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
ja mogę jeszcze raz podpowiedzieć to samo: lepiej jak będzie stały termin czyli wtorek o 17.00 a nie "żąglerka z terminami" no i lepiej wszystkie spotkania w Gdańsku!
ludzie żyją dość schematycznie, jak się w głowie już zakoduje że "wtorek to z Odim a piątek to z Pankaracym" to i żonom się zakoduje "on we wtorki to zawsze idzie grać, tak już musi być" to wtedy wchodzi automatyzm i lepsza frekwencja
no chyba że ktoś właśnie jedzie do Verdun zwiedzać twierdzę Fort Douaumont i Fort Vaux, na to już nie ma rady
Valarus -> teoretycznie tak, ale duży problem z takim sztywnym kalendarzem miałbym ja sam, ze względu na charakter pracy w Muzeum (elastyczny czas pracy), jak i kwestii rodzinnych.
Naprawdę, robię co mogę, żeby przedstawić jak najlepszy grafik spotkań.
Odi jak chcesz zrobic ze spotkan z grami wojennymi trwaly event i przyciagnac ludzi to musisz sie zdecydowac na 1 staly termin. Czwartkowe granie w polufce to instytucja. Jak zapytasz kogos z czym ci sie kojarzy czwartek to od razu powie ze z eurosami (albo z Aska czy DS-em) w Polufce. Ci co chodza do polufki maja ten dzien zarezerwowany na to i ich rodziny o tym wiedza i biora to pod uwage w swoich planach
Zona mnie ostatnio zapytala to kiedy ja w koncu gram bo ona juz nie wie a chce kupic sobie karnet na basen i aby to nie kolidowalo ale nie wiedzialem co jej powiedziec. Gram z Muzeum we wtorki, srody i czwartki, no roznie to zalezy od fazy ksiezyca!
lepiej tez z terminem nie koliduj z polufka bo Markus Valarus i czasem ja tam chodzimy... wtorek jest idealny jak by nie rachowac!
No dobrze, to jeśli moja obecność nie zawsze jest wymagana, spróbuję od następnej tury wprowadzić wtorki w Gdańsku na sztywno. Z Gdynią będzie gorzej, bo często są jakieś koncerty w Caffe Anioł, i tu pewnie zostaną terminy różnorodne.
Na najbliższą środę na razie zapowiedzieli się markus, lacki i szyderca.
Właściwie to te spotkania są dla:
a) nowych graczy - takim osobom zróżnicowanie terminów/miejsc może pasować - ludzie różnie pracują i ktoś może nie móc pojawić się w jakiś konkretny (stały) dzień, a może wpaść w inny - ja tak miewam;
czy
b) dla kółeczka kilkunastu starych wyjadaczy - wtedy termin powinien być dopasowany do ich potrzeb - chociaż ustawianie kilkunastu osób pod karnet na basen, to "letka" przesada.
Na dwoje babka wróżyła - skakanie po różnych dniach tygodnia też może nie zachęcać do stałego udziału, a przecież budowanie stałej grupy zainteresowanych graczy jest jednym z celów tych spotkań. Spróbujemy zatem ze stałymi wtorkami przy ustalaniu następnych terminów i zobaczymy, jak to wyjdzie.
Aha - i na razie kilkanaście osób to frekwencja szczytowa, wiec ja bym sobie życzył, żeby tych kilkunastu starych wyjadaczy przychodziło jak najczęściej
Odi pisze:Na dwoje babka wróżyła - skakanie po różnych dniach tygodnia też może nie zachęcać do stałego udziału, a przecież budowanie stałej grupy zainteresowanych graczy jest jednym z celów tych spotkań.
Toteż napisałem "może".
Jak praca pozwoli, to postaram się wpaść w środę - raczej zapoznawczo, ale frekwencję podbiję.
Zemściło się u mnie zafixowanie na wtorki . W tym tygodniu spotkanie jest w srodę? Niestety wszystko sobie poukładałem tak aby wtorek mieć wolny.
Jutro nie pojawię się.
Markus pisze:Zemściło się u mnie zafixowanie na wtorki . W tym tygodniu spotkanie jest w srodę? Niestety wszystko sobie poukładałem tak aby wtorek mieć wolny.
Jutro nie pojawię się.
A Markus żywym przykładem, że ta regularność Hanczy ma sens
Tak czy inaczej, zapraszam wszystkich chętnych.
Jutro wprowadzamy w proste gry wojenne: A Victory Lost i Holdfast Russia. Można je uznać za swoisty "wargamerski elementarz" - poznanie ich znacznie ułatwi wejście w gry bardziej skomplikowane. Na razie zapowiedziały się 3 osoby, więc miejsca jeszcze są
Wiem, że nieregularność bywa uciążliwa. Toteż w pierwszym poście na ten temat napisałem "może".
Natomiast zgodnie z odwieczną tradycją - praca mnie zabiła i nie przyjdę, a "proste gry" brzmiały kusząco...
