Na dzisiejszym spotkaniu poznalem (wlasciwiej byloby - zaczalem poznawac)
Here I Stand . Gralismy w skladzie Leo - papiestwo, Leszek - Francja, Franek Strzala - Anglia, Kamil - Habsburgowie (wlasciwie to sam Karol V
), Saise - protestanci i nizej podpisany jako Turcja. Coz, gra niewatpliwie ujmuje konstrukcyjnym rozmachem, mnogoscia aspektow, opcji i interakcji, jak rowniez tym, ze mechanika wcale nie jest przekomplikowana mimo stosunkowo duzej ilosci przepisow i monstrualnej instrukcji(zreszta ostatnio bardzo mnie interesuja systemy typu CDG). Nie moge jednak oprzec sie wrazeniu swoistej dziwacznosci (moze to kwestia tego ze tak sie partia ulozyla, kart, rzutow, jak rowniez tego ze wieksza czesc ekipy dopiero debiutowala w tej grze), o czym nieco pozniej. Gralismy krotszy i podobno bardziej agresywny scenariusz zaczynajacy sie w roku 1532 czyli, jak powiedzieliby Osmanowie, - 938-39 hidzry.
Zmagania zaczely sie od impasu na froncie wegierskim - najpierw zalamalo sie prowadzone przez polaczone armie Sulejmana Wspanialego i Ibrahima Paszy oblezenie Wiednia, ale pozniej, wycofujac sie, tureccy wodzowie przyjeli bitwe i zadali porazke scigajacej ich armii habsburskiej, co pozwolilo Turcji zachowac stan posiadania na Wegrzech. To, jak sie okazalo na dlugo ustalilo granice miedzy obydwoma krajami, gdyz po krotkiej wojnie i kilku udanych atakach korsarzy Khayr al-Dina Barbarossy na Gibraltar wrocono do status quo ante.
W miedzyczasie Europa Zachodnia wrzala od fermentu religijnego, protestanci byli o wlos od calkowitej dominacji religijnej (tu glossa - Saise nie wygral juz w pierwszym rozgrywanym etapie li i jedynie dlatego, ze na bodaj 6 rzutow jakas potworna iloscia kosci nie wyrzucil ani jednej szostki). Na reszte mocarstw padl blady strach i rychlo zawiazala sie dosc egzotyczna koalicja antyprotestancka z przymierzem habsbursko - tureckim. To wlasnie te panstwa zadaly dotkliwe ciosy stanowi posiadania protestantow - Habsburgowie opanowali Wirtemberge, a Turcy poludniowe Niemcy z Augsburgiem (pretekstu do interwencji dostarczyl im protestancki prozelityzm i sianie niepokojow na zachodnich rubiezach dar al-islam
) - luteranie stracili ipso facto dwie kolebki swojej konfesji i juz do konca gry nie odzyskali dawnego znaczenia, zwlaszcza ze papiescy polemisci i kaznodzieje, ani tez Francuzi rowniez nie zasypiali gruszek w popiele. Tu nadszedl jeden z przelomowych momentow gry, mianowicie po burzliwych negocjacjach naturalni, zdawaloby sie wrogowie, Habsburgowie i Turcy zdecydowali sie kontynuowac alians i zwrocic sie tym razem przeciwko Francuzom. (Karola V kosztowalo to ekskomunike). Zadecydowal fakt, ze Turcy de facto mimo relatywnie silnych armii i flot nie byli w stanie pokonac wzbogaconych na koloniach Habsburgow, a w kazdym razie nie szybko i taka, potencjalnie bardzo krwawa z obu stron wojna (przy czym Habsburgowie dysponowali wiekszymi rezerwami) niekoniecznie wiazala sie z profitami. Gdy trzeba bylo przerwac gre z powodu poznej pory, wojska tureckie przewazajacymi silami oblegaly francuski wtedy Mediolan (do szturmu, ktory, w razie powodzenia, dalby im drugie miejsce, juz nie doszlo), zas w dalszej kolejnosci (o ile Habsburg by wczesniej nie wygral) Osmanowie planowali uderzyc na posiadlosci papieskie - zarowno papiez jak i Francuzi stanowili w tamtej sytuacji latwiejsze cele niz Habsburgowie.
Ogolnie podobalo mi sie bardzo (relacja z oczywistych wzgledow mocno turkocentryczna
), ale zastanawia mnie doza losowosci w grze - Saise slusznie zauwazal ze nie wygral li i jedynie przez slepy traf (do losowosci zwiazanej z kartami juz sie nie doczepiam bo to wszak inherentna cecha systemow CDG). Ponadto zastanawia mnie co by bylo, gdybym po pokonaniu protestanta wrocil do wojny z Habsburgami - im dluzej nad tym mysle, tym bardziej mi sie wydaje, ze juz wtedy krew dzielnych janczarow i spahisow posluzylaby do tego, bo radykalnie opoznic lub uniemozliwic zwyciestwo cesarstwu, ale Turcja tez chyba by nie zwyciezyla i wykrwawialaby sie glownie dla innych. Odrebna kwestia jest to, co by bylo, gdybym nie wzial udzialu w krojeniu protestantow, tylko np. wtargnal do posiadlosci zajetego na drugim froncie Habsburga.
Mysle, ze gre w nieco dziwny sposob "ustawil" brak sukcesu ktorejkolwiek ze stron w Austrii i na Wegrzech na poczatku rozgrywki. Gdyby Turcja lub cesarstwo wygralo te kampanie, nikt nie mialby motywacji do zawierania pokoju i calosc potoczylaby sie zupelnie inaczej.
Wszystkim dziekuje bardzo za gre, w tym szczegolnie Leo i Kamilowi za wyjasnienia zasad. Nie musze chyba dodawac, ze jestem jak najbardziej chetny na nastepne rozgrywki w Here I Stand, jako ze mam poczucie, ze gre dopiero "liznalem".