[skromniś]
To jest trzecia tura. Po drugiej już chcieliśmy składać grę. Pamiętam, że miałem wtedy chyba ok 17 VP... Chyba. I narzekałem, że gra jest nie do wygrania, bo nie wyszedł mi jeden atak, straciłem tempo i już porażka. Wtedy Greg doczytał, że jest jednak trzecia tura. I to jest jest sytuacja po trzeciej.
Niewykluczone, że nie grał optymalnie, o co zawszę trudno, gdy się jeszcze odpowiada za zasady.
Pamiętam, że trochę zaskoczył go mój atak przeskrzydlający w centrum/lewo, w którym udało się otoczyć i wybić trochę francuskich oddziałów (możliwy do zrobienia z ustawienia początkowego), od razu stwarzając poważne zagrozenie na prawym skrzydle francuskim.
Pamiętam też, że chyba w pewnym momencie się trochę znudził obroną i zmontował jakiś kontratak, w którym wytrącił kolejne oddziały.
Ale to co pamiętam przede wszystkim, to brutalne parcie do przodu w wykonaniu Niemców. Mielenie pozycji francuskich kartami i wchodzenie tam piechotą niemiecką. Żadnego dbania o skrzydła, zabezpieczenia pozycji, pauzy operacyjnej. Atak atak atak, i to na jednym wybranym kierunku (po początkowym sukcesie odpuściłem centrum - tylko lewe!). To bylo aż bolesne, ale tak grałem. Raz się tylko zawahałem, przy pierwszym szturmie na Doaumont, co opisałem, grając "growo" i oszczędzając jakąś kartę na później. I to był błąd. Press press press i na.........nie kartami z maksymalną siłą.