Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
Chciałem przejść czołgami przez zachodnią część Himalajów by uderzyć od dołu w ZSRR ale jak już przejechałem po pół roku przez pierwsze góry, to się okazało, że dalej nie ma drogi! I trza było wracać. Taki ze mnie logistyk
Dobre
Pocieszę Cię, że mapa w Triumph & Tragedy nie obejmuje Himalajów
Chciałem przejść czołgami przez zachodnią część Himalajów by uderzyć od dołu w ZSRR ale jak już przejechałem po pół roku przez pierwsze góry, to się okazało, że dalej nie ma drogi! I trza było wracać. Taki ze mnie logistyk
Dobre
Pocieszę Cię, że mapa w Triumph & Tragedy nie obejmuje Himalajów
łe, czyli nie można tak genialnych planów wprowadzać w życie Zapewne do tej pory szerpowie siedzą i się śmieją, wspominając jak musieli taszczyć beczułki z paliwem do tych pokracznych machin wojennych...
Mogę tutaj przy okazji (no jak już ktoś czyta te moje raporty ) rozwinąć ten mój wątek himalajski - otóż mógłbym tam dojechać szybciej, gdyby nie jeden latający problem - brytyjski bombowiec strategiczny bombardujący drogi zaopatrzenia, na którego nie miałem sposobu, bo lotniska perskie (Persja podbita i oczywiście wyzwolona przez moje wojska ) były zbyt daleko. A więc ten samolocik bezkarnie niszczył mi zaopatrzenie i drogi, przez co paliwo i żywność nie docierały na czas, przez co moje oddziały po prostu stawały tam skąd ruszały i czekały na zaopatrzenie. Brak zaopatrzenia to zerowa organizacja i wystarczyłby jeden agresywny świstak himalajski, żeby ich przegonić, na szczęście nikt nie atakował. Tak czy siak, jak już zająłem jakieś lotnisko we wschodnich Indiach to moje myśliwce pogoniły tego bombowca i dywizje mogły ruszyć pełną parą - aż do końca drogi
Podobne niespodzianki (koniec drogi w dżungli lub na pustyni) są też w Afryce ale tam można próbować desantować statkami w kolejnym regionie.
Odi pisze:Andy, ale te wszystkie (prawie) gry już mamy i wykorzystujemy. Chodzi mi natomiast o faktycznie lekkie, wieloosobowe imprezowe wręcz eurogierki-fillerki, takie na 20 minut, w oczekiwaniu na zebranie się składu czy dla wytworzenia dobrej atmosfery I takich w klimacie drugowojennym na razie brak (liczę tu trochę na Szpiegów z Estoril od Rebela, choć to podobno gra na godzinkę, więc z kolei ciut za długa)
Może Heroes of Normandie pomoże...
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."
Ja wiem, że dla wojenników, Heroes of Normandie to filler i gierka towarzyska, no ale my trochę jeszcze poczekamy, aż się nasze towarzystwo wdroży na tyle, żeby HoNem się relaksować...
Ano, piękne spotkanie. Na początku pierwsze dwa szturmy na plaży Omaha w kościanym D-Day zakończyły się porażką, choć za drugim razem jedna dywizja dotarła aż do bunkra.
Potem ten epicki QM G - gdybym te moje responsy dostał w odwrotnej kolejności (najpierw anulowanie zdjęcia Niemców a potem obrona przeciwlotnicza) to wynik mógłby być zupełnie inny. Ale taki urok karcianek. Przecież początkowych naparzanek morskich z UK też nie planowałem ale nie było wyjścia...
A co do Japonii to w tej grze nabiła naprawdę sporo punktów Osi zanim się skończyła talia. Ja jeszcze tą nacją nie grałem więc nie wiem jakie tam są możliwości ale wygląda na to, że oni muszą tak grać, że na początku ostra ekspansja potem stawianie responsów i czekanie na USA, które rozpędza się też powoli ale ma grubą talię. Może strategia Niemców by zmniejszyć talię USA wilczymi stadami, wtedy USA nie może bombardować Japonii ale wtedy Włosi musieliby chronić Niemców przed Ruskimi i UK, co jest chyba ponad ich siły.
Bronili, ale nie robią tego "na luzie", tylko muszą się mocno spinać z responsami i eventami. Z czterema build army w talii, to za dużo Włosi nie poszaleją w tej obronie.
