Czerwone.tassman pisze:Jakie koszulki, jeśli ktoś mógłby się podzielić.
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Czerwone.tassman pisze:Jakie koszulki, jeśli ktoś mógłby się podzielić.
Gra z tego co czytałem właśnie się w ogóle nie skaluje. Tzn na 2 osoby jest przyjemnie, a im więcej tym bardziej irytująco.rattkin pisze: Gra, jak wszystkie małe karcianki dobrze się skaluje, także jeśli chodzi o złożoność zasad - można sobie stopniowo dodawać i samemu wybierać jak długo się chce się grać.
Takie podejście wyklucza karcianki "logiczne" jak "6 bierze", czy "The Game". A ja jestemrattkin pisze:Sympatyczna gra, ale dla mnie nie do zaakceptowania przez jej charakter - tzn. talię kart tylko z kolorami i liczbami. Bawiąc się w to, mam wrażenie, że nie gram w nowoczesną grę planszową, tylko jestem w jakichś zamierzchlych czasach, gdzie z talii kart z Ruchu tworzyło się jakieś zabawy. Takie specyficzne "psychologiczne" odczucie, nie związane z mechaniką. Gdyby tylko tam były jakieś obrazki, czy coś, to może by mi było łatwiej to przełknąć.
A graliście z zaawansowanymi zasadami i z akcjami po zagrywaniu kart nieparzystych? Nawet przy początkowej słabej ręce pozwalają one sporo powalczyć i dociągać sporo kart w czasie gry.mdziam_78 pisze:Wczoraj zagraliśmy kilka razy i z trzech graczy dwóch odmówiło ponownego grania sugerując, że właściwym miejscem dla gry jest dno szuflady. Największym zarzutem jest MEGA losowość, raz zdarzyło się, że jeden spasował na samym początku bo nie mógł nic zagrać jako pierwszą kartę, irytujące jest również to, że mając na początku dobre karty i tak trudno jest planować cokolwiek, bo bez dobierania kart i grania na przetrwanie się nie da wygrać. Może odczucia złe, ale dla mnie gra nie ma racji bytu na stole, szkoda czasu i nerwów.
Gorsze wrażenia miałem jedynie po partii Kemeta, gdzie po błędzie w przekazaniu reguł, dostałem na rękę co najwyżej 2/2
Jakkolwiek siódemka ze skarpet mnie nie wyrwała, to w tym miejscu poczuwam się w obowiązku, by jej bronićmdziam_78 pisze:Największym zarzutem jest MEGA losowość,
Narzekaczmdziam_78 pisze:Wczoraj zagraliśmy kilka razy i z trzech graczy dwóch odmówiło ponownego grania sugerując, że właściwym miejscem dla gry jest dno szuflady. Największym zarzutem jest MEGA losowość, raz zdarzyło się, że jeden spasował na samym początku bo nie mógł nic zagrać jako pierwszą kartę, irytujące jest również to, że mając na początku dobre karty i tak trudno jest planować cokolwiek, bo bez dobierania kart i grania na przetrwanie się nie da wygrać. Może odczucia złe, ale dla mnie gra nie ma racji bytu na stole, szkoda czasu i nerwów.
Gorsze wrażenia miałem jedynie po partii Kemeta, gdzie po błędzie w przekazaniu reguł, dostałem na rękę co najwyżej 2/2 [emoji38]
A gdzie ja neguję jego prawo subiektywnego oceniania gier? Stawiam w kontrze opinie graczy i tyle. To nie jest dyskusja o gustach stricte. Dla mnie akurat jak gra chodzi w zależności od ilości osób jest bardziej mierzalne niż nie mierzalne. Oczywiście jeśli co do gry X jest zarzut np. ogromnego downtimu i jest to opinia wyrażana przez wiele osób, a znajdzie się kilka osób, które uwielbiają downtime to traktuje to jako wyjątki potwierdzające regułę. Odnośnie tej recenzji dziwią mnie i dają do myślenia skrajne odczucia recenzenta i opinii zebranych tu na forum. Każdy oczywiście ma własne zdanie na temat tej gry i ma prawo je mieć. Mnie powyższa recenzja "nauczyła" by w przyszłości raczej traktować Pingwina z rezerwą bo widocznie nasze gusta nie są zbliżone. Wsio.MisterC pisze:Recenzent ma prawo oceniać sobie grę jak chce, jeżeli znalazł w Red7 grę życia, to 10/10 jest zupełnie na miejscu. Jak wyrażenie subiektywnej opinii może być nadużyciem? Ok, może, ale tylko wtedy, gdyby ta opinia pojawiła się w tekście wbrew faktycznym odczuciom recenzenta.
