Marx pisze:licznych komentarzach recenzentów, gdzie ten sam zarzut się pojawia na okrągło
Nie zauważyłem, żeby ten zarzut pojawiał się w "licznych komentarzach recenzentów" i "na okrągło". Poza tym w wielu grach podobne żetony eksploracji rozkładane są losowo i przynoszą graczowi losowy zysk/stratę. Ma to na celu urozmaicenie rozgrywki. Oczywiście jest jakiś wpływ na wynik końcowy, ale od graczy zależy jak dostosuje się do sytuacji/efektu. Przecież w innych grach możemy mieć precyzyjnie zaplanowaną strategię, a ktoś nam w zabierze potrzebny budynek/podbierze kartę/zajmie pole. My musimy do takie sytuacji dostosować naszą strategię. I grając w CH nie dostrzegłem, by żetony eksploracji miały jakiś gigantyczny wpływ na rozgrywkę. Czasami któryś z graczy dostał jeden kryształ, lub jednego troga mniej, lub więcej. Może po jednej rozgrywce trudno mi ocenić, ale nie zauważyłem, by którykolwiek z graczy był jakoś mocno skarcony przez ową losowość. Za to dużo bardziej było widać jak ktoś "zwalił" swój ruch poprzez błędne zagranie. Przecież w takim Kemecie, czy CITOW też jest losowość w kartach.
EDYTA: A gry strategiczne, w których są kostki? Planujesz coś zrobić w jakimś Dice Placement, ale masz wyjątkowo ciulowy rzut?
Marx pisze:Stąd czasami ufam recenzentom, bez względu na to czy kogoś to śmieszy czy nie.
Można ufać i to jest zrozumiałe. Ale nie można traktować tego jako
jedyną wytyczną i prawdę objawioną. Przez ponad rok zastanawiałem się nad zakupem The Ancient World. Gdybym posłuchał recenzentów kręcących nosem na ten tytuł (większości) i nie zagrał - ominął bym grę, która dla mnie jest obecnie numerem 1. Gdybym zaufał marudzącym na forum, nie zagrałbym w Zamki Szalonego Króla Ludwika - która jest moim nr 2. Gdybym kierował się miejscem na BGG (i agresywnymi wręcz postami na forum), nie zagrałbym w Power Grid: First Sparks, która jest moim nr 3.
Pamiętam swego czasu jak jeden z bardziej znanych recenzentów GW przyznał "Aliens" Camerona dwie gwiazdki, a obok jakiejś irańskiej produkcji zrobionej na kolanie, bez ładu i składu - sześć gwiazdek. Woody Alen powiedział kiedyś "Jeden z krytyków, którego bardzo cenię, nazwał mój ostatni film arcydziełem. Drugi z krytyków, którego również bardzo cenię, nazwał mój ostatni film największym nieporozumieniem, stratą czasu i pieniędzy. I wiecie co? Jeden i drugi ma rację."
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
I właśnie dlatego śmieszy mnie postawa, do której odnosiłem się w swojej wypowiedzi - bezgranicznemu zaufaniu w czyjś gust i ocenę.
Reasumując - trzeba spróbować zagrać w tytuł, który nas kręci i który potencjalnie jest solidny. Można omijać produkt, gdzie WSZYSTKIE opinie i oceny są negatywne.
Marx pisze:Nie odczuwam specjalnej chęci przekonania się o tym osobiście
Ja nawet zagrałem ostatnio w grę Rozenberga, a dotąd ŻADNA z gier jego autorstwa mi się nie podobała. (Ba! Przez jedną partię Agricoli mało brakowało, a zniechęciłbym się do planszówek na amen!
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
) Ale zagrałem, spróbowałem i dzięki temu zapoznałem się z kolejnym tytułem. I nawet pomimo tego, że skrajnie mi nie podpasował, nie uważam swojej rozgrywki za stracony czas. Bo poznałem nową, ciekawą mechanikę i mogę wyrazić swoją opinię o kolejnym tytule. (i spędziłem czas ze znajomymi)
Marx pisze:Natomiast komentarze o tym, że kogoś coś śmieszy są w słabym guście, ocierają się o wyśmiewanie i arogancje, a tego bardzo nie lubię.
Oj, Marcin. Nie przesadzaj. Po pierwsze - moja wypowiedź nie odnosiła się do Twojej, a do postu stronę wcześniej, gdzie kolega napisał "kręciła mnie ta gra bardzo, ale po recenzji Gambita w nią nie zagram". Dla mnie taka właśnie postawa to arogancja i to jest w słabym guście.
Gambit pisze:Tak samo gdzieś tłukł mi się po potylicy Kemet, ale mniej bo tam jest dużo większa mobilność niż w Cry Havoc i Kemet wydaje się jeszcze szybszy.
Hmm... Ale to przecież naprawdę odległe od siebie tytuły. Przynajmniej moim zdaniem. Zupełnie inna mechanika poruszania się po planszy, zupełnie inaczej działająca plansza, asymetryczność frakcji, kompletnie inne cele i zasady punktowania. Trudno mi zestawić CH i Kemeta obok siebie. Jasne - i to jest Area Control i to. Ale to trochę tak jakby porównać dwa filmy w zbliżonym do siebie gatunku. Np. "Szybcy i Wściekli" z "Mad Maxem". Jedno i drugie to kino akcji, w jednym i drugim są samochody. Coś je łączy, ale różnic jest jednak więcej. Jeden zachwyci się jednym, drugi preferował będzie drugi. Jednak trochę trudno mi zestawić je ze sobą.
Żebym nie został źle zrozumiany - akceptuję podkreślenie w recenzji, że któryś tytuł wolimy bardziej. I w pełni rozumiem argumenty Gambita co do preferencji poświęconego czasu na dany tytuł. I nie odnoszę się tutaj do recenzji (która jak zwykle jest rzetelna), tylko właśnie do osób, które wrzucają po jej obejrzeniu komentarze "Tak jak myślałem. Znika z mojego radaru", jakby chcąc podkreślić swoją wyższość, że nie zagrali i nie kupili.
P.S. I jak pisałem powyżej - również ciężko mi zestawić ze sobą BR i CH. Podobne jest w nich tylko to, że są figurki i "okrągła" mapa podzielona na obszary. No i niby ten sam gatunek. Mechanika jest zupełnie inna. Ja na pewno chce zagrać w CH jeszcze nie raz i coraz bardziej skłaniam się do jego zakupu, bo jest w tej grze mnóstwo fajnych elementów, całkiem nieźle złożonych do kupy. Do mnie to po prostu trafiło. I co zabawne - nie zgadzam się z tym, że figurki są ładne. W porównaniu do BR wypadają jak nasza ekstraklasa, do Premier League. To zupełnie nie ten poziom. (Chociaż dla mnie mogłyby być i meeple) Ale o to chodzi - każdemu będzie się podobało co innego i co innego będzie go irytowało.