Halloween pisze: ↑11 cze 2020, 21:33
Przez to, ze nazywasz je duze. Jakbys nazwal je dluzsze jak 2.5h to bys znalazl wiekszy poklask. Bo na takie wraz z wiekiem coraz mniej osob ma sile.
Nawet nie chodzi o czas ale po prostu o "nie chce mi sie".
No ale duże to przecież też długie gry. Może się mylę ale mało jest gier "dużych" które rozkłada się dłużej niż trwa sama gra. Rozumiem też o czym piszesz. Duże, długie i złożone gry, to dużo rozkładania, dużo do składania i długi czas posiedzenia.
Tym bardziej że to tylko gra i tak naprawdę to nie ona jest przecież główną atrakcją spotkania a przecież ludzie z którymi się ten czas spędza. I tu wychodzi duża, ogromna wręcz przewaga nad grami konsolowymi w których bardzo niewiele tytułów pozwalało na gre w dwie osoby na jednej kanapie a co dopiero w 4/5/6!
EVOCATVS pisze: ↑11 cze 2020, 21:40
Odnosząc się do głównego założenia wątku, czyli czy gdyby pozbawić duże gry bajerów, a zostawić sam gameplay, to patrząc po swoich doświadczeniach uważam, że te dobre się obronią bez problemu.
Moje pierwsze rozgrywki w Twilight Imperium były na wersji, nazwijmy to, proxy. Grafika tylko na planszetce gracza, trochę kolorów na planszy, karty - sam tekst na grubszym papierze, jednostki najpierw na żetonikach z kartonu i ludziki Lego na "mothershipy", potem ulepszone do żołnierzyków z chyba Ryzyka, no i grało się tak samo dobrze, jak w zakupioną później wersję sklepową.
Space Hulk też był u mnie grany przed zakupem, w jeszcze skromniejszej wersji niż TI, też tak samo dobrze się bawiliśmy.
Także podejrzewam, że gdyby resztę moich ulubionych, dużych gier, np. Rebelię i Rising Sun, zredukować jakością wykonania do poziomu przeciętnego eurasa, to dalej byłyby one w mojej czołówce. Oczywiście ich obecne wydanie bardzo mi się podoba, ale jest dodatkiem do reszty.
Co do rozkładania i sprzątania (w których wszyscy, w miarę możliwości biorą udział), to dla mnie, jest po prostu elementem spotkania, w którym można porozmawiać, przeanalizować rozgrywkę, przygotować inne rzeczy okołogrowe itp.
Oczywiście że takie gry się obronią. U nas wyśmienicie trzymają się gry typu szachy, go, warcaby (od dziecka z dziadkiem ;p) czy abalone i to na długo przed naszym wejściem w planszówki :p Prostym przykładem jest gra Samuraj która także pomimo upływu czasu trzyma bardzo mocną pozycję w kolekcji, którą swoją drogą polecam serdecznie szybka gra, proste zasady, świetna skalowalność i bardzo minimalistyczne i (jak dla nas) cudownie piękne wykonanie oraz fantastyczna rozgrywka - czysty pojedynek umysłów na planszy choć nie tak "ciężki"
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Każda z nich jest fantastycznym przykładem prawie nieśmiertelnych gier w które zawsze miło zagrać z kimś na równym poziomie i nawet po 10 latach będą tak samo ciekawe jak za pierwszym razem (jeśli nie bardziej ;p)
Gra typu Resistance/Avalone minimalistyczne wykonanie ( w przypadku Avalone bardzo tematycznie i naprawdę świetnie), proste zasady a sama gra daje bardzo dużo zabawy w większej ilości osób (5-10) w miarę krótka, prosta a wymagająca od graczy pewnych umiejętności
Kilka dużych gier, ograliśmy i sprzedalismy, nasi znajomi także. Były duze, dużo do rozkładania, dużo zasad do spamiętania, dużo miejsca zajomowały, dużo czasu pochłaniały i wcale nie były aż tak dla nas angażujące. "Fun" był zawsze największy przy pierwszych krokach. Później, po kilku/kilkunastu/kilkudziesięciu grach (zależnie od preferencji bo czasem sam temat dla fana jak np. Star wars starczy na setki rozgrywek) zawsze sprowadzało się do mechaniki, do ruchów, zagran itp. Jednak zawsze takie gry ulegały wypalaniu. Wojna o Pierścień okazała się duuuża i nuuudna i przekombinowana, bo to samo mieliśmy już w innych grach o mniejszym rozmachu i dużo bardziej nas to angażowało intelektualnie i dużo krócej taka gra trwała. Eldritch którego ograliśmy okazał się grą po kilku rozgrywkach powtarzalny (konieczność dokupowania dodatków - odpada bo to przykład źle zaprojektowanej gry dla mnie, tym bardziej że to nie jeden dodatek a wiele), Fortune And Glory okazał się grą, dużą, luźną i fajną - ale jednak po pierwszych wowach i ochach okazało się że równie dobrze możemy grać w chinczyka
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
rebelia była u znajomych, graliśmy w 4 osoby, było długo, było fajnie ale oni i tak to sprzedali. Nemesisa pogonili zanim zagralismy z nimi (byli po kilku grach).
