Smutne jest to, że niechęć do przemyślenia własnego stanowiska opiera się na tak kruchych podstawach. Wyjątkowo śmieszy mnie ten feminizm jako słowo klucz, który ma załatwić wszystko i zamieść wszystkie wątpliwości pod dywan. Feminizm nie jest, nie był i nigdy nie będzie teorią naukową i stosowanie go w takim kontekście zawsze będzie śmieszne. Tak samo jak nauką nie jest filozofia, literatura bądź sztuka. Stosowanie argumentów ad personam, terminów, których się nie rozumie, omijanie danych, wyszukiwanie w internecie definicji, których nie potraficie stosować wcale nie pomaga osiągnąć upragnionego celu udowodnienia swoich racji. Owszem znajdzie się poklask u podobnie rozumiejących klakierów, ale czy to jest główny cel dyskusji?
Zasady uprawiania nauki nie wymyśliły ani feministki ani żydomasoński spisek. To, że stworzyliście własną definicje faktu, aksjomatu czy nauki niczego nie zmieni. Nawet Stanisław Lem tego nie zmieni. Nie jesteście obrońcami uciśnionej wiedzy, która nie może dojść do głosu pod naporem nowomodnych teorii, lecz własny światopogląd ukrywacie pod przykrywką naukowego sznytu wyczytanego z popularnonaukowych pisemek. Nikt już nie uprawia nauki w zgodzie z takim XIX wiecznym paradygmatem. Zamiast twardo stać przy swoich przeżyciach i doświadczenia zastanowili się nad proponowanymi hipotezami, a czas poświęcony na wymyślanie kawalkady inwektyw poświęcili na przewertowanie Google Scholar w poszukiwaniu artykułów w interesujących was zagadnieniach to każdy by na tym skorzystał.
Bo nie wadzicie się z feministkami (w tym momencie Kazia Szczuka i Agnieszka Graff umierają, gdy dowiadują się, że to właśnie JA stałam się obrończynią feminizmu
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
), ale z Khunem, Popperem, Russellem i współczesnymi naukami matematyczno-przyrodniczymi. Nie ze mną jako reprezentantem 2000 tyś lat rozwoju nauk matematycznych (gdyby tak było to chyba byłabym w innym miejscu
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Zresztą z tą liczbą też chyba wyskoczyłam trochę od czapy
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
), lecz z tymi, którzy stworzyli wielki zderzacz hadronów dzięki weryfikacji, dowodzeniu, indukcji i dedukcji, którą uznaliście za pseudonaukowy feministyczny bełkot. Naprawdę polecam przejść się na konkretny wydział biologii, fizyki lub matematyki i zaprezentować swoje poglądy. I sprawdźcie wcześniej ich poglądy, aby tak łatwo nie przyszło wam zakwalifikowanie ich do orędowników feminizmu.
Jeszcze kilka lat temu pewien naukowiec ze Stanów Zjednoczonych jeździł po zakładach karnych i ze stosowną aparaturą badał tych więźniów, którzy zostali zakwalifikowani jako psychopaci. Ogłosił, że mężczyźni mają mniej substancji szarej w mózgu i dlatego też to oni ww 99% będą seryjnymi mordercami. Bardzo szybko podchwyciły to amerykańskie feministki żądając większej kontroli nad mężczyznami. Dopiero wspólna praca naukowców pozwoliła poddać w wątpliwość te bzdury.
Ktoś im przypomniał, że w XIX wieku parę osób miało podobne plany. Wtedy to nazywało się eugeniką.