vojtas pisze:Dzięki, Michale, za przemyślenia. Generalnie najczęściej jest tak, że gdy w grę wchodzą duże pieniądze - czy to w postaci przychodów, nagród czy czyjejś własności - to ludzie zaczynają zachowywać się kompletnie nieprzewidywalnie. Jeden machnie ręką, drugi się obrazi, trzeci wywoła dziką awanturę, czwarty zadzwoni do prawnika, piąty posunie się do oszustwa.
Ogólnie się zgodzę, choć nie chodzi tylko o zaangażowaną kasę również o zaangażowany czas nauka reguł, bycie na bieżąco z nowymi kartami / jednostkami malowanie figurek itp. wymagają większego czasu i zaangażowania jak zwykłe planszówki.
sirafin pisze:Rzuca się w oczy ciekawa zależność. Padły przykłady karcianek, bitewniaków i szachów, a więc ogólnie rzecz biorąc gier pojedynkowych 1 vs 1. Przypadek? A może to zwyczajnie rodzaj rozgrywki mocniej godzący w ego i stąd szybciej ujawniają się osoby przewrażliwione na swoim punkcie, co siłą rzeczy powoduje napięcie i dramy w środowisku?
wszystko zależy od człowieka. Osobiście nie gram turniejowo, traktuje bitewniaki bardziej jako specyficzną dwuosobówkę, zgodzę się jednak, że przegrana bardziej boli w grze jednosobowej. W grze na więcej osób jest więcej okoliczności na które nie ma się wpływu, kilku graczy może się zmówić "siła złego na jednego" itp., w grze 1 vs 1 wygląda to inaczej. Tutaj jest kwestia podejścia jeśli przegram to u mnie powód do rewanżu, do opracowania lepszego planu
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
( i wydania kasy na bardziej przydatne figurki[emoji14])
tokage pisze:No i tak się zastanowiłem nad środowiskami (sprzedajemy głównie planszówki, trochę figurek i tyci tyci odrobinkę kart) i wychodzi mi że figurkowcy i karciarze to najbardziej toksyczne środowiska wśród graczy.
Nie wiem jak to wygląda u wydawców, dam pewne moje spotrzeżenia w kwestii graczy.
Tutaj wchodzi w grę pewien czynnik rzadko spotykany w przypadku zwykłych planszówek. Opowiem na przykladzie kiedyś pokazywałem pewnemu wielkiemu fanowi Eclipse grę Burning Suns. Obie to 4X wymagające sporo czasu. Siłą rzeczy jedna w pewnym stopniu wyklucza drugą, zwłaszcza jeśli grupa ma rzadko czas na spotkania. Po grze okazało się, że części jego ekipy gra się bardzo spodobała, zaś gość kompletnie nie potrafił przestawić się z euro na ameri (znaczy był ostatni). Po grze gość objechał Burning Suns (graliśmy w prototyp z nie finalnymi zasadami) z każdej strony by udowodnić, że "to kiepska gra była i nie ma co w nią grać" a Eclipse jest z 5 razy lepsze. Najprawdopodobniej zrobił to, bo obawiał się, że gdyby jego ekipa nagle wolała grać w Burning Suns okazałoby się, że kasa którą poświęcił na kupienie każdego dodatku do Eclipse, segregatory planszetki graczy itp. oraz czas na opanowanie każdego aspektu tej gry byłyby w pewien sposób stracone.
W przypadku bitewniaków / karcianek mamy do czynienia z nasileniem tego zjawiska. W przypadku planszówki jeśli kupi ją mniej osób najwyżej nie powstanie dodatek nowa edycja. Jeśli jednak przestanie być popyt na bitewniaka czy karciankę system "umrze" przestanie być rozwijany, nie pojawią się nowe frakcie zasady modele/ karty itp.
A w grę wchodzi większa ilość poświęconej kasy i czasu niż w przypadku planszówek nawet z gatunku cięższych jak Eclipse.
Stąd jeśli ktokolwiek, gdziekolwiek zada pytanie jaki system bitewniakowy / karciany jest polecany często zaczynają się wojny udowadnianie co jest lepsze. Widziałem kiedyś sprzeczki fanów X-Winga i Star Wars Armady choć to to samo uniwersum podobny system i ten sam wydawca, czy odsądzanie od czci i wiary kogoś, kto zmienił system.
Niestety te gry kosztują większości osób nie stać na wszystkie nie chcą (jak to jest w moim przypadku) kupować startera zbierać kilka frakcji i traktować grę jako dwuosobówkę muszą więc wybierać system i liczyć, że będzie popuralny.
Stąd większa rywalizacja nie tylko w trakcie gry, ale też poza nią. Duża inwestycja kasy czasu i świadomość, że bez graczy Twoje warte masę kasy figurki / karty i poświęcony czas (często istotniejszy) są bez wartościowe.