Ayaram pisze:Zupełnie jakby "szanowani" twórcy wychodzili z założenia "przy grach opartych na licencjach nie trzeba się starać i tak się sprzedadzą"
Wydaje mi się, że jest wina nie tyle twórców, co wydawców. Pamiętam, że w jednym z wywiadów Ignacy jasno nakreślił, że kształt i target Wiedźmina został mu narzucony przez FFG. Jestem w stanie w to uwierzyć i nawet założyć, że mogło być tak także w przypadku Langa.
Ale skąd takie podejście wydawcy? To oczywiste, nie ma wszakże sensu robić gry, od której będzie się odbijało większość graczy, a jedynie zapaleńcy pokonają barierę i dokopią się do mięcha (tak samo, jak nie ma sensu robić filmów innych niż pg-13). Szerszy target, większa sprzedaż, prawda? Błąd! Nawet, jakby odłożyć na chwilę kwestię odbiorców, którzy takich tytułów oczekują (nadzwyczaj czytelne w ostatnim czasie), to przecież Bloodborne w swojej oryginalnej wersji jest właśnie taką grą! Grą, od której "casuale" odbijają się niczym kauczuki od podłogi (jeszcze kilka lat temu żadne studio nie zainwestowało by kasy w taki tytuł AAA- w tej chwili zaś tytuły From Software to potężne marki). Czy planszówkowy wydawca nie wyłapał sedna, czemu gry "Souls Like" cieszą się taką popularnością?? Czyż planszowy odpowiednik nie powinien być grą, która przy pierwszych partiach po prostu nas zmiażdży, a po konkretnym ograniu umożliwi nam wygranie 2-3 partii na 10? Grą, która będzie wręcz przepełniona klimatem, pozwoli niespiesznie zagłębiać się nam w swój tajemniczy świat subtelnie cedząc fabularne wstawki?
W tej chwili planszówkowy odpowiednik przeboju PS4 to dla mnie jedynie wykupienie znanej marki i zrobienie pod nią czegokolwiek, co byłoby mechanicznie ok (jeszcze krok dalej i można byłoby zrobić Bloodborne Monopoly). Gdybym był raczkującym planszówkowiczem i kupił ten tytuł zachęcony hasłami, że na planszy mogę przeżyć to, co na konsoli, to po kilku partiach utwierdziłbym się jedynie w przekonaniu, że jest to jedynie chwyt marketingowy i spokojnie powróciłbym do pada bez obawy, że cokolwiek tracę.