Wszystkie te gry miały coś czego nie miały moje klasyki (takie szachy, warcaby czy go) miały rozmach w stylu Hollwood, super grafiki, figurki i wszystko to co odróżnia produkcje AAA od B. A jednak moje klasyki wciąż trwają niczym Atlas podtrzymujący sklepienie niebieskie i nie wybierają się nigdzie bo przed nami jeszcze wiele wiele rozgrywek - zapewne do konca mych dni.
Tak więc zgodzę się z Tobą, dobra mechanika obroni się sama. Ale nie tylko sprowadzona do najbardziej minimalistycznego poziomu jaki się da i wciąż będzie atrakcyjna ale jeszcze przetrwa najważniejszą próbę, próbę czasu.
Moje roczarowanie wynika z tego, że ostatecznie te gry ( te duże) dla Mnie mają skończoną ilość rozgrywek wpisaną w nie w chwili zakupu (wiekszośc które widziałem po riserczach + te co już poszły). Podejrzewam że po za tym, jeszcze wiele razy się się rozczaruję dużymi grami. Być może dlatego że przez to czym są i jakie są i sposób w jaki są skonstruowane liczba możliwych, dających mi fun rozgrywek już na starcie jest ograniczona.. Tym bardziej że bardzo często ich mechaniki są zawiłe i złożone jednocześnie nie pozostawiając zbyt wiele miejsca na satysfakcjonujacą mnie rozgrywkę. Do tego bardzo często sama gra w tych grach opiera się na grze przeciw Grze, w której system ( o ile nie jest kompletnie losowy) i mechanika zostaje złamana po kilku/ kilkunastu grach po których rozgrywka przestaje być satysfakcjonujaca (bo łamigłówka została rozwiązana) i emocjonujaca (bo wszystko co gra ma do zaoferowania juz widziałem). Pojawia się rozczarowanie, bo tylu ludzi poleca, tylu ludzi zachwala, wysokie noty itp jednak ostatecznie jedyne emocje jakie pozostają to chęć pozbycia się tego jak najszybciej ( bo nie lubie jak coś mi zalega na półce niepotrzebnie ;p). Dodatkowo specyfika pracy sprawia że za żadne skarby do ciężkich euro nie usiądę, bo wole po prostu odpocząć od takiego móżdżenia
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
(tu tesknie za prostotą konsoli, gdzie odpalam strategie i moge się skupic na problemach w samej grze i olać zasady itp i do tego takie granie w pełni pojmuje - natomiast nie ogarniam jak można do takich kolosów siadać w grze planszowej samemu!)
tak więc, kupując dużą grę oczekuje zawsze czegoś więcej, świat twierdzi że to super sprawa, a potem się okazuje że nie. Że taka gra nawet na kilka miesięcy nie starczyła bo już po kilku rozgrywkach wszyscy wiemy że to słabe, że efekt wow był za pierwszymi kilkoma razami, potem efektu wow nie ma, pozostaje 50 stron zasad, 2 kg kontentu fizycznego w postaci tokenów, figórek i ogromna zbyt duża na nasz stół i podłogę mapa! Gdyby to zostawić na półce (a że staramy się minimalizować i jeśli coś trzymamy to tylko to co używamy) to za kilka miesięcy znów trzebabyło uczyć się zasad! A że nie zostawiamy nic co nie jest w użyciu/obiegu to wywalamy/oddajemy/ sprzedajemy.
Każdy wyciągając gry, oczekuje czegoś innego.
Te duże dla nas (nie tylko z powodów wymienionych wyżej) odpadają, a robią to też dlatego że w gronie znajomych wymagają dużo uwagi skupionej na sobie i często jeśli nie gramy razem, to mamy wrażenie że "walczymy" z mechaniką - czyli zasadami, mikro zaadmi i całą masą rzeczy i rozwiązań które sprawiają wrazenie jakby próbowały nas powstrzymać od grania ;p
PS: za błędy przepraszam, to piwo w mych żyłach je wypisało bo ja przecież nigdy, przenigdy nie popełniam błedów ortograficznych ani interpunkcyjnych a moja składnia jest doskonala!