O powszechnej subiektywności niech świadczy, że wbrew opinii, że dobrze się skaluje oraz wbrew opinii, że działa dobrze tylko na mniej osób, ja jestem zwolennikiem grania w maksymalnym składzie.
Oczywistością omawianą już w wątku o recenzjach, recenzentach i ocenach jest fakt, że piszącego należy "czytać" w kontekście innych jego recenzji i w relacji do własnych odczuć na temat tych samych gier.
Na Pionku w Red7 grali planszówkowi wyjadacze, jedni byli zachwyceni, inni mniej, a całe zjawisko wydało mi się najzupełniej normalne w myśl zasady, że gusta są różne, a dalej podpadło pod de gustibus non est disputandum.
Dlaczego tutaj nagle budzi to kontrowersję?
A dlaczego Pingwina, a nie kolegów z forum?detrytusek pisze:Mnie powyższa recenzja "nauczyła" by w przyszłości raczej traktować Pingwina z rezerwą bo widocznie nasze gusta nie są zbliżone. Wsio.
dokładnie takMisterC pisze: Jeśli chodziło Ci o to, że dla Ciebie nazwanie Red7 grą Twojego życia byłoby nadużyciem, to jasne, spoko.
Bo istnieje coś takiego jak tunnel vision: gdy pracujesz z produktem pewien czas, nie jesteś w stanie zdystansować się i zobaczyć go w innym świetle / zagrać w inny sposób. Od tego są oczywiście testerzy, ale grupy testerów mogą być a) też niewielkie b) też "biasowane", c) może ich nie być w ogóle. Zresztą, zwykle nie chodzi o wyłapanie "błędów", tylko raczej o próg tolerancji na pewne zjawiska: designer zakłada taki, a odbiorca ma taki. Chciałbym wierzyć, że to się zdarza coraz rzadziej, ale potem czytam instrukcje do kolejnej gry, i mam ochotę gryźć stół ze złości, że taki fajans ktoś przepuścił (źle złożona, niezrozumiałe zasady, mnóstwo niedopowiedzeń, brak wyjaśnienia na pytania, które pojawiają się po pierwszej grze, itd.).tomb pisze: Ja osobiście podchodzę z rezerwą do wypowiedzi osób, które po kilku partiach wydają negatywną opinię, wytykając grze niedziałającą mechanikę. Zastanawia mnie wtedy, jak to się stało, że autor, testerzy i wydawca nie dostrzegli tych błędów, które natychmiast wyłapali klienci.
Bo znam Red7 i bliżej mi do oceny 5-6/10 niż 10/10. Nie testowałem w każdej możliwej konfiguracji więc opiniami innych też się posiłkuję. Praktycznie każda gra ma słabsze punkty i raczej jest to nie do uniknięcia, a już na pewno wszystkim nie dogodzi. Autor raczej nie będzie się nimi chwalił nawet jak wyłapał. Wyłapał nie zawsze oznacza poprawił bo patrz wyżej.tomb pisze: A dlaczego Pingwina, a nie kolegów z forum?
Ja osobiście podchodzę z rezerwą do wypowiedzi osób, które po kilku partiach wydają negatywną opinię, wytykając grze niedziałającą mechanikę. Zastanawia mnie wtedy, jak to się stało, że autor, testerzy i wydawca nie dostrzegli tych błędów, które natychmiast wyłapali klienci.
Oceny, zwłaszcza punktowe, zawsze będą wywoływać kontrowersje, bo kryteria zwykle są niejasne. Wydaje mi się, że jedyny sens ma ocenianie względem tytułów podobnych. Tu pojawia się dalszy problem - które gry są podobne? Tu recenzent powinien się jasno określić i na tym tle wybronić własną ocenę.rattkin pisze:ocena 10/10 musi budzić pewne poruszenie.