Odi pisze:Było już dawno po północy, lecz w szerokich oknach daczy w Kuncewie wciąż jarzyły się światła lamp. Najważniejsza z tych lamp przyświecała rozmowie dwóch ludzi w pokoju na piętrze budynku. Jeden, pochylony nad dokumentami, zdawał się coś opowiadać. Drugi, skupiony, z cybuchem fajki wystającym spod wąsa, zatopił w nim miękkie, uważne oczy. Słuchał.
- ...i tak jak już mówiłem, Towarzyszu Stalin, spotkanie było bardzo udane. Naszemu agentowi, dzięki użyciu sfałszowanych kostek, udało się nawet zdobyć Berlin. I to już w drugim etapie.
W tym miejscu Nikołaj Jeżow przerwał, by wzmocnić wymowę tej ostatniej informacji. Nie zawiódł się: Stalin z uznaniem skinął lekko głową.
Zadowolony z siebie kontynuował.
- Jednocześnie nasz agent doniósł, że jeden z uczestników spotkania pomylił Wasze imię, Towarzyszu Stalin. Nazwał Was... za przeproszeniem - Jackiem. Poleciłem wzmożoną obserwację. Jeśli to zorganizowana akcja, dojdziemy do organizatora tego spisku na Wasze dobre imię. Jacek Stalin... Nie do pomyślenia!
Tym razem twarz I sekretarza Partii nie wyrażała kompletnie nic. Miękkie oczy w dalszym ciągu patrzyły na szefa NKWD uważnie. Jeżow wziął to milczenie za wyraz aprobaty. Nie mógł wiedzieć, że przed momentem podpisał na siebie wyrok. Stalin od zawsze marzył, by - miast Józefem - nazywać się Jackiem. Tej nocy mieli rozmawiać po raz ostatni. Następny wieczór Nikołaj Jeżow spędzi już w kazamatach własnego budynku, gmachu NKWD na Łubiance.
niezłe, mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi