rav126 pisze: ↑10 sie 2022, 01:51
Znam dwie osoby które zostawiają folię na pudełkach - jedną z nich jest Windziarz, a drugą mój kumpel. I jak dla mnie jest jedno usprawiedliwienie takiego zabiegu - masz bardzo dużą rotację gier. Kupujesz, zagrasz kilka razy (albo nawet nie) i sprzedajesz z jak najmniejszą stratą, albo nawet zarobkiem, a następnie kupujesz kolejną. Wtedy nie chcesz mieć problemów, bo tu jest lekka ryska, a tu przetarcie od wsuwania pudełka na miejsce.
Powiem szczerze, że wracając lata temu do planszówek, bezceremonialnie zrywałem folie ciesząc się tym aktem niczym przy prezencie na gwiazdkę. Ponieważ jakiś czas przed tym wystąpił etap MtG, gdzie odczuło się wygodę gdy karty były zakoszulkowowane - wygoda tasowania, mniejsze zużycie kart, przetrwanie małych "stołowych powodzi" etc. - to na start prawie wszystko dostawało swoje koszulki. Oczywiście "prosta gierka za 20zł" takowych nie otrzymywała, no chyba że akurat leżały jeszcze jakieś zapasy tanio zakupionych rzeczy typu Ultra Pro Soft Sleeves. Jednakże takie rzeczy pokroju HwA obowiązkowo dostawało nawet i koszulki premium.
Gry jak to gry, czasem zdjęło się z półki by pograć, czasem przewiozło ostrożnie do znajomych na domówkę; ale ogólnie żyć nie umierać i folię zrywać..
Gdy gier się już trochę zebrało, jak zawsze przyszła faza: może czas odpocząć od nowych i wrócić do czegoś z kolekcji. Sięgnąłem po Eldritch, po Posiadłość Szaleństwa (1 edycja) i.. gdy zobaczyłem stan pudełek - po przecieranych boków, rogów, rys itd. poczułem że zwyczajnie nie szanuję własnych pieniędzy.
Można też powiedzieć, że "czarę goryczy" przelało, znalezienie w domu rodzinnym swojej Magii i Miecz (wyd. drugie) pamiętające lata 90-te. Za dzieciaka owinąłem ją prostą folia spożywczą, nie chcąc jej zniszczyć, bo na drugą zwyczajnie nie byłoby mnie stać. Gdy ja tak wyciągnąłem po latach zobaczyłem jak wiele ją różni w zniszczeniu od tych wręcz świeżo kupionych. Manewry Morskie już bez takiego patentu przetrwały gorzej (pewnie dlatego że zwykly karton to nie śliska powierzchnia MiM z którą folia miała jak się zaprzyjaźnić). A z Bitwy na Morzu Wiatrów zostało tylko wspomnienie, bo choć oryginalnie całość chowało się do foliowej torby na zatrzask, to już nie było ówcześnie takiego poczucia troski co do niej. I tak z jednej radość z dobrego stanu jednej, połączyła się z radością możliwości po latach zagrania w drugą, ale i zderzyła z sentymentem do trzeciej i jedynie jej wspomnieniem w postaci kilku komponentów.
Od tego momentu każda kupiona gra zostaję z folią na wierzchniej pokrywie; i zostaje taśmą malarska podklejona od środka. Żadna z kupionych gier nigdy nie poszła do odsprzedania i żadna nie ma takiego planu w założeniu przy jej "zabezpieczaniu". To bardziej dla mnie poczucie szanowania własnych pieniędzy, tego że nawet po latach pozwoli mi się to dalej cieszyć grą w dobrym stanie, radując oko i łechtać swój sentyment. Jeżeli kiedyś - gdy mnie już nie będzie etc. - pozwoli to komuś cieszyć się nią dalej w dobrym stanie lub faktycznie coś z tego wyciągnąć finansowo lepiej to tylko utrzymuje mnie to w decyzji koszulek i folii
Bo z całym szacunkiem ale wychodzę z założenia, że jeżeli stać mnie na grę za 300zł to wydać np. 20-30zł na jakieś koszulki do niej to chyba już nie jest wielkie halo. Kapsle owszem może nieraz mogą być przerostem formy (zależy jaka jest higiena żywieniowa przy stole) i u mnie tylko kilka rzeczy je dostało - ale znowu, jak gra kosztuje 300 zł albo wręcz wzięło się all-in to koszt też nieraz nie jest jakiś relatywnie dramatyczny. A folia, no cóż u niektórych nie przełamie się podejścia, że to jak pilot do TV w folii
No ale cóż, czas kończyć swoje wypociny z gatunku "ujęła mnie twoja historia"