Dzięki za liczne przybycie i srogie rozgrywki.
Tradycyjnie ode mnie krótka recenzja:
Zaczęliśmy od
Operacji: Drożdżówka, przyniesionej przez lokhgarda, który bezlitośnie nas zlał w 4-osobowej rozgrywce testowej. Po jednej partii szczerze mówiąc do końca nie wiem, co o grze myśleć. Grało się szybko i bardzo przyjemnie - i na pewno nie mogę podzielić głoszonej tu opinii, że ta gra jest kolejną robioną tylko "dla jaj" i że humor ma być jej jedynym atutem. Jest kilka ciekawych pomysłów (płacenie PZ za zagrywanie kart i wykluwanie nowych mrówek, system dociągu kart, plansza). Jest nad czym pokombinować. Z drugiej strony kilka innych rozwiązań podoba mi się zdecydowanie mniej (chyba mam uraz do rozstrzygania walk za pomocą kości...Jakoś mało eleganckie mi się to wydaje). Niektóre karty uważam też za zdecydowanie niezbalansowane. Gra chwilowo zatrzymała się w pół drogi między lekką imprezową, a móżgożerną strategią i nie wiadomo, co z nią się stanie.
Jako, że "silnikiem" mechaniki gry są karty - po jednej grze trudno mi ją ocenić. Część z nich nie została zagrana, wielu nie miałem w rękach. Obawiam się, że losowość w ich rozkładzie może wypaczyć rozgrywkę. Z drugiej strony - wszystkie do czegoś się przydają, więc jeśli się je jeszcze ciut zbalansuje, to może być całkiem fajna gierka.
Ja generalnie jestem pozytywnie nastawiony do tej gry. Bez euforii, ale pozytywnie.
Następnie jako krótki przerywnik 6-osobowy (
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
) wystąpiło wypożyczone z półki
Wysokie Napięcie. Jak zwykle - genialna mechanika z iście niemiecką fantazją. Pracuje jak maszyna - aż przyjemnie na to patrzeć. Ale być tym, który tę maszynę napędza jakoś mnie nie bawi. Na dłuższą metę ta gra jest strasznie sucha. I nie zmieni tego fakt, że przez pół rundy we wczorajszej rozgrywce czułem emocje pt. "Czy nie wykupią mi czasem wszystkich surowców?". Szanuję tę grę, ale nigdy jej nie pokocham.
A potem skok na drugi biegun: gra, do której można mieć sporo zastrzeżeń "mechanicznych", ale która ma styl, jest "krwista" i potrafię oddychać jej klimatem, którą ubóstwiam, kocham i szaleję za nią. Z wzajemnością zresztą, sądząc po moich wynikach.
Tak, to
Gra o Tron. Pierwszy raz grałem na żywo z wszystkimi dodatkami na dużej planszy, ale ze względu na wielość partii w inne wersje i tak miałem wrodzoną przewagę nad innymi - dwoma debiutantami oraz trzema graczami po pojedynczych rozgrywkach. Dlatego gra, poprzedzona drobiazgowym tłumaczeniem przepisów - była ewidentnie treningowa i niezobowiązująca. Niemniej - udało się ją zakończyć. I chyba zabawa była niezła - choć zdania na temat użyteczności dodatków są podzielone. Jak dla mnie - porty i rozkazy jednorazowe są koniecznością, a właściwie użyte taktyki i wodzowie dodają mnóstwo smaczków grze. Wieże oblężnicze, fortyfikacje itp. są tylko ozdobnikiem (choć ostatecznie wieżyczka rozstrzygnęła grę).
Dziękuję raz jeszcze za owocne granie i pozdrawiam współgraczy.
8 i 15 I od razu zgłaszam nieobecności - będę miał 80 kolosów do poprawienia, a zapewne też referat na głowie.
Edit: A Galakta ponoć wyda GoT po polsku...świat się kończy.