D&D: Conquest of Nerath Board Game (R. Baker, M. Johnson, P. Lee)
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Re: Conquest of Nerath
@Adalbertus123
A) niech sobie zagra Iron Circle - też jest to frakcja 'zła'
B) no to najwyraźniej jest słaby i umie grać tylko jak ma z górki Ja z kolei lubię być underdogiem, bo z takiej pozycji zwycięstwo smakuje lepiej. A grając Nerath wygrałem tak jak pisałem wcześniej - na początku dostaje się baty i zanim zdąży się przegrupować, dobudować wojsk i zebrać się do kontrofensywy, to trochę czasu mija. Ja ten czas, w szczególności na wczesnym etapie rozwoju gry, wykorzystałem głównie na zabezpieczenie granic (żeby nie tracić więcej niż to konieczne) i właśnie questowanie ile wlezie. A że Nerath ma łatwy dostęp do dwóch lochów, to najpierw z marszu przerobiłem je raz małymi ekipami, a potem zebrałem więcej gości i plądrowałem je jeszcze kilka razy. W kartach oprócz punktów zwycięstwa doszło mi parę niezłych upgrade'ów, które dodatkowo pomogły w przeprowadzeniu kilku dobrych akcji (szczególnie miło wspominam totalną masakrę całej floty czerwonego gracza, który szykował na mnie potężny desant - skoncentrowany nalot smoków w połączeniu z flotą oraz tajfunami posłał wszystkie jego statki na dno i sny o potędze szybko się skończyły). W późniejszych etapach gry przeszedłem do militarnej ekspansji - odzyskałem praktycznie wszystkie ziemie i zacząłem kąsać czarnego oraz czerwonego gracza (do żółtego miałem za daleko). No i na koniec co się dzieje? Otóż punktacja liczona jest po zakończeniu całej rundy. I kto jedzie wtedy ostatni, ach kto? No właśnie Nerath. I może przypuścić totalny atak wszystkim czym się tylko da, włącznie ze smokami wlatującymi za linie wroga, potworami wykonującymi 'amok' itd. - nie trzeba się już wtedy martwić dalszą obroną, można pójść na całość. I tak właśnie zrobiłem, choć przyznaję, że wygrałem przewagą bardzo niewielką.
Co do kart:
Że losowe i że może dojść coś nieprzydatnego? Cóż, kostki w walce też Ci mogą nie pójść. Niektóre karty, z tego co pamiętam, dają do 3 punktów i jeszcze bonusik, a wygranie pojedynczej bitwy daje cały jeden punkt I (i to tylko, jeśli podbijasz wrogi teren). Jak dla mnie jednak warto podejmować wyprawy - a że trzeba to sobie najpierw przygotować, poświęcić środki i ruchy, to już sorry - wszystko kosztuje ruchy i zasoby. Moi współgracze też coś tam próbowali w lochach ugrać, ale posłali za małe ekipy, dostali w dupę i się zrazili. Cóż, śmierć frajerom
A) niech sobie zagra Iron Circle - też jest to frakcja 'zła'
B) no to najwyraźniej jest słaby i umie grać tylko jak ma z górki Ja z kolei lubię być underdogiem, bo z takiej pozycji zwycięstwo smakuje lepiej. A grając Nerath wygrałem tak jak pisałem wcześniej - na początku dostaje się baty i zanim zdąży się przegrupować, dobudować wojsk i zebrać się do kontrofensywy, to trochę czasu mija. Ja ten czas, w szczególności na wczesnym etapie rozwoju gry, wykorzystałem głównie na zabezpieczenie granic (żeby nie tracić więcej niż to konieczne) i właśnie questowanie ile wlezie. A że Nerath ma łatwy dostęp do dwóch lochów, to najpierw z marszu przerobiłem je raz małymi ekipami, a potem zebrałem więcej gości i plądrowałem je jeszcze kilka razy. W kartach oprócz punktów zwycięstwa doszło mi parę niezłych upgrade'ów, które dodatkowo pomogły w przeprowadzeniu kilku dobrych akcji (szczególnie miło wspominam totalną masakrę całej floty czerwonego gracza, który szykował na mnie potężny desant - skoncentrowany nalot smoków w połączeniu z flotą oraz tajfunami posłał wszystkie jego statki na dno i sny o potędze szybko się skończyły). W późniejszych etapach gry przeszedłem do militarnej ekspansji - odzyskałem praktycznie wszystkie ziemie i zacząłem kąsać czarnego oraz czerwonego gracza (do żółtego miałem za daleko). No i na koniec co się dzieje? Otóż punktacja liczona jest po zakończeniu całej rundy. I kto jedzie wtedy ostatni, ach kto? No właśnie Nerath. I może przypuścić totalny atak wszystkim czym się tylko da, włącznie ze smokami wlatującymi za linie wroga, potworami wykonującymi 'amok' itd. - nie trzeba się już wtedy martwić dalszą obroną, można pójść na całość. I tak właśnie zrobiłem, choć przyznaję, że wygrałem przewagą bardzo niewielką.
