Po pierwsze - z kim. Czyli - towarzystwo grające, czy nie grające?
Jeżeli to drugie - to Tajniacy i wszelkie inne proste imprezówki. Nie będzie czasu na naukę czegoś bardziej skomplikowanego. W dzień pływasz. W nocy - spożywasz trunki i śpiewasz szanty (drzesz ryja).
Jeżeli to pierwsze - to najlepsze są mikrogry np. Deep Sea Adventure. Małe euraski, które zawsze można zabrać i będzie frajda - np. Karciane Filary Ziemi, Sail to India, Eight Minute Empires, etc.
Po drugie - jaki akwen. Spokojne jeziorko, czy Bałtyk?
Jeżeli to pierwsze - to poza ekstremalnymi sytuacjami i założeniem, że gracie po zacumowaniu - można zabrać niemal wszystko.
Jeżeli to drugie - to nie polecam czegokolwiek poza talią najtańszych kart.

Serio. Szkoda zachodu na więcej. Nawet jak schowasz w bakiście - zawsze jest szansa na uszkodzenie. Gumka na pudle to podstawa. Anyway - na ostatni rejs zabrałem Dixita i Tajniaków i... Nie zagraliśmy ani razu. Wieczorem wszyscy byli tak umordowani, że mieli ochotę się tylko... znieczulić.
I ostatnia sprawa - czyli wilgoć. Niestety ale na łajbie wilgotno jest zawsze. Najgorzej jest jak chcesz uchronić się przed komarami i zamykasz wszystko, a na zewnątrz jest chłodno. Przez różnicę temperatur para się skrapla i rano wszystko jest mokre. Jak pogoda nie dopisuje, a łajba stara - to czasem nawet przez forluk się leje do środka. Nie polecam więc niczego, co bliskie Ci sercu i trudno dostępne na rynku.
Ja po ostatnim rejsie stwierdziłem, że na następny nie zabieram nic. Szkoda zachodu. Inna sprawa, że wśród mojej załogi majowego rejsu - nie ma graczy, a na Bałtyku buja. Zawsze można grać w marynarza. Do porzygu...