5zyderca pisze:Wiem, że nieregularność bywa uciążliwa. Toteż w pierwszym poście na ten temat napisałem "może".
Natomiast zgodnie z odwieczną tradycją - praca mnie zabiła i nie przyjdę, a "proste gry" brzmiały kusząco...
yy, znaczy będę tylko ja i Odi? To może dziś zrobimy spotkanie w Gdyni? Po co się mam tłuc ponad godzinę przez trójmiejskie korki...
Graliśmy wczoraj w A Victory Lost.
Gra nie jest aż tak krótka, raczej zarezerwować trzeba 5-6 godzin, ale pozostałe zapowiedzi sprawdziły się z naddatkiem.
Jak na żetonową grę wojenną w skali operacyjnej zasady są stosunkowo proste. Mechanika chit pull i system dowodzenia sprawdzają się bardzo fajnie, generując sporo emocji i wprowadzając element nieprzewidywalności. Początek był nieco żmudny, gdy sowieci musieli poruszyć wszystkimi swoimi żetonami i stoczyć sporo walk o przełamanie frontu, ale z każdą turą robiło się coraz ciekawiej. Choć na odcinku włoskiej 8 Armii Sowieci uzyskali przełamanie i wlali się szeroką strugą, na innych odcinkach jednostkom rumuńskim i węgierskim udało się powstrzymywać napór na tyle długo, by niemieckie posiłki utworzyły drugą linię obrony. Na południu niemiecka 4. Armia Pancerna zręcznie wyszła z szykowanego okrążenia i wraz z grupą Hollidt utworzyła pięść w postaci czterech dywizji pancernych, przy ich pomocy bardzo szybko przywracając na Donem ład i równowagę. Poza 4. Armią udało się Niemcom stworzyć jeszcze dwie silne grupy pancerne, które zaczęły rozbijać czołowe oddziały RKKA, prące w kierunku Charkowa.
Musieliśmy przerwać po 4 turze (z 9), ale - mimo niemieckich sukcesów - Sowieci mieli jeszcze spore szanse na zwycięstwo. Ogólnie grało się bardzo fajnie. A Victory Lost, to zasłużona klasyka.
Za tydzień zapraszam do Gdyni (środa, 4 listopada). Zagramy prawdopodobnie albo znowu w AVL, albo w krótsze Holdfast Russia.
Potwierdzam raport gen. von Odinburga Po początkowym chaosie i "razwiedce bojem" gra nabierała tempa i rumieńców, pomimo, że jednostek i rozkazów przybywało. Względna prostota zasad pozwalała rozgrywać poszczególne etapy praktycznie bez zaglądania w instrukcję (no może z wyjątkiem sprawdzania działania stref kontroli). System walk zmusza do stosowania taktyk okrążania i odcinania zaopatrzenia bo dopiero atakiem w stosunku 4:1 a najlepiej 10:1 możemy liczyć na jakieś udane uszkodzenie przeciwnika. Przy siłach 2:1 skuteczność ataku jest znikoma. Niemcy oczywiście mają lepsze jednostki pancerne (nie licząc sojuszników) a Sowieci po prostu przewagę liczebną. Przez limit stosu równy 2 widać, że przewaga liczebna to nie jest mocny atut, co ukazane było w walkach, gdy niemieckie grupy pancerne trzykrotnie wyszły z okrążenia, za każdym razem zadając coraz większe straty. Dodatkowo teren (rzeki) sprzyjał obrońcom czyli Niemcom. Z każdą turą Stalin coraz bardziej nerwowo gładził wąsa... Fajna gra ale faktycznie trochę długa, choć czas mija niepostrzeżenie. Gen. Odi jakieś fotki zrobił to może się pochwali
lacki2000 pisze:rzuciłem okiem na reguły stref kontroli i trochę źle gralim Poprawki naniesiemy przy ewentualnym rewanżu.
Jesteś pewien? Przejrzałem dziś instrukcję i wydawało mi się, że wszystko było w porządku...
1. Zasięg krzyku nie może przechodzić przez ZOC wroga - my graliśmy że może (przynajmniej raz).
2. ZOC jest też poza rzeką, nie jest tylko przez klify i jeziora (my graliśmy, że ZOC-a nie ma za rzeką)
3. Można przechodzić wewnątrz ZOCa pojedynczej jednostki wroga, co kosztuje co najmniej 5 punktów ruchu - 2 wyjście, 2 wejście, 1 za teren (my graliśmy że nie można).
1. Jeżeli przez zasięg krzyku rozumiesz zasięg dowodzenia to spokojnie przechodzi nawet przez pole z wrogą jednostką.
2. ZOC jest za rzeką. Tylko teren nieprzekraczalny blokuje.
3. Można - rozliczane jest przechodzenie z heksu w ZOC na następny heks w ZOC, nie ma znaczenia czyj jest ZOC.
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."