ramar pisze:Skid_theDrifter: Jeżeli chcecie rozmawiać o społeczeństwie, większej grupie, statystyce, to skrajne przypadki należy z grupy usunąć (zniewieściały facet i dziewczyna-chłopczyca)
Co do "uśrednionych oczekiwań względem przypisanej płci", nie ukrywajmy, że takie istnieją ale:
1. Czy nie są one wynikiem właśnie predyspozycji i ewolucji gatunku na przestrzeni ponad 5000 lat?
Co do statystyk - pełna zgoda, skrajnych przypadków byśmy nie uwzględniali. Tylko mi chodzi o coś innego, o to, że te skrajne przypadki nie są już skrajne. Więc i określenia nie są skrajne, tracą swój pierwotny wydźwięk. To tak jak z tym jak kiedyś istniało od cholery przezwisk na ludzi w okularach: okularnik, pinglarz, dawniej jeszcze "nosić rower na nosie". Gdzie to wszystko jest teraz? Nigdzie, bo
to co jest normalne nie ma stałej wartości. Norma istnieje tak długo, jak długo chcesz wyciągać średnią. A jak ktoś używa miarki sprzed 20, 30 lub 40 lat, to jego wina.
Teraz, co do roli i predyspozycji. Kiedy ostatnio orałeś pole? Zabiłeś świnię? Upolowałeś królika? Powiesz może "żyjemy w XXI wieku, takie prace należą do rzadkości lub przeszłości". Istnienie manufaktury sprawiło, że nie podlegamy wszyscy tym samym grupom zadań. Stąd nie każdy mężczyzna mógłby zabić, dajmy na to. Te 5000 lat (dość krótko, ja myślałem jeszcze wcześniej) musisz wziąć w nawias przemian, to znaczy uwzględnić to, że głębokie przemiany społeczne nie są starym wynalazkiem, raczej nowym (w kontekście gatunku homo sapiens)i bardzo, bardzo powolnym. Szczególnie gdy mówimy o płci i roli w społeczeństwie. Pamiętaj, że gdy po II WŚ brakowało mężczyzn do pracy, szybko się okazało że kobiety nie tylko mogą, ale i potrafią.
ramar pisze:3. Jednak w przeciwieństwie do Ciebie nie uważam, że wszystkiego można nauczyć i naturę ukształtować, bo jeśli byłoby to możliwe w 100% to homo sowieticus byłby jeszcze bardziej popularny.
Homo sowieticus jest popularny bo ludzie albo nie wiedzą, albo zapomnieli, albo nie mają wyobraźni co do tego jak wygląda współczesny świat, a tak w ogóle to są jego dwa rodzaje, ale ten temat trochę za daleko od tego o czym się tu prawi, więc zarzucam. Co zaś do tego kształtowania natury i wychowania, prosty eksperyment. Bierzesz dzieciaka jednej płci i oddajesz go na wychowanie do stereotypowej grupy płci odmiennej, bez kontaktu z własną biologiczną płcią. Sądzisz, że po 15 latach takiego wychowania nie przejmie cech stereotypu? Wsiąknie jak gąbka. Może wiedzieć, że jest inne, bo zobaczy czysto biologiczną różnicę, ale zachowania, skłonności, lub to co nazywasz predyspozycjami, przeszłoby w całości.
ramar pisze:Skid_theDrifter pisze:Gdy więc próbujesz powiedzieć "aktywność X to babska domena", istnieje 99,(9)% szans że znajdzie się facet, który jeśli mu rzucisz wyzwanie bycia najlepszym w owej aktywności X, spróbuje i podoła.
A to jest akurat dobrym przykładem ambicji i właśnie rywalizacji. "Co ja nie dam rady lepiej ugotować tego dania lepiej?" , "Daj mi trzy dni, a nauczę się szydełkować i pokażę Ci, że robisz to źle." "Idziemy o zakład, że zatańczę taniec brzucha?"
Zgoda i niezgoda. Z jednej strony to dowód na to, że czysto płciowe aktywności do których każda z płci ma własne predyspozycje to nieprawda. Bo gdyby było tak, że stereotypowa kuchnia to miejsce dla kobiety, żaden facet by tam nigdy nic nie osiągnął. Druga rzecz, to co mówisz: przykład ambicji i rywalizacji. Nie kwestionuję tego, że ze względu na pewien trwający od dawna model wychowywania płci, mniej kobiet niż mężczyzn ma skłonności ambicjonalne, skłonność do ryzyka lub rywalizacji. Ale z tym tak jak napisałem akapit wyżej: kwestia wychowania. Jeśli wychowanie jest według pewnego modelu, to takie a nie inne cechy tworzy w każdej z płci. Wiem jak mnie wychowano i wiem jak wyglądało wychowanie mojej siostry, bo jest między nami duża różnica wieku. Różnice są dla mnie bardzo wyraźne.
A tak już osobno, ta postawa typu "co, ja nie dam rady?", "ja nie zrobię lepiej?", "założymy się, że..." nie ma wiele wspólnego z tą prawdziwą rywalizacją wysokiego szczebla, szczególnie intelektualną. Jest to raczej przydepnięte ego. Może skuteczne do pewnego stopnia, ale jednak niezbyt dalekosiężne. Ktoś z prawdziwą żyłką rywalizacji jest nie tyle skupiony na tym, żeby udowodnić komuś, że ten ktoś jest gorszy, raczej udowodnić sobie, że sam jest lepszy. To spora różnica w motywacji i dojrzałości psychicznej.
sidmeier pisze:na 1000 osobników trafi się mutant
To chyba właśnie jest problem którego nie możesz przeskoczyć. To nie 1 na 1000. To nie jest mutant. Tu nie X-men. To jest prawdziwy świat, i ten świat wygląda inaczej niż Ci się wydaje, próbujesz go zmierzyć i zobaczyć przez pryzmat i miarkę z ubiegłego wieku. Jeśli nie potrafisz rozdzielić cech charakteru od płci z uwzględnieniem uwarunkowań wychowania, to pojawią się takie kwiatki.
Podsumowując, żeby nie było: różnice między płciami istnieją. To niezaprzeczalny fakt. Skala tych różnic, szczególnie w kontekście gier planszowych, jest 1)żadna lub minimalna w kategorii cech wrodzonych przynależnych płci; 2)znaczna w kategorii cech nabytych w procesie wychowania i dorastania. To jest moje stanowisko. Jak ktoś powie "
kobiety się nie nadają do gier z negatywną interakcją, bo takie się urodziły" to jest to inne niż "
kobiety nie grają w gry z negatywną interakcją, bo je nauczono, że rywalizacja jest nie dla nich". To jaki ktoś się urodził jest stałe. To jacy jesteśmy jest płynne, może się zmienić. I zmienia się. Można szeroką sieć zarzucić i zapytać tutejszych graczy: czy wasze żony i kochanki zmieniły swoje upodobania w grach planszowych na bardziej agresywne podczas waszego wspólnego życia i grania? Część powie że tak, część, że nie. Jakby wszyscy powiedzieli że nie, moja teza nie miałaby racji bytu, bo to by znaczyło, że nie podlegamy zmianom upodobań - ale przecież podlegamy. Ja tu nie próbuję udowodnić, że na księżycu żyje plemię jednorożców - proponuję coś łatwego do zaobserwowania. Łatwo natomiast przy tym odlecieć w ciemny kosmos offtopu.