Co do kart:
Że losowe i że może dojść coś nieprzydatnego? Cóż, kostki w walce też Ci mogą nie pójść. Niektóre karty, z tego co pamiętam, dają do 3 punktów i jeszcze bonusik, a wygranie pojedynczej bitwy daje cały jeden punkt I (i to tylko, jeśli podbijasz wrogi teren). Jak dla mnie jednak warto podejmować wyprawy - a że trzeba to sobie najpierw przygotować, poświęcić środki i ruchy, to już sorry - wszystko kosztuje ruchy i zasoby. Moi współgracze też coś tam próbowali w lochach ugrać, ale posłali za małe ekipy, dostali w dupę i się zrazili. Cóż, śmierć frajerom
- Rocy7
- Posty: 5456
- Rejestracja: 05 maja 2013, 14:10
- Lokalizacja: Warszawa / Kobyłka
- Been thanked: 5 times
Re: Conquest of Nerath
Figurki kusza, mechanika walki zacheca, wyprawy do lochów brzmia ciekawie. Jedynym co powstrzymuje mnie od kupna jest regrywalnosc. Czy porownanie tej gry z Axis and Alies jest trafione? Skoro mapa jest zawsze taka sama, rozstawienie poczatkowe zawsze identyczne, czy same karty (wydarzen i z lochow) zapewniaja sensowna regrywalnosc?
Czy same wyprawy dadza wygrana, czy jednak trzeba ostro walczyc o teren?
Czy same wyprawy dadza wygrana, czy jednak trzeba ostro walczyc o teren?
- Smoku
- Posty: 464
- Rejestracja: 17 lut 2006, 17:26
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 4 times
- Been thanked: 2 times
Re: Conquest of Nerath
Kiedyś na własny użytek przetłumaczyłem instrukcję i zrobiłem wkładki kart do koszulek z polskim tekstem.Rocy7 pisze:Duża zaleznosc jezykowa? Trudny tekst na kartach?
Jeżeli jesteś zainteresowany to mogę odgrzebać w plikach i prześlę Ci na maila.
Re: Conquest of Nerath
WitamSmoku pisze:Kiedyś na własny użytek przetłumaczyłem instrukcję i zrobiłem wkładki kart do koszulek z polskim tekstem.Rocy7 pisze:Duża zaleznosc jezykowa? Trudny tekst na kartach?
Jeżeli jesteś zainteresowany to mogę odgrzebać w plikach i prześlę Ci na maila.
To ja poproszę
przemoo99@hoga.pl
Planszówkowy maniak... :)
-
- Posty: 137
- Rejestracja: 01 maja 2014, 11:02
- Has thanked: 1 time
Re: Conquest of Nerath
Grał i Iron Circle i Nieumarłymi- normalnie w domu gramy na dwie osoby. A nawet w grze na 4 frakcje zła sa zsojuszowane, więc nie ma znaczenia ilość kierowców.Muttah pisze:@Adalbertus123
A) niech sobie zagra Iron Circle - też jest to frakcja 'zła'
B) no to najwyraźniej jest słaby i umie grać tylko jak ma z górki Ja z kolei lubię być underdogiem, bo z takiej pozycji zwycięstwo smakuje lepiej. A grając Nerath wygrałem tak jak pisałem wcześniej - na początku dostaje się baty i zanim zdąży się przegrupować, dobudować wojsk i zebrać się do kontrofensywy, to trochę czasu mija. Ja ten czas, w szczególności na wczesnym etapie rozwoju gry, wykorzystałem głównie na zabezpieczenie granic (żeby nie tracić więcej niż to konieczne) i właśnie questowanie ile wlezie. A że Nerath ma łatwy dostęp do dwóch lochów, to najpierw z marszu przerobiłem je raz małymi ekipami, a potem zebrałem więcej gości i plądrowałem je jeszcze kilka razy. W kartach oprócz punktów zwycięstwa doszło mi parę niezłych upgrade'ów, które dodatkowo pomogły w przeprowadzeniu kilku dobrych akcji (szczególnie miło wspominam totalną masakrę całej floty czerwonego gracza, który szykował na mnie potężny desant - skoncentrowany nalot smoków w połączeniu z flotą oraz tajfunami posłał wszystkie jego statki na dno i sny o potędze szybko się skończyły). W późniejszych etapach gry przeszedłem do militarnej ekspansji - odzyskałem praktycznie wszystkie ziemie i zacząłem kąsać czarnego oraz czerwonego gracza (do żółtego miałem za daleko). No i na koniec co się dzieje? Otóż punktacja liczona jest po zakończeniu całej rundy. I kto jedzie wtedy ostatni, ach kto? No właśnie Nerath. I może przypuścić totalny atak wszystkim czym się tylko da, włącznie ze smokami wlatującymi za linie wroga, potworami wykonującymi 'amok' itd. - nie trzeba się już wtedy martwić dalszą obroną, można pójść na całość. I tak właśnie zrobiłem, choć przyznaję, że wygrałem przewagą bardzo niewielką.