Co do Japonii, nie jest łatwo dojechać nią do końca z kartami w reku. Nie wiem, czy choć raz zdarzyła mi się taka sytuacja, a przecież to ja zwykle grałem Japończykami. Natomiast 17-18 tura jest realna, a wówczas 3 - 4 tury czekania to nie tragedia. Wczoraj Tomek faktycznie czekał dłużej, natomiast generalnie taka jest właśnie japońska taktyka: szybko zająć jak największy obszar, a potem twardo się bronić responsami. Nawet bez kart Japonia może nieźle punktować, bo Brytyjczykom i Amerykanom brak często kart do odbicia zajętych przez nią terenów. Myślę, że wyższą szkołą jazdy byłoby zajęcie USA i tym samym likwidacja widma bombardowań. Cały czas chodzi mi to po głowie (podobnie, jak taktyka na u-booty u Niemców). Mam wrażenie, że to jest możliwe, aczkolwiek przy bardzo sprzyjającym (po obu stronach) układzie kart.
Generalnie rozgrywka była świetna. Nalot na Rzym spektaktularny... byłby, gdyby nie włoska opelot (to akurat zupełnie ahistoryczne - wyprawa nad Włochy dla załóg bombowców alianckich była zwykle wakacyjną wycieczką, w odróżnieniu od piekła nad Niemcami). Całe szczęście, że zagranie tej karty nie decydowało o zwycięstwie, i alianci już wcześniej mieli 2 punkty przewagi, uzyskane zresztą dopiero w ostatniej turze! Ja nieśmiało zwrócę też uwagę na USA, które wolno się rozkręcały, ale - także dzięki dobrym statusom dobranym na samym początku - potrafiły w drugiej połowie gry szybko wyprzeć Japonię z Filipin (umożliwiając tym samym dwa mordercze bombardowania na -10 kart w sumie), a potem jeszcze zmienić priorytety i przerzucić znaczne siły do Europy, wyzwalając zachodnią część kontynentu (plus ten morderczy - 8 kart - lecz nieudany nalot na Rzym). Quartermaster pokazał wczoraj wszystkie swoje zalety: zespołowe granie, zwroty akcji, klimat wyścigu emocjonującego do samego końca.
Potem jeszcze wzięliśmy na warsztat plażę Utah w D-Day Dice. Choć markus od początku marudził, że nie wygramy i że on już nie żyje, to mimo jego defetystycznej postawy udało się nam we trójkę z Tomkiem wejść do bunkra. D-Day świetnie się sprawdza w roli przerywnika - godzinka mija bardzo przyjemnie.
Za tydzień może uda się wziąć na warsztat jakiś cięższy, wojenny tytuł, hm? Może są jacyś chętni do umówienia się na Churchilla, albo do Triumph & Tragedy? Inne gry oczywiście także do dyspozycji.
UWAGA: W tym momencie jeszcze nie wiem na pewno, ale niewykluczone, że najbliższe gdańskie spotkanie będę musiał przenieść na środę! Będę informował.
No mnie nie będzie, od środy do soboty mam wieczory pracujące w najbliższych tygodniach. Rekompensuję sobie substytutem w postaci HoI3 Oto ostatnia relacja z kampanii włoskiej:
Spoiler:
Wrzesień 1944 - porażka. Po głębokiej analizie sytuacji światowej, pomimo niewielkich sukcesów ofensywy włoskiej w południowych regionach ZSRR (wschód Morza Kaspijskiego, nad Persją) ogólny bilans i perspektywy są mało optymistyczne. Niemcy nie mają rezerw ludzkich (manpower 0), więc powoli ulegają rosnącej potędze Sowietów (ogromny manpower i masowa produkcja piechoty).
UK po dwóch nieudanych desantach na Gibraltar (broniony sporym kosztem przez Włochów) zrobiła duży desant w Mombasie (dzisiejsza Kenia) powodując szybką ewakuację Włochów z Zachodniej Afryki i upadek Etiopii.
Nawet bomby V1 i rakiety V2 produkowane przez Włochów i zrzucane na Londyn nie odstraszyły nikczemników :]
Japończycy przechodzą powoli do defensywy bo USA napiera. Ogromna armia desantowa USA czeka w Kalifornii na swoją kolej. Upadek Japonii to tylko kwestia czasu.
Na koniec najzabawniejsze: w tej grze można oferować Lend-Lease (część swojej produkcji przemysłowej) dowolnemu krajowi zaangażowanemu w wojnę. I oczywiście USA daje L-L Brytyjczykom i Sowietom. Włosi dostają nieco od Niemiec a Sowieci w geście nie wiadomo czego dają L-L Japonii!
Tak więc poddałem grę bo to była syzyfowa walka z wiatrakami pod prąd. Może spróbuję Japonią, bo jej pomoc w pokonaniu ZSRR jest możliwa i istotna by pokonać tego potwora.