Ryu pisze:(...)
Niemniej nie o tym tu miałem bo wczoraj zagrałem pierwszy raz w Lisboa i tak na szybko kilka słów... Przykro mi to stwierdzić ale to najmniej intuicyjna gra Lacerdy jaką znam. Vinhos/ Gallerist przy Lisboa to "bajka". Tam wszystko jest logiczne, coś z czegoś wynika i coś z czegoś bierze a tu...? Przy tłumaczeniu (G. albo V.) nie miałem problemów żeby ktoś zrozumiał a wczoraj sam miałem problem z ogarnianiem. Wiem, to może być moja wina ale w kilka gier już zagrałem w swoim życiu i raczej ten argument jest słaby. Ikonografia... Słabo. Tutaj, mam wrażenie, pierwsze skrzypce grały grafiki, obrazki, szlaczki i inne dziwolągi. Pod tym względem zarówno V. jak i G. to ideały nie do dogonienia przez L. Ja w cięższych grach cenię sobie przejrzystość bo łatwiej się wtedy tłumaczy nowym graczom. Nie ma tylu pytań podczas gry i nawet po kilku latach niegrania mogę wziąć grę do rąk i niemalże z marszu wszystko wytłumaczyć bo WIDZĘ od razu. W L. tego zdecydowanie zabrakło. Co jeszcze? Jeśli ktoś szuka klimatu w grach euro to info dla niego - w V. i G. klimat wycieka drzwiami i oknami
W L. ja nie poczułem odbudowy miasta. Brałem kosteczki, sprzedawałem towary, zagrywałem karty. Tyle.
Niemniej... W piątek będę chciał zagrać ponownie w 4os (graliśmy wczoraj w 3) a przyszłym tygodniu w 2os. Liczę że odczucia z gry będą dużo lepsze. Że jak już zagram kilka razy to skupię się na mechanice, docenię kunszt bo póki co skupiłem się na minusach a szkoda bo w przypadku Lacerdy tak nie miałem i Jego gry kupuję w ciemno bo razem ze Splotterem to moje Top2
Po (bardzo) długich przemyśleniach nad Lisboa mam takie same spostrzeżenia:
- przekomplikowanie zasad oraz mechaniki, które uczyniły grę bardzo nieintuicyjną, a to nie występuje w Kanbanie bądź Vinhos - tam jedno wynika z drugiego i wszystko się zazębia ze sobą;
- przerost formy nad treścią, czy jest to sensowne i faktycznie potrzebne, aby tę samą akcję móc wykonać na 3 lub 4 różne sposoby?
- Kanbana bądź Vinhosa tłumaczę z marszu 30 minut zupełnie nowym graczom - zasady są spójne i oprócz jakiś małych niuansów (np. festiwal wina w starej edycji Vinhos), gdzie muszę się posiłkować podpowiadajką to rozgrywka jest później płynna i każdy wie o co chodzi. W Lisboa właściciel tłumaczył grę prawie 1,5h i przez 3/4 gry musieliśmy o coś dopytywać, doszukiwać w instrukcji - nawet kilka razy o tę samą rzecz bo mechanika była nieintuicyjna, a ikonografia nie pomagała;
- wygląd to kwestia gustu i osobistych preferencji, ale nie urzekła mnie ani czytelnością ani klimatem;
- graliśmy bez tłumaczenia zasad 3-4 godziny, dla mnie stanowczo za długo i wolę Vinhosa lub Kanbana gdzie rozgrywka zamyka się w 30 minutach na gracza. Kanban, tak mózgożerna gra w godzinkę na dwie osoby jest rewelacyjny. Osobiście nie lubię też "podpinania się" pod rundę innego gracza, stwarza to jeszcze większy downtime dla osób nie biorących w tym udziału;
- w Lisboa występuje taka sałatka mechanik, punktowania, że przez większość gry nie było wiadomo kto wygra. Po finalnym podliczeniu punktów okazało się, że zdobyłem ich najwięcej, ale nie miałem odczucia, abym coś w tej grze osiągnął: odbudował miasto, ugasił pożar, stworzył sieć sklepów, bądź przysłużył się koronie. W Vinhos cieszą mnie moje szlachetne wina lub tanie sikacze, a w Kanbanie lubię się specjalizować w produkcji takich czy innych aut. Nawet w CO2 miałem większą więź z tym co się działo na planszy.
Mam podobnie jak @Ryu i mam nadzieję, że to tylko pierwsze wrażenia. Mam natomiast obawy, gdy ponownie usiądę do tej gry za kilka tygodni, czy cały proces ponownego tłumaczenia i zrozumienia gry będzie taki interesujący, czy w tym czasie nie wolałbym zagrać w 2 inne ciężkie tytuły.