Co do kart:
Że losowe i że może dojść coś nieprzydatnego? Cóż, kostki w walce też Ci mogą nie pójść. Niektóre karty, z tego co pamiętam, dają do 3 punktów i jeszcze bonusik, a wygranie pojedynczej bitwy daje cały jeden punkt I (i to tylko, jeśli podbijasz wrogi teren). Jak dla mnie jednak warto podejmować wyprawy - a że trzeba to sobie najpierw przygotować, poświęcić środki i ruchy, to już sorry - wszystko kosztuje ruchy i zasoby. Moi współgracze też coś tam próbowali w lochach ugrać, ale posłali za małe ekipy, dostali w dupę i się zrazili. Cóż, śmierć frajerom
Mogę napisać, sam jesteś słaby? Skoro piszesz, że nieumarli mają z górki, to przyznajesz, że grze brakuje balansu. Nerath akurat batów nie zbiera, gdyż razem z elfami ciśną iron circle. Usiłowałem kiedys questować od pierwszej tury, ale arcydiabeł/ smok wyrżnęli mi wszystkich bohaterów. Zresztą wygranie bonusu dla jakiejś kosztownej, niegrywalnej jednostki nie pomaga. Później zaś bohaterowie potrzebni są na froncie.
Twoje piękne słowa o pięknej akcji: jakiej flocie czerwonego gracza? Po co mu była?
Jakim cudem miałeś kąsać żółtego gracza, skoro jest on z Tobą w sojuszu?
Jeśli graliście bez sojuszów, to graliście w zupełnie inną grę, gdyż instrukcja sojusze zakłada.
I nie żebym miał coś przeciw home rulesom, ale o ich używaniu należy wspomnieć pisząc o grze.
I sorry, dopóki nie wczytałem się że graliście ,,home rules" to cisnęło mi się na usta pytanie: co robili Twoi współgracze jak się tak piąłęś do potęgi.
bez sojuszów gra dalej wydaje mi się niezbalansowana, gdyż gracz żółty i czerwony dostają z miejsca w tyłek (zwłaszcza ten pierwszy).
Odnośnie mocy mojego brata:
i on i ja jesteśmy szachistami trzeciej kategorii, niedzielnymi graczami mtg, naszą ulubioną grą jest Twilight Imperium, zaś na stole stale goszczą Mage Knight, Runewars. Często grywamy w Gota, zdarza się w Szoguna. Więc wydaje mi się, że jakąś moc obliczeniową mamy, zaś zasady nam niestraszne (co nie znaczy, że pomyłki się nie zdarzają).
Gry, które mogę wziąć ze sobą:
http://boardgamegeek.com/collection/user/Adalbertus123
szachy, scrabble
http://boardgamegeek.com/collection/user/Adalbertus123
szachy, scrabble
- Rocy7
- Posty: 5456
- Rejestracja: 05 maja 2013, 14:10
- Lokalizacja: Warszawa / Kobyłka
- Been thanked: 5 times
Re: Conquest of Nerath
instrukcja zaklada 2 tryby gry standardowy z sojuszami i drugi free for all w przypadku gry na 4 graczy, oba warianty sa opisane w zasadach wiec nie jest to home rule.Adalbertus123 pisze: Jeśli graliście bez sojuszów, to graliście w zupełnie inną grę, gdyż instrukcja sojusze zakłada.
I nie żebym miał coś przeciw home rulesom, ale o ich używaniu należy wspomnieć pisząc o grze.
Sojusze sa obowiazkowe jedynie w grze na 2 i 3 osoby.
-
- Posty: 137
- Rejestracja: 01 maja 2014, 11:02
- Has thanked: 1 time
Re: Conquest of Nerath
Mea culpa. Co nie zmienia faktu: na sojusze gra jest niezbalansowana. Bez sojuszy nie grałem (napisałem co mi się wydaje wyżej). Zagram, to się wypowiem.
Gry, które mogę wziąć ze sobą:
http://boardgamegeek.com/collection/user/Adalbertus123
szachy, scrabble
http://boardgamegeek.com/collection/user/Adalbertus123
szachy, scrabble
Re: Conquest of Nerath
@Adalbertus:
No tak czytam co piszesz i mi się oczy coraz szerzej otwierają. Już normalnie myślałem że to mi się coś popieprzyło i nawet sięgnąłem po instrukcję, ale już mnie Rocy7 uprzedził (serio, nie grał w grę a już wie o niej więcej niż Ty ). A wracając do meritum, to oczywiście że graliśmy 'free for all', wszak sojusze to jest opcja a nie przymus. I wybacz, ale to że powołujesz się na (twoim zdaniem) rozbudowane gry, to nie świadczy jeszcze że grasz w nie prawidłowo (skoro prostego conquesta nie ogarnąłeś, sorry ).
No i serio, jak spytałeś po co czerwonemu była flota, to normalnie ręce mi opadły. A do czego jest niby flota w tej grze, jeśli nie do przerzucania wojsk (podpowiem, że nie służy do zajmowania prowincji wroga, bo te są na lądzie)? A jeśli już chcesz wiedzieć, to czerwony od razu na początku gry wykopał mnie z obu przyczółków na wyspie oraz półwyspie, gdzie zmontował w kilku kolejnych turach potężne armię. Gdy już zgromadził równie wypasioną (w jego mniemaniu) flotę by zacząć przerzucać wojska, moje smoki w towarzystwie innych wodnych jednostek zmiażdżyły to tałatajstwo w jednym solidnym ataku, za jednym razem niszcząc jego wysiłki z poprzednich kilku tur. Jak tam takie akcje lubię zakładać, no ale jeśli nie rozumiesz po co, to zastanawiam się czy na pewno graliśmy w tą samą grę... Bo ja traktuję CoN jako stricte 4-osobówkę, proponuję więc jednak zagrać najpierw w 'pełną' wersję, a potem brać się do oceniania.
I jeszcze jedno a propos balansu - wszak od początku piszę, że przy asymetrii nigdy nie ma go w 100%. A to co pisałem o przewadze undeadów, dotyczy prostoty kierowania nimi - typowa wojna lądowa. Tu przede wszystkim leży ich 'przewaga', a mianowicie są nieskomplikowani do ogarnięcia. Nie zmienia to natomiast tego, że z dobrym pomysłem nawet Nerath może wygrać. Zresztą takie były intencje autorów, wystarczy przeczytać opisy frakcji w podręczniku - moim zdaniem bardzo dobrze odzwierciedlają to jak faktycznie się gra i scenariusz jest dzięki temu ciekawy. A czy w 100% sprawiedliwy? Nie wiem, ale szczerze mówiąc jest to dla mnie kwestia drugorzędna.
No tak czytam co piszesz i mi się oczy coraz szerzej otwierają. Już normalnie myślałem że to mi się coś popieprzyło i nawet sięgnąłem po instrukcję, ale już mnie Rocy7 uprzedził (serio, nie grał w grę a już wie o niej więcej niż Ty ). A wracając do meritum, to oczywiście że graliśmy 'free for all', wszak sojusze to jest opcja a nie przymus. I wybacz, ale to że powołujesz się na (twoim zdaniem) rozbudowane gry, to nie świadczy jeszcze że grasz w nie prawidłowo (skoro prostego conquesta nie ogarnąłeś, sorry ).
No i serio, jak spytałeś po co czerwonemu była flota, to normalnie ręce mi opadły. A do czego jest niby flota w tej grze, jeśli nie do przerzucania wojsk (podpowiem, że nie służy do zajmowania prowincji wroga, bo te są na lądzie)? A jeśli już chcesz wiedzieć, to czerwony od razu na początku gry wykopał mnie z obu przyczółków na wyspie oraz półwyspie, gdzie zmontował w kilku kolejnych turach potężne armię. Gdy już zgromadził równie wypasioną (w jego mniemaniu) flotę by zacząć przerzucać wojska, moje smoki w towarzystwie innych wodnych jednostek zmiażdżyły to tałatajstwo w jednym solidnym ataku, za jednym razem niszcząc jego wysiłki z poprzednich kilku tur. Jak tam takie akcje lubię zakładać, no ale jeśli nie rozumiesz po co, to zastanawiam się czy na pewno graliśmy w tą samą grę... Bo ja traktuję CoN jako stricte 4-osobówkę, proponuję więc jednak zagrać najpierw w 'pełną' wersję, a potem brać się do oceniania.
I jeszcze jedno a propos balansu - wszak od początku piszę, że przy asymetrii nigdy nie ma go w 100%. A to co pisałem o przewadze undeadów, dotyczy prostoty kierowania nimi - typowa wojna lądowa. Tu przede wszystkim leży ich 'przewaga', a mianowicie są nieskomplikowani do ogarnięcia. Nie zmienia to natomiast tego, że z dobrym pomysłem nawet Nerath może wygrać. Zresztą takie były intencje autorów, wystarczy przeczytać opisy frakcji w podręczniku - moim zdaniem bardzo dobrze odzwierciedlają to jak faktycznie się gra i scenariusz jest dzięki temu ciekawy. A czy w 100% sprawiedliwy? Nie wiem, ale szczerze mówiąc jest to dla mnie kwestia drugorzędna.
-
- Posty: 287
- Rejestracja: 08 wrz 2005, 10:34
- Lokalizacja: Katowice
- Has thanked: 3 times
- Been thanked: 6 times
Re: Conquest of Nerath
witam,
króciutko: downtime całkowicie zabija tą grę, po ukończeniu swojej tury można spokojnie wyjść i wrócić za ok 40 minut, jak dla mnie jest to zasadniczy argument, który przesądza o wykluczeniu z możliwości ponownej rozgrywki.
O ile Runewars czy Nexus Ops bardzo mi spasowały i chętnie do nich wracam, o tyle CoN skutecznie mnie zniechęcił.
Pozdrawiam
króciutko: downtime całkowicie zabija tą grę, po ukończeniu swojej tury można spokojnie wyjść i wrócić za ok 40 minut, jak dla mnie jest to zasadniczy argument, który przesądza o wykluczeniu z możliwości ponownej rozgrywki.
O ile Runewars czy Nexus Ops bardzo mi spasowały i chętnie do nich wracam, o tyle CoN skutecznie mnie zniechęcił.
Pozdrawiam
Re: Conquest of Nerath
a to właśnie kolega od downtime'u
Heh, mnie bardziej przeszkadza jak w Runewarsie nic się nie dzieje przez pół gry, bo wszyscy są daleko od siebie i jeszcze przedzieleni neutralami - to dla mnie jest większy i gorszy downtime, bo niby siedzimy i gramy, a tak naprawdę nic się ciekawego nie dzieje. Gdy wreszcie w czwartym-piątym roku wreszcie zaczynają się jakieś walki, to trzeba kończyć grę, tym bardziej jak komuś farciarsko spadają z nieba kamienie. Nie wspominam już nawet o braku balansu, bo tacy undeadzi czy ludzie to po prostu walec (szczególnie z dodatkiem). Co tu dużo mówić - miałem, dużo grałem, szybko się znudziłem, sprzedałem bez żalu i wracać nie zamierzam.
Za to conqueścik, a owszem, bardzo mi spasował: jest stricte wojennie i asymetrycznie plus smaczek w postaci lochów, mi tam więcej do szczęścia nie potrzeba.
Heh, mnie bardziej przeszkadza jak w Runewarsie nic się nie dzieje przez pół gry, bo wszyscy są daleko od siebie i jeszcze przedzieleni neutralami - to dla mnie jest większy i gorszy downtime, bo niby siedzimy i gramy, a tak naprawdę nic się ciekawego nie dzieje. Gdy wreszcie w czwartym-piątym roku wreszcie zaczynają się jakieś walki, to trzeba kończyć grę, tym bardziej jak komuś farciarsko spadają z nieba kamienie. Nie wspominam już nawet o braku balansu, bo tacy undeadzi czy ludzie to po prostu walec (szczególnie z dodatkiem). Co tu dużo mówić - miałem, dużo grałem, szybko się znudziłem, sprzedałem bez żalu i wracać nie zamierzam.
Za to conqueścik, a owszem, bardzo mi spasował: jest stricte wojennie i asymetrycznie plus smaczek w postaci lochów, mi tam więcej do szczęścia nie potrzeba.
-
- Posty: 287
- Rejestracja: 08 wrz 2005, 10:34
- Lokalizacja: Katowice
- Has thanked: 3 times
- Been thanked: 6 times
Re: Conquest of Nerath
moim zdaniem wysoki downtime, spowodowany jest dość archaiczną mechaniką - gracz wszystkie kroki w swojej turze wykonuje po kolei tj. jeden po drugim aż do ostatniego, plansza jest dość rozległa, a wojska od razu cała masa. W związku z tym, zanim ruszą wszystkie oddziały i dokonają podboju/eksploracji lochów to siłą rzeczy musi to trochę potrwać. Zupełnie przeciwnie jak w Runewars. Karty rozkazów zagrywane są symultanicznie i uruchamiany jest tylko jeden rozkaz na gracza, co w tym przypadku mocno przyśpiesza rozgrywkę. Poza tym, Runewars nie jest klasyczną nawalanką. To w moim odczuciu strategia z silnie zaakcentowanymi elementami przygodowymi. Dla mnie czuć w nim ducha Heroes & Might and Magic, gdzie oprócz wojsk mamy właśnie wspomnianych neutrali, bohaterów czy inne wydarzenia wpływające na przebieg rozgrywki. Stąd też elementy przygodowe zaskakują i wymuszają dostosowanie się do zmieniających warunków.
A zatem dla jednych graczy przebijanie się przez neutrali czy niezależne wydarzenia (np. plaga wywołująca dramatyczne konsekwencje wśród niektórych graczy) będą udręką i elementem, zniechęcającym do dalszych rozgrywek (brak możliwości natychmiastowego ataku na innego gracza), a dla drugich przeciwnie. Ja lubię obydwa rozwiązania, przy czym downtime musi być bardzo ograniczony. W przeciwnym razie każda taka gra to większości czasu obserwowanie poczynań innych graczy.
CoN łatwiej zestawić z innymi nawalankami w podobnym wymiarze np. StarCraft, Blood Feud of the New York, Ikusa, itp. i chyba w takim kontekście oceniać, co sądzicie ?
A zatem dla jednych graczy przebijanie się przez neutrali czy niezależne wydarzenia (np. plaga wywołująca dramatyczne konsekwencje wśród niektórych graczy) będą udręką i elementem, zniechęcającym do dalszych rozgrywek (brak możliwości natychmiastowego ataku na innego gracza), a dla drugich przeciwnie. Ja lubię obydwa rozwiązania, przy czym downtime musi być bardzo ograniczony. W przeciwnym razie każda taka gra to większości czasu obserwowanie poczynań innych graczy.
CoN łatwiej zestawić z innymi nawalankami w podobnym wymiarze np. StarCraft, Blood Feud of the New York, Ikusa, itp. i chyba w takim kontekście oceniać, co sądzicie ?
-
- Posty: 137
- Rejestracja: 01 maja 2014, 11:02
- Has thanked: 1 time
Re: Conquest of Nerath
Udało mi się wreszcie zagrać w 4 osoby free for all. Niniejszym zmuszony jestem odszczekać uroczyście część moich zarzutów co do tej gry: Hau Hau.
Niemniej tylko w wymienionym przed chwilę trybie jest fajna. Także jeśli masz 4 osobowy skład, to rzeczywiścia gra jest fajna, mózgożerna.
Natomiast jeśli miałbyś grać w coop (a musisz jak masz mniej niż 4 osoby), to poglądów nie zmieniam i doradzam zakup innego tytułu (zwłaszcza, że będzie to korzystniejsze dla Twojego portfela).
Niemniej tylko w wymienionym przed chwilę trybie jest fajna. Także jeśli masz 4 osobowy skład, to rzeczywiścia gra jest fajna, mózgożerna.
Natomiast jeśli miałbyś grać w coop (a musisz jak masz mniej niż 4 osoby), to poglądów nie zmieniam i doradzam zakup innego tytułu (zwłaszcza, że będzie to korzystniejsze dla Twojego portfela).
Gry, które mogę wziąć ze sobą:
http://boardgamegeek.com/collection/user/Adalbertus123
szachy, scrabble
http://boardgamegeek.com/collection/user/Adalbertus123
szachy